Rozdział VI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Halt i lady Pauline usłyszeli jak cicho otwierają się drzwi. Will wszedł do apartamentu swoich przyjaciół, prowadząc za sobą atmosferę tajemniczości. Kurierka i starszy zwiadowca milczeli, patrząc na Willa. Wiedzieli, że przyjdzie.

Halt uniósł spojrzenie na byłego ucznia i machnął ręką, wskazując mu miejsca na przeciwko siebie.

- Przybyłeś w samą porę. Kawa gotowa. Usiądźmy, mamy wiele do omówienia.

Will spojrzał tylko na starszego zwiadowcę, który rozsiadł się w fotelu.

- Naprawdę? - spytał, wchodząc i zatrzymując się przy stoliku. - Piłem już kawę... - odparł niepewnie. - z Gilanem.

Halt posłał mu niby zdziwione spojrzenie, gdy Will usiadł na przeciwko niego. Starszy zwiadowca znosił przez chwilę niezwykle rozumne spojrzenie byłego ucznia. Lady Pauline zabrała ze sobą swoją kawę i usiadła na fotelu obok Halta.

- Jestem dobrze poinformowany - oznajmił starszy zwiadowca.

Will przyjął kubek kawy od lady Pauline i czekał, aż Halt dojdzie do sedna sprawy.

- Wezwałem cię tu z ważnego powodu. Masz za sobą już trochę ważnych spraw, przez co zyskałeś sobie przydomek Szary Zwiadowca, ale wolałbym, byś nie korzystał z niego teraz - powiedział Halt ponuro, ale bardzo stanowczo. - Wiem, że to będzie niebezpieczna wyprawa i wolałbym, abyś zachował wszelkie środki ostrożności.

Will ciągle jeszcze nic nie wiedział o zleceniu. Dopiero miał zostać o wszystkim poinformowany, a starszy zwiadowca już się niepokoił? Po pewnym czasie rozparł się wygodnie w fotelu i uniósł na chwilę spojrzenie. Słowa Halta nasuwały Willowi coraz więcej ciekawych pytań.

- Sprawa dotyczy córki barona Torrica. Ktokolwiek ją porwał, zanieruszy dalszych działań, gdy się dowie z kim ma do czynienia.

Will zamilkł na chwila i spojrzał na swojego byłego mistrza. Wydawało mu się, że Halt rozmawiał z nim szczerze, lecz chłopak nie zamierzał odpuścić sobie trochę sarkazmu.

- Porwano ją podczas podróży do Westerfield, gdzie miała poślubić dziedzica rodu. Dwudziestu ludzi z jej świty złapano w zasadzkę i zamordowano. Wszystkie wozy z jej posagiem skradziono, a samą damę uwięziono dla większego okupu. - Will celowo przekręcił fakty, aby pokazać przyjacielowi, iż sprawa nie okaże się gorsza niż przedstawiony epizod.

Nagle oczy Halta zwęziły się.

- Nie do końca. Chodzi mi jedynie o to, Willu, abyś był ostrożny, gdy sytuacja zrobi się krytyczna. Po prostu chciałbym abyś był ostrożny podczas wykonywania misji.

Will nie był zupełnie pozbawiony rozsądku. A gdy zapadła cisza, nawet się nie poruszył.

- Gdyby Risto wiedział, że to będzie łatwe, nie posyłał by po mnie.

Risto był stosunkowo młodym zwiadowcą, który wysłał Willowi wiadomość o potrzebnym wsparciu. Will wiedział też, że Risto ma dla niego wiele cennych informacji o całej sprawie.

Halt skinął głową. Taka odpowiedź mu wystarczyła. A Will był zadowolony, że ani Halt ani Pauline nie zadali mu teraz żadnych drażliwych pytań, które mogłyby wyjaśnić jego ostatnie działania i dziwne zachowanie. Nagle wybuchnął śmiechem. Nie potrafił się przez chwilę powstrzymać. Nie usłyszał więcej żadnego słowa odpowiedzi. Bez trudu zorientował się, że już sam dźwięk jego niespodziewanego śmiechu wystarczył, a może i  przeraził przyjaciół. Przecież martwili się o niego. Przez chwilę na powrót milczał obserwując Halta i lady Pauline, a potem powiedział.

- Myślę, że w jak narazie jestem bezpieczny. Później będzie ze mną Risto.

Lady Pauline przypomniała sobie usłyszany przed chwilą śmiech. Nic nie uchodziło jej uwadze.

- Uważasz, że to nie będzie łatwe. Ktoś powinien ci towarzyszyć.

Will wzruszył ramionami.

- Sam się zastanawiam, dlaczego wszyscy tak na to nalegają. Gilan i Horace pojadą ze mną przez jakiś czas. Później zostaje sam.

- Doskonale - stwierdził Halt, unosząc jedną brew. - Po prostu żałuję, że sam nie mogę z wami jechać. Sprawiasz, że czuje się bardzo młodo.

- I wprawia cię to w szczególnie dobry humor - stwierdził Will, dokańczając wypowiedź starszego zwiadowcy.

Przez cały poranek niebiosa chmurzyły się i teraz zaczął padać ostry, zimny deszcz.

- Obyś miał dobrą wyprawę, Willu - skomentował Halt, obserwując przyrodę za oknem.

Will jakby zignorował wypowiedź Halta. Podszedł do okiennicy i wykrzywił twarz w groźnym grymasie.

- Od tygodnia słyszałem, że ma padać i dopiero teraz zobaczyłem deszcz. Co z twoją opinią, Halt?

Starszy zwiadowca uśmiechnął się sam do siebie. W dalszym ciągu rozmowa dotyczyła bardziej niezobowiązujących tematów. Will musiał być z tego zadowolony. 
Do wczoraj Halt nie zostawiał go w spokoju, a teraz zaś pozwolił mu odpocząć od niewygodnych pytań. Will odgrywał rolę zwyczajnie zadowolonego, jednakże był śmiertelnie przerażony.

- Przepraszam, że wam przeszkodziłem, ale muszę zaraz wyjechać.

-  Daj spokój - Halt otrząsnął się od natrętnych myśli, które pojawiły się przez moment w jego umyśle.

Will pomaszerował do drzwi, jednak na progu odwrócił się jeszcze i powiedział:

- Życzę wam miłego dnia. - Will zniknął za drzwiami.

Pauline wstała wówczas, zakrywając rękami oczy, przejęte i zatrwożone.

***

Will schodził ze schodów. Wychodząc z komnaty przyjaciół, udał się do kuchni, gdzie rozmawiał przez chwilę z Gilanem. Nie dał mu się namyślić. Postanowił wyjechać jak najszybciej. Dzień dłużył mu się niemiłosiernie.

Will zastanawiał się gdzie jest Alyss i co robi. Nie umiał zgadnąć. Postanowił się tego dowiedzieć, ale nie chciał ryzykować sprzeczki. Przypominał sobie wspomnienie poprzedniego wieczora.

Will wrócił bardzo późno. Alyss poczuła jego chłodną dłoń na policzku i uśmiechnęła się doń, nie budząc się całkowicie.

- Wyruszam z rana. Kolejne męczące zlecenie.

Nie odezwała się słowem, lecz widział, że słucha uważnie.

- Ziemie, które należą do barona Torrica potrzebują ochrony.

Alyss odwróciła głowę, Will zaś stanął przy łóżku, modląc się, by nie musiał się znowu tłumaczyć. Ich oczy na chwilę się spotkały, ale tym razem to zwiadowca pierwszy opuścił wzrok.

- Warto będzie wyjechać na jakiś czas - przyznał ze szczerością w sercu.
Zrozumiał, że dla niej to nie miało znaczenia.

Alyss wcale nie była obojętna, choć jej spojrzenie pozostawało chłodne i puste.

Ten rozdział nie bardzo mi się podoba, ale jakoś udało mi się przebrnąć. Dajcie znać jak wasze wrażenia. Następnego rozdziału tak nie popsuję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro