Rozdział 42

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tuż nad ich głowami przeleciało potężne czerwone cielsko, które zionęło ogniem podpalając kolejne połacie terenu. Wszyscy oglądali tą scenę z szokiem wymalowanym na ich twarzach.
- Przecież Acnologia był ostatni... - wyszeptała z niedowierzaniem Erza.
Natsu stał jak sparaliżowany. Ten charakterystyczny zapach, te czerwone łuski... To było przecież niemożliwe. Igneel nie żył już od kilku lat. Mimo to, łudząco podobny do niego olbrzymi smok, pustoszył teraz wioskę. Wylądował z łoskotem pod rzędem budynków i zmiótł je jednym machnięciem ogona. Natsu rzucił się pędem w jego kierunku, czując jak jego przyjaciele podążyli zaraz za nim. To przecież nie mogła być prawda. To nie mógł być Igneel... Kreatura odwróciła w ich stronę swój wielgachny łeb i spojrzała prosto na niego.
- Wreszcie się widzimy Natsu - powiedział stwór z pogardą prawie wypluwając jego imię. Wtedy Dragneel odetchnął w duchu. Smok tylko na pierwszy rzut oka przypominał jego ojca. Owszem nie mógł zaprzeczać, że wyglądali prawie identycznie poza kilkoma małymi szczegółami, które dopiero teraz zauważył. Jego złote tęczówki przewiercały Natsu prawie na wylot. Tęczówki nie mające nic wspólnego z czarnymi oczami Igneela. Na jego rogach zamiast połączonych ze sobą rąbów, widniał czarny wzór przypominający płomienie, który pojawiał się również na umięśnionej piersi obcego. Na środku jego czoła wyrastał szary róg, od którego po karku bestii spływała ciemnopomarańczowa, okazała grzywa z czarnymi końcówkami na poszczególnych pasemkach. Natsu zacisnął dłonie w pięści, po czym usłyszał znajomy rechot tuż za plecami smoka. Wśród zgliszczy zburzonej właśnie części budynków, siedział przykuty do jedynej stojącej jeszcze ściany, Jakku w towarzystwie swoich lekko oszołomionych kumpli.
- Hahah - zaśmiał się - Mówiłem, że to jeszcze nie koniec, że on cie znajdzie! mówiłem! - wrzasną zadowolony.
- Nie prosiłem cię o komentarz - warknął w jego kierunku smok, na co Jakku aż zadrżał i natychmiast umilkł.
- Kim jesteś? - spytał groźnie przez zaciśnięte zęby Smoczy Zabójca. Czuł, że jego przyjaciele są gotowi by w każdej chwili zaatakować intruza. Nie sądzili by był równie silny co Acnologia, jednak nie mieli również zamiaru go lekceważyć.
- Och przecież już na pewno się domyślasz Natsu. A może raczej powinienem powiedzieć członku rodziny... - urwał smok badając jego reakcję. Źrenice Dragneela momentalnie sie rozszerzyły. Nie wiedział który już raz w ciągu tych kilku chwil pomyślał, że to niemożliwe. Czyżby ten smok był bliskim krewnym Igneela? Ale jak bliskim musiałby być, żeby pachnieć prawie tak samo jak on... Smoka spowiły kłęby dymu by po chwili z nich, wyłonił się młody umięśniony chłopak z burzą, wysoko postawionych do góry rudych włosów. Jego twarz zdobiły czarne płomienie. Uśmiechnął się do nich krzywo za nim się przedstawił.
- Jestem Ignia. Syn Igneela Ognistego Króla Smoków. Strażnik źródła którego szukacie.
Lucy słysząc to zamarła. Jeżeli to on był strażnikiem, to jakie mieli w ogóle szanse w tym starciu? Zaczęła wątpić czy w ogóle dobrze postąpiła, wplątując w to wszystko swoich przyjaciół. Widziała jak Natsu z szokiem wypisanym na twarzy, analizuje to co właśnie usłyszał. 
- Jesteś prawdziwym smokiem więc j... jak? - zająknął się Gray wskazując na jego ludzką postać.
- W końcu jestem strażnikiem źródła. Skorzystałem z jego możliwości raz czy dwa - uśmiechnął się krzywo.
Natsu nie mógł wyjść z szoku po tym co usłyszał. Igneel? miał syna? poczuł jak ogarnia go wściekłość, jednak nie był pewny przeciw komu była skierowana. Zmarszczył groźnie brwi, a na jego czole zapulsowała mała żyłka kiedy ryknął:
- To niemożliwe żeby Igneel miał syna i nic mi o tym nie powiedział!
- Mój staruszek nie powiedział ci bardzo wielu rzeczy - odparł z pobłażaniem - Nie wiesz, że smoczy ojcowie nie wychowują swoich dzieci? Jeśli już zajdzie jednak taka potrzeba, to gdy tylko dziecko nauczycie się polować i będzie na tyle samodzielne by przetrwać, zostaje porzucane.
- Łżesz! Igneel nigdy by tego nie zrobił - warknął Natsu czując jak zalewa go fala gniewu.
- Nie powiesz mi, że ciebie nie porzucił bez słowa pożegnania, gdy nadszedł odpowiedni czas - Natsu zazgrzytał zębami a Ignia widząc, że trafił w punkt kontynuował ze złośliwym uśmieszkiem - Mój ojciec porzucił mnie gdy tylko udało mi sie upolować mój pierwszy posiłek. Następnego dnia już go nie było. Mało tego, porzucił mnie by zaopiekować się bratem Zerefa, by zaopiekować się tobą.
- Więc co tu robisz? dlaczego mnie śledzisz od wielu dni? - rzucił z irytacją w głosie Smoczy Zabójca.
- Z dumą przedstawiasz się jako syn Króla Ognistych Smoków. Chciałem sprawdzić czy jesteś wart tego imienia. Dobrze sie składa, że akurat podążacie do smoczego źródła bo jako jego strażnik, będę mógł cię przetestować braciszku - powiedział kpiąco. Natsu nie wytrzymał i rzucił się na niego ze swoją zapalona pięścią, co Ignia bez większych problemów zablokował.
- Naprawdę tylko na tyle cię stać? - zaśmiał się odpychając go od siebie. Natsu pobrał więcej mocy, zmieniając swój wygląd pod wpływem energii demona i zaatakował ponownie. Tym razem z lepszym skutkiem, sięgając swojego celu. Ignia rozmasował obolały policzek.
- Tak już lepiej - pochwalił z niebezpiecznym błyskiem w oku. Z niesamowitą szybkością sie przemieścił i uwolnił Jakku, wraz z jego kumplami - Zajmijcie sie resztą nakazał im i ponownie zwrócił swoją uwagę na Różowowłosego. Lucy natychmiast przywołała Taurusa i wzięła w dłonie swój gwiezdny bat. Tym razem nie miała zamiaru pozwolić się komukolwiek zaskoczyć, tak jak ostatnio. Jakku nie miał zamiaru bawić się w jakieś podchody i zaatakował z całą mocą, na jaką było go stać. Z jego wyciągniętych dłoni buchnęły strumienie małych syczących węży, które w następnej chwili zaczęły kłębić się w jednym miejscu, tworząc jego idealnego sobowtóra. Lucy zacisnęła mocniej dłoń na rękojeści Fleuve d'etoiles i machnęła nim, kierując strumień Gwiezdnej Rzeki wprost na kopię Jakku. W jego wężowym ciele powstała wyrwa, która natychmiast na powrót się zasklepiła. Heartfilia niewiele myśląc przyjęła formę Aquarius . Jakku zagwizdał obdarzając ją głodnym wzrokiem i oblizując obleśnie wargi. Jeśli liczył, że tym uda mu się zdekoncentrować Blondynkę, to grubo się mylił. Na jej twarzy tylko pojawiła się jeszcze większa zaciętość niż wcześniej. Zacisnęła wargi w cienką kreskę,skupiając się na tym co chciała zrobić. Nadal czuła na swojej skórze, delikatny dotyk Natsu jeszcze sprzed kilku chwil, a to dodało jej tylko siły by walczyć. Położyła dłonie na ziemi i krzyknęła:
- Aqua Metria!
Błotna fala ruszyła ku Jakku zalewając go po samą brodę, by na rozkaz Lucy zastygnąć na nim w jedną wielką skorupę. Jego wężowy sobowtór w trakcie ataku rozpełznął się na boki, by następnie pochłonęły go grudy miękkiej ziemi. Lucy zapomniała o szablach które mężczyzna zawsze miał przy sobie. Jakku kilkoma cięciami wyswobodził się z ziemnego więzienia z wesołym rechotem. Heartfilia przyzwała Scorpio i przywdziała Gwiezdny strój Cancer. Scorpio wypluł ze swojego ogona salwę piachu, która zaatakowała Jakku a Lucy dopadła do niego z impetem, walcząc dwoma jednoręcznymi mieczami. Gray i Erza stanęli na przeciw znanym już sobie magom, którzy połączyli tym razem siły. Chłopak od teleportacji, nie dał się po raz kolejny nabrać na sztuczkę Fullbustera. Natomiast drugi przeciwnik posługiwał się magią kryształu, która do złudzenia przypominała magię Lodowego Maga. Przeciwnicy od razu ruszyli do ataku. Z wszystkich kierunków z otwartych portali, zaczęły strzelać w ich kierunku kryształowe włócznie. Erza założyła zbroję Adamantową co spowodowało, że wszystkie pociski kruszyły się w kontakcie z jej powłoką. Scarlet wybijając się z ziemi, ruszyła wprost na maga kryształu. Na sekundę przed tym nim go dopadła, zniknął w portalu pojawiając sie tuż za plecami Graya. Fullbuster w ostatniej chwili wytworzył lodowy miecz do kompletu z tarczą, którą osłaniał się przed wcześniejszymi atakami. Jednak kiedy mag kryształu przechodził przez portal, wszystkie włócznie zniknęły. Nie było lepszej okazji do ataku. Miecz lodowy starł się z kryształowym z głośnym chrupotem. Tym czasem Erza przyzwała zbroję Cesarza Piorunów, zmieniając tym samym cel swoich ataków. Mag teleportacji choć zwinnie unikał jej ataków fizycznych, nie był przygotowany na to co miała dla niego Scarlet. Erza zaczęła ciskać w niego niebieskimi piorunami aż jeden z nich, zdążył sięgnąć portalu i trafił oszołomionego przeciwnika tuż po tym, jak pojawił się w zupełnie innym miejscu. Z triumfalnym uśmiechem odsunęła chłopaka z pola walki, ciągnąc go z powrotem pod ścianę do której byli przykuci. Natsu pomimo korzystania z magi ENDa, miał spore problemy by nadążyć za Ignią. Owszem, ruszał się z niesamowitą prędkością, której nawet smocze oko nie potrafiło dojrzeć. Jednak jego ataki nie robiły na nim aż takiego wrażenia jak powinny. Walka była wyrównana jednak Natsu widocznie zaczynał opadać z sił podczas gdy Ignia, wręczy tryskał optymizmem i nawet się nie zdyszał. Czerwono czarne płomienie ENDa zapłonęły na jego pięści, gdy po raz kolejny rzucił się w kierunku syna Igneela. Ignia z przyjemnością wypisana na twarzy, sparował jego atak i przyłożył mu prawym sierpowym prosto w brzuch. Natsu odleciał kilka metrów w tył z głośnym jękiem bólu. Splunął krwią i otarł wierzchem dłoni usta. Musiał przyznać, że jego przeciwnik był bardzo silny. Zdawał sobie sprawę, że jeśli chce go pokonać potrzebuje więcej mocy, a to znacznie przyspieszy postęp Dragonifikacji. Uśmiechnął sie do siebie nie mając zamiaru się poddawać. Zaczerpnął więcej mocy demona i cały skąpany w czerwono-czarnych płomieniach, z nadludzka prędkością ruszył na smoka w ludzkiej skórze. Zasypał go gradem szybkich i silnych ciosów, nie dając czasu na jakąkolwiek reakcję. Ignia z szokiem widniejącym w jego szeroko otwartych oczach, właśnie dostawał tęgie lanie. Zacisnął dłonie w pięści i zaryczał wściekle. Silny podmuch powietrza odepchnął Dragneela, który zdążył zasłonić się przedramionami. Czerwony smok rozpostarł skrzydła i spojrzał na niego wyzywająco:
- I co teraz szczeniaku? Nadal śmiesz twierdzić, że jesteś synem Igneela? - Smok kłapną paszczą wypełnioną po brzegi ostrymi zębiskami. Natsu zaśmiał się tylko i wybił z ziemi, pozostawiając po sobie siatkę większych i mniejszych pęknięć. Uderzył w pysk zwierzęcia, który natychmiast odwrócił sie z powrotem w jego stronę. Natsu ledwo uniknął bliskiego spotkania z jego językiem w jamie ustnej bestii. Wylądował zdyszany na ziemi, podpierając sie jedną ręką. Lucy z imponującą zwinnością atakowała Jakku. Doskakiwała do niego zadając kilka szybkich i krótkich cięć, by następnie odskoczyć na bezpieczną odległość. Elementu zaskoczenia dodawał jej piasek Scorpio, który otaczał Jakku zmniejszając jego pole widzenia. Niestety miecze Heartfilii zaczynały sie szczerbić, a po szablach mężczyzny nie było witać nawet odrobiny zużycia. Przygryzła wargę w zamyśleniu. Wiedziała, że musi zmienić szybko technikę walki, bo obecna nie zdawała egzaminu. Czuła również wycieńczenie Scorpio. Zamknęła jego bramę by mógł udać się na zasłużony odpoczynek. Przyjęła formę Taurusa a jej przeciwnik, natychmiast zmienił taktykę strzelając w nią swoimi jadowitymi wężami. Lucy wykonując uniki machnęła batem, powodując pęknięcia w ziemi pochłonęły zaskoczone gady. W tej chwili jednak mogła jedynie sie bronić, bo przy ataku dystansowym Jakku nie potrafiła do niego podejść. Chyba nie miała innego wyboru jak użyć swojej ostatecznej broni. Nie miała już tyle energii by poradzić sobie sama z tym zaklęciem. Przyzwała Gemini które przybrały jej postać. Chwyciła dłonie swojego sobowtóra i w raz z nim zaczęła szeptać inkantację. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro