Rozdział 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie mają swych reguł lecz jedną zasadę
Że wszyscy zwiadowcy piją razem kawę
Na zlocie kawy nigdy nie braknie
Choć sięga po nią każdy kto jej łaknie
Lecz nie każdy zwiadowcą jest, kto pije kawę
Chyba zdajesz sobie z tego sprawę?

Na zewnątrz było dość ciemno. Will mógł tego wieczoru patrzeć beztrosko na gwiazdy i księżyc. Ale nie patrzył, ponieważ siedział w jedynej z zamkowych komnat, w której mieszkali jego przyjaciele.

Halt i Pauline zaprosili go i Malcolma, mimo że było już późno. A Will nie mógł odmówić sobie kawy w gronie przyjaciół. Dopiero co niedawno uważał to za coś wspaniałego.

Niestety Gilan przebywał w lecznicy w innej części zamku i nie mógł być obecny. Jemu bycie zakładnikiem udzieliło się najbardziej.

Will zajęty był opowiadaniem długiej opowieści, która tętniła w jego żyłach. Opowiadając całą swoją historię na nowo, jeszcze raz przeżywał wszystkie te uczucia, które go spotkały. I te dobre i te złe. Przy tym wymachiwał emocjonalnie rękami, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

A Halt patrzył na swojego byłego ucznia z uśmiechem na twarzy. Był z niego taki dumny, tym bardziej że uważał go za swojego syna.

- I pojawił się Malcolm. A wtedy wszystko, co się wydarzyło było jak zły sen. Nie wiem jak długo leżałem, ale nie sądzę by w grę wchodził długi czas. Zagmatwane to, nieprawdaż?

Pauline chwyciła go za nadgarstek i uśmiechnęła się przyjaźnie.

- Tak. Ale wydaje mi się, że aby zachować świeżość wydarzeń, nie jest wskazane, abyś to rozpamiętywał. Wierzę, że nie ulegasz wpływom nadinterpretacji, ale  że zachowujesz obiektywizm. Chociaż wiem, że bardzo cię interesuje, aby zbadać wszystko i zweryfikować jeszcze raz - powiedziała uprzejmie. A uśmiech nie schodził jej z twarzy.

- Tak to czuję. Staram się nie nakręcać. Ciekawe, która część mnie weźmie górę. Wszystkie wizje utkwiły mi głęboko w pamięci, zresztą nie było to aż tak dawno temu, zaledwie kilka miesięcy, tygodni wcześniej.

I tak miłe spotkanie z kubkiem kawy w ręku w gronie przyjaciół dobiegło końca.

Will udał się do dawnych kwater, które należały do Alyss, jego żony. Kiedy ją poślubił, młoda kurierka znacznie częściej nocowała w zwiadowczej chacie, a potem razem z nim w kwaterach zamku Araluen.

Było wtedy krótko po północy, gdy właśnie zasypiał. Nie mógł jednak długo zasnąć i doznał silnego uczucia, że ktoś nad nim stał i przyglądał mu się.

Szybko otworzył oczy, a tam na przeciwko niego, obok łóżka stała piękna kobieca postać w lśniącej błękitem, powiewnej sukni. Kiedy patrzyli na siebie, Will zauważył, że otaczała ją cudowna poświata. A potem zaczęła łagodnie odpływać w dal i zniknęła.

Młody zwiadowca był tak zaskoczony tym doświadczeniem, że nie mógł powrócić do snu. Leżał na łóżku, myśląc i zastanawiając się, przywołując piękną kobietę w swoim umyśle. Kiedy zastanawiał się nad tym wydarzeniem, przychodziło mu na myśl tylko jedno wytłumaczenie...

Ciąg dalszy nastąpi!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro