9.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie czułam nóg. Dosłownie. Kiedy obudziłam się rano miałam wrażenie jakbym spała całą noc na ziemi. I wiecie co?

Nie pomyliłam się.

Jest godzina 8 rano, a ja leżę na klatce piersiowej Czarnego Kota tuż nad wielkim Paryżem. Widocznie zasnęłam wczoraj i Czarny Kot położył się ze mną spać na podłodze wieży Eiffla. Westchnęłam cichutko, bo nie chciałam budzić chłopak.

Delikatnie poruszyłam się, aby choć trochę rozprostować kości. Nie wiem czy byłabym w stanie walczyć dzisiaj z jakikolwiek super złoczyńcą. To tego wszystkiego dochodzi jeszcze dzisiejszy trening. Będę musiała dać radę, ale myślę, że Mistrz Fu mógłby nam trochę odpuścić. Treningi mogą być przecież co dwa dni. Jest to zawsze trochę więcej czasu na regenerację.

Spojrzałam na miasto, które powoli budziło się do życia. Gdzieś słychać było głośne trąbienie a pod wieżą zbierało się coraz więcej ludzi. Ktoś szedł z psem na spacer, inni biegali do sklepów a wszystko to wyglądało naprawdę spokojnie. Promienie słońca oświetlały plac i zauważyłam pare staruszków siedzących na ławce. Trzymali się za ręce i wyglądali na zrelaksowanych. Na moją twarz sam wcisnął się uśmiech, bo to naprawdę piękny widok. Przez tyle lat byli razem i nadal potrafią spędzać ze sobą czas. Jestem ciekawa czy ja kiedykolwiek spotkam kogoś z kim będę czuła się idealnie. Nie będę musiała ukrywać mojego podbródka ani wciągać brzucha. Poza tym jest jeszcze moja praca. Nie mogę o tym nikomu powiedzieć a kłamstwa w związku najczęściej go kończą.

Poczułam jak Czarny Kot poruszył się i otworzy swoje zielone oko. Wyglądał naprawdę uroczo z potarganymi włosami i przez chwile pomyślałam siebie o Adrienie.

Ale tylko przez chwile.

- Następnym razem obudź mnie - powiedziałam, gdy otworzył już swoje oczy i spojrzał na mnie.

- Ciebie też miło widzieć Kropeczko - parsknął śmiechem i podniósł się - jak się spało?

- Dobrze, ale najprawdopodobniej umrę w przyszłości na reumatyzm - zaśmiałam się - ciągle treningi i nie za wygodne łóżka wykończą mnie.

- Sugerujesz, że nie jestem idealną poduszką? - Czarny Kot złapał się teatralnie za pierś - ranisz My Lady.

- Może gdybym leżała na twoim miękkim brzuchu byłoby mi wygodniej. Twoja klata do wygodnych nie należy.

- Mój brzuch jest jak skała - prychnął.

- Skały też się czasem kruszą - powiedziałam i wstałam z podłogi.

Przeciągnęłam się i ziewnęłam.

- Takie widoki mogę mieć codziennie - mruknął na co walnęłam go w ramię.

Spojrzałam mu w oczy i wtedy przez moją głowę przebiegło ciepło.

Chyba zawsze jak spojrzymy sobie w oczy to będzie nam towarzyszyć to dziwne uczucie.

Usłyszałam głos chłopaka w głowie.

Ciekawe czy bez kostiumów też by tak było.

Nie wiem My Lady, ale możemy spróbować.

Idiota

Tylko twój. A ty jesteś moją jedyną wredotą.

W tym momencie marzę  tylko o łóżku. Wygodnym.

Ja też

Też marzysz o łóżku?

Marze o  tobie w moim łóżku.

Odwróciłam wzrok i poczułam jak moje policzki robią się gorące. Czemu zawsze w takich momentach muszę się czerwienić?

- Oj Kropeczko już nie bądź taka nieśmiała - zaśmiał się Czarny Kot.

- Idiota - mruknęłam.

- Dobra nie narzekaj. Idziemy na śniadanko?

Spojrzałam na niego jak na debila co zresztą robiłam dosyć często. Gdzie on chce iść na śniadanie i być nie zauważonym?

- Jasne, napewno nikt na nas nie zwróci uwagi i nie będziemy tematem numer 1 w gazetach - powiedziałam sarkastycznie.

- A już nie jesteśmy? - miał racje, bo coraz częściej pojawiały się o nas dziwne informacje i wiele osób w nie wierzyło.

- Masz racje. Ale ja wybieram miejsce - zaśmiałam się i złapałam go za rękę.

- Jak chcesz księżniczko. Pójdę z tobą na koniec świata.

Prychnęłam na jego słowa, bo zawsze musi rzucić jakiś komentarz. Najlepsze śniadania są w kawiarni, w której ostatnio byłam z Luką. Wiem, że osoba, która dobrze mnie znała mogłaby się czegoś domyślić. Jednak ja nigdy nie zabrałam tam Czarnego Kota.

Kiedy dotarliśmy na miejsce i schowałam moje yo - yo, Czarny Kot otworzył przede mną drzwi i weszliśmy do kawiarni. Momentalnie w środku zrobiło się cicho. Każdy wpatrywał w w nas jak w obrazek. Czarny Kot oczywiście wykorzystał to rzucając uśmiech w stronę siedzących osób. Ja natomiast stanęłam trochę z boku i nieśmiało pomachałam w stronę właściciela, który wyglądał jakby zobaczył ducha. Nie lubiłam być w centrum uwagi a Czarny Kot wręcz to kochał.

- O cholera! Czarny Kot i Biedronka w mojej kawiarni! Mogę wam zrobić zdjęcie?

Pokiwałam głową a właściciel zrobił zdjęcia. Chwile później zostaliśmy zaatakowani przez zebrane tam osoby i kiedy zrobiliśmy sobie zdjęcie z każdym, mogliśmy usiąść spokojnie przy stoliku.

- Jak ja to uwielbiam - szepnął chłopak i przeczesał włosy dłonią - a jeszcze bardziej kocham to miejsce.

Zdziwiłam się na jego słowa, bo ja z nim nigdy tutaj nie byłam.

- Znasz to miejsce? - zapytałam na co pokiwał głową - często tu jesteś?

- Znaczy kiedyś przychodziłem tutaj z moją przyjaciółką - widać było, że Czarny Kot zakłopotał się trochę.

- Rozumiem. Też tu często jestem -
uśmiechnęłam się do niego - to moje ulubione miejsce w Paryżu.

- Zapamiętam. Zabiorę cię tu na pierwszą randkę - Czarny Kot mrugnął do mnie - nawet nie zaprzeczaj My Lady. I tak będziesz moja.

- Co chcesz do jedzenia? - udawałam, że nie słyszałam jego wypowiedzi. Wyjaśniliśmy sobie te kwestie kilka lat temu, gdy byłam zakochana w Adrienie. Teraz nie jestem, ale moje uczucia  do Czarnego Kota nie zmieniły się. Chociaż czasem mam wątpliwości.

- Kawa i kanapka to dobry pomysł - mruknął.

Wiedziałam, że trochę posmutniał. Nie znosiłam go ranić i bardzo nie chciałam tego robić.

Kiedy przed naszymi twarzami stanęły talerz i parujące napoje, postanowiłam porozmawiać z chłopakiem.

- Czarny Kocie wiesz, że nigdy nie...

- Tak wiem jesteś zakochana w dupku, który nie zwraca na ciebie uwagi - mruknął przerywając mi.

- To nie tak. Poza tym już go nie kocham. Powiedzmy, że zeszliśmy na relacje czysto przyjacielskie.

Czarny Kot uśmiechnął się delikatnie.

- Niech ci będzie - mruknął - wiesz co dzisiaj będzie tematem numer jeden?

Pokiwałam przecząco głową i spojrzałam na niego zdziwiona.

- To spójrz, co stoi przed kawiarnią.

Za oknem zatrzymał się wóz telewizji i z środka wysiedli już dziennikarze. Ruszyli w stronę wejścia i nawet zza okna robili nam zdjęcia.

- Grzecznie tu zostajemy czy zmywamy się? - zapytałam go z przebiegłym uśmiechem.

- O moja Lady jest zadziorna. Kocham to!
Jasne, że spadamy, nie mam zamiaru znowu wysłuchiwać tylu pytań.

Złapał mnie za rękę i dyskretnie o ile to było możliwe w naszych kostiumach, wycofaliśmy się do tylnego wyjścia. Gdy znaleźliśmy się za ścianą, puściliśmy się biegiem. Po drodze pozdrowiliśmy jeszcze kucharza i kiedy dotarliśmy do tylnych drzwi, Czarny Kot użył swojego długiego pazura, aby je otworzyć.

- Bylibyśmy niezłym złodziejami - powiedział kiedy wskoczyliśmy na pobliski dach.

Trzepnęłam go w ramie, bo nigdy nie użyłabym mojego mirakulum w niecnych celach.

Stałabym się wtedy jak Władca Ciem.

- To co Kocie, widzimy się na treningu? - zapytałam i zarzuciłam yo - yo.

- Zawsze Biedrońsiu - nie zdążyłam spiorunować go wzrokiem, bo zniknął mi z pola widzenia. Pociągnęłam za linkę i chwile później unosiłam się już nad miastem. Uwielbiam spędzać z Czarnym Kotem tylko szkoda, że tak rzadko mamy czas dla siebie. Westchnęłam, wskakując do mojego pokoju i przemieniając się. Tikki opadła bez sił na łóżko.

- Mari - jęknęła - jeść.

Zaśmiałam się z jej zachowanie, ale wyjęłam z szuflady ciastka i podałam jej. Rzuciła się na nie a potem oznajmiła mi, że idzie spać. Pokiwałam tylko głowa i wyjęłam z kieszeni telefon. Na ekranie wyświetliło mi się 14 nieodebranych połączeń od Alyi. Poza tym było jeszcze pełno SMSów. Napisałam jej wczoraj, że pogodziłam  się z Adrienem, ale potem nie używałam już telefonu.

Wybrałam odpowiedni numer i czekałam na połączenie.

- Nie będę mówiła nawet jak bardzo się o ciebie martwiłam! Znikasz bez słowa i cały wieczór nie odbierasz! Co ty sobie wyobrażasz! A poza tym jak można przekazywać tak istotne wiadomości przez telefon - usłyszałam jej oburzony głos i mimowolni zaśmiałam się.

- Zasiedziałam się u cioci - mruknęłam - a co do Adriena to nadal nie wiem jak to się stało. Powiedział, że się zmieni, więc dałam mu ostatnią szanse.

- Bardzo się cieszę. Nino! - wrzasnęła dziewczyna w słuchawce. Pewnie nadal siedzi u chłopaka w domu - nasz plan zaczyna działać!
Spokojnie Mari niczym się nie przejmuj. Wszystko jest pod kontrolą.

- O co wam znowu chodzi?

- Zobaczysz i jeszcze nam podziękujesz.

- Jeśli was wcześniej nie zabije to możliwe, że tak zrobię.

Alya zaśmiała się i oznajmiła, że musi kończyć. Pożegnałam ją i zakończyłam połączenie. Nie minęła nawet chwila, gdy mój telefon ponownie zawibrował.

Na wyświetlaczu pokazał się uśmiechnięty Luka, więc nie myśląc dłużej odebrałam połączenie.

- Hej Mari! - krzyknął a w tle było słychać jakąś głośną muzykę - wpadniesz na koncert? Gramy dzisiaj wieczorem w moim domu i napewno przyjdzie trochę osób. Może poznasz kogoś nowego. Weź Alye i kogo tam chcesz!

Zaproszenie chłopaka nie było złym pomysłem. I tak nie miałam co dzisiaj robić a Alya na pewno się zgodzi.

- Niech będzie - powiedziałam - o której godzinie?

- 18:30 na stacji 25 przy Sekwanie.

- Tylko jutro szkoła, więc posiedzę tak do 23.

- Jasne, właśnie miałem to powiedzieć.

Zakończyłam połączenie i napisałam wiadomość do Alyi i Nino.

Do wariatka;

Dzisiaj jest koncert u Luki w domu. Znaczy na statku. Zaczyna się o 18:30 a pół godziny wcześniej widzę cię u siebie. Weź Nino!

Chwile póżniej dostałam wiadomość od dziewczyny.

Od wariatka;

Idziemy! Adrien napisał, że też jest chętny.

Do wariatka;

Jesteśmy umówione. Poza tym nie musisz mi pisać czy Adrien idzie. On nie odpuści żadnej imprezy w tym mieście.

Dziewczyna nic nie odpisała, więc pewnie poszła się szykować. Było kilka minut po 17 i ja też postanowiłam się ogarnąć. Wzięłam szybki prysznic i umyłem włosy. Owinęłam się moim puchowym ręcznikiem i stanęłam przed szafą. Mogłam ubrać bananową spódniczkę i do tego jakiś top, ale miałam też bardzo ładną granatową sukienkę. Ostatecznie zdecydowałam się na pierwszy zestaw a poza tym wiedziałam, że Alya napewno załóży sukienkę. Innej opcji nie było. Moja przyjaciółka wyjątkowo lubiła mieć odkryte nogi i korzystała z wszystkich okazji, gdy mogła założyć sukienki.

Przebrałam się i zaczęłam robić makijaż. Kończyłam właśnie pierwsze oko, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam a moim oczom ukazała się Alya i Nino. Chłopak jak zwykle miał przetarte jeansy i kolorowy podkoszulek. Moja przyjaciółka ubrała ciemnozieloną sukienkę.

A nie mówiłam

- Wchodźcie! Ja tylko muszę poprawić makijaż.

Zostawiłam im otwarte drzwi i pobiegłam z powrotem do mojego pokoju. Po jakiś 10 minutach byłam gotowa i psiknęłam się jeszcze moimi perfumami.

- Idziemy - krzyknęłam zbiegając po schodach. Wcisnęłam na nogi moje czarne koturny i złapałam torebkę.

Zamknęłam drzwi i złapałam pod ramie Alye i Nino. Szliśmy sobie tak spokojnie aż do domu Luki. Wtedy stanęłam jak wryta i uwierzcie mi, że takiego miejsca jeszcze nigdy nie widziałam. Cały statek był oświetlony a na kadłubie znajdowała się mała scena.

- O kurwa - mruknął Nino - robi wrażenie.

- Zdecydowanie - Alya otworzyła buzie z niedowierzaniem.

Kiedy otrząsnęliśmy się z szoku, ruszyliśmy w stronę wejścia. Wspięliśmy się po kładce na łódź, gdy było już sporo osób.
Wszędzie porozwieszane były światełka i na tle Sekwany wyglądało to bajecznie.

Poczułam jak unoszę się przez co pisnęłam. Czyjeś duże ręce złapały mnie w tali i podrzuciły do góry. Kiedy odwróciłam się i ujrzałam Lukę z szczęśliwym uśmiechem, myślałam, że go zabije.

Prawie na zawał zeszłam

- Luka idioto - zaśmiałam się - jak umrę to nie przychodź na mój pogrzeb.

- Też cię miło widzieć Mari. Gotowa na imprezę?

- Jasne! Jestem tylko ciekawa gdzie jest twoja rodzina?

- Śpią u babci - mruknął tylko i wzruszył ramionami.

- Szkoda, chciałam ich poznać.

- Będziesz miała jeszcze wiele okazji.

Usłyszałam prychniecie za moimi plecami.

Kiedy odwróciłam głowę ujrzałam Adriena z nieciekawą miną. Wyglądał na wkurzonego a ja nie za bardzo rozumiałam o co mu chodzi.

- O hej! Chodź zaraz będą grali Luka i jego.... - nie dokończyłam zdania, bo chłopak wyminął mnie i odszedł.

O widzę, że wracamy do starych relacji.

Prychnęłam głośno, bo kurwa wczoraj obiecał, że się zmieni, a nawet jeden dzień nie potrafi zachowywać się wobec mnie normalnie.

- Coś się stało? - Luka wyglądał na zakłopotanego całą tą sytuacją.

- Nie, jest wszystko dobrze - powiedziałam chodź to nie było zgodne z prawdą - zawołam Alye. Musicie się nareszcie poznać.

Zrobiłam to a chwile później przy moim boku pojawiła się dziewczyna. Wyciągnęła rękę do chłopaka a kiedy przywitali się, Alya podziękowała za zaproszenie.

- Spoko, nie masz za co dziękować.
Przyjemność po mojej stronie. Miło się gadało, ale musze już znikać. Zaraz zaczynamy - posłał nam jeszcze rozbrajający uśmiech i odszedł.

- Stara! On jest zajebisty!

Zaśmiałam się z jej słów. Luka nie był w moim typie, jednak trzeba przyznać, że urodą i charyzmą to porządnie grzeszył.

- Uważaj, bo się jeszcze zakochasz.

- Nie zabiorę ci takiej zdobyczy - zaśmiałam się na jej słowa.

Chwile później światła zgasły a na scenę weszli Luka i kilu innych chłopaków. Nie wiem czemu, ale gdzieś w tle mignęła mi twarz Petera. Może mi się przewidziało.

- Ty! - dziewczyna trzasnęła mnie w ramie - czy to nie jest przypadkiem Peter?

Teraz kiedy światła włączono ponownie, mogłam dostrzec twarz chłopaka. Na sto procent był to organizator poprzedniej imprezy. Pomachałam do niego a on posłał mi uśmiech.

- Tak, to napewno on.

Kiedy Luka zaczął grać poczułam się wspaniałe. Grał jakąś spokojną melodie, która naprawdę wprawiała człowieka w zrelaksowany stan. Natomiast, gdy popłynęły pierwsze słowa piosenki, poczułam jak uginają mi się nogi.

Powiedzieć, że jego głos był dobry to za mało.

Był zajebisty

Szczerze, nie spodziewałam się tego. Nie sądziłam, że piosenka w jego wykonaniu może być aż tak świetna.

Wsłuchałam się w melodie i odpłynęłam. Nie wiem ile trwał koncert, ale nie przejmowałam się czasem. Liczyło się tylko tu i teraz. Przez chwile zapomniałam o wszystkich problemach i sprawach.

W myślach podziękowałam za to całemu zespołowi.

Zapomniałam o ty, że w każdym momencie mogę stracić życie ratując miasto.

Zapomniałam, że mogę zawieść bliskich.

Zapomniałam o wszystkich murach, które muszę budować.

I poczułam się naprawdę wolna.

I szczęśliwa.

Nie wiedziałam tylko, że już niedługo cały porządek runie a ja znajdę się w samym środku bagna.

Narracja trzecioosobowa:

- Jesteś nic niewarty! - kobieta krzyczała właśnie na czternastoletniego chłopca, w który rosła wielka złość i rozpacz - nie wiem dlaczego musiałam urodzić coś takiego! Czemu rujnujesz mi życie?!
Chłopak otarł łzy i nie słuchał dalszej wypowiedzi własnej matki. Zrozumiał, że ona go nie kocha, więc on też stawał się obojętny.

Wybiegł z kuchni i zatrzasnął drzwi swojego pokoju. Miał wszystko a jednocześnie brakowało mu najważniejszych rzeczy. Skupił się za kanapą i schował twarz w kolana. Materiał jego spodni od razu zrobił się mokry. Nie przejmował się tym. Jedyne o czym myślał to o okropny uczuciu rozczarowania. Własna matka powiedziała mu w twarz jak beznadziejny jest a ojciec zapewne zaraz przyjdzie tu i doleje oliwy do ognia. Najgorszym uczuciem było rozczarowanie połączone z bezradnością. Chłopak załkał głośno i pomyślał, że może warto byłoby uciec z tego domu. Z pozoru mieszkała tu wspaniała rodzina z dobrze wychowanymi dziećmi. W rzeczywistości panował tu chaos i strach.
Chłopak poczuł jak jego głowa zaczyna pulsować, gdy usłyszał krzyki z kuchni. Jednak ból nie mijał tylko nasilał się z każdą minutą. Chłopak chwycił się za włosy i pociągnął. To uczucie było nie do wytrzymania.

Drogi Alexe! Jestem Władca Ciem!

Po jego głowie rozniósł się ostry głos. Wypełnił każdy skrawek jego ciał i sprawił, że chłopak poczuł narastającą wściekłość.

Okropni rodzice, ciągle kłótnie i zawiści potrafią być męczące, prawda? Ty musisz dużo o tym wiedzieć. Pamiętaj, że dla mnie nie jesteś bezwartościowy. Wręcz przeciwnie. Podaruję ci dzisiaj moją akumę. Daj jej urosnąć w swoim gniewem a kiedy będziesz wystarczająco wściekły, pozwól jej działać. Dam ci nieograniczoną siłę, ale twoja złość jest narazie za słaba. Pielęgnuj ją a akuma znajdzie rozwiązanie na wszystkie twoje problemy.

Głos w jego głowie ucichł a chłopak zauważył, że przez okno wlatuje czarny motyl. Usiadł ma jego bluzie i nagle zniknął. Jakby rozpłynął się w jej materiale. Przez chwile nic się nie działo. Jednak równie szybko drzwi do jego pokoju otworzyły się z hukiem. Do pomieszczenia wkroczył jego ojciec, ale chłopak nie bał się.

Jedynie karmił swoją akumę.

Czuł złość, która już niedługo miała przeobrazić się w furię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro