35.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Reszta tygodnia minęła w spokojnej atmosferze. Po raz kolejny wpadłam w rutynę i na tak krótką metę nie przeszkadzało mi to. Trochę spokoju zawsze się przyda. Felix wczoraj wyjechał z Paryża, co bardzo mnie cieszyło. Przez ten tydzień przywykłam do mieszkania z Adrienem i teraz, gdy stałam nad spakowaną walizką, pomyślałam, że wcale nie chce tego kończyć. Nie chcę wracać do szarej rzeczywistości, a wiem, że jest to nie unikniony. W dodatku został tylko tydzień do tego dnia. Wolałam o tym nie myśleć, dlatego jak najszybciej zamknęłam walizkę i odeszłam od niej. Był piątek wieczór, Adrien leżał na kanapie z telefonem w ręku, a ja właśnie skończyłam zbierać swoje rzeczy. Westchnęłam cicho, co nie uszło uwadze chłopaka. Odłożył telefon na stolik i spojrzał na mnie pytająco. Potrzebowałam porozmawiać z kimś o wszystkich sprawach dotyczących Władcy Ciem. I przez chwile przeszła mi po głowie myśl, że może warto się teraz przyznać. Powiem mu, że jestem Biedronką i najprawdopodobniej zafunduje zawał serca. To jednak byłoby bardzo nierozsądne z mojej strony. Nie powinnismy rozpraszać się teraz żadnymi bodźcami. Skupienie to podstawa.

- Co jest, księżniczko? - spojrzał na mnie zmartwiony.

- Jakoś nie chce stąd wyjeżdżać - westchnęłam i podeszła bliżej niego - przyzwyczaiłam się nawet do twojego ojca.

- Też nie chce, żebyś wyjeżdżała. Znowu nie będę miał do kogo otworzyć buzi.

Usiadłam obok niego na kanapie, a chłopak podniósł się i objął mnie ramieniem. Wzięłam głęboki oddech i zaciągnęłam się jego perfumami.

- Mamy jeszcze jedną noc - blondyn odsunął się ode mnie - poza tym pomyślałem, że musimy odnowić naszą starą tradycje. Pamiętasz jak nocowaliśmy w domu na drzewie?

- Ale jest zima - fuknęłam - jeszcze nie chce zamarznąć.

- Weźmiemy śpiwory.

Zaśmiałam się, bo wiedziałam jakby się to skończyło. Blondyn byłby pierwszą osobą, która uciekałaby do jakiegoś ciepła.

- Pomarzyć zawsze można.

- To co robimy? - jęknął i przeciągnął się - nie będziemy chyba siedzieć i obżerać się kolejny wieczór?

- Mi to nie przeszkadza - mruknęłam, gdy chłopaka spojrzał kpiącym wzrokiem na moją miskę z popcornem - no co?

- Masz godzinę na ogarnięcie się - odparł - o 20 czekam w samochodzie.

Zanik zdążyłam coś powiedzieć, chłopak wyszedł z pomieszczenia, a ja zostałam sama.

Ugh, ja się z nim wykończę.

Dobrze, że Mistrz Fu odpuścił nam nasz dziejący trening i miałam nadzieje, że spędzę ten wieczór w spokoju. Niedoczekanie moje.
Mój telefon zawibrował, więc z głośnym stęknięciem sięgnęłam po niego. Dzwoniła Alya, dlatego odebrałam z małym zawahaniem.

- Hej dziewczyno! - pisnęła - słyszałam, że idziecie z nami na dzisiaj na imprezę.

- Że co? - jęknęłam i zdałam sobie sprawę z planu Adriena. Każdy normalny młody człowiek umierały ze szczęścia, ale nie ja. I to w dodatku w wolny wieczór. Poza tym miałam złe przeczucia, choć pewnie przesadzałam. Byłam przyzwyczajona, że w moim życiu dużo się dzieje, a ostatnio było jakoś tak za spokojnie. Czułam, że ta sielanka zaraz się skończy.

- Adrien przed chwilą napisał do Nino, że będziecie gotowi za godzinę. Nie wiedziałaś?

- Nie, ale już wiem. Gdzie to jest?

- Super sprawa, bo to impreza na otwartym terenie, a nie w żadnym klubie. Podobno jakiś koleś zaprasza wszystkich do opuszczonej fabryki, którą ostatnio kupili jego rodzice. I tak będzie zburzona, więc trzeba wykorzystać takie fajne miejsce .

- Tak, super sprawa - mruknęłam sarkastycznie. Nie rozumiem, dlaczego ludzi tak jarają imprezie w opuszczonych miejscach. Dla mnie to jest trochę straszne.

- Idź się szykuj i nie marudź - zaśmiała się - poza tym jutro wychodzi magazyn z waszymi zdjęciami. Wykupie wszystkie, obiecuje!

Zaśmiałam się, gdy dziewczyna rozłączyła się i postanowiłam trochę się ogarnąć. Co ja gadam, nie miałam na sobie nawet makijażu.

Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 19:13, super. Napewno się nie wyrobie. No cóż, Adrien będzie musiał poczekać. Z takimi myślami ruszyłam do łazienki, gdy próbowałam uratować siebie od totalnej porażki.

.....

- No nareszcie - z takimi słowami aprobaty spotkałam się, gdy dosłownie wbiegłam do samochodu Adriena - ile można było czekać.

- Uwierz mi, że to były najszybsze przygotowania na imprezę na świecie - syknęłam i starałam się unormować oddech. Spóźniłam się niecałe 30 minut, co nie było jakimś strasznym wynikiem. Ubrałam czarną sukienkę, która swoimi wyglądem przypominała duży sweter i sięgała przed kolano. Na nogi wciągnęłam cienkie rajstopy, których swoją drogą cholernie długo szukałam, a do tego wszystkiego miałam na sobie czarne koturny. Wyprostowałam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. Chciałam zrobić sobie jeszcze kreski, ale zepsułam je, więc zostawiłam tylko cień na powiekach.

- Zmarzniesz - mruknął chłopak po chwili, skanując mnie wzrokiem.

- Zawsze marznę - wzruszyłam ramionami i pociągnęłam sukienkę w dół - za ile będziemy? Nino i Alya pewnie już dawno są.

- Nie dziwie im się - prychnął - jesteśmy spóźnieni godzinę.

- To nie moja wina, że powiedziałeś mi tak późno - westchnęłam zdenerwowana. Nie rozumiem, dlaczego Adrien zrobił się nagle taki oschły - zresztą, czy to ma jakieś znaczenie?

- Ma - odburknął i reszta drogi minęła nam w ciszy. W duchu ucieszyłam się, gdy w niedalekiej odległości zauważyłam kolorowe światła, a samochód zatrzymał się.

- To tutaj? - zapytałam, gdy wysiadałam z auta w środku ciemnego lasu.

- Musimy kawałek dojść - odparł i ruszył przodem. Super.

Było cholernie ciemno, a wszędzie słychać było dziwne odgłosy. Jakieś szmer i szelesty prosto z horroru. Starałam się dorównać tempa Adrienowi, ale było to dosyć trudne. W dodatku miałam na sobie koturny i nic nie widziałam. Tak jak się spodziewałam, potknęłam się i w końcu upadłam na kolana. Syknęłam pod nosem, ale moim pierwszym odruchem było sprawdzenie czy rajstopy są całe.

- Adrien? - szepnęłam cicho, gdy zdałam sobie sprawę, że nigdzie nie ma chłopaka. Nie chciałam panikować, ale wątpię, żeby ktokolwiek zachował w tym momencie spokój - dobra, Mari uspokój się - mówiłam do siebie, szukając telefonu w torebce.

Trzęsącymi się dłońmi nacisnęłam na latarkę i weszłam w kontakty. Wybrałam numer Adrien, bo byłam pewna, że moja przyjaciółka nie odbierze.

- Gdzie jesteś? - pisnęłam, gdy usłyszałam, że odebrał połączenie - chyba się zgubiłam.

- Mari dzwoni - usłyszałam w słuchawce jego głos skierowany do kogoś - zamknąć łby. Co jest?

- Zgubiłam się - powtórzyłam zirytowana. Nie zauważył, że zanim nie poszłam?

- Idź cały czas prosto. Po tej ścieżce.

- Dzięki kurwa, nie wiedziałam - parsknęłam sarkastycznie - problem w tym, że tu nie ma żadnej ścieżki.

- Jest, poświęć latarką.

Wśród drzew była wydreptana taras, która mogłabyś ścieżką, ale jednocześnie drogą do piekła. Przeklinałam w myślach blondyna i jego humorki. Co mu znowu strzeliło do głowy?

- Masz?

Nie odpowiedziałam mu. Bałam się i to cholernie, w dodatku było mi okropnie zimno.

- Nie mógłbyś po mnie przyjść? Serio nie wiem, gdzie jestem.

Przez chwile w słuchawce nikt się nie odzywał, ale potem usłyszałam jak wymamrotał coś pod nosem. I chyba on nie chciał, żebym zrozumiała, co. Ale doskonale usłyszałam.

- Same są z tobą problemy.

O nie, tak nie będziemy się bawić.

- Przepraszam, że zgubiłam się w lesie, bo nawet nie zauważyłeś jak się przewróciłam. Nie chciałam iść na te głupią imprezę. To był twój pomysł, a teraz zachowujesz się jak zwykły dzieciak, któremu buzują hormony! Raz grasz kochanego przyjaciela, a potem traktujesz mnie jak jakaś zabawkę. Dorośnij!

- Nie rozłączaj s...

Zakończyłam połączenie i wkurzona odwróciłam się. Mam wywalone na całą te imprezę.

- Mari, uspokój się - Tikki wyleciała - dobrze, że odpuszczasz sobie tę imprezę. Mam przeczucie, że Mistrz Fu coś od nas chce.

- Jeszcze tego brakowało - jęknęłam - i mam się tutaj niby przemienić?

Moje kwami najwyraźniej nie wyczuło ironii, bo ochoczo pokiwało głową. Westchnęłam i rozejrzałam się po ciemnym lesie. Co z tego, że nic nie widać. Czułam się obserwowana ze wszystkich stron. Przezorny jest zawsze ubezpieczony.

- Tikki, kropkuj - szepnęłam i dopiero po transformacji odetchnęłam. Nikt mnie nie widział, nadal żyje, więc chyba jest dobrze.

Zarzuciłam yo - yo na gałąź, która wyglądała na wytrzymałą i wskoczyłam na nią. Z tego miejsca dokładnie widziałam miejsce imprezy. I nie było ono wcale blisko. Poza tym znając swoje umiejętności orientacyjne, poszłabym w drugą stronę. Podczas lotu zastanawiałam się czego chce ode mnie Fu i, dlaczego w takim momencie. Władca Ciem siedział cicho, nie atakował, więc mogliśmy się tylko cieszyć.

Tak, ta moja naiwna głupota.

Dopiero u Fu moja sielanka została przerwana, a ja po raz kolejny zrozumiałam z jak okrutnym człowiekim mamy do czynienia.

Jednak miałam dobre przeczucia, że jestem obserwowana.

..........

- Ale jak on się dowiedział? - sapnęłam, ledwo kontaktując z rzeczywistością.
- Ma ludzi - Fu wzruszył ramionami - musisz się ukryć.

Okej, zacznijmy od początku.

Spokojnie wskoczyłam sobie przez komin do mieszkania Mistrza i zajęłam moją ulubioną miejscówkę, czyli najwygodniejszy fotel.

W pokoju nie było jeszcze wtedy staruszka, dlatego z nudów przyglądałam się obrazom. Serio, zaczynałam już świrować, ale na szczęście Fu wszedł do pokoju z tacą, na której stały herbaty. W ciszy postawił ją na stoliku i zajął swoje miejsce. Cierpliwie siedziałam na fotelu i starałam się nie pokazywać jak bardzo mnie irytuje jego przeciąganie rzeczy. Wolałam, żeby powiedział mi to prosto z mostu.

- Dlaczego mnie wezwałeś? - zapytałam wreszcie.

- Wiem, że miałaś wolny wieczór, ale ciesz się, że to zrobiłem. Władca Ciem się odezwał.
Przełknęłam ślinę, ale starałam się nie panikować. Przecież to nie koniec świata, nie? Może chciał umówić się na kawę, przeprosić czy zwyczajnie pogadać? Pewnie nie ma za dużo przyjaciół.

Boże, mam chory mózg.

Mistrz tylko westchnął ciężko i podał mi kawałek papieru. Domyśliłam się, że był to kolejny słynny list od Władcy.

Otworzyłam kartkę i przeczytałam.

Lepiej dobrze schowaj swoją Marinette Dupain - Cheng. Nie chciałbym zabić Biedronki tak łatwo. Myślałem, że to Czarny Kot nie potrafi zachować dyskrecji, a tu proszę. Przezorna Biedronka sama wpadła mi w pułapkę.

Zapewne domyślacie się, co czułam w tamtym momencie. Serce skakało mi jak szalone i myślałam, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Momentalnie w moich oczach zebrały się łzy przerażenia. Jak mogłam do tego dopuścić? Tak naprawdę byłam już skończona. Mogłam iść się zabić i oszczędzić Władcy Ciem przyjemności.

- Ale jak on się dowiedział? - sapnęłam, przymykając oczy.

- Ma ludzi - Fu nie wydawał się tak przejęty jak ja. Jednak wiedziałam, że w głębi serca jest przerażony naszą kolejną porażką - musisz się ukryć.

- To nie jest takie proste. A co ze szkołą, rodzicami i znajomymi? Przecież nie mogę tak po prostu zniknąć?!

- Powiesz znajomym, że jesteś chora, będziesz się uczyć poza szkołą, a twoimi rodzicami zajmę się ja. Mam już nawet plan, gdzie się ukryjesz.

- Czyli mam ten tydzień przesiedzieć w ukryciu? - wstałam z fotela i nerwowo zaczęłam krążyć po pokoju - pozwolić Władcy Ciem na samowolkę?

- Jako Marinette masz prawie zerowe szanse w starciu z nim. Nie możesz pozostać w kostiumie cały tydzień. To wykończyło by Tikki.

- To gdzie mam się niby chować - fuknęłam wkurzona. Władca Ciem po raz kolejny daję mi do zrozumienia, że wojna zaczęła się i nie ma w niej miejsca na szczęśliwe momenty. Teraz jednak chciał dotrzeć do mnie w najgorszy z możliwych sposobów. Zrozumiałam, dlaczego najpierw wyeliminował mnie z gry. Tylko ja mogłam złapać akume, a gdy zna moją tożsamość może mnie szantażować. Nie wiedziałam jeszcze w jaki sposób wykorzysta te szansę, ale napewno nie będzie to przyjemne.

To tylko tydzień, prawda?

Ma mało czasu, może nie będzie tak źle?

Chociaż w ciągu 7 dniu można nawet rozpętać wojnę.

- Skontaktowałem się z April. Przenieś się już tam dzisiaj.

- A co z ubraniami i książkami? Nie spałam u siebie przez ten tydzień. Skoczę tylko po walizkę i od razu będę się zwijać.

- Nie podoba mi się ten pomysł, ale dobrze. Uważaj na siebie. Udaj się potem w to miejsce - Fu podał mi karteczkę, którą schowałam w yo - yo - na treningi przeniesiemy się do April. Nie mogę skontaktować się z Czarnym Kotem. Może ty spróbujesz?

- Nie przyjdzie - burknęłam. Pewnie leży gdzieś schylany w trzy dupy.

- Rozumiem. Skontaktuj się ze znajomymi, a rodzicom powiedz, że wyjeżdzasz na tydzień ze szkolnym projektem. Resztą się zajmę.

Pokiwałam głową i wyskoczyłam przez okno.

Życie mi się pieprzy.

Po raz kolejny

........

Adrien pov;

Wyszedłem z mojego pokoju i chciałem iść po laptopa, żeby zarezerwować nam bilety do kina. Nie wiem, dlaczego nie zrobiłem tego przez telefon, ale w tamtym momencie nie było to ważne. W między czasie zadzwonił do mnie Nino i powiedział o tej cholernej imprezie, co wtedy wydawało mi się genialnym rozwiązaniem. Alya miała w między czasie powiadomić Mari, więc w spokoju mogłem się naszykować. Jednak wchodząc po schodach natknąłem się na Nathalie, która powiedziała, że ojciec chce ze mną pomówić. Wiedziałem, że to nie skończy się dla mnie dobrze, ale posłusznie ruszyłem do jego biura. Zapukałem do drzwi, a po usłyszeniu zgody, wszedłem do środka.

- Przez twoje pieprzone humorki straciliśmy 30 tysięcy euro i szanse na kolejne kampanie ze znaną marką - mój ojciec oznajmił mi to lodowatym głosem na wstępie - przez twoją popieprzoną panienkę straciłyśmy takie szanse!

Nie odezwałem się. Nie wiedziałam, że jeśli odmowie udziału w tej sesji, konsekwencje będą tak duże. Ale ja nie mogłem tego zrobić Mari. Poza tym mój ojciec ma pieniędzy jak lodu, więc to nie był dla niego problem. Pewnie irytuje się, bo nie jestem mu już posłuszny.

Mimo wszystko słowa obrazy, które padają z jego ust nadal na mnie wpływają. Przez tyle lat byłem mu oddany w stu procentach i dopiero do niedawna zacząłem zauważać jak bardzo mnie wykorzystywał.

- Ty straciłeś - warknąłem - nie interesuje mnie, co masz więcej do powiedzenia. Jestem omówiony.

- Zejdź mi z oczu! - wykrzyczał - tylko nie wracaj do mnie z podkulonym ogólne, gdy już zrozumiesz, że nie warto poświęcać kariery dla jakiejś dziwki.

To był kolejny powód, dla którego potrzebowałem iść na tę imprezę. Musiałem się napić, żeby chociaż na chwile zapomnieć. Zawsze po kłótni z ojcem nie potrafiłem zapanować nad emocjami. Wiem, że raniłem Mari, ale naprawdę nie byłem w stanie wtedy myśleć racjonalnie. Jeszcze zgubiła się w tym cholernym lesie i przestała odbierać telefony. Chyba szedłbym na zawał, gdyby nie Plagg, który oznajmił mi, że Fu nas wzywa.
Zignorowałem to, ale przynajmniej wiedziałem, że Mari jest bezpieczna.

Podszedłem do barku i zamówiłem sobie 6 kolejek. Idealnie na początek. Nie chciałem pamiętać nic z tego wieczoru.

Wiem, że zachowuje się jak dziecko, ale nie potrafię poradzić sobie z emocjami. Najchętniej rozpierdoliłbym wszystko, co staje mi teraz na drodze. Lepiej dla innych, że uciekam w takich sytuacjach do alkoholu.

- Gdzie Mari? - Nino podszedł do mnie z piwem w dłoni, kiedy skończyłem 6 kolejkę i zamówiłem następne - zwolnij, bo zaraz będę cię zbierał z podłogi.

- Nie przyjdzie - skłamałem - bolał ją brzuch.

Nino najwyraźniej uwierzył w moje słowa, bo pokiwał głową.

- Powiedziałeś jej?

Nie odpowiedziałem, jedynie zaprzeczyłem ruchem głowy. Nino westchnął i wyjął mi z ręki kieliszek. Spojrzałem na niego zdziwiony, kiedy złapał mnie za ramiona i odwrócił w swoją stronę.

- Czego ty się boisz?

Właśnie.

Najprostsze pytanie, które padło z jego ust wystarczyło, abym na nowo pogrążył się w myślach.

Nie chce jej skrzywdzić, ale wiem, że nie jest to możliwe przy moim charakterze. Sytuacja z przed godziny sama pokazuje jak zachowuje się pod wpływem emocji. Mari nie jest moim problemem. To ja jestem głównym powodem naszych konfliktów, przeze mnie cierpi i zapewnie prędzej czy później na nowo by mnie znienawidziła. Kiedy widzę łzy w jej oczach, mam ochotę zabić osobę, która jest ich powodem. Najczęściej jednak płacze przeze mnie. Chce mieć ją dla siebie, a jednocześnie wiem, że nie jestem dla niej dobry. Ona potrzebuje kogoś kto będzie ją traktował jak księżniczkę, a nie zostawi ją w lesie w nocy.

Kurwa, jaki ja jestem popieprzony.

- Nie zasługuje na nią.

- Stary, przestań bawić się w takie depresyjne gadki! Nie spróbujesz to się nie dowiesz.

- Nie rozumiesz! - krzyknąłem i zaczynałem czuć skutki wypitego alkoholu - dobrze wiesz jaki jestem. Tylko bym ją krzywdził.

Nino nie odpowiedział, jedynie westchnął.

- Nie bolał jej brzuch - mruknąłem po chwili - zgubiła się w lesie, a ja zamiast jej pomóc, siedzę tutaj i upijam się.

- Wróciła do domu?

- Tak - po raz kolejny skłamałem.

- Gadałeś z ojcem, prawda?

Pokiwałem głową, na co Nino gwizdnął.

- W takim razie potrzebujesz na dzisiaj coś mocniejszego. Ja od patrzenia na niego mam dosyć życia. A teraz przestań się przejmować i właśnie wpadłem na genialny pomysł. Kim przyniósł jakiś nowy towar i zaraz będą go próbować. Idziesz?

- A tobie przypadkiem Alya nie zakazała jarać? - zapytałem z przekąsem.

- Nie musi wiedzieć - Nino położył palec na ustach, a ja wstałem z krzesła.

- W takim razie prowadź.

Ruszyłem za chłopakiem, przeciskając się przez tłum spoconych ciał. Dotarliśmy do sali, gdzie było trochę spokojniej.

I mimo tego, że chwile później znalazłem się w swoim radosnym świecie, nadal czułem ukłucie w sercu.

A w rezydencji nie było już walizki Mari.

........

Narracja trzecioosobowa;

Tym razem do ciemnej sali nie wpadał nawet promyczek światła. Wszędzie panował głucha cisza, którą przerwał stukot obcasów. Akumy zerwały się do panicznego lotu, przestraszone światłem, które wpadło do pokoju wraz z otwieraniem się drzwi.

- Ostatni raz byłam tutaj 3 lata temu - żeński głos rozniósł się echem po sali.

Mężczyzna poprawił się na fotelu, i przeskanował dziewczynę wzrokiem. Wydoroślała, jednak dalej mógł zobaczyć niebezpieczny błysk w jej oku.

- Jesteś mi znowu potrzebna. Zamknij drzwi.

Kobieta wykonała polecenie, a potem usiadła na fotelu. Mężczyzna zapalił jedna z lamp, która dawała leciutkie światło, a białe motyle znowu opadły na podłogę.

Dziewczyna poprawiła swoje brązowe włosy i zatarła dłonie. Nie dziwił się jej. W sali panowała minusowa temperatura.

- Słyszałem, że masz do mnie sprawę - odezwał się.

- Myśle, że to sprawa, której nie mogę wiecznie odwlekać. Jednak też chce coś z tego mieć.

- Rozumiem cię - wiedział, że dziewczyna nie przekaże mu informacji bezinteresownie. Jednak był na to przygotowany i miał jej do zaoferowanie rzecz, na którą zawsze się zgadzała - czego oczekujesz?

- Dobrze wiesz, czego pragnę - powiedziała.

Mężczyzna patrzył na nią z zafascynowaniem -  nie jej wyglądem czy głosem, ale negatywnymi emocjami, którymi emanowała. Idealny materiał na swojego pomocnika. Mężczyzna kiwnął głową na znak zgody, a kobieta zaczęła mówić.

- Znam tożsamość Biedronki.

Było mało rzeczy, które potrafiły go zaskoczyć, ale ta informacja dosłownie zabrała mu oddech. Jakim sposobem udało się jej to odkryć?

- Nie sądziłam, że jesteś tak mało spostrzegawczy.

Poczuł złość, bo nie znosił, gdy ktoś wypominał mu błędy lub podkreślał porażki. Zacisnął pieści i starał się zachować spokój.

- Zdradzę ci kim ona jest, ale... - tutaj zrobiła chwile przerwy - potrzebuje mojej starej mocy. Nie tylko tobie podpadła Biedronka.

Pokiwał głową i domyślił się o, co jej chodziło. Pomysł dziewczyny idealnie pasował do jego planu, więc narazie wszystko szło według jego myśli.

- Za tydzień będziesz miała okazje się zemścić i podziwiać porażkę Biedronki. Oddam ci twoją moc iluzji, jednak teraz ty musisz mi pomóc. Kim ona jest?

- O, dobrze ją znasz - diabelski śmiech wyszedł z ust dziewczyny. Założyła nogę na nogę i przechyliła się w stronę swojego rozmówcy.

- Nie igraj się mną - warknął.

- Spokojnie, wielki Władco - parsknęła - chyba, że chcesz stracić tak cenne informacje?

Nie odezwał się, jedynie mordował ją wzrokiem. Potrafił trzymać swoje emocje na wodzy, a w tej sytuacji musiał się mocno pilnować. Nie znosił jak kpiono z niego, a ta dziewczyna zdecydowanie nadużywała jego cierpliwości. Jednak ta informacja była mu zbyt potrzebna.

- Do rzeczy - chrząknął.

- Słynna Biedronka mieszka w twoim domu od jakiegoś tygodnia. Powiem ci, że nawet idiota by się domyślił.

.........

Udało mi się dodać ten rozdział tak szybko, bo miałam go już w połowie napisanego. Na następny będziecie musieli trochę poczekać. Znowu zaczęła się nauka😳

Jak sądzicie, co będzie dalej?

Do następnego 💋

Ps : Przepraszam za błędy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro