22.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zamarłam, orientując się w jakiej sytuacji się znalazłam. Teoretycznie mogłam przywalić Lily w głowę jakimś prętem i mieć nadzieje, że mdlejąc zapomni o wszystkim. Jednak dziewczyna była, jak pasożyt na dupie i napewno nie dałaby się tak łatwo pozbyć.

- Czego chcesz? - warknęłam.

- Spokojnie - zaśmiała się Lila. Cała sytuacja najwidoczniej bardzo ją bawiła - nie powinnaś mnie teraz denerwować. W gniewie mogę wygadać twoją słodką tajemnice.

Lila uśmiechnęła się przebiegle a ja zacisnęła pieści.

- Do rzeczy - podeszłam bliżej dziewczyny - gadaj czego chcesz.

- Chce tylko jednego - odparła - chcę Adriena na własność. Stawiam ci tylko jeden warunek, skarbie. Zbliżysz się do niego a pożałujesz. Telewizja tylko czeka na potknięcie Biedronki a, gdy dowiedzą się o tobie, paparazzi nie odstąpi cię na krok. Zero prywatności do końca życia. Chyba, że mnie grzecznie posłuchasz i każda z nas będzie zadowolona.

- Pierdol się - warknęłam i czułam jak moje wszystkie mięśnie napinają się - nie będziesz stawiać mi żadnych warunków.

- Jak chcesz - Lila wzruszyła ramionami - dam ci jedną szansę. Postaraj się jej nie zmarnować, bo twoja słodka tajemnica ujrzy światło dzienne. To, że mam kuratora na karku w niczym mi nie przeszkodzi.

Potem odeszła a jej śmiech wypełnił pustą ulicę. Miałam ochotę rzucić się na nią i wyrwać jej wszystkie kłaki.

- Czemu ty mnie tak nie znosisz?! - ryknęłam za nią - wiesz, że jesteś niezrównoważona psychicznie!

- Pilnuj się - wysyczała - kto powiedział, że cię nienawidzę? Po prostu przeszkadzasz mi w moich planach a ja zawsze eliminuje zagrożenie. 

Dziewczyna zniknęła za zakrętem a ja jeszcze przez chwile stałam i zastanawiałam się nad jej słowami. Oddychałam ciężko a moje serce biło niemiłosiernie. Ktoś odkrył moją tożsamość, którą przez tyle lat starannie ukrywałam. Tą osobą musiała być w dodatku Lila. O sytuacji z Adrienem nie chciałam w ogóle myśleć, aby się nie dobijać. Z jednej strony mogłam tu i teraz zabić Lile, ale Biedronka za kratkami jest dosyć mało skuteczna. Nie płakałam, bo nie miałam już czym. Zwyczajnie ruszyłam do domu, spokojnym krokiem, jakby nic się nie stało. Jednak moje serce rozsypało się na najdrobniejsze kawałeczki i byłam pewna, że długo ich nie pozbieram.

........

- Tikki, jak ja mam się do cholery zachowywać? - jęknęłam błagalnie - przecież nie mogę tak po prostu przestać się odzywać.

Robiłam sobie właśnie makijaż i niesamowicie stresowałam się dzisiejszym dniem w szkole. Całą niedziele spędziłam na rozmyślania, co zrobić w tej sytuacji. Na treningu chciałam powiedzieć o tym Mistrzowi, ale stchórzyłam. Byłby strasznie zawiedziony i zwyczajnie bałam się spojrzeć mu w twarz. Obiecałam sobie jednak, że dzisiaj oznajmił mu o mojej wpadce.
Ostatecznie zdecydowałam się posłuchać Lily do czasu, aż Fu nie wymyśli jakiegoś lepszego pomysłu. Na samą myśl o tym, że muszę zranić dzisiaj Adrien, moje serce ściskało się a oczy niebezpiecznie zaczynały piec. Dlaczego, gdy między nami nareszcie było dobrze, wszystko musiało się pieprzyć? I to przez moją nieuwagę.

- Trzeba było ją wtedy zabić - mruknęło moje kwami - przynajmniej jedna żmija mniej na tym świecie.

Parsknęłam śmiechem na jej słowa.

- Wiesz, że jak zobaczę jego smutne oczy to na sto procent się poryczę - w niektórych momentach nie poznawałam samej siebie. Adrien stał się dla mnie tak samo ważny jak kiedy a nawet bardziej - co się ze mną stało?

- Zależy ci - odparła - a ja myślę, że się zakochałaś.

- Nic nie mów - ostatni raz przejechałam tuszem po rzęsach i wstałam - już mam dosyć tego dnia.

- Może powinnaś zostać w domu?

- Nie Tikki - westchnęłam, zakładając moją kurtkę jeansową - nie mogę uciekać od problemów. Miejmy nadzieje, że Mistrz coś wymyśli.

Zbiegłam do kuchni, gdzie nie zastałam już moich rodziców. Założyłam vansy, złapałam torbę i wyszłam z mieszkania. Drogę do szkoły spędziłam w ciszy a do klasy weszłam w ostatniej chwili. Zajęłam miejsce obok Alyi i złapałam kontakt wzrokowy z Lilą. Ta uśmiechnęła się kpiąco na, co prychnęłam pod nosem.

- Jak ona się śmie patrzeć na ciebie?! - warknęła Alya - nadal jej włosy nie odrosły a już chce wpierdol.

Wybuchłam śmiechem a nauczycielka spiorunowała mnie wzrokiem.

- Doczepy robią swoje - odparłam.

- Chętnie pomogę jej je usunąć - na twarz dziewczyny wpłynął uśmiech, który bardzo dobrze znałam.

- Daj spokój, nie jest tego warta.

- Prawie zabiła mi przyjaciółkę! Nie odpuszczę jej. Niech tylko mi podpadnie a pożałuje.

Uśmiechnęłam się pod nosem i przepisałam notatek z tablicy. Zerknęłam dyskretnie na Adrien, który był całkowicie skupiony na lekcji. Przejechał dłonią po włosach i oblizał usta. Przełknęłam ślinę i znowu złapałam się na tym, że wgapiałam się w niego jak głupia. Nie wiem, co się ze mną ostatnio działo, ale okropnie się tego bałam. Wróciłam wzrokiem na tablice i chwile później poczułam wibracje w kieszeni. Dyskretnie wyjęłam telefon i położyłam go na ławce. Zakrywając swoje dłonie piórnikiem, odczytałam wiadomość.

Od Luka;
Nie gap się tak na niego, bo ci ślinka cieknie.

Parsknęłam śmiechem i złapałam z nim kontakt wzrokowy. Ten tylko puścił mi oczko i odwrócił się.

Do Luka;
Idiota

Wysłałam wiadomość i głupim uśmiechem wróciłam do rzeczywistości. Po pewnym czasie, który był dla mnie męczarnią, w sali rozbrzmiał dzwonek. Szybko podniosłam się z krzesła i zaczęłam pakować. Miałam zamiar jak najszybciej się ulotnić, aby przypadkiem nie wpaść na chłopak. Byłam zmuszona bronić swojego sekretu, bo inaczej moje życie straci sens. Na samą myśl o tym, co byś się stało, gdyby telewizja odkryła moją tożsamość, przechodziły mnie ciarki. Nie miałabym żadnej prywatności a poza tym wszystkie moje tajemnice wyszłyby na światło dzienne. W dodatku Władca Ciem tylko czeka na moje potknięcie i tak sytuacja napewno oznaczała by mój koniec. Nie mogłabym się już przed nim ukryć nawet pod zwykłą postacią. Dlatego musiałam robić wszystko, co kazała mi Lila. W życiu trzeba podejmować trudne decyzje i często poświęcać ważne osoby.
Wyszłam z klasy a zaraz dołączyła do mnie Alya.

- Co się dzieje? - wydyszała - czemu tak pędzisz?

- Muszę szybko do łazienki - mruknęłam wymijająco.

Złapałam dziewczynę za rękę i pociągnęłam w stronę toalet. Zamknęłam za nami drzwi i dopiero wtedy odetchnęłam.

- Dziewczyno, co jest? - Alya oparła się o ścianę i spojrzał na mnie podejrzliwie - uciekasz przed kimś?

Wzięłam głęboki oddech i uśmiechnęłam się sztucznie. Alya już zorientowała się, że coś jest nie tak, więc musiałam zachowywać się normalnie.

- Wszystko w porządku - odparłam - muszę ci opowiedzieć o imprezie Halloweenowej. Ostatnio z Luką zaprojektowaliśmy swoje kostiumy, więc tobie też trzeba coś wykombinować.

Wiedziałam, że impreza to bardzo skuteczny sposób, aby odciągnąć uwagę Alyi, która wręcz je kochała.

- Nareszcie! Już byłam pewna, że w tym mieście nie dzieje się nic ciekawego. Kiedy się wreszcie zabawie?

- Za dwa tygodnie w piątek - zaśmiałam się a w głębi duszy odetchnęłam z ulgą.

- Za co się przebierasz?

- Nie powiem ci- mruknęłam - chcę zrobić wszystkim niespodziankę.

- No weź - jęknęła Alya - wiesz, że nie znoszę niespodzianek.

- Wiem - odparłam i razem ruszyłyśmy w stronę wyjścia z łazienki - dlatego tym bardziej ci nie powiem. Uwielbiam cię denerwować.

- Zdzira - mruknęła Alya pod nosem na, co zaśmiałam się.

- Jak zwał tak zwał.

- A jak będę grzeczna to mi powiesz? - zapytała błagalnie.

Pokręciłam głową a ona dodała.

- A mogę zgadywać?

- Nie - odparłam.

- A chociaż powiedz, czy to realna postać?
Westchnęłam ciężko i wzruszyłam ramionami. Obiecałam sobie, że nikomu nie powiem i tego nie zrobie.

- Może.

- Jesteś okropna! - uśmiechnęłam się pod nosem - ja tobie też nie powiem.

- Nie wolisz mieć niespodzianki?

- Nie znoszę niespodzianek - wzruszyła ramionami - no trudno. I tak nic z ciebie nie wyciągnę. Mam tylko nadzieje, że efekt będzie wow.

- Będzie - uśmiechnęłam się pod nosem i razem weszłyśmy do klasy.

.......

Do lunchu udało mi się unikać Adriena. Jednak, gdy do naszego stolika dosiadł się Nino , wiedziałam, że blondyn zaraz się pojawi. Tak jak myślałam, chwile później naprzeciwko mnie usiadł Adrien. Przełknęłam ślinę i spuściłam głowę. Wszyscy byli zajęci rozmowami a ja udawałam, że w nich uczestniczę. Co jakiś czas kiwałam głową i śmiałam się. Miałam nadzieje, że wyglądam przy tym zwyczajnie i swobodnie. Jednak zaraz poczułam szturchnięcie w ramie, więc odwróciłam się. Spojrzałam prosto w zielone tęczówki, ale szybo cofnęłam wzrok.

- Wszystko dobrze Księżniczko? - usłyszałam jego zatroskany głos i zrobiłam wszystko, żeby się nie rozpaść. Zaciągnęłam wargi a ręce zaplotłam pod stołem.

- Tak - mruknęłam.

- Coś mi się nie wydaje - Adrien uważnie spojrzał na moją twarz - co jest?

- Zupełnie nic - odparłam obojętnie i wstałam.

- Już idziesz? - Alya odwróciła się w moja stronę - poczekaj to pójdę z tobą.

- Nie trzeba - uśmiechnęłam się do niej - zaraz do was wrócę.

W rzeczywistości nie miałam zamiaru pozostać w tej szkole ani sekundy dłużej. Odłożyłam tace z jedzeniem i jak najszybciej opuściłam jadalnie. Ruszyłam po schodach w stronę wyjścia. Świeże powietrze uderzyło w moją rozgrzaną twarz. Zaciągnęłam się nim i poprawiając torbę na ramieniu, ruszyłam w stronę domu. Nie zdążyłam zejść po schodach, gdy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
Gwałtownie odwróciłam się, ale od razu zamarłam.

- Czy nie miałaś wrócić na stołówkę Księżniczko? - przełknęłam głośno ślinę i ostatkiem sił wyszarpnęłam się z jego uścisku.
Widziałam, że chłopaka był bardzo zdziwiony moim zachowanie, ale przecież o to chodziło. Musiałam zrobić wszystko, żeby go od siebie odsunąć. Choć bolało jak cholera musiałam go zranić. Inaczej blondyn nie dałby mi nigdy spokoju.

- Muszę wracać do domu - odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość - zapomniałam o pewnej sprawie.

- Mam iść z tobą?

- Nie - warknęłam zbyt szybko, bo widziałam cień zdziwienia, który przebiegł po jego twarzy.

Nie chcąc więcej widzieć smutku na jego twarzy, odwróciłam się i zaczęłam iść. Jednak poczułam jak chłopak znowu złapał mnie za dłoń.

- Co się dzieje Marinette? - pociągnął mnie za rękę i użył mojego pełnego imienia. Oznaczało to, że jest już wkurzony i zapewne zdezorientowany.

- Puść mnie - wyszarpnęłam rękę z jego uścisku - zostaw mnie w spokoju.

- Co ty do cholery odpierdalasz? - syknął, ale w jego oczach widziałam niepewnoś. Też bym była zdziwiona w takiej sytuacji.

- Czy możesz mnie już zostawić? - warknęłam, dokładnie akcentując każde słowo - na chcę mieć z tobą nic wspólnego.

To najwidoczniej był cios dla chłopaka, bo odsunął się ode mnie gwałtownie. Jego oczy pociemniały, ale twarz wyrażała ogromy smutek. Oczy zapiekły mnie, ale szybko zamrugałam. Nie mogłam się teraz rozkleić, inaczej mój plan ległby w gruzach.

- Kompletnie nie rozumiem o, co ci chodzi. Jeśli tego chcesz, zostawię cię w spokoju - mruknął i odszedł.

Tak po prostu odszedł.

Poczułam mokrą ciecz na moim policzku, którą szybko starłam na wypadek jakby chłopak się odwrócił.

Nie odwrócił się.

Wszedł do szkoły a ja zostałam sama.

Sama z okropnym poczuciem winy i rozwalonym sercem.

Przysięgam, że jego pękanie było słychać w pieprzonych Chinach.

........

Kolejny tydzień to była dla mnie istna katorga. Na każdym kroku starałam się unikać Adriena, ale widząc jego zbolałe spojrzenie miałam ochotę rzucić się na niego i nigdy nie puszczać. Nie wiem jak dałam sobie radę pozbierać się po jego odejściu, kilka lat temu. Teraz musiałam znosić widok chłopak z Lilą, uwieszoną na ramieniu. Blondyn przez jakiś czas próbował ze mną porozmawiać, ale za każdym razem uciekałam mu. Zwyczajnie nie potrafiłam patrzeć na jego zmęczone oczy, które zerkały na na mnie z wyrzutem.

- Halo, dziewczyno! Czy ty mnie słuchasz? - szybko odwróciłam głowę i spojrzałam na Alyę z udawanym zainteresowaniem - co ci się dzieje? Wyglądasz jak siedem nieszczęść i czy ty coś w ogóle jesz? Błagam cię Mari, jestem twoją przyjaciółką i powinnaś mi powiedzieć, co się dzieje.

Westchnęłam cicho i rozejrzałam się czy nikt z naszych znajomych nas nie słyszy. Spędzałyśmy nasze sobotnie popołudnie w kawiarni za szkołą, więc było tu sporo znanych nam osób.

- Pokłóciłam się z Adrienem - mruknęłam wymijająco.

- Wiedziałam - odparła Alya - on też wyglada okropnie. Czy wy kiedyś przestaniecie się ranić i wreszcie przyznacie się do tego, że się kochacie! - zaśmiałam się pod nosem bez przekonania - o co poszło?

- Jakieś pierdoły - znowu musiałam skłamać - nie ważne. O czym mówiłyśmy?

- Nie wierze ci, ale narazie odpuszczę. Mari, czy ty nie widzisz jak mu strasznie zależy? Pamiętam, gdy wpadłaś do wody on jedyny skoczył cię ratować. Na każdym kroku patrzy na ciebie i jest przy tobie zawsze, gdy tego potrzebujesz. Zależy mu na tobie, ale on chyba sam tego jeszcze nie wie. Tak samo ty. Jesteś okropnie smutna przez jakąś głupią kłótnie. Wyniszczasz się i nawet tego nie widzisz.

- On jest po prostu przyjacielem - mruknęłam, choć w głębi serca poczułam, że Alya ma racje. Adrien jest dla mnie ważny i zawsze był.

- Dobrze wiesz, że to coś więcej niż przyjaźń. Zakochałaś się w nim i tyle.

Po jej słowach nic nie powiedziałam. Poczułam jak moje oczy zaczynają mnie szczypać, więc szybko spojrzałam w sufit. Zacisnęłam usta i delikatnie się uśmiechnęłam.

- A teraz zamawiam ci wielkiego burgera i dopilnuje, żebyś go zjadła. Jest 17, więc cała noc przed nami. Proponuje imprezę i nie chce słyszeć odmowy!

Zaśmiałam się i poczułam ulgę na sercu. Może Alya ma racje? Życie płynie dalej i muszę mieć nadzieje, że wszystko się ułoży.

- Dobrze, ale nie zakładam sukienki - mruknęłam niewinnie.

- Ty zawsze to samo - dziewczyna pogroziła mi palcem przed twarzą - dzisiaj ci odpuszczę.

- Jakaś ty dobra - teatralnie złapałam się za serce.

- Dzień dziecka - odparła i podniosła rękę - poproszę największego burgera!

...........

Na zegarze wybiła 20, kiedy pod moje mieszkanie podjechała taksówka. Po naszych przygotowaniach ubrałam wreszcie jeansy i czarny top. Jak zwykle wzięłam ze sobą moją kurtkę jeansową a na nogi wciągnęłam czarne szpilki. Postawiłyśmy dzisiaj na mocniejszy makijaż i nie żałowałam tego. Pierwszy raz od tygodnia, czułam się znów piękna i szczęśliwa. W wyśmienitych nastrojach wsiadłyśmy do samochodu i podałyśmy kierowcy adres. Zdecydowałyśmy się pojechać do znanego klubu ,,Papaya''. Było mi bez różnicy, gdzie jedziemy. Chciałam jedynie dobrego drinka, który ukoi moje bóle.

- Gotowa? - pisnęła Alya na wyjściu - ja już się nie mogę doczekać. Domyślam się, że ja dzisiaj pije mniej. Ktoś, przecież musi nas odstawić do taksówki.

Pokiwałam głową ze śmiechem i wyszłam z pojazdu. Od razu uderzyło we mnie zimne powietrze a do moich uszu dotarła głośna muzyka. Nawet na zewnątrz było widać światła dobiegające z klubu. Złapałam Alyę za rękę i weszłyśmy do klubu. Zaciągnęłam się zapachem papierosów i alkoholu, czując znajomą mieszankę zapachów.

- Najpierw bar! - krzyknęłam.

- Zawsze - przedarłyśmy się przez tłum tańczących ludzi i odetchnęłyśmy przy barmanie.

- Co dla ślicznotek? - uśmiechnął się do nas czarująco.

- Dwie kolejki - mruknęłam.

- Dasz radę sama?

- Uwierz mi, że dzisiaj da - zaśmiałam się po słowach Alyi.

- A dla ciebie? - zwrócił się do mojej przyjaciółki.

- Piwo - odparła - może z sokiem malinowym.

Odebrałyśmy alkohole i usiadłyśmy przy jedynym wolnym stoliku. Odgarnęłam włosy i napiłam się pierwszego łyka. Alkohol przyjemnie zwilżył moje gardło i za każdym pociągnięciem czułam się lepiej. Kątem oka zobaczyłam, że Alya ogląda się niespokojnie. Zdziwiona spojrzałam w tym kierunku i poczułam narastającą gulę w gardle. Do klubu wszedł Nino i Adrien, który trzymał za rękę Lilę.

- Mari? - zapytała niepewnie Alya - wszystko okej? Jak chcesz możemy zmienić lokal.

- Daj spokój - przełknęłam ślinę - wszystko jest dobrze.

- Myślałam, że Nino przyjdzie sam - mruknęła z poczuciem winy w głosie - przepraszam.

- To nie twoja wina - wymusiłam uśmiech, ale jestem pewna, że nie wyglądał szczerze - idź się z nim przywitaj.

Alya spojrzała na mnie uważnie a potem odeszła. Wzięłam ostatniego łyka swoich napojów i porządnie zaszumiało mi w głowie. Poczułam jak alkohol buzuje w moich żyłach i od razu zrobiło mi się lepiej. Alya tańczyła z Nino na parkiecie a siedziałam samotnie przy stoliku. Adrien zniknął mi z oczu, więc zapewne spędza sobie czas z Lilą. Dopiłam piwo Alyi do końca, bo przecież nie mogło się zmarnować.  Wstałam na chwiejące nogi i ruszyłam w stronę parkietu. Leciała jakaś fajna piosenka, więc znowu dałam się porwać muzyce. Jak to zwykle w klubach - nie mogłam nawet chwili zostać sama. Poczułam dłonie na biodrach i zostałam przyciągnięta przez jakiegoś bruneta. Przejechałam wzrokiem po jego twarzy i zdecydowanie umilkł mi on dzisiejszy wieczór. Przez alkohol czułam się pewniej, dlatego nie odepchnęłam go. Przysunęłam się bliżej i zaczęłam zmysłowo kręcić biodrami. Chłopak mruknął prosto w moje ucho, co jeszcze bardziej mnie pobudziło. Nie panowałam nad swoimi czynami. Byłam już wystarczająco wstawiona, aby tracić kontakt z rzeczywistościom.

- Kim jesteś? - wymruczałam w stronę chłopaka.

- Nick - zaśmiał się brunet a moje podbrzusze zacisnęło się.

- Marinette - odparłam, gdy piosenka się skończyła.

- Czy mogę zaproponować ci drinka?

Zamiast mu odpowiedzieć, chwyciłam jego dłoń i pociągnęła w dobrze nam znanym kierunku. Usiadłam na jednym z krzeseł i poczekałem na chłopaka. W tym momencie nie myślałam o konsekwencjach a poczułam się jeszcze gorzej, gdy zobaczyłam Adriena i Lilę. Wyszli z jakiegoś pokoju i nawet głupi zauważyłby, co się działo. Blondyn miał pomiętą koszule i potargane włosy. Natomiast szminka Lily była rozmazana a spódniczka niebezpiecznie podwinięta. Złapałam kontakt wzrokowy z chłopakiem i poczułam łzę na policzku. Szybko ją otarłam i miałam nadzieje, że niczego nie zauważył.

- Drink z palemką dla pięknej pani - podniosłam wzrok i uśmiechnęłam się do chłopaka.

- Co to za alkohol? - wymruczałam a głowa rozbolała mnie niemiłosiernie.

- Niespodzianka - odparł i napił się ze swojej szklanki. Również wzięłam łyka i natychmiast zaczęłam kaszleć. To było zajebiście mocne i chyba wypaliło mi gardło.

- Spokojnie Księżniczko - Nick poklepał mnie po plecach - wiem, że to mocne. 

Po jego słowach poczułam okropny ból w sercu. Była tylko jedna osoba, która mogła mnie tak nazywać.

- Nie czuje się za dobrze - mruknęłam a przed oczami pojawiły mi się mroczki.

- Napij się, będzie lepiej - chłopak podsunął mi szklankę pod nos.

- Nie chcę - warknęłam a ból głowy nasilił się.

- Zaraz się przyzwyczaisz - Nick wepchnął mi w dłoń szklankę, którą ledwo utrzymałam.

- Chyba się jasno wyraziła - głośne warknięcie za moimi plecami, sprawiło, że podniosłam się i pisnęłam. Powoli obróciłem głowę i spotkałam się z pociemniałymi ze złości tęczówkami. W głębi serca odetchnęłam z ulgą, bo Nick robił się coraz bardziej nachalny.

- A co ty jesteś jej chłopakiem? - prychnął - gdzie byłeś jak ze mną tańczyła?

- Pieprzył się z Lilą - mruknęłam pod nosem, ale na szczęście nikt mnie nie usłyszał. Nie panowałam już nad swoimi myślami i językiem.

- Chcesz mieć kurwa problem? - wysyczał Adrien i w mgnieniu oka znalazł się przy brunecie, łapiąc za jego koszulkę. Zrobił to tak szybko, że przez chwile nie dowierzałam, że tak można. Poruszał się z gracją a jednocześnie z zabójczą perfekcją. Zupełnie jak kot.

- Dobra stary, spokojnie - Nick podniósł ręce w geście poddania - weź już ją sobie.

Musiałam zareagować, bo bałam się, że zaraz dojdzie tutaj do rękoczynów. Wiedziałam, że Adrien nie myślała racjonalnie, gdy był wkurzony.

- Adrien - szepnęłam a chłopak natychmiast na mnie spojrzał. Jego oczy też zmieniły swój wygląd. Spojrzał na mnie z troską a jednocześnie z wyrzutem - zostaw go, proszę.

Adrien puścił chłopaka, ciężko oddychając. Nick ulotnił się szybko a blondyn podszedł do mnie i ukucnął przede mną. Schyliłam głowę, bo bałam się spojrzeć mu w oczy.

- Chodź - podał mi dłoń - zabiorę cię stąd.

Jego głos nie był tak jak zawsze. Zdecydowanie brzmiał zimniej i oschlej.

- Nie mogę - jęknęłam - idź sprawdź, czy u Lily wszystko w porządku.

- Kurwa, czy ty możesz już przestać?! - wrzasnął - ona mnie nie obchodzi!

- Błagam cię idź do niej - spojrzałam w jego piękne zielone tęczówki - może kiedyś zrozumiesz, ale teraz mnie posłuchaj i choć raz w życiu zrób to o, co proszę.

Adrien parsknął pod nosem i ostatni raz przejechał po mnie wzrokiem.

- Dasz sobie radę? - zapytał niepewnie.

Sam nie wiedziałam, jak dotrę do domu, ale nie mogłam go prosić o pomoc.

- Tak.

I odszedł.

Odprowadziłam go wzrokiem a potem wstałam.

Powoli stąpają w stronę wyjścia.

On pójdzie teraz do Lily.

A ja pójdę sama do domu.

Nienawidzę bycia superbohaterem.
Same problemy.

..........

Ten rozdział może wydawać się bez sensu, ale musiałam go zrobić. W następnych wiele rzeczy się wyjaśni, więc szykujcie się. Podobało się?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro