Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziewczyna wstała, otrzepała sią z pyłów kurzu, a potem wyszła z cienia, który ją chronił.

Will od razu poczuł łaskotanie w sercu.

Dziewczyna była całkiem ładna. Miała długie jasne blond włosy. Na oko była niewiele młodsza od Alyss i bardzo ją przypominała swoim wyglądem. Brakowało jej tylko oficjalnego uniformu służb dyplomatycznych.

Jednakże zwiadowca wiedział, że nikt nie zastąpi mu ukochanej Alyss. Więc dopiero po chwili Will pomyślał o tym, że być może odczucie podobieństwa było złudne z powodu tęsknoty jaką odczuwał za kurierką.

- Nie martw się. Obronimy cię - powiedział Horacy z całą pewnością siebie. - Z nami będziesz bezpieczna.

Will rzucił przyjacielowi spojrzenie ostre jak sztylety, a potem skrzyżował ręce na piersi.

- Nie jestem do końca przekonany - powiedział, a potem zwrócił się do dziewczyny. - Jest stąd w ogóle jakieś wyjście, prócz tego u góry?

Dziewczyna pokiwała energicznie głową.

- Jest - odparła, wskazując ręką w bok. - Tam ojciec zrobił klapę, która wyprowadzi nas kilka metrów za gospodę. To tak na wszelki wypadek.

Horacy uniósł wzrok, a potem przycisnął palec do kącika ust, jawnie demonstrując zaciekawienie.

- Hmm. Ciekawe, czy Jenny o tym pomyślała.

Zwiadowca rzucił towarzyszowi gniewne spojrzenie. Robił to dostatecznie często, aby Horacy zaczął zastanawiać się nad  przyczynami złego nastroju najlepszego przyjaciela.

- Nie czas teraz na głupoty - powiedział gniewnie Will do rycerza, który w dalszym ciągu prezentował na twarzy wyraz coraz głębszego zamyślenia. Potem momentalnie złagodniał, zwracając się do dziewczyny. - Jak ty się w ogóle nazywasz?

- Jestem Lirah, ale możecie mi mówić Lira.

- Wybacz za zwłokę. Ja jestem zwiadowca Will - powiedział Will wskazując na siebie, a potem na towarzysza. - A to jest rycerz, sir Horacy.

Dziewczyna znieruchomiała. Najwyraźniej do jej świadomości doszło z kim ma do czynienia. Jej dłonie mimowolnie powędrowały na policzki, które zaczęły płonąć od przesadnej ekscytacji.

Dziewczyna zaczęła piszczeć i tupać nogami jakby spotkało ją największe szczęście w życiu.

- Rycerz Dębowego Liścia, sir Horacy i zwiadowca Will Treaty - powiedziała Lira, chyżo wypowiadając słowa, które kotłowały jej się w umyśle.

Oczy Willa zrobiły się duże. Częściowo z powodu niedowierzania. Lira nie powinna być aż tak lekkomyślna. A on nie mógł pozwolić na to, aby zostać zdemaskowanym. Odruchowo chwycił dziewczynę za ramię i przyłożył palec do ust, patrząc wprost w oczy Liry, która na powrót znieruchomiała, czując pod materiałem sukni dotyk popularnego młodzieńca.

- Ciichoo... - powiedział szeptem Will, nie odrywając spojrzenia od wzroku rozemocjonowanej dziewczyny. Lira niezaprzeczalnie była uwięziona pod urokiem swoich idoli. Młody zwiadowca pokręcił głową, wiedział bowiem, iż taki stan mógł potrwać jeszcze bardzo długo.

Lira uspokoiła się, przyciskając dłonie do piersi. Jednak w dalszym ciągu popiskiwała cicho i wzdychała raz za razem na widok obu bohaterów.

- No i co teraz robimy?

- Jak to co? Wynosimy się stąd - powiedział stanowczo Will z wyrazem gniewu na twarzy. - Kosiarze Umysłów mogli usłyszeć jak bardzo niepohamowana jest Lira.

Dziewczyna zasłoniła dłońmi usta, a jej oczy wypełniły się łzami szczęścia.

- Przepraszam - odparła szczerze. Już nie wzdychała, mimo że podziw dla obu młodzieńców zapierał jej dech w piersiach. - Nie na co dzień spotka się swoich idoli. A ja w życiu nie sądziłam, że spotkam takich dzielnych herosów jak wy.

A potem jej uśmiech zelżał.

- Co z moim ojcem? Czy jest w holu? Czy jest bezpieczny? Widzieliście go?

- Niestety... - zaczął niepewnie Will. Wiedział, że przekręcenie faktów nic nie da i trzeba będzie wyjawić dziewczynie okrutną prawdę. Miała prawo wiedzieć, że została sama. Wobec tego również jego oczy zrobiły się wilgotne. - Twój ojciec odszedł na wieczną wartę.

Dziewczyna pokręciła głową, a potem jej oczy na nowo zalały się łzami. Lecz nie były to już łzy szczęścia, a rozpaczy. I Will po raz pierwszy żałował, że dziewczyna nie znajduje się pod panowaniem ekstazy z jakiej doznała, gdy wyjawił imię swoje i Horace'a.

Nie lubił patrzeć na smutek niewinnych ludzi. Szczególnie wtedy, gdy intuicja mu podpowiadała, że człowiek ma duszę czystą jak kryształ. Tak było i w tym przypadku. Dziewczyna wydawała się być cnotliwą osobą.

- Tylko nie to - powiedziała, oddając się rozpaczy. Już nie mogła powstrzymać niczego, co spływało jej z oczu na czerwone policzki.

Will nie mogąc już dłużej znieść przykrego widoku, chwycił dziewczynę za rękę. Zamierzał również ją przytulić, lecz uważał iż nie było by to w porządku w stosunku do Alyss, Liry, a także jego samego.

- Twojego ojca nie ma już z nami, ale wiedz, że niebo potrzebuje go bardziej - powiedział Will ze smutnym wyrazem twarzy. Na próżno próbował dodać zrozpaczonej dziewczynie otuchy.

Horacy patrzył na tę scenę z pewnym rozgoryczeniem. Z całych sił błagał niebiosa, aby nie musiał tego powtarzać z Willem, gdy to Halt lub Gilan okażą się martwi.

Wybaczcie przerwę, jednak mój brak czasu mnie ogranicza. A chciałabym w końcu znaleźć Halta i Gilana. To znaczy, Will i Horacy by chcieli. Ale ja też.:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro