20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lucy w ostatnim momencie zdołała osłonić oczy przed oślepiającym blaskiem, który odbił się od kryształowych ścian, co dodatkowo nadało intensywności rozbłyskowi. Kiedy powoli uchyliła swoje powieki zobaczyła, że tafla wody znowu była gładka, a Natsu zniknął z jej pola widzenia. Czując przerażenie ściskające jej gardo, niewiele myśląc rzuciła się ku wodzie. Przybierając w locie formę Aquarius, z głośnym pluskiem który poniósł się echem po jaskini, zanurzyła się pod wodę. Wzrokiem przeczesywała dno jeziora próbując cokolwiek zobaczyć na, jak się okazało kryształowym dnie. Wreszcie dostrzegła różową czuprynę majaczącą w niewielkiej odległości od niej. Nie wiele myśląc użyła mocy zodiaku i wypchnęła jego nieruchome ciało na brzeg. Gdy tylko jej nogi dotknęły stałego podłoża, podbiegła ku niemu i przewróciła nieprzytomnego na plecy. Drżącą ręką dotknęła jego nadgarstka by sprawdzić puls, po czym przyłożyła policzek do jego ust i odetchnęła z ulgą. Natsu żył, oddychał, a jego spokojnie leżące ciało, wyglądało jakby po prostu spał. Jedna rzecz która tylko mogła ją zaniepokoić to temperatura skóry, która wydawała się chłodna. Gdy tylko o tym pomyślała sama zaczęła się trząść z zimna, po niedawnym kontakcie z wodą. Wyciągnęła Dragneela całkiem z wody i ułożyła w niedalekiej odległości od brzegu. Przyzwała Taurusa i wysłała go po drewno na opał, wiedząc, że sama była zbyt zziębnięta by szybko ogrzać Natsu. Mimo tego starała się jak mogła rozmasowując jego kończyny. Gdy tylko Gwiezdny Duch powrócił, natychmiast roznieciła ogień w ognisku, który ogrzewał teraz ich zdrętwiałe z zimna ciała. Natsu już wkrótce otworzył swoje oczy czując obok siebie przyjemne ciepło, którym okazał się nie tyle ogień buchający w ognisku, ile przytulone do niego ciało Lucy.

- Obudziłeś się! - wykrzyknęła unosząc się na łokciach.

Natsu spojrzał na nią lekko zdezorientowany i dopiero po chwili, zaczęły napływać do niego wspomnienia tego co się wydarzyło. Usiadł gwałtownie prawie zrzucając z siebie Blondynkę i spojrzał na wyciągnięte przed siebie dłonie. Był człowiekiem! Naprawdę się udało! W następnej chwili jednak upadł z powrotem na plecy, czując jak zakręciło mu się w głowie, a jego ciało dopadło okropne zmęczenie. Ta przemiana musiała kosztować go zbyt wiele wysiłku.

- Chyba musiałbym coś zjeść Lucy - wymamrotał krzywiąc się z bólu. Teraz dopiero poczuł jak bolą go mięśnie. Lucy skinęła głową i szybko wypakował smakołyki ze swojego plecaka, wręczając je Natsu. Chłopka przyjął je z wdzięczność i zaczął powoli przeżuwać, a jego wzrok pobiegł ku płomieniom z ogniska.

- Chyba tego też będę potrzebował - powiedział. Lucy w lot zrozumiała o co mu chodzi i wyjęła z ogniska kilka płonących patyków, by mu je podać. Natsu jednym głośnym świstem wciągnął płomienie, w całości je pożerając. Czuł się zupełnie pozbawiony nie tylko sił, ale także i swojej magii. Płomienie pomogły mu nieco stanąć na nogi, jednak zdawał sobie sprawę, że trochę minie nim jego ciało dojdzie do pełni sił. Wtedy usłyszeli dobiegające od wejścia z jaskini ludzkie głosy. Natsu wytężył swój słuch i zacisnął usta, kiedy zrozumiał w jak nieciekawej sytuacji się znaleźli. Powoli podniósł się na nogi i chwiejąc się lekko postąpił kilka kroków na przód. Lucy z przestrachem spoglądała na wyjście z jaskini, po czym zapaliła swoje dłonie jaskrawymi płomieniami i zwróciła się do Dragneela:

- Chyba będziesz jeszcze trochę tego potrzebować.

Natsu skinął głową i pożarł ogień wydobywający się z jej dłoni, lecz gdy Heartfilia chciała zrobić to po raz kolejny, delikatnie ją powstrzymał.

- Ty również potrzebujesz swojej magii. Nie możesz jej zużyć w całości na ogień dla mnie - powiedział - nie oszukujmy się. Jestem tak zmęczony, że nie wiem ile moje ciało fizycznie będzie w stanie wytrzymać. Głupotom byłoby w tym wypadku pozbawiać cię całej energii - wyjaśnił.

Lucy wiedziała, że miał rację i czuła, że koniec końców to od niej będzie zależeć czy przetrwają. Jednak czy sobie poradzi, czy też skończy się tak jak ostatnio, gdy Natsu leżał nieprzytomny na ziemi, a ona toczyła bardzo nierówną walkę z Brandish? Choć przez cały czas trenowała pod okiem Jellala, nagle dopadły ją wątpliwości czy była gotowa. Razem z Natsu wyłonili się z jaskini, a ich oczom ukazała się chyba cała uzbrojona po zęby wioska, ze Starym Mędrcem na czele.

- Widzicie! To wasz Smok i jego dziewka! To z jego winy straciliście minionej nocy bydło, a wasze pola i domy spłonęły! - Wrzasnął staruch uderzając laską w ziemię, co nadało jego wypowiedzi mocy.

- To on! Sam widziałem jak wyrosły mu skrzydła! - krzyknął mężczyzna w którym Lucy rozpoznała strażnika bramy z Nowego Orleanu.

- Tsy - prychnął Natsu zaciskając zęby. Nie wiedział co się wydarzyło gdy opuścili miasto i przynależące do niego wioski, ale był pewien, że do czegokolwiek tam doszło, odpowiedzialność za całe zajście z pewnością spadała na Starca w szpiczastym kapeluszu. Był niezłym manipulatorem skoro udało mu się zmobilizować aż tylu ludzi. Poza tym, jak się okazuje jego nieostrożność przy bramie głównej do miasta sprawiła, że ludzie już nie uwierzą w jego niewinność. Nie było sensu próbować z nimi dyskutować i choć widział tę nadzieję w oczach Lucy, przecząco pokręcił głową. Zrozumiała. Zacisnęła dłonie w pięści i podobnie jak on przyjęła postawę gotową do ataku. Rozwścieczeni wieśniacy rzucili się na nich z widłami i łopatami, przez co Natsu poczuł się trochę tak jakby nagle znalazł się w średniowieczu. Lucy przyzwała jednocześnie Leo, Taurusa i Scorpio sama zakładając strój raka. Choć przy ich umiejętnościach mogłoby się wydawać, że walka szybko się skończy tak się jednak nie stało. Mędrzec powtórzył coś co Lucy zrobiła podczas ich ostatniego spotkania. Ochronił swoją niesamowitą tarczą wszystkich nacierających na nich ludzi. Każdy ich atak odbijał się od przeciwników jak piłeczka pingpongowa. Lucy wkładała w swoje ciosy całą swoją energię, jednak nie zdołała przebić bariery ani nie mogła trafić w jej lukę. Osłabiony Natsu miał ten sam problem. Wycieńczony przemianą w człowieka, nie był w pełni swych sił by atakować tak szybko jak ostatnio. Zresztą wtedy miał problem z jednym człowiekiem, a teraz musiał zmierzyć się z tłumem chronionych magią mężczyzn. Duchy Heartfili zaczęły opadać z sił i po kolei znikały. Choć Lucy przyzywał na ich miejsce kolejne efekt, był taki sam. Jedyne co pozostało im zrobić to się bronić. Natsu wycieńczony opuścił gardę i oberwał kopniakiem prosto w brzuch. Odleciał mały kawałek do tyłu i uderzył plecami w skalną ścianę. Ostatnie duchy Lucy zniknęły kiedy Blondynka rzuciła się ku Natsu. Heartfilia upadła na kolana przed Różowowłosym, a gdy dotknęła jego twarzy zobaczyła, że jest nieprzytomny.

- Wystarczy! - Krzyknął Starzec z uniesionymi do góry rękami - Dosyć! Resztą zajmę się sam - powiedział. Nad Natsu i Lucy pojawiła się magiczna kopuła przez którą nie byli w stanie przejść. Blondynka czuła jak panika ściska jej gardło kiedy bezskutecznie próbowała ocucić Dragneela. Odetchnęła na moment z ulgą kiedy jego powieki zaczęły się otwierać, jednak wtedy zobaczyła spoglądające z nienawiścią czerwone tęczówki.

- END - Dźwięk jego imienia wydobywający się z jej ust sprawił, że zwrócił na nią swoją uwagę. Zacisnęła usta w wąską linię i z determinacja wypisana na twarzy wycedziła - Zostaw wreszcie Natsu w spokoju!

- Jeśli chcesz, żeby Natsu wyszedł z tego żywy, to lepiej ze mną współpracuj - odparł rzeczowym tonem. Gdy Lucy nie odpowiedziała, posłał jej swój drwiący uśmieszek i szepnął - Grzeczna dziewczynka, a teraz udawaj, że nadal jestem nieprzytomny.

Lucy kiwnęła głową na znak zgody. Nigdy nie sądziła, że jeszcze kiedyś będą ze sobą współpracować. Mędrzec zaczął zbliżać się do nich, z zadowolonym uśmiechem spoglądał na bezskuteczne próby Heartfili w ocuceniu Dragneela. Gdy wreszcie upewnił się, że chłopak już nie wstanie, pewnym siebie krokiem wszedł pod kopułę. Z satysfakcją malującą się na jego twarzy ruszył w ich kierunku nie wiedząc, że była to jego ostatnia podróż w życiu. END poderwał się na równe nogi i nim Lucy zdołała mrugnąć, już był przy staruchu. Z twarzy Mędrca zniknął triumfujący uśmiech a zastąpił go grymas przerażenia, gdy END bez większych problemów przebił się przez jego barierę. Wyprowadzony przez demona atak przebił mężczyznę na wylot, pozostawiając po sobie olbrzymią dziurę w jego brzuchu. Ręka END aż po ramię była skąpana w krwi siwowłosego, który bez życia usunął się na ziemię. Lucy z przerażenia zasłoniła usta rękoma widząc upadające ciało. END zlizał z dłoni krew i smakował ją jakby testował wino.

- Jak na człowieka był bardzo bogaty w energie magiczną stwierdził.

Lucy wstała na drżących nogach i podeszła bliżej niego. Natsu o mały włos nie został złapany i zabity przez leżącego przed nią człowieka, a END pokonał go w mniej niż sekundę.

- Jak to zrobiłeś? - zapytała słabym głosem.

- Jestem Demonem Złotko - zacmokał END.

------------------------------

Ruben spoglądał na obie dziewczyny nie kryjąc swojego pożądliwego spojrzenia. Przełknął głośno gdy jego wzrok zawisł na wypiętych pośladkach dziewczyny flirtującej z Zorą. Białowłosa wreszcie spoczęła na kolanach Ideale, którego wzrok rzucał w kierunku Rubena piorunami. Rudzielec zwrócił swoje zainteresowanie ku drugiej dziewczynie. Juvia skrzywiła się z niesmakiem, widząc jak łatwo Ruben traci nad sobą kontrolę gdy tylko zobaczy kawałek odsłoniętego ciała. Gardziła takim mężczyznami. Jednak Panicz Gray był zupełnie inny, za co zyskał w jej oczkach już od pierwszej chwili, gdy wyciągnął do niej pomocną dłoń podczas ich pierwszej walki. Od tamtego czasu tak wiele rzeczy uległo zmianie. Ruben chciał postawić pierwszy krok w jej kierunku, jednak Lockser donośnie prychnęła i z dumnie uniesioną głową zwróciła się do Fullbustera.

- Wiesz, że nie lubię jak o mnie zapominasz - Powiedziała z naganą w głosie, na co Gray spojrzał na nią zaskoczony. Po raz pierwszy w całym swoim życiu słyszał, żeby Juvia wypowiadała się w pierwszej osobie - To nieuprzejme z Twojej strony żeby kazać damie czekać - dodała, a siadając na stole strąciła z blatu kufle z piwa, które stłukły się na małe kawałeczki. Założyła nogę na nogę co wyeksponowało jej udo, wyłaniające się z pomiędzy rozcięcia w spódnicy. Gray w pierwszym odruchu ściągną z siebie płaszcz i zrzucił nim na nią, zakrywając nogę i dekolt.

- Już ci mówiłem, że nie życzę sobie byś się komuś pokazywała - wypalił stając przed nią. Dla Zory i Touki mogło się to wydawać przedstawieniem, jednak tak na prawdę, wcale tak nie było. Fullbuster w tej chwili był całkiem poważny.

- Daj spokój Kochany - machnęła na niego ręką - nie udawaj znowu tak szalenie zazdrosnego. Oboje wiemy jak jest w rzeczywistości - odparła spoglądając na swoje pomalowane na niebiesko paznokcie. Juvia wbiła mu własnie sporą szpilę na którą nie wiedział jak powinien odpowiedzieć. Miała rację. Były moment, że czuł się zazdrosny o to jak ochoczo rozbierała się po wypiciu kilku głębszych na imprezach w Gildii, co powodowało niemałe zamieszanie wśród męskiej widowni. Jednak pomijając to, zawsze ją publicznie odpychał. Zachowywał się jak dupek.

- Ile jeszcze każecie nam na siebie czekać chłopcy? - zapytała z wyrzutem Lockser.

- Właśnie - przytaknęła Touka - Nie uważacie, że już wystarczy? - dodała marszczący swój drobny nosek.

Juvia wstała zrzucając płaszcz Graya na jego kolana i pewnym siebie krokiem podeszła do Rubena mierząc go oceniającym wzrokiem. Oparła się dłoni na jego przedramieniu tak, że miał doskonały widok na jej dekolt, z czego nie omieszkał skorzystać.

- Jeśli się zaraz nie zbierzecie to zawsze możemy sobie znaleźć inne towarzystwo - powiedziała Juvia - ten tu jest niczego sobie prawda? - zapytała swoją towarzyszkę.

Touka nagłe cala zesztywniała. Zora mógł to doskonale poczuć trzymając ją na swoich kolanach. Jej oczy na moment zaszły mgłą jakby była gdzieś bardzo daleko. Ideale znał to spojrzenie i nie miał pewności jak Białowłosa w tej chwili zareaguje. Chciał zdjąć swoją rękę z jej biodra, jednak Touka go powstrzymała kładąc swoją drżąca w tej chwili dłoń na jego własnej. Spojrzała na niego posyłając mu słaby uśmiech, a w jej wyrazie twarzy dostrzegł coś, co sprawiło, że wzmocnił swój uścisk mając pewność, że to jej pomorze. Tymczasem Juvia bez skrępowania zaczęła bawić się włosami Rubena, który objął ją w tali. W tle było słychać głośne zgrzytanie zębów Graya, który wreszcie poderwał się z krzesła.

- Dosyć tego! - Warknął i wyrwał Juvie z objęć Rubena - Zora wracamy do domu - dodał ciągnąć niebieskowlosa za sobą.

Ideale tylko na to czekał. Touka zgrabnie zaskoczyła z jego kolan, a on chwycił jej rękę i ruszył za Fullbusterem. Toka przechodząc obok rudzielca spojrzała na niego z gniewem.

- wracamy do domu... - mruknął pod nosem Ruben jakby się nad czymś zastanawiał. Cały czas nie mógł wyzbyć się wrażenia, że skądś zna dziewczynę klejącą się do Zory. Dziewczynę Zory... Spojrzał za odchodzącymi skupiając swoją uwagę na dziewczynie z białymi włosami...

- hej ja Cię chyba skądś znam - zawołał idąc za nimi. Gdy dziewczyna się odwróciła, wszystko wskoczyło na swoje miejsce - to ty! - syknął rozpoznając w niej kobietę którą Zora uratował kilka tygodni temu. Touka z Fairy Tail - łapać ich! To zdrajcy krzyknął!

Jeden jego komunikat wystarczył, by stojący najbliżej Rubena ludzie ruszyli prosto na nich. Juvia zareagowała jako pierwsza odpychając ich falą wody, co dało im trochę czasu na ucieczkę. Zora znał podziemnie jak własną kieszeń. Cały układ korytarzy i pomieszczeń miał w małym palcu. Poprowadził swoich przyjaciół w kierunku jednego z tuneli. Dziewczyny dzielnie odpychały swoimi wodnymi atakami każdego, kto próbował stanąć im na drodze. Gdy wpadli do korytarza Gray zamknął na nimi wejście grubą lodową ścianą. Ideale jednak wiedział, że to nie załatwi sprawy. Podziemne korytarze tworzyły siatkę połączonych ze sobą tuneli, które krzyżowały się w wielu miejscach. Zablokowanie jednego z nich opóźniało jedynie pościg o kilka minut, które w ich wypadku były cenne. Ideale jednak nie docenił zawziętości przeciwnika, który wyłonił się przed nimi. Skorzystał z innego tunelu by ominąć blokadę. Gray zaatakował lodową lancą jednak Ruben zdołał w porę uskoczyć. Fullbuster ponownie zatkał tunel tuż przed nosem rudzielca. Dobiegli do kolejnego rozwidlenia przy którym Zora się zatrzymał.

- uciekajcie. Ja spróbuje kupić wam tyle czasu ile tylko zdołam - rzekł do nich.

- co? Nie ma mowy - zaczął Fullbuster.

- ktoś musi tutaj zostać. Tych rozwidleń po drodze jest więcej. Nie mamy czasu na walkę. Musicie jak najszybciej wrócić do Gildii i powiadomić Mistrza. Teraz gdy zostaliśmy zdemaskowani z pewnością ruszą do ataku - powiedział Zora.

- Więc ja zostanę - odparł Gray.

- Jestem mistrzem pułapek i tutaj moja magia jest niezastąpiona. Ty bardziej przydasz się na górze - rzekł Ideale z czym Gray musiał się zgodzić.

- Nie możesz tu zostać - zaprotestowała Touka czując rodzącą się w jej sercu panikę - Sam jeden na tych wszystkich ludzi? - zapytała z bólem w głosie bojąc się najgorszego - Nie chcę żebyś się poświęcał - dodała błagalnie. Zora posłał jej pokrzepiający uśmiech, po czym zwrócił się do Fullbustera

- Zabierz je stąd.

Gray kiwnął głową i pociągnął obie dziewczyny za sobą. Touka jednak nie miała zamiaru odpuszczać. Nie po tym gdy wreszcie w swoim życiu odnalazła kogoś, kto dawał jej siłę. Kogoś kto był jej droższy niż własne życie. Chciała by to on pomógł jej tworzyć nowe, lepsze wspomnienia. To z nim widziała swoją przyszłość i nie mogła go teraz stracić. Wyrwała się z uścisku trzymającej ją dłoni Graya i rzuciła się ku Zorze. Wpadła mu w ramiona i przyciągnęła jego twarz do siebie łącząc ich usta w pocałunku. Zrobiła to po raz pierwszy w życiu z własnej nieprzymuszonej woli. Spragniona jego bliskości i dotyku przylgnęła do niego niemal całym swoim ciałem. Ideale nie oponował i poczuła jak jego usta wyginają się w uśmiechu pod naporem jej własnych warg. Touka czuła jak zaczyna jej się kręcić w głowie, a całe ciało zaczyna na niego reagować. Oderwała się od niego i wtuliła polaczek w jego ramię, zarzucają ręce na jego szyję.

- Kocham Cię Zora - powiedziała cicho, głosem tłumionym przez materiał jego koszuli. Zabrzmiało to niemal jak błaganie, choć nie miała wcale takich intencji. - proszę Cię wróć - poprosiła, a gdy się od niego odsunęła dostrzegł łzy w kącikach jej oczu. Ideale posłał jej ciepły uśmiech za którym przez cały ten czas tęskniła.

- Teraz na pewno wrócę...... - powiedział stykają ich czoła - więc zaufaj mi i uciekaj - dodał odsuwając się od niej.

Ufała mu. Ufała mu bardziej niż samej sobie. Kiwnęła głowa w odpowiedzi i ruszyła korytarzem prowadzącym na powierzchnię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro