27.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się z bólem serca, ale z wielkim pomysłem w mojej głowie. Zdecydowanie to był dzień, w którym miałam zamiar znaleźć odpowiedzi na wszystko nurtujące mnie pytania. Miałam już dosyć kłamstwa w swoim życiu. Wiem, że wypierałam się tego przez lata, ale nadszedł czas i muszę wreszcie poznać tożsamość Czarnego Kota. Jednak, abym zrealizowała swój plan, jestem zmuszona  czekać, aż Władca Ciem zaatakuje. Wtedy sprawdzę swojego pierwszego podejrzanego.

Wstałam z łóżka i po porannych czynnościach, wyszłam na spacer. Musiałam sobie wszystko przemyśleć w samotności. Ubrałam wysokie botki i bomberke a włosy związałam w koka. Telefon schowałam do kieszeni a kluczam bawiłam się w dłoni.

- Wychodzę! - krzyknęłam i zatrzasnęłam drzwi.

Wyszłam na ulice i ruszyłam w tylko nielicznym osobą znaną stronę. Gdy byłam młodsza przychodziłam tam z Adrienem. Potrafiliśmy przesiadywać w tym miejscu godzinami, rozmawiając na wszystkie tematy. Wystarczyło skręcić w odpowiednią ścieżkę w parku. Po chwili dotarłam do niewielkiej polanu i odetchnęłam. Stary domek na drzewie nadal tam stał. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę drabinki. Wokół walały się puste butelki po alkoholu, co znaczyło, że nie tylko ja znam to miejsce. Bałam się, że zastane w domku jakieś osoby, ale moje obawy były bezpodstawne. W środku było cicho i spokojnie. Od tylu lat nic się nie zmieniło. Przybyło jedynie kurzu na starych poduszkach a wielka szafa wyglądała na coraz mniej stabilną. Popchnęłam nogą butelkę i usiadłam w kącie pokoju. Westchnęłam, rozglądając się po pomieszczeniu. Tyle wspaniałych wspomnień miałam z tym miejscem. Spędzaliśmy tutaj bardzo dużo czasu, często wracałam do domu później, bo zagadywałam się z Adrienem. Tutaj pierwszy raz zobaczyłam w chłopaku kogoś więcej niż przyjaciela. Tutaj, także było nasze ostatnie spotkanie.

Wczoraj wróciłam do domu naprawdę roztrzęsiona. Zrozumiałam, że znowu będę musiał znieść ból. I po raz kolejny doświadczyłam zranienia. Nikt mnie nie pobił, aż mdlałam. Nie rozcięłam sobie stopy tak, że lekarz musiał ją zszywać. Jednak moje serce było w gorszym stanie i przypomniało mi się, co znaczy odczuwać prawdziwy ból. Na szczęście w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka i przypomniał mi o stanie w jakim się znalazłam po ostatniej sytuacji. Nie mogłam dać się ponownie zniszczyć. Dlatego zdecydowałam naprostować kilka rzeczy w moim życiu. Przede wszystkim miałam dosyć kłamstw i moim pierwszym celem było, jak sami już wiecie, poznanie prawdziwej wersji Czarnego Kota.

Nie byłam zła na Adriena. Powinnam się tego spodziewać i liczyć się z rozczarowaniem. Jedynie moje serce, które zapłonęły nowym uczuciem, będzie musiało się pogodzić.

Będzie musiało przestać go kochać.

Dlaczego ludzie darzą uczuciem te nieodpowiednie osoby?

Czemu nie mogłam się zakochać w kimś innym?

Ale to właśnie przy nim czułam, że żyje. Za każdym razem, gdy byłam powodem jego uśmiechu, mój dzień robił się lepszy. Chciałam, żeby był szczęśliwy i niczego więcej nie potrzebowałam.

To wszystko wróciło do mnie falami. Kiedy myślałam, że już wszystko jest w porządku, on znowu wchodzi do mojego życia.
Rozpycha moje mury i, gdy już dostaje się do mojego chronionego serca, zostawia jej.
Po drodze jeszcze kilka razy kopnie i poszarpie.
A ja na nowo muszę je odbudować.

- Tak chłopcze - mruknęłam pod nosem - żebym to zapomniała, będziesz musiał się mocno postarać. O ile będziesz tego chciał.

..........

Adrien pov;

Sobotę spędziłem na zabawianiu tej cholernej Nadi. Nigdy nie cieszyłem się tak bardzo z czyjegoś wyjazdu, dlatego o 20 byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Wreszcie będę mógł odsapnąć i ogarnąć się przed treningiem. Z głośnym westchnieniem usiadłem w krześle i włączyłem laptopa.

- Nigdy więcej jej tutaj nie zapraszaj - sapnął Plagg, wyłażąc z szafy - mam okropną migrenę przez jej ciągły pisk. Czy ona nie przechodzi przypadkiem mutacji?

- Przestań - parsknąłem - nie zaglądałem jej w majtki.

- Co się stało?! Jesteś chory? Ty nie dotknąłeś takiej laski?! - pisnął.

- Odkąd w mojej głowie siedzi pewna granatowłosa istota - nie byłbym w stanie jej dotknąć.

- Przed Marinette stałeś się ckliwy - prychnął - miałeś szanse na ciekawa relacje.

Pokręciłem głową z głupim uśmiechem. Co ona ze mną zrobiła?

Zakręciła mnie wokół swojego palca, ale nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie. Chciałem być przez nią zauważany.

Po wczorajszych wydarzeniach zdecydowałem, że dalsze kłamanie dziewczyny nie miało by sensu. I tak kiedyś by się dowiedziała a im szybciej tym lepiej. Dlatego chciałem przy najbliższej  okazji powiedzieć jej prawdę. Należała się jej.

Zastanawiałem się, dlaczego cieszę się z tego, że to właśnie Mari jest Biedronką. I z biegiem czasu przestaje mnie to dziwić. Mari nawet bez kostiumu zachowywała się jak superbohaterka. Pomagała każdemu i kochała to robić. Biedronka również. Jak mogłem być tak głupi i tego nie wiedzieć?

Pokręciłem głową, odganiając męczące mnie myśli.

- Plagg - mruknąłem - zbieramy się.

- Chwila - odparł - dokończę jeść.

- Robisz to całe życie. Zaraz się spóźnimy, czy możesz to zrobić potem?

- Chcesz, żeby umarł na anoreksję?

- Chyba na otyłość - prychnąłem - ruszaj ten swój tłusty brzuch i chodź.

- Nie jest tłusty - mamrotał pod nosem, trzymając się za niego - jest puszysty.

- Nazywaj jak chcesz - zaśmiałem się - Plagg, wysuwaj pazury!

Po transformacji podszedłem do okna. Spojrzałem na ulice pode mną i przez chwile przyglądałam się przechodzącym ludziom. Częsta robiłem to jako dziecko, gdy jeszcze nie zyskałem super mocy. Zastanawiałem się wtedy jak to jest iść na spacer z ojcem, czy z kolegami. Byłem wtedy dosłownie uwięziony we własnym pokoju. Nauka, treningi i cholerne sesje zdjęciowe, to były jedyne odskocznie, w tych czerech ścianach. Żadnej żywej duszy ani osoby do, której mogłem się odezwać. Jedynie moja matka przychodziła do mnie, co wieczór i przytulała do snu. Rozumiałem ją. Była podporządkowana ojcu i, tak samo jak ja, bała się mu sprzeciwiać. Westchnąłem ciężko, odganiając obraz mamy sprzed twarzy. Nie chciałem jej wspominać tuż przed treningiem, bo musiałem się maksymalnie skupić. Szczególnie po ostatniej niepokojącej wiadomości Władcy Ciem.

Wyskoczyłem przez okno i wyciągnąłem swój kij. Odbiłem się od ziemi, lądując na sąsiednim dachu. W ciągu kolejnych minut dotarłem do mieszkania Fu i, jak zawsze, wpadłem do niego przez komin. Otrzepałem się z kurzu i prychnąłem pod nosem.

- Dzień dobry - mruknąłem do Mistrza. Rozejrzałem się po pokoju a potem skierowałem na niego pytający wzrok. Nigdzie nie było Biedronki.

- Czeka na dole - odparł, jakby wiedząc o, co chodzi - do dzisiejszego zadania potrzebujecie prywatności.

Pokiwałem głową i nie mówiąc nic więcej zbiegłem do sali gimnastycznej. Uchyliłem drewniane drzwi, które głośno zaskrzypiały. Przygryzłem wargę, pchając je do przodu i wchodząc do pomieszczenia. Panował w nim półmrok. Dziewczyna rozciągała się właśnie na macie a ja przez chwile przyglądałem się jej w ciszy. Jak mogłem nie wiedzieć w niej Marinette? Przecież każdy jej ruch i zachowanie było identyczne. Tak samo marszczyła nos, gdy była zdenerwowałam. Wkładała tyle samo wysiłku we wszystkim zadania a każde ćwiczenie wykonywała z zabójczą perfekcją. Cała Mari.

- Długo będziesz się jeszcze gapił? - jej głos wyrwał mnie z osłupienia.

- Jest na co - odparłem a do moich uszu dotarł jej śmiech. Identyczny jak u Mari.

Czemu ja tego nie słyszałem?

- Przestań - sapnęła - zaraz tutaj padnę a Mistrz dał nam nie lada wyzwanie.

- Co znowu wymyśli ten stary popapraniec? - mruknąłem i położyłem się obok niej na macie.

- Mamy powtórzyć wszystkie nasze umiejętności i oczyścić umysły przed kolejnym zadaniem. Podobno Biedronka i Czarny Kot mogą połączyć moce i stworzyć potężną siłę, która jest w stanie zabrać całą moc lub magię przeciwnikowi. Być może, przyda nam się w walce z Władcą Ciem. Zdajesz siebie sprawę, że kiedy staniemy z nim twarzą w twarz?

- Niestety - mruknęłam - nie wiem jak zareaguje. To może być każdy.

- Napewno będzie miał kostium. Nie da się tak łatwo poznać.

Bardzo dziwne było to, że rozmawiałem z nią jakby nigdy nic. Jedynie patrzyłem na nią jak na Mari a nie na Biedronkę. Ona pewnie nadal rozmawia z Czarnym Kotem. Ja widziałem już tylko granatowłosą i nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie, w głębi serca cieszyłem się, że to ona.

- To najpierw zaczniemy od rozmowy? - zapytała po chwili.

- Pewnie - odparłem, ale już w myślach.
W głowie usłyszałem jej ciche prychniecie , przez, co sam się uśmiechałem.

- To mamy raczej ogarnięte - westchnęła - gorzej z przesyłaniem obrazu. Musimy to robić na dużą odległość.

- Nadal nie rozumiem po, co nam to? Raczej nie będziemy tego potrzebowali.

- A co gdy się zgubimy? Albo jedno z nas straci wzrok? Wtedy się nam to bardzo przyda.

Pokiwałem głową, bo miała racje. Musieliśmy być gotowi na wszystko. 

- Myślę, że z tym damy radę. Mam pomysł - wstałem i ruszyłem w stronę wyjścia - wyjdę z sali a ty spróbuj przesłać mi jakiś obraz. Potem ja wyślę ci jakieś miejsce a ty spróbujesz zgadnąć gdzie to jest.

- Dobry pomysł - odparła - tylko, błagam cię, niech to będzie jakieś normalne miejsce i obraz. Nie chce mieć potem koszmarów.

Zaśmiałem się i zamknąłem drzwi. Oparłem się o drewnianą powierzchnie i westchnąłem.

Starałem się oczyścić umysł i zapomnieć o wszystkich sprawach. Wyrzuciłem z umysłu każde złe wspomnienie a zastąpiłem je bezwzględną pustką. Chwile później poczułem znajome ciepło a przed oczami zobaczyłem oświetlony Paryż. Uśmiechałem się pod nosem, bo wiedziałem, że jest to widok z wieży Eiffla.
Biedronka kochała to miejsce i spędzała tam każdy patrol.

- Twoja kolej - usłyszałem w głowie.

Ruszyłem po schodach do mieszkania Mistrza.

- Czarny Kocie, co ty robisz? - zapytał Fu, gdy wchodziłem do komina - dobrze się czujesz?

Machnąłem do niego tylko ręką, bo nie chciałem się rozpraszać. Wspiąłem się czarnym tunelem i na wysokości metra, zaparłem nogami. Rozejrzałem się wokół i myślami przywołałem Biedronkę. Czułem mrowienie w głowie, więc sądziłem, że mi się udaje. Miałem racje, bo chwile później w swojej głowie usłyszane jej zdenerwowany głos.

- Gdzie ty do cholery jesteś?

Zaśmiałem się pod nosem.

- Nie wiem.

- Jak mi tak odpowiesz podczas ataku, to cię zabije. I nie będzie mnie obchodził Władca Ciem. Daj mi jakąś podpowiedź.

- Ho Ho - mruknąłem a ona wykrzyknęła.

- Komin!

- Jesteś bardzo ogarnięta. Chodź na górę, bo Mistrz coś chce.

Fu od jakiegoś czasu pukał w tunel kominu i krzyczał coś.

- Wyłaź, albo zapale sobie w kominku, bo ostatnio coś marznę.

Ugiąłem nogi i zleciałem na popiół. Otrzepałem się, kaszląc.

- Niech Mistrz nie straszy.

- Wystraszę to ja ciebie dopiero jutro. Dzisiaj dam wam spokój. Idź przekaż to Biedronce.

Jak kazał tak zrobiłem.

A potem wróciłem do domu, jak zawsze. Czy to dziwne, że zachowywałem się normalnie znając jej tożsamość?

Bo mi to nie przeszkadzało.

.........

W poniedziałek po szkole poszłam do Luki. Nie było go w szkole, bo zachorował a ja, jako dobra przyjaciółka, miałam zanieść mu zeszyty. Teoretycznie mogłam wysłać mu zdjęcie, ale był to dobry pretekst do spotkania. Kupiłam po drodze przekąski i wino, które miałam zamiar podgrzać. Idealnie nadawało się na dzisiejszą pogodę i grypę. Na dworze padało a Listopad nie rozpieszczał nas temperaturą. Niebo było zachmurzone i wszędzie widziałam ponure twarze ludzi. Nikt nie lubi takiej pogody.
Otrzepałam buty i weszłam na pokład.

- Halo? - krzyknęłam - jest tu kto?

- Mari? - usłyszałam cichy, zdziwiony głos - chodź pod podkład.

Jak kazał, tak zrobiłam. Weszłam do jego pokoju, który wyglądał jak pobojowisko. Wszędzie walały się ciuchy i brudne talerze a pośrodku tego bałaganu stało łóżko, na którym leżał Luka. Wyglądał jak siedem nieszczęść a w dodatku jego mina wskazywała na, co najmniej ostatnie chwile życia.

- Mari ja umieram - stęknął i przewrócił się na bok - powiedz mojej rodzinie, że ją kochałem.

- Uspokój się wariacie - zaśmiałam się i podeszłam do niego. Dotknęłam jego czoła, które rzeczywiście było rozpalone. Zapewne miał podwyższoną temperaturę, ale to przecież normalne przy grypie.

- Masz gorączkę - parsknęłam - nie umierasz.

- Naprawdę? - westchnął, jakbym właśnie powiedziała mu najlepszą wiadomość na świecie - będę żył?

- Niestety - zaśmiałam się - gdzie masz jakieś leki? I czemu ty żyjesz w takim syfie?

- Już mi lepiej - westchnął - błagam nie matkuj mi teraz.

- Zrobię ci chociaż herbatę - odparłam.

- Leki są w szafie w korytarzu! - krzyknął za mną.

Wykonałam wszystkie czynności i chwile później weszła do pokoju z tacą pełną przyborów.

- Usiądź - mruknęłam a on podniósł na mnie zmęczony wzrok - co się tak gapisz? Nie umierasz, człowieku!

Czemu faceci tak bardzo boją się grypy?!

- Skąd wiesz - sapnął i podniósł się - może właśnie choroba zjada mi wnętrzności i zabija od środka?

- Jak jesteś chory, jesteś większym idiotą.
Wypij herbatę a ja włączę nam jakąś bajkę. I trochę tu ogarnę.

- Dziękuje - mruknął i z głośnym stęknięciem nachylił się po pilota. Zebrałam brudne sztućce i położyłam je na tacy. Resztę ubrań kopnęłam pod szafę i przetarłam dłonie.

- Co oglądamy? - spytałam i rzuciłam się obok niego na łóżko. Luka spojrzał na mnie i przejechał po mnie wzrokiem.

- Będziesz chora - zauważył - zarazisz się.

- Trudno - mruknęłam - o zostaw!

- Będziemy oglądać Epokę Lodowcową? - zaśmiał się.

- Masz lepszy pomysł?

- Może jakiś horror? Muszę sobie podnieść ciśnienie - zmordowałam go wzrokiem, na co podniósł ręce - dobra nie bij! Będzie bajka.

Na moją twarz wpłynął zwycięski uśmiech i
oparłam się o jego ramie.

- Jak będę chora to ty sprzątniesz mi pokój - mruknęłam a on zaśmiał się.

- Nie znasz moich zdolności. Zrobie dwa razy większy bałagan.

- Nauczę cię - odparłam - może kiedyś.

- Jesteś kochana, wiesz? - zapytał po chwili ciszy.

- Wiem - zaśmiałam się - a teraz oglądaj.

Skupiliśmy się na filmie, jednak, jak już kiedyś mówiłam, w moim życiu nie ma spokoju. Luka zasnął na moim ramieniu i ślinił mi koszulkę. Już dawno przestałam oglądać bajkę.

Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 17. Delikatnie zsunęłam głowę chłopak z mojego ramienia a potem wstałam. I właśnie wtedy dziękowałam w myślach, że Luka spał. W ciągu sekundy na zewnątrz zebrała się wichura a ja nawet z pokoju słyszałam krzyki ludzi. To nie było załamanie pogodowe. Wiedziałam, że to kolejna próba Władcy Ciem. Na palcach wyszłam z pokoju Luki. Chłopak spał w najlepsze a ja nie chciałam go budzić. Szybko wbiegłam na pokład i rozejrzałam się. Z nieba zaczął padać deszcz a wszędzie zrobiło się ciemno. Prawie czarne chmury przykryły niebo, zasłaniając słońce. Wiatr poruszał łodzią a drzewa bujały się niebezpiecznie.

- Tikki - mruknęłam a kwami wyleciało z torebki - widzisz, co tu się dzieje?

- Czemu nigdy nie trafiamy na złoczyńcę, który lubi ciepło?

- Już niedługo zapytamy o to Władcę Ciem. Osobiście - warknęłam - Tikki, kropkuj!

Przemiana trwała krótko.

Jak zwykle wskoczyłam na pierwszy dach i obserwowałam sytuacje.

Jak zwykle Czarny Kot pojawił się obok mnie.

Wszystko było tak samo zwyczajne.

Jednak ja czułam jak mój brzuch ściska się z podekscytowania. Władca Ciem zaatakował a ja muszę sprawdzić pewną rzecz po pokonaniu go.

Złoczyńca był brzydki. Naprawdę bardzo brzydki. Potrafił latać i poruszał się bardzo szybko. Miał długie blond włosy, które były posklejane a jego strój przypomniał brudny, niebieski szlafrok. W dłoni trzymał parasolkę i nawet idiota wiedziałby, gdzie jest akuma.

- Gotowa? - usłyszałam głos Czarnego Kota, gdy oceniliśmy sytuacje.

- Jak zawsze - odparłam i zarzuciłam yo - yo.

Potem wszystko poszło nadzwyczaj sprawnie.

Miałam wrażenie, że jest to jakiś podstęp, bo był to złoczyńca bardzo łatwy do pokonania.

Kilka uderzeń i leżał na ziemi.

Potem Szczęśliwy Traf

Kotaklizm

I parasolka zmieniła się w proch.

Chwila ciszy, zadowolony krzyk ludzi, biała karteczka, unosząca się na wietrze.

Brawo, udało wam się. Jednak ja jestem coraz bliżej.

Zaraz się spotkamy

Władca Ciem

Podałam kartkę Czarnemu Kotu i jak najszybciej ulotniłam się z miejsca zdarzenia.
Było jedno miejsce, które musiałam sprawdzić.

Adrien w poniedziałki miał wolne.

I zawsze spędzał je w domu.

Moim pierwszym celem były odwiedziny rezydencji Agrestów.

.......

Hej kochani! Wiem, że trochę nudny rozdział. Przepraszam za to, ale pracuje równolegle nad inną książką, która pojawi się niedługo.

Do następnego!

Co sądzicie o tym rozdziale?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro