Rozdział 43

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zapraszam na ostatni rozdział i życzę miłego czytania 😊
---------------------------------------------------------

Zora z dłońmi w kieszeniach szedł wolno droga między zadbanymi polami, kiedy usłyszał potężny wybuch i zobaczył kłąb ognia i dymu  wydobywające się z wioski majaczącej w oddali. Przystanął z zainteresowaniem przyglądając się sytuacji. Zmrużył oczy, jakby starając się dojrzeć cóż to się wyrabiał i dostrzegł, znajomy fragment łuskowatego ogona i trzepoczące skrzydła. Po chwili do jego uszu dotarł głośny ryk smoka.
- Więc w końcu postanowiłeś się ujawnić Ignia... - Mruknął do siebie. Kiedy po raz pierwszy Jakku stanął na jego drodze, Zora był zwykłym drobnym złodziejaszkiem. Nowo poznany mężczyzna przedstawił mu kusząca ofertę pracy dla Ignii, która w większości miała polegać tylko na pobieraniu cła z okolicznych wiosek. W zamian za dobrze wykonana robotę, otrzymywali kilka procent z otrzymanej od mieszkańców sumy. Z czasem Jakku łasy na pieniądze, zaczynał żądać coraz to większych kwot i  dręczyć niewinnych ludzi, którzy nie byli w stanie mu zapłacić. Jego metody strasznie przestały mu się podobać. Jednak Ignia nic sobie nie robił z jego skarg i w dalszym ciągu dawał Jakku wolną rękę. Czego zresztą mógł się spodziewać po smoku, który jak większość jego gatunku nienawidził ludzi? Miarka się przebrała kiedy podczas rutynowego prostego zadania, jakim było nastraszenia kilku ludzi Jakku zaczął przeginać z tą śliczna Blondynką. Dla Zory to było już zdecydowanie za dużo. Po mimo tego, że spędził z Ignią i Jakku sporo czasu bardzo łatwo i bez cienia żalu, postanowił ich opuścić powracając do swojego dawnego życia prostego złodzieja. Niebo rozdarł kolejny ryk ognistego smoka. Wygląda na to, że udało im się przejść kolejną próbę czyli namieszać w planach Igni, że smok wreszcie się pojawił. Ciekawe czy ta Białowłosa dziewczyna, której siła bardzo mu zaimponowała też tam była...

Erza w stroju Czystego Serca dobyła dwóch katan i ruszyła ku walczących. Gray i mag kryształu naprzemiennie atakowali swoimi tworami. Walka była do tego stopnia wyrównana, że o zwycięstwie mógł przesądzić tylko jeden mały błąd przeciwnika. Kiedy do walki dołączyła Erza, mag kryształu zaczynał schodzić do obrony nie mogąc wyprowadzić kolejnego ataku, przy napierającej na niego cały czas Scarlet. Wtem niebo pojaśniało a ich oczom ukazały się okręgi z planetami. 
- Uranometria! - usłyszeli zmęczony głos Lucy, po czym na ziemię runęły świetlne pociski trafiając prosto w Jakku i oślepiając połowę terenu na którym walczyli. Gray ani myśląc skorzystał z chwilowego zaskoczenia przeciwnika. Doskoczył do niego i założył mu na ręce lodowe kajdanki uniemożliwiające wykonanie kolejnych znaków, po czym umieścił go w lodowym więzieniu. Jak się okazało nie tylko on skorzystał z chwilowego zamieszania. Gdy światło znikło, ktoś pochwycił w swoje ręce upadające ciało zmęczonej i bezbronnej w tej chwili Lucy. Tą osobą był Ignia w ludzkiej postaci. Gemini zniknęły a Jakku leżał nieprzytomny gdzieś za ich plecami. Lucy opadła z sił i potrzebowała choć chwili by dojść do siebie po zaklęciu. 
- Czyżbym dostał w swoje ręce kartę przetargową Natsu? - zaśmiał się, widząc wściekłość jaka pojawiła się na twarzy Dragneela. Mocniej zacisnął dłoń na przedramieniu Lucy zmuszając ją by wstała na nogi. Dziewczyna niebezpiecznie się zachwiała z trudem utrzymując równowagę na miękkich jeszcze kończynach. 
- Zobaczymy jak wiele jeszcze zdołam z ciebie wycisnąć, kiedy zrobię jej krzywdę - zaśmiał się przyciskając do jej gardła swój ostro zakończony paznokieć, przypominający smoczy szpon. Wtedy ciało Lucy zaczęło się rozgrzewać a na jej czole wystąpiły kropelki potu. Jej dłoń w miejscu w którym trzymał ją Ignia stanęła w płomieniach. 
- Och widzę, że zdążyłeś ją naznaczyć - zaśmiał się Ignia - sprytne. Szkoda tylko, że to nie ochroni jej przed kimś odpornym na ogień. Natsu w szoku spoglądał na rozgrywającą się przed jego oczami scenę. Naznaczył ją? A więc to miał na myśli Igneel wiele lat temu, zrozumiał Natsu cofając się wspomnieniami do czasu gdy był jeszcze małym dzieckiem.

Mały Natsu siedział przy ognisku w jaskini, w której mieszkał ze swoim ojcem Igneelem. Ognisty smok jak co wieczór próbował wpajać mu pewne nowe i ważne jego zdaniem, informacje  jakie powinien pamiętać każdy Smoczy Zbójca. Czerwony Smok spoglądał na swojego podopiecznego surowo zdając sobie sprawę, że maluch zamiast go słuchać błądzi myślami gdzieś bardzo daleko. 
- Wiem, że to co teraz mówię może być trudne i nie zrozumiałe dla ciebie Natsu, ale uwierz mi, że to bardzo ważne - powiedział surowo.
- mhmmm... - mruknął chłopczyk niechętnie.
- Natsu! - zawołał surowym głosem Igneel, na co chłopczyk od razu sie wyprostował i spojrzał na swojego ojca, wykazując wreszcie gotowość do słuchania. Widząc to Igneel uśmiechnął sie z zadowoleniem i kontynuował:
- Pamiętasz jak mówiłem ci, że przez moc której cię nauczyłem, napotkasz w przyszłości na swojej drodze wiele trudności i niebezpieczeństw na które musisz być gotowy? 
- Tak tato, pamiętam - zapewnił Dragneel - dlatego mam też być przygotowany na to, że ludzie z którymi mógłbym się zaprzyjaźnić, mogą być w niebezpieczeństwie i nie zawsze będę w stanie ich ochronić.
- Owszem, jednak ty jesteś wyjątkowy i być może będziesz w stanie ochronić konkretną bliską dla siebie osobę nawet na  odległość, wystarczy tylko, że ją naznaczy.
- Naprawdę? - Zainteresował się maluch - Tak po prostu mogę to zrobić?
- Emm nie zupełnie... Między tobą a tą dziewczyną.. znaczy osobą, tak osobą, musi nawiązać się specyficzna silna więź. Nić łącząca wasze dusze ze sobą. Jeśli waszą więź dodatkowo poprzecie czynami i staniecie się jednością, wtedy ta dziew... Osoba, zyska twoją ochronę...
- Staniemy się jednością? - Spytał maluch nierozumiejąc ani słowa.
-  ekhem... Kiedy kobieta i mężczyzna... - Zaczął speszony Igneel - zresztą zrozumiesz jak dorośniesz - machnął zirytowany łapą - koniec na dziś. Czas spać mały - burknął Smok.

Natsu uśmiechnął się do swoich wspomnień. Tak teraz rozumiał aż za dobrze, co jego ojciec miał na myśli. Tej nocy uczynił Lucy swoją, więc jego płomienie mogły ją chronić przed kimś, kto miał wobec niej złe zamiary. Nagle Ignia jakby w brew sobie, puścił Lucy odpychając ją od siebie. Zaskoczona Heartfilia runęła na Graya, który pojawił się tuż obok by ją podtrzymać. Pod stopami Ignia pojawił się świecący niebieskim światłem krąg runiczny. Ognistowłosy warknął nie mogąc się poruszyć. Szarpał się w miejscu z niewidzialnymi kajdanami które go obejmowały.
- Znowu się spotykamy dzieciaki! - zawołał Zora wychodząc zza jednego z rozpadających się budynków. Dłonie miał jak zwykle wsunięte w kieszenie spodni i uśmiechał się zawadiacko, ukazując swoje zaostrzone białe zęby. 
- Zora. Puść mnie - Warknął wściekły Ignia.
- Już nie pracuje dla ciebie. Jakku nic nie wspominał? - odpowiedział zdawkowo. Gray pomyślał, że albo jest głupi albo naprawdę musi być mu wszystko jedno, skoro tak odnosił się do smoka. Ignia ryknął naprężając wszystkie mięśnie i po raz kolejny przybrał postać smoka, wyrywając się z wiążącej go pułapki. Wzbił się w powietrze i zawisł kilka metrów nad ich głowami. Przyjaciele spojrzeli po kolei na siebie, a Zora widząc to podszedł do nich.
- Spokojnie zajmę się nią - zapewnił - i tak nic więcej nie zdziałam - dodał wzruszając ramionami. Natsu z jakichś powodów wiedział, że może mu zaufać. Poza tym Lucy miała już swoją ochronę na wszelki wypadek. Kiwnął głową na zgodę i w raz z Erzą w Niebiańskiej Zbroi, wzbił się w powietrze. Gray włączył tryb zabójcy demonów a na jego ciele pojawiły się czarne znaki. Przecież nie mógł zostać w tyle za Płomyczkiem. Zora posadził Blondynkę na trawie i położył ręce tuż obok niej, mamrocząc jakieś słowa. Nagle pod nią pojawił się zielony okręg z którego, unosił się do góry świecący na zielono pyłek. Heartfilia poczuła jak powoli zaczyna wracać jej energia.
- Chociaż tyle mogę zrobić - wyjaśnił po czym dodał - Przepraszam za Jakku .
- Nie masz mnie za co przepraszać. Poza tym to ja powinnam ci podziękować, bo gdyby nie ty... - zająknęła się na moment Lucy.
- Spokojnie blondi, było minęło, teraz skup się na odpoczynku - powiedział puszczając jej oczko.
Natsu zauważył, że Ignia prawie w ogóle nie używa swojego ognia by nie dać mu szansy, na zregenerowanie swoich sił. Pomimo tego, że nie używał jednej ze swoich głównych broni nadal mieli spore problemy by go pokonać. Walczyli prawie cały dzień bo już zaczynało zmierzchać więc i tak, to był cud że jeszcze stali na nogach. Natsu wylądował na ziemi po tym, jak czerwony smok zamachnął się na niego swoją grubą szponiastą łapą. Wiedział, że Ignia nie odpuści więc jeżeli chciał ocalić swoich przyjaciół a także wioskę, nie miał wyboru. Musiał użyć jeszcze więcej siły. Sięgną bo smoczą część swojej energii, która nadal drzemała uśpiona i której pobranie nie tylko osłabi łańcuchy, którymi uwięził ENDa, lecz również przyspieszy dragonifikację. Powietrze w okół niego zgęstniało a całe jego ciało pokryły płomienie, spalając jego koszulę w drobny pył. Z jego głowy wyrosły dwa rogi a na plecach pojawiła się para czerwonych smoczych skrzydeł. Z wściekłością wypisaną na twarzy, poderwał się do lotu a jego szalik powiewał targany pędem wiatru. Przywalił z całej siły w brzuch smoczyska aż ten zgiął się w pół jęcząc z bólu. Natsu był na to przygotowany i drugą pięścią przyłożył w pochylony teraz do przodu pysk bestii tak, że ta odrzuciła go teraz do tyłu. Erza poczęstowała go kilkoma szybkimi cięciami jednak nie na tyle głębokimi, by jakoś specjalnie mu zaszkodzić a Gray użył Wściekłości Lodowego Smoka co sprawiło, że Ignia odleciał kilka metrów dalej. Z kącika jego pyska spłynęła mała stróżka krwi.
- Nareszcie coś się zaczyna naprawdę dziać! - zawołał podekscytowany - ale to nadal za mało by mnie pokonać Natsu.
Lucy czuła się o wiele lepiej niż wcześniej, więc kiedy krąg Zory zniknął stanęła mocno na swoich nogach. Zobaczyła jak jej przyjaciele walczą w nierównej walce z Ignią, a ona nie mogła im w żaden sposób pomóc. Happy który również nie mógł zbyt wiele zdziałać w tej walce, cały czas jej towarzyszył. Kiedy Natsu po raz kolejny runął na ziemię wraz z Erzą i Grayem po tym, jak smok zaatakował ich z impetem swoim ogonem, szybko do niego podbiegła. Czuła się okropnie winna zdając sobie bardzo dobrze sprawę z tego, że gdyby się nie upierała nad tą misją, nic z tego co się teraz działo nie miałoby miejsca. Dotknęła dłońmi jego twarzy odgarniając zbłąkane pasmo różowych włosów.
- Jest zbyt silny Natsu- powiedziała zgodnie z prawdą Erza - i do tego cholernie przebiegły. Ciężko go czymś zaskoczyć.
- Nie wiem jak wy, ale chyba już długo nie wytrzymam - wyznał Fullbuster leżąc plecami na trawie.
- Dziękuje wam za pomoc i nie oczekuję więcej. To moja walka - powiedział z determinacją w głosie.
- Co? chyba żartujesz, że zostawimy cię z tym samego! - zawołała Erza.
- Dokładnie, jesteśmy rodziną i zawsze trzymamy się razem. Do samego końca. Nie pamiętasz? - zawtórował jej Gray. Lucy jednak dostrzegła w jego spojrzeniu coś, czego nie widzieli inni. Natsu chciał przekroczyć granicę której nie powinien. Czuła to przez tą dziwną łączącą ich więź której jeszcze nie rozumiała. W jej oczach pojawiły się zalążki łez, kiedy zaczęła potrząsać głową w niemym proteście.
- Lucy - powiedział cicho Dragneel chwytając ją za przedramiona - wiesz, że nie mam wyboru prawda?
Jednak ona nie chciała go słuchać. To nie tak miało się skończyć. Nie po to tutaj przyszli żeby teraz miało stać się najgorsze.
- Musisz mnie posłuchać Lucy - zaczął.
- Nie - powiedziała urywanym od płaczu głosem - nie, nie możesz, nie wolno ci - łkała bijąc dłońmi w jego umięśniony tors.
- Lucy proszę - mocniej ścisnął ją za przedramiona - Kiedy już go pokonam zrobię wszystko, by opuścić to miejsce. Jednak nie będę miał już nad sobą pełnej kontroli bo prawdopodobnie przejmie ją demon...
- Nie, nie, nie - powtarzała zrozpaczona.
- Słuchasz mnie Lucy? jeśli mi się nie uda musicie stąd uciekać. Słyszysz? Obiecaj mi, że odejdziecie i nie będziesz mnie szukać...
- Jak możesz tego ode mnie wymagać! - Krzyknęła a po jej policzkach spływały strugami słone łzy
- jesteś silna i wiem, że sobie poradzisz - powiedział z mocą Natsu - Happy - Zwrócił się do swojego przyjaciela który zaciskał teraz piąstki, jednak jego policzki również były mokre od łez - zaopiekuj się Lucy dobrze? - poprosił cicho.
- Aye! - zawołał Happy salutując mu łapką na co lekko się uśmiechnął - Lucy - powiedział jej imię po raz kolejny - dziękuję ci za każdą chwilę którą mi podarowałaś. 
- Nie zgadzam się na to słyszysz! Nie żegnaj się ze mną w ten sposób - zawołała - Przecież zawsze mieliśmy być razem! - zarzuciła mu. Natsu zdjął swój ukochany szalik i obwiązał nim jej szyję.
- Dzięki temu zawsze będę przy tobie - powiedział cicho po czym chwycił dłońmi jej twarz, zmuszając by na niego spojrzała. Kiedy ich oczy się spotkały, po raz pierwszy zobaczyła jak Natsu płacze. Mocno chwycili się za dłonie stykając się czołami. To były ich ostatnie wspólne chwile. Natsu przygarnął również do siebie zrozpaczonego Happiego, który tak samo jak Lucy był dla niego szalenie ważny. Razem tworzyli małą rodzinę za którą wiedział, że będzie tęsknił. Erza spoglądała na nich z otwartymi w zdumieniu ustami, kiedy Natsu złożył czuły pocałunek na wargach Lucy. Zerknęła na Fullbustera który siedział po turecku na trawie z założonymi rękami i uśmiechał się z zadowoleniem.
- Wiedziałeś!? - Wypaliła Erza machając mu oskarżycielsko nosem przed oczami na co lodowy Mag wzruszył tylko ramionami. Lucy nie chciała się od niego oderwać mając świadomość tego co zaraz nastąpi. Natsu choć bardzo niechętnie jednak zdecydowanie przerwał ich pocałunek.
- Kocham Cię Lucy i zawsze będę Kochał - wyszeptał po czym wzbił się w powietrze, a już po chwili w kierunku Igni sunął drugi czarno-czerwony smok ziejący czarnym ogniem. 
- Nieeeeee! - Okolicę rozdarł krzyk zrozpaczonej Lucy. Nie mógł jej tak zostawić. ona nie może na to pozwolić, musi coś zrobić. Nawet nie zdążyła mu powiedzieć, że go kocha. Gray rzucił się na nią w momencie, w którym chciała pobiec za walczącymi teraz bestiami. Otoczył ją swoimi silnymi ramionami nie pozwalając jej ruszyć za smokami. Ignia i Natsu walczyli ze sobą bez ograniczeń. Ogień którym władał Natsu był jednak o wiele silniejszy od tego, jaki posiadał syn Igneela. Czarne płomienie były w stanie stopić czerwone łuski Igni. Potężne cielska zderzyły się ze sobą z łoskotem, który poniósł się bardzo daleko. W pewnym momencie Natsu zdołał chwycić za pysk Ignia i z ogromnym wysiłkiem, rozwarł ją szeroko po czym zionął swoim czarnym płomieniem prosto w jego puszczę. Ignia zaskoczony wyrwał się z jego uścisku. Chwycił się łapami za gardło krztusząc się i plując własną krwią.
- Jesteś godny bycia synem Igneela - wyrzęził co było ostatnią rzeczą, jaką zdołał zrobić w swoim długim życiu. Jego martwe cielsko runęło z hukiem na ziemię, wzbijając w górę tumany pyłu. Natsu wydał z siebie triumfalny ryk i zamachał czarnymi od spodu skrzydłami, po czym odleciał w kierunku gór. 
- Natsuuu... - zawyła Lucy i upadła z rozpaczą na kolana. Łzy wielkości grochu skapywały na podłoże kiedy tuląc do siebie Happiego, nie mogła pogodzić się z zaistniałą sytuacją. Ciało Ignia zaczęło rozpadać się na złoty pył, który jak nić, sunął w kierunku pobliskiej góry, by ta rozbłysła tysiącem barw. Znaleźli wejście do jaskini Smoczego Źródła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro