Rozdział 13 - Moce ciemności

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    Kiedyś dawno temu czytał książki o mrocznej magii i mocach ciemności. Jak i również o różnych nekromantach i ludziach przywołujących duchy. Ten temat nie był mu obcy.

   Swego czasu to po właśnie takie książki najchętniej sięgał. Była w nich tajemnica, akcja i magia - więc to właśnie one najbardziej go przyciągały. Właściwie podobnie jak Jenny. Oboje lubili te książki, w których było mnóstwo akcji. W takich zawsze znajdywali najwięcej różnych nawiązań i ciekawych szczegółów. A także przy takich powstawały najciekawsze teorie, które często wymyślali całymi nocami. Wymyślanie dalszych ciągów historii było ich tak jakby hobby. To lubili tak spędzać czas i potem sprawdzać kto wymyślił więcej tych prawdziwych teorii.

   Tym bardziej jeszcze samo wyobrażenie demonów i duchów wydawało się najbardziej realistyczne i możliwe. Przecież już zobaczenie duszy martwego człowieka jest zdecydowanie bardziej prawdopodobne od widoku latającej wróżki. Co prawda widok ten jest tak rzadko spotykany, że uznaję się go już za bajki i legendy. Pojawia się jedynie w książkach akcji i czasem w słabych romansidłach.

   I ciekawe w tej tematyce jest też to, że zakończenie właściwie nigdy nie jest wiadome. Jak w książkach akcji zawsze zakończenie jest oczywiste od początku to właśnie w tym rodzaju literatury zakończenia są przeróżne. Często ginie w nich nawet główny bohater - i do tego często nie powraca.

   I pomimo że czytał już wiele horrorów to właściwie nigdy nie brał pod uwagę, że ta sytuacja może wydarzyć się naprawdę. Zawsze, kiedy się po nich bał, pocieszał się myślę, że to przecież tylko fikcja. Że to jakaś głupia historyjka napisana przez jakiegoś człowieka, który ma po prostu bujną wyobraźnie. A jednak parę tygodni wcześniej sam zaczął tego doświadczać.

   Sam mógł zobaczyć ducha i sam mógł zrozumieć jak przerażająca jest jego obecność. To nie było nic miłego, a on nawet nie wiedział co z tym zrobić. Co prawda często zastanawiał się nad poszukaniem jakiegoś egzorcysty, ale nie wiedział czy zdołałby w ogóle do niego dotrzeć, zanim ten duch by się zorientował. Więc radził sobie sam i liczył, że prześladowca nic mu nie zrobi.

   I właściwie do tej pory tak było. Miał na karku męczącego i przerażającego ducha szpiega, ale ten na razie nie zrobił mu żadnej krzywdy i Will mógł jeszcze w miarę spokojnie żyć. Jednak nie miał pewności co do tego, czy taki stan rzeczy utrzyma się do końca jego życia. Nie mógł być niczego pewny i wiedział, że będzie musiał jeszcze bardziej ograniczyć spotkania z jego przyjaciółką by nic jej się nie stało.

   Ale na razie  starał się po prostu zachowywać jak zawsze - co nie do końca mu wychodziło i ona to rozumiała. Jenny również robiła wszystko co mogła. Z całych sił starała się mu pomóc. Proponowała już parę razy, że mogłaby pójść do egzorcysty zamiast niego, ale Will stanowczo jej zakazywał. W końcu kto wie co ten jego prześladowca robił przez resztę czasu, kiedy go nie szpiegował. Może właśnie wtedy oglądał dom tego człowieka, by upewnić się, że Will lub ktokolwiek inny tam nie przyjdzie.

  -Nie, on ma dłuższe włosy - stwierdziła Jenny, wpatrując się w obrazek z książki.

  -O jakieś parę centymetrów - odparł Will przewracając oczami - Zresztą, kto wie. Może on po prostu je zapuszczał? Nie każdy ma taką samą fryzurę, jak ja... - dodał.

  -Ale tak czy tak nie zaprzeczysz, że ma inne oczy! - zawołała szczęśliwa, że znalazła kolejny błąd, jak w jakieś grze - Twoje są brązowe, a on ma wyraźnie zielone!

  -I co w związku z tym? - zniecierpliwił się Will - Przecież to mój pradziadek. Nie możliwe by wyglądał dokładnie, jak ja. A zresztą daj spokój! Co to za różnica!?

   Nie wiedział dlaczego, ale ten temat strasznie go drażnił. Nie znał powodu i go nawet nie szukał. Po prostu nie lubił o tym rozmawiać i tyle. Może miało to związek z złą przeszłością jego rodziny, ale jakoś mało go to interesowało. Był przyzwyczajony do małego zakresu informacji i choć jako zwiadowca powinien je wyszukiwać, to nie uznawał tej sytuacji za jedną z takowych. Chciał dowiedzieć się jak pozbyć się jakiegoś namolnego ducha, a w tej kwestii nie potrzebował wielu informacji.

  -A właściwie czemu tak ci zależy na znajdywaniu tych różnic w naszym wyglądzie?! - zapytał gniewnym tonem.

   Jenny spuściła głowę. Ona również nie znała wytłumaczenia swojego zachowania. Mogła jedynie podejrzewać jaki był powód. Nigdy nie spodziewała się, że Will będzie w jakikolwiek sposób zły. Nie było dobre zwalać na niego winy jego przodków, ale nie chciała przyznać, że ktokolwiek z jego rodziny mógłby być odpowiedzialny za choćby najmniejsze przestępstwo. I tym bardziej, kiedy widziała jego pradziadka... Kiedy widziała tą niezwykle podobną twarz... Jakoś sama z siebie wyobrażała sobie, że to Will.

   I wstydziła się przyznać, że jakiś zły rycerz tak bardzo jej go przypominał. Ah... Ale przecież to prawda, pomyślała. Ich wygląd różnił się tak nieznacznie, że ktoś ledwie znający Willa mógłby bez problemu ich pomylić. Pewnie gdyby nie ich wieloletnia znajomość, ona również nazwałaby osobę na rysunku jego imieniem.

   ,,A jednak znasz odpowiedź" pomyślała.

  -A wiesz, że nie wiem? - odpowiedziała mu zamykając książkę - Ale może teraz zastanówmy się co w tej sytuacji zrobimy...- dodała znowu na niego patrząc - Więc słucham... Masz jakiś plan czy jedynie wciąż będziesz krytykować mój pomysł? - Will przewrócił oczami.

  -Wiesz dobrze, że ja cię tam nie puszczę - odparł na to, jakby tłumaczył coś małemu dziecku - Oboje to wiemy...

  -I ty dobrze wiesz, że ja się nie poddam - oznajmiła hardo.

  -Tak samo jak ja - powiedział nie zważając na jej wściekłe spojrzenie.

  Ich bitwa na wzrok nie trwała długo, gdy w końcu ją Jenny przegrała. Odwróciła spojrzenie gdzieś w bok i dodała już cichszym, smutniejszym głosem...

  -Po prostu chce ci jakoś pomóc - stwierdziła.

  -Wiem o tym - odparł Will, a jego głos złagodniał - I jestem ci za to wdzięczny, ale w danej chwili nie mogę cię tam puścić sama. Ten egzorcysta to naprawdę niebezpieczny pomysł. Może umówmy się tak... Wymyślę jakiś inny plan i za parę dni dam ci znać. Może być? - zapytał, a ona skrzyżowała ramiona i odburknęła cicho...

  -Jasne... jakbym miała jakiś wybór...

...

  JESTEM ZŁA! Nie miałam totalnie pomysłu na ten rozdział, ale jakieś 30 minut temu dostałam pewnego newsa od mojej bro i stwierdziłam, że muszę coś zrobić, bo inaczej zwariuje. Więc macie ten o to rozdział. I mam do was pytanie... KTO NORMALNY SHIPUJE GŁÓWNEGO CZY NAWET POBOCZNEGO BOHATERA Z JEGO OJCEM?!?!?! Ja tego nigdy nie zrozumiem.

  Bo nic nie dzieje się przypadkowo. Pisz, JC&HH

PS. Piszcie swoje teorie w komentarzach! Nawet nie wiecie jak fajnie się je czyta!

  

  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro