Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lucy odłożyła swój różowy długopis, kończąc pisać kolejny długi list do swojej mamy. Zerknęła na Happiego który siedział na kanapie i ślinił się, na widok rybek w przeglądanej przez niego gazecie wędkarskiej. Niebieski kotek nie chciał wracać do pustego domu więc oboje uznali, że zamieszka u Lucy. Zresztą i tak większość czasu spędzał u niej a wieczorami, zasypiali tuląc się do siebie. Heartfilia szczelniej ominęła się białym szalikiem ze smoczej łuski i wzięła na ręce swojego małego przyjaciela. Wyszli na zewnątrz i ruszyli polną drogą za miasto, obserwując piękno przyrody. Nogi poniosły ich ku samotnej chatce z rosnącymi dookoła kolorowymi kwiatami. Lucy przekręciła kluczyk w drzwiach i weszli do środa. Pootwierali wszystkie okna by przewietrzyć dom a Heartfilia, jak co tydzień zabrała się za wycieranie zaległego na półkach kurzu. Stanęła przed ścianą przy której Natsu trzymał swoje pamiątki i pieczołowicie czyściła każdą z nich, wiedząc jak bardzo były dla niego cenne. Happy przysiadł na jej ramieniu wodząc smutnym wzrokiem, po tablicy upamiętniającej ich wszystkie wspólne przygody. Tak właśnie wyglądała każda sobota Lucy i Happiego. Heartfilia po skończonej pracy po raz ostatni rozejrzała się po pustym pomieszczeniu  wyobrażając sobie jak jej Smoczy Zabójca siedzi z uśmiechem na kanapie i westchnęła.
- Idziemy do Gildii? - Zapytała z uśmiechem.
- Aye! - Zawołał wesoło kotek. Gdy już dotarli pod ogromne drzwi Fairy Tail i przekroczyli jego próg, zostali przywitani chórkiem przez przyjaciół. Tutaj jakby nic się nie zmieniło. Nadal ten sam gwar te same śmiechy i ci sami ludzie z może jednym wyjątkiem. Zora, nowy członek Gildii przesiadywał często przy barze Miry i puszczał oczko do Touki, za każdym razem gdy ta tylko na niego zerknęła. Białowłosa w odpowiedzi na jego zaczepki, nadymała policzki i unosiła dumnie głowę ukazując swoją niedostępność. U Zory powodowało to tylko wybuch śmiechu na którego dźwięk, policzki Touki spowijały ciemne rumieńce. Tak. Dzień jak co dzień. Dzień w którym każdy z nich, starał się radzić sobie jak najlepiej umiał po stracie przyjaciela. Lucy wiedziała, że Natsu właśnie tego by pragnął. Chciał my mogli cieszyć się życiem i sobą nawzajem. Właśnie za to poświęcił siebie.  Zora ją zauważył i najpierw pokazał na plecy oburzonej Touki, a potem uniósł kciuk do góry cwaniacko ruszając brwiami co ją rozbawiło. Nieopodal niego przy jednym stoliku siedziała Erza z nosem w kolejnym liście, jaki dostała w tym miesiącu od Jellala. Tuż obok niej siedziała Juvia uwieszona jak zawsze ramienia Fullbustera. Na przeciwko Gajel i Levi zabawiali swoją dwutygodniową śliczną córeczkę. Lucy wiedziała że po odejściu Natsu, świat żył dalej swoim życiem i nie mógł zatrzymać się tylko dla niej. Nikt przecież nie obiecywał, że każda historia musi mieć swoje szczęśliwe zakończenie. Jednak w sercu przechowywała jak najcenniejszy skarb piękne wspomnienia, których nikt nie mógł jej odebrać. Mira pomachała jej zza baru zapraszając ją swoją wersją języka migowego, na kubek gorącej czekolady z bitą śmietaną. Heartfilia odpowiedziała jej szerokim uśmiechem i ściskając dłonią szklaną fiolkę z magiczną źródlaną wodą, którą zawsze nosiła w kieszeni, weszła w głąb Gildii.

---------------------------------------------------------
I tak oto tym krótkim epilogiem dobrnęliśmy do końca tej smutnej historii. Dziękuję wszystkim którzy ze mną byli i komentowali kolejne rozdziały motywując do dalszego pisania. Zdaję sobie sprawę, że takie zakończenie nie przypadnie większości do gustu jednak no cóż. Nie każde zakończenie musi być szczęśliwe i zapewne mi się za to oberwie 😉 Do zobaczenia 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro