30.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W piątek obudziła mnie moja mama, która stała nade mną rozzłoszczona. Przetarłam twarz dłońmi i jęknęłam, czując ból głowy.

- Dziecko, czy ty wiesz, która jest godzina?! Czemu nie jesteś w szkole? - krzyknęła.

- Mamo - jęknęłam - wczoraj były urodziny Nino. Do późna pomagałam sprzątać Alyi.

Nie znosiłam kłamać mojej mamie, ale nie mogłam jej powiedzieć, że do nocy siedziałam z Adrien w domku na drzewie.

- Jak weszłaś do domu?

- Miałam klucze - westchnęłam - czy mogę iść dalej spać?

- Nie możesz tak zaniedbywać szkoły. Widzę, że się dużo uczysz i nie masz się czym przejmować, ale oceny też mają znaczenie. To ostatnie kilka miesięcy. Dasz radę - powiedziała i wyszła z pokoju.

Zamknęłam oczy i wtuliłam się w poduszkę, próbując ponownie zasnąć. Jednak dopadła mnie bezsenność, dlatego podniosłam się z cichym sapnięciem.

- Tikki, która jest godzina?

- Po jedenastej - odparło moje kwami, wlatując do pokoju - wstawaj.

- Nie chcę - westchnęłam i opadłam na łóżko - ten weekend będzie straszny! W poniedziałek mam sprawdzian z francuskiego i chemii. Rozumiesz to Tikki? Z chemii, której kompletnie nie rozumiem. W dodatku nie zrobiłam powtórzenia z matematyki, a matura jest już za progiem. Pewnie kolejny raz ominę patrol, ale w sobotę nie ucieknę od treningu.

- Nie marudź - zaśmiała się - nie wiem czy dobrze pamietam, ale umówiłam się dzisiaj z bardzo przystojnym korepetytorem. Może to wykorzystasz?

- O nie - mruknęłam - ja chcę oglądać moje seriale.

- Z nim?

- Z nim, czy bez niego - sapnęłam - zrobie wszystko, żeby się nie uczyć.

- Lepiej idź się ogarnąć. Adrien zawsze był rannym ptaszkiem.

Wymamrotałam kilka wiązanek pod nosem, ale posłusznie ruszyłam do łazienki. Wzięłam prysznic i umyłam włosy swoim ulubiony fiołkowymi szamponem. Potem ubrałam się w leginsy i zwykłą, rozciągniętą bluzę. Włosy wysuszyłam i zostawiłam luźno rozpuszczone. Zrobiłam delikatny makijaż, a potem zeszłam na dół z zamiarem zrobienia sobie śniadania. Moich rodziców już nie było, więc w mieszkaniu było cicho, a słychać było tylko moje kroki.  Jak zawsze włączyłam ekspres do kawy i czekałam, aż zrobi się moje ukochane Cappuccino. Zaciągnęłam się zapachem kawy i głośno wypuściłam powietrze. Tak, potrzebowałam ciszy. Jednak mój porządek został gwałtownie przerwany przez pukanie do drzwi. Nie zdążyłam nawet do nich podejść, bo w korytarz stał już uśmiechnięty Adrien, który trzymał w rękach wielką papierowa torbę. Poczułam przepiękny zapach i aż zaburczało mi w brzuch.

- Widzę, że przyjechałem w samą porę - sapnął i postawił torbę na blacie - mam śniadanie.

Uśmiechnęłam się i przez krótką chwile wypatrzyłam w jego twarz. Wyglądał tak samo dobrze jak zawsze, ale dzisiaj miał w oczach te radosne iskierki, co za dawnych lat. I nawet wybuchał częściej śmiechem, a z jego twarzy nie schodził uśmiech.

- Co jemy? - zapytałam się i zaczęłam otwierać torbę - umieram z głodu.

- Domyślam się, że niedawno wstałaś. I, że kawa miała być twoim śniadaniem - wskazał głową na parujący kubek napoju - dobrze, że mnie masz. Przynajmniej trochę przytyjesz.

- Chcesz mnie upaść jak świnie? Żebym potem nie mogła sobie nikogo znaleźć? - teatralnie złapałam się za serce.

Nie odpowiedział mi. Wymamrotał coś pod nosem i nagle w pomieszczeniu zrobiło się cicho i nieprzyjemnie.

- Jutro są urodziny Alyi - zaczęłam rozmowę, gdy siedzieliśmy przy stole i w ciszy zajadaliśmy się rogalami - wpadniesz?
Zarezerwowała z Nino miejsca w klubie.

- Jakiem?

- Niebieska Laguna - odparłam nazwę tego miejsca. Jeden z fajniejszych klubów w mieści, a przed wszystkim szef nie ma problemu, żeby weszło tak kilka siedemnastolatków - i kurier ma mi dzisiaj dostarczyć jej prezent. Pomożesz mi go jutro tam dotransportować?

- Zaczynam się bać - zaśmiał się - co to jest?

- Wielgachny misiek - pisnęłam zafascynowana - był cholernie drogi, ale gdy go zobaczyłam już niestety nie było odwrotu. Ma prawie 2 metry, więc zamówiłam jeszcze do tego pudełko z czerwoną kokardką. Będzie ślicznie, ale sama tego nie dam rady wnieść.

- Będę o 19 - odparł - co oglądamy?

- Właśnie - zaczęłam - jest jeszcze jedna sprawa.

- Domyślam się, że po raz kolejny wykorzystasz mnie jako swoje darmowego korepetytora.

- Jak ty mnie dobrze znasz - westchnęłam z ulgą - błagam, musisz mi pomóc.

- Przynieś te książki - zaśmiał się - ja wezmę lody.

Pisnęłam uradowana i wbiegłam do swojego pokoju. Złapałam podręcznik od chemii i mój zeszyt. Kiedy wróciłam do kuchni, Adrien właśnie otwierał pudełko z czekoladowymi lodami. Z hukiem położyłam książki na stół i zajęłam miejsce.

- Dobra - Adrien nałożył na łyżkę wielką górę lodów - dział 4?

- Najgorszy dział na świecie - mruknęłam.

- Nie jest tak źle. Zresztą, zawsze tak mówisz, a potem nagle twoja miłość do chemii wzrasta. Trzeba mieć po prostu dobrego nauczyciela.

- Pff - prychnęłam - z tymi tematami nie będzie tak łatwo.

I kolejne dwie godziny utwierdziły mnie w przekonaniu, że chemia nie jest dla mnie stworzona. Zrozumiałam materiał na czwórkę i tyle mi wystarczyło. Zamknęłam książkę i zeszyt, a potem położyłam na nich głowę.

- Muszę mieć z tego to cholerne 4 - warknęłam.

- Jak posłuchasz się moich rad i nie będziesz zaczynała zadań od końca, to na luzie zdasz.

- Bardzo śmieszne. Wiesz ile ja się przez to stresu najem.

- Jak zdasz, to zabiorę cię na nasze ulubione lody. Co ty na to?

- Nadal mam mało motywacji, ale już lepiej - zaśmiałam się - teraz możemy coś obejrzeć. Do francuskiego nie ma sensu się uczyć. To jakieś powtórzenie.

Przenieśliśmy się do salonu, gdzie odpaliłam Netflixa. Usiadłam na kanapie, a miejsce obok mnie zajął blondyn.

- Wolisz komedie czy thrillera?

Chłopak wzruszył ramionami, więc włączyłam komedie.

- Jak stracić chłopaka w 10 dni - przeczytał na głos - mało pozytywny tytuł.

- Trudno - uśmiechnęłam się - może się przydać w przyszłości. 

Odpaliłam film i poczułam jak ręce Adriena obejmują mnie w talii. Chłopak przeciągnął mnie do siebie na kolana, tak że opierałam się o jego klatkę piersiową. Swoje dłonie blondyn położył na moich biodrach i najwyraźniej był z siebie zadowolony, bo w ciszy wrócił do oglądania filmu.

- Czuje, że jesteś z siebie dumny - mruknęłam.

- Nie prawda. Ja zwyczajnie kocham cie... - zawahał się - ciebie przytulać.

Położyłam dłoń na jego ramieniu i poczułam jak umięśnione jest. Starałam się ignorować przyjemne skurcze w podbrzuszu, a uśmiech sam cisnął mi się na usta.

A film muszę obejrzeć jeszcze raz.

Nic nie zapamiętałam.

.........

- Gdzie zniknęliście wczoraj z Adrienem? - rozmawiałam właśnie z Alyą i Luką na naszym grupowym czacie i niestety ta rozmowa zeszła na niebezpieczne tematy - nie mogłam ciebie znaleźć.

- Alya daj jej spokój - zaśmiał się Luka, gdy zarumieniłam się - to są już duże dzieci.

- Musiałam sprzątać cały ten syf sama - w jej głosie wyczułam rozbawienie, więc nie przejęłam się tym - ale ty miałaś ważniejsze sprawy.

Luka podniósł brwi i poruszał nimi.

- Lecz się - mruknęłam i wzięłam dużego łyka herbaty - dzięki niemu może zdam chemie w poniedziałek.

- Był u ciebie dzisiaj?!

- Uspokójcie hormony - zaśmiałam się - w dwie godziny nauczył mnie całego działu.

- Dostałaś nagrodę - wtrącił Luka - no co?
Nigdy nie udało mi się ciebie dobrowolnie zmusić do nauki.

- Czyli znalazłaś sobie przystojnego korepetytora - prychnęła Alya - a nie mówiłam.

- Nie wyobrażajcie sobie niczego wielkiego - mruknęłam - uczyliśmy się, a potem obejrzeliśmy film.

- Oo - ożywił się Luka - czyli nie tylko się uczyliście. Mów dalej, bo im dłużej gadasz, tym więcej ciekawych informacji dajesz.

- To naprawdę wszystko? - zaśmiała się Alya - Luka, czy nie sądzisz, że ona coś ukrywa?

- Myślę, że robili coś bardzo niegrzecznego, ale nasza niewinna Mari nie chce...

Zanim chłopak zdążył dokończyć, wytknęłam do nich język i zamknęłam laptopa.

Chwile później dostałam od nich wiadomości o tym jak bardzo dziecinna jestem.

Uśmiechnęłam się pod nosem i zawołałam Tikki. Mistrz przełożył nasz trening na dzisiaj, bo zawiadomiłam go o jutrzejszej imprezie. Zbliżała się 21, więc musiałam się powoli zbierać. Wypiłam do końca herbatę, a Tikki nakarmiłam ciastkami. Po transformacji wyszłam na balkon i stanęłam na krawędzi. Zerknęłam na sąsiednie dachy, a w głowie już miałam zobrazowane ruchy, które będę musiała wykonać. Tak jak zawsze przemieszczałem się po dachach, aż wskoczyłam do odpowiedniego komina. Jednak, gdy znalazłam się w salonie Fu, wszędzie było cicho, a na kanapie siedział Czarny Kot ze zmartwioną miną. Poczułam jak wszystkie moje mięśnie drętwieją, a klatka piersiowa zaciska się. To był bardzo rzadki widok, dlatego spodziewałam się najgorszych informacji.

- Biedronko, proponuje, żebyś usiadła - Fu wszedł do salonu z tacą, na której stał dzbanek herbaty - musimy porozmawiać.

Jak najszybciej wykonałam jego polecenie i zajęłam miejsce obok Czarnego Kota. Mistrz usiadł naprzeciwko nas i podniósł ze stołu kartkę papieru. Wstrzymałam oddech, gdy zaczął mówić.

- Władca Ciem zostawił nam wiadomość. Problem jest taki, że znalazłem to w moim mieszkaniu, co oznacza, że Władca Ciem wie, gdy są mirakula. Mógł zabrać pudełko i byłby to nasz koniec.

- Nie rozumiem - mruknęłam - czemu tego nie zrobił?

- Najwyraźniej nie zależy mu na innych mirakulach. Chce tylko wasze i, dlatego zostawił jeszcze jedną informacje.

- Wyznaczył datę ostatniego spotkanie - wtrącił Czarny Kot i zacisnął dłonie - to za dwa tygodnie.

Przez moment moje serce przestało bić, a ja wciągnęłam mocniej powietrze.

- Przecież my nie jesteśmy na to gotowi! - gwałtownie wstałam i zaczęłam chodzić po pokoju - to za szybko.

- Bardziej obawiam się tego, co Władca Ciem przygotuje, niż tego, że zawiedziecie. Nie nauczyłem was jeszcze jednej sztuczki - uśmiechnął się tajemniczo - nie zawsze ma się lata na przygotowanie do walki, więc wykorzystamy te dwa tygodnie jak najlepiej.

- Czyli przez te dwa tygodnie nie będzie akumował ludzi?

- Chyba chce dać nam czas na przygotowanie. Obawiam się, że wie więcej niż powinien, dlatego nie będą mu potrzebne inne mirakula.

- Zastanawiam się, do czego on potrzebuje naszych kwami - mruknął blondyn.

- Wasze mirakula są źródłem potężnej energii, która jest w stanie dawać życie, ale także je odbierać. Nie znam zamiarów Władcy Ciem, ale napewno nie doprowadzą one do niczego dobrego.

- W takim razie musimy działać! Idziemy na sale treningową - zwróciłam się do Czarnego Kota. Nie odwracając się zeszłam schodami do piwnicy. Słyszałam za sobą kroki i byłam pewna, że to blondyn.

- Uspokój się - sapnął - nie możemy wpadać w panikę.

- Jak mam być spokojna?! - gwałtownie odwróciłam się w jego stronę - a co jeśli nam się nie uda? Tysiące ludzi straci życie i nikt nie powstrzyma już Władcy Ciem. Jesteśmy ostatnią szansą, nie tylko Paryża, ale i świata.

- Dlaczego zakładasz od razu naszą porażkę? - westchnął, gdy zaczęliśmy naszą standardową rozgrzewkę - trochę więcej optymizmu My Lady.

- Jestem po prostu realistką.

- Czyli powinnaś oceniać nasze szanse pół na pół.

- Władca Ciem przygotowywał się do tego i napewno ma swoje asy w rekawie - sapnęłam, podciągając się po raz kolejny na drążku.

- My też mamy - Czarny Kot wzruszył ramionami. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego jest taki spokojny. Momentalnie moja pewność siebie zniknęła, a zastąpiły ją obawy - gdzie jest ten staruszek?

- Tak się składa, że staruszek stoi tuż za tobą - syknął Mistrz zza pleców blondyna. Mówiąc to, stuknął chłopaka laską w plecy. Czarny Kot wzdrygnął się i posłał mi błagalny wzrok.

Uśmiechnęłam się tylko pod nosem, bo jakoś nie potrafiłam się teraz zaśmiać.

- Gotowi? - zapytał Fu, a ja pokiwałam głową - jak wiecie, mirakula Biedronki i Czarnego Kota są najsilniejsze ze wszystkich. Ich moc jest w stanie zabić, ale także powołać nowe życie. Dawno temu dowiedziałem się o jeszcze jednej bardzo przydatnej rzeczy. Myślałam, że to zwykle legendy i marzenia, ale teraz wiem, że to możliwe. Jesteście w stanie połączyć wasze moce i umiejętności.

- I co z tego? - mruknęłam - co nam to niby da?

- Otóż, Biedronko - wtrącił się Fu - będziecie mogli zabrać całą moc Władcy Ciem.

Po jego słowach na sali zapadła cisza. Kompletnie nie wiedziałam, co powiedzieć. Mieliśmy tylko dwa tygodnie na opanowanie tak trudnej sztuki, która prawdopodobnie uratuje nam życie.

- Niestety - westchnął - jest jeden problem. Oprócz tego, że wasza energia uformuje się na coś w kształcie kuli, będziecie musieli idealnie trafić. Jeśli chybicie - może wam się nie udać, a po użyciu mocy będziecie wyczerpani. To jest wasza jedyna szansa.

- Wydaje mi się, że Mistrz nie mówi wszystkiego - mruknęłam, gdy Fu opuścił głowę.

- Najprawdopodobniej Nooroo tego nie przeżyje. Zostanie zniszczone źródło magia Władcy Ciem, czyli, w tym przypadku, jego kwami.

- Nie możemy na to pozwolić - wtrąciłam szybko - zrobimy wszystko, żeby nie dopuścić do takiej sytuacji.

- Musimy to uwzględnić - Czarny Kot westchnął - obawiam się, że to nie będzie zwykły przeciwnik, ale postaramy się nie posuwać do tak okrutnych rzeczy. W przeciwieństwie do Władcy Ciem mu mamy serca.

Wiedziałam, że Czarny Kot powiedział to, aby mnie uspokoić. Nie wyobrażałam sobie, żeby zabrać życie kwami, które niczym nie zawiniło.
Po prostu trafiło w ręce potwora bez skrupułów.

- Biedronka ma racje. Użyjecie tego w ostateczność - uspokoił nas - chce żebyście byli przygotowani na wszystko. Jeśli sytuacja będzie tego wymagała - westchnął Fu - nie wahałbym się. Za dwa tygodnie zawarzą się losy świata.

Pokiwaliśmy głowami, ale każdy z nas był w innym świecie. Starałam się nie myśleć o tym wszystkim w czasie treningu, bo nie mogłam się kompletnie skupić. Mistrz dał nam kilka minut na ochłonięcie, a w tym czasie do sali weszła April. Napiłam się łyka wody i uśmiechnęłam do kobiety. Starałam się oczyścić umysł, aby maksymalnie się skupić. Musiałam się starać i dać z siebie wszystko, dlatego, po chwili odpoczynku, stanęłam gotowa przed Fu i April. Zaraz obok mnie pojawił się Czarny Kot, który złapał mnie za dłoń w pocieszający sposób.

- Jestem pewny, że dzisiaj wam się nie uda - odezwał się Fu - to skomplikowane i wyczerpujące.

- Czy Mistrz nie powinien nas przypadkiem motywować? - zaśmiał się Czarny Kot - damy radę.

- Nadzieja matką głupich jest - mruknęłam.

- I umiera ostatnia - wtrąciła April po czym klasnęła w dłonie - do roboty!

Zaśmiałam się i stanęłam po prawej stronie sali. Przeciągnęłam się i zrobiłam kilka skłonów.

- Cała sztuka polega na tym, abyście w tym samym czasie, trzymając się za ręce, użyli waszych mocy. Nie zagłębiłem tej techniki dogłębnie, ale musicie się maksymalnie skupić. Według księgi powinniście poczuć ciepło rozchodzące się po całym ciele. Na początku proponuje, abyście zamknęli oczy.

Na oślep złapałam rękę Czarnego Kota i ścisnęłam ją. Wzięłam głęboki oddech i rozluźniłam się. Wyrzuciłam z głowy wszystkie męczące mnie rzeczy i skupiłam się jedynie na naszym celu, czyli osłabieniu Władcy Ciem.

- Na trzy użyjecie swoich mocy - odezwała się April.

Pozwoliłam, by złość na tego potwora zawładnęła moim umysłem. Pomyślałam o tych wszystkich niewinnych ludziach, których używał jako swoje marionetki. Pomyślałam o starej Biedronce i o tym jak Władca Ciem odebrał jej życie bez mrugnięcia okiem.

- Raz.

Władca Ciem. Tak, to był mój cel i musiałam go pokonać.

- Dwa.

Wyciszyłam się, tak aby słyszeć tylko bicie mojego serca. Wsłuchałam się w jego uderzenia i wzięłam głęboki oddech.

- Trzy.

- Szczęśliwy Traf - szepnęłam.

- Kotaklizm - warknął blondyn w tym samym czasie, co ja.

I byłam pewna, że był tak samo zły i zestresowany jak ja. Blondyn, jedynie lepiej to ukrywał uczucia i emocje. Gdzieś w głębi mojej głowy czaiła się myśl, że to nie ma sensu i nam się nie uda, jednak poczułam ciepło rozchodzące się po moim ciele, a myśl zniknęła, tak szybko, jak się pojawiła.

- Otwórzcie oczy.

Wykonałam szybko polecenie, a to, co ujrzałam zaparło mi dech w piersi. Ponad naszymi złączonymi dłońmi unosiła się złota kula, składająca się z miliona jaskrawy iskierek. W moim sercu wzbierała się fala radości, gdy zdałam sobie sprawę z naszego zwycięstwa.

Spojrzałam na Czarnego Kota, który z zachwycenie wypisanym na twarzy wpatrywał się w jasną masę. Iskierki energii odbijały się w jego zielonych oczach, a blond włosy wydawały się jeszcze bardziej lśniące.

- Niesamowite - mruknął Fu, a April pokiwała głową w ciszy - nie sądziłem, że to się uda.

- Podnieście ręce - powiedziała do nas April - chce coś zobaczyć.

W tym samym momencie podnieśliśmy nasze dłonie, a świecąca masa uniosła się razem z naszymi ruchami. Twarz April wyrażała wielkie zdumienie, a oczy były szeroko otwarte.

- Dokonaliście dzisiaj czegoś prawie niemożliwego - westchnęła - brawo.

Mimo szczęścia jakie odczuwałam, czułam się coraz słabiej i trudno było mi ustać na nogach. Wolną ręką przetrwałam oczy i zmusiłam się do skupienia. Co do jednej rzeczy Mistrz miał stu procentową racje - to było cholernie wyczerpujące.

- Spróbujcie teraz skierować energię na tamtą ścianę - zwróciła się do nas April - kula rozbije się o tamten materac. Przynajmniej powinna.

Spojrzałam na blondyna, który pokiwał głową i słabo się uśmiechnął. Potem podnieśliśmy nasze splecione dłonie i wzięliśmy zamach. Jaskrawa kula energii przeleciała ze świstem przez sale i rozbiła się z hukiem o materac. Przez chwile w pokoju zdobiło się strasznie jasno, a na skórze poczułam ciepło. Potem blask opadł, a po kuli nie było śladu. Na materacu odkształciła się czarna, osmalona plama. Przełknęłam głośno ślinę i poczułam jak moje nogi odnawiają mi posłuszeństwa. Adrenalina momentalnie opuściła moją krew i dopadło mnie okropne zmęczenie. Czarny Kot, widząc, że ledwo stoję, objął mnie w talii i podtrzymał mnie. Kolejny dowód na to, że nigdy nie zrozumiem tego człowieka. Padałam z nóg, a on czuł się pewnie równie zmęczony jak ja. Mimo to zawsze był gotowy mi pomóc.

- Materac nie miał w sobie magii, więc energia nie wyrządziła trwałych szkód - Fu podszedł do materaca i przejechał po nim palcem. Potem podniósł rękę w naszą stronę, która była ubrudzoną czarną mazią - jedynie wyładowała się na tym przedmiocie. W przypadku żywej osoby nie będzie to tak wyglądało i szczerze to nie wiem czego się spodziewać.

Mistrz był tak zafascynowany naszym sukcesem, że kompletnie nie zwracał na nas uwagi. Nogi miałam jak z waty i nie mogłam zapanować nad trzęsącymi się dłońmi. Czułam dokładnie każdy napięty mięsień, które niemiłosiernie bolały, gdy starałam się wykonać ruch. I chyba zemdlałabym w tamtym momencie, gdyby nie April, która odezwała się i przerwała Mistrzowi.

- Oni padają z nóg - skarciła go - daj już dzisiaj spokój. A wy - zwróciła się do nas - macie się najeść i odpocząć. Dacie radę dostać się samemu do domu?

- Jasne - powiedział Kot, a ja jedynie pokiwałam glową.

Po ponownej przemianie podeszłam chwiejnym krokiem do okna i zmusiłam się do gwałtowniejszego ruchu. Z trudem przeskoczyłam na sąsiedni dach, głowa pulsowała mi coraz mocniej.

- Poczekaj! - krzyknął Czarny Kot, który pojawił się obok - podrzucę cię.

Na początku miałam zamiar odmówić, ale poczułam nieprzyjemny uścisk w brzuchu i bez większego namysłu wskoczyłam prosto w ręce blondyna. Chłopak zaśmiał się cicho, gdy objęłam go w pasie i wtuliłam w jego klatkę.

- Nie zasypiaj Księżniczko - mruknął - idziemy coś zjeść.

- Nie mam siły wariacie. Ledwo stoję na nogach.

- Od tego masz właśnie mnie - powiedział, gdy wylądowaliśmy na dachu katedry - poczekaj tutaj, a ja zaraz wracam.

Zanim zdążyłam coś powiedzieć, chłopak przeskoczył już na inny budynek. Westchnęłam ciężko i położyłam się na zimnym dachu. W tym momencie chłód był zbawieniem dla moich obolałych mięśni. Nie wiem ile czasu tak leżałam, ale podniosłam się dopiero, gdy moje nogi rozluźniły się, a ból głowy ustał.

Widziałam, że te dwa tygodnie będą dla mnie katorgą, w czym utwierdził mnie dzisiejszy dzień. Stworzyliśmy kule energii pierwszy raz i była ona malutka. Napewno będziemy musieli podszkolić się w tej sztuce, aby dostatecznie osłabić Władcę Ciem.

- McDonald z dostawą - podskoczyłam na dźwięk znajomego głosu - proszę.

Spojrzałam na Czarnego Kota z niedowierzaniem, ale szybko złapałam za torbę z zamówieniem.

- Skąd wiesz, co zawsze biorę? - spytałam, zaglądając do torby.

- Intuicja My Lady.

- Dziękuje - mruknęłam po chwili ciszy, wgryzając się w swojego burgera. Czarny Kot uśmiechnął się do mnie z zapchanymi policzkami i wyglądał przy tym tak słodko, że na chwile mnie zatkało - nie jesteś zmęczony?

- Nie jest źle - mruknął i pociągnął dużego łyka Coli - widzę, że boli cię głowa. Weź w domu ciepłą kąpiel.

- Już mi lepiej - wtrąciłam

- Zapewne głowa boli cię po tamtym upadku - kontynuował, a ja podniosłam brwi - to wcale nie było tak dawno temu. Lekarz napewno powiedział ci o powikłaniach.

Przez chwile nie odzywałam się, bo byłam w nie małym szoku. Nic nie mówiłam blondynowi o moim wypadku. Spojrzałam na niego, a w jego oczach zobaczyłam panikę.

- To znaczy - szybko dodał, ale w jego głosie wyczuła zdenerwowaną nutką  - Fu powiedział mi, że ktoś zepchnął ciebie z pomostu. Jakoś jesienią. Zresztą nieważne - chłopak szybko wstał i podniósł swoją papierową torbę - będę się zbierał. Dobranoc My Lady!

Chwile później zniknął w ciemnościach nocy. Przez krótką chwile siedziałam z otwartymi ustami, będąc w szoku.

To było bardzo dziwne.

Nie powiedziałam Fu o tym, że spadłam z pomostu.


.........

Nie zabijajcie mnie za takie odstępy czasu. Życzcie mi więcej weny i muszę oznajmić, że powoli zbliżamy się do końca tej książki. Spokojnie, mam już kolejną w zanadrzu.
Do następnego 💋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro