Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

   Przez chwilę krążył po zupełnej pustce. Nie wiedział gdzie jest. Nie wiedział po co tam jest. Nie wiedział nawet jaki jest dzień. Dryfował po nicości i liczył sekundy do przebudzenia. Nie doliczył się do wielu, gdy mógł otworzyć oczy.

   Od razu je zamknął oślepiony nagłym blaskiem. Przynajmniej wiedział, że jest dzień. Kiedy przyzwyczaił się już do jasności mógł otworzyć oczy i rozglądnąć się po pomieszczeniu. Nie znajdował się w żadnym znanym sobie miejscu. Co prawda pokój wyglądał, jak każdy inny, ale widok za oknem nie był mu znany. Usłyszał szum fal, a chwilę później rześkie, morskie powietrze wleciało przez okno do pokoju pchane przez wiatr.

   Will podniósł głowę, a następnie cały tułów. Nie miał żadnych ran, ani nie czuł się obolały. Więc bez problemu wstał na nogi. Nie wiedział ile spał, ale musiał to być długi czas, ponieważ po podniesieniu się z łóżka zakręciło mu się w głowie i z trudem utrzymał równowagę

 -Uważaj! - usłyszał nagle za sobą kobiecy głos, a chwilę później ktoś pomógł mu ponownie zająć miejsce na kocu. Will od razu podniósł wzrok ciekawy kim była nieznajoma.

   Stała przed nim wysoka brunetka. Miała na sobie zwykłą, brązową sukienkę, a włosy były puszczone luźno na ramiona. Jej szare oczy z troską przyglądały się Willowi. Zanim zdołałby coś powiedzieć przerwała mu...

 -Byłeś nieprzytomny trzy dni - powiedziała szybko łapiąc go za ramię - Musisz coś zjeść. Nie miałam jak podać ci jedzenia czy picia w trakcie snu - dodała. Will wstał i ruszył za nieznajomą do małej kuchni. Budynek przypominał mu trochę jego chatkę w Redmont, jednak tam było trochę więcej pomieszczeń i kuchnia jednak osiągała większe rozmiary od tej w niewielkiej zwiadowczej chacie.

 -Siadaj - rozkazała spokojnie, a on bez ani chwili wahania zajął miejsce przy stole. Chciał coś powiedzieć, ale zorientował się, że gardło ma zbyt suche by wydobyć z siebie dźwięk. Każdy oddech drapał jego gardło, a żołądek bolał go i domagał się jedzenia. Po mniej niż chwili postawiono przed nim dużą miskę wypchaną po brzegi jedzeniem. A za miską znajdował się kubek wody.

 -Jakbyś coś jeszcze chciał to mów - powiedział, a on rzucił jej ironiczne spojrzenie mówiące ,,Jakbym tylko mógł". Duszkiem wypił cały płyn i popatrzył na nią z błaganiem o więcej. Tak skończyło się na pięciu szklankach wody, po których wziął się za jedzenie mięsa i przeróżnych dodatków, które dostał od nieznajomej.

   Nawet nie brał pod uwagę, że to jedzenie mogłoby być zatrute. W końcu nawet gdyby tak było to bez żadnego posiłku zginąłby - więc nie robiło mu większej różnicy czy byłoby to z pragnienia czy z powodu zatrucia. Po zjedzeniu całego posiłku poczuł się zdecydowanie lepiej. Co prawda padał z wycieńczenia, ale nie zamierzał odpoczywać dopóki nie dowie się tego co chciał.

   Dziewczyna usiadła na drugim krześle i zapytała...

 -Chcesz czegoś jeszcze? Może więcej wody albo... - przerwał jej ruchem dłoni i zaśmiał się ponuro.

 -Jest w porządku - odparł po czym zapytał - Gdzie my jesteśmy? - nieznajoma uśmiechnęła się miło.

 -Jakieś cztery godziny stąd pieszo jest lenno Seacliff, czyli tak średnio dwie godziny konno - wyjaśniła - Jak mogłeś już zauważyć, mieszkamy na obrzeżu nie daleko morza. Na północ od lenna.

   Will nie pamiętał by zapuszczał się w te rejony. Ogólnie nie za wiele pamiętał z ostatnich paru tygodni. Pamiętał jak raz pojechał do Malcolma prosić go o pomoc. Will widział swoją zmianę i chciał coś zrobić. Chciał znowu się uśmiechać, ale nie potrafił, więc postanowił poprosić zaufanego człowieka o pomoc. Nie powiedział o tym nikomu, ponieważ chciał im zrobić swego rodzaju niespodziankę. Planował zostać tam na parę tygodni - i zostawić jakąś wiadomość Gilanowi by się nie martwił - a później wrócić. Ale nic z tego nie wyszło... chyba. Tu jego wspomnienia się urywały.

   Po tym jak dojechał do lasu Grimsdell jego wspomnienia się urywały. Co jakiś czas miał urwane przebłyski, ale tak to był w zupełnej pustce i dowiadywał się co zrobił dopiero po fakcie... ciężko to opisać.

 -Ale jak ja się tu znalazłem? - zapytał.

 -Parę dni temu usłyszałam czyiś płacz nie daleko mojej chatki - odparła - Poszłam sprawdzić co się stało i znalazłam tam ciebie, ale byłeś nieprzytomny. To wszystko co wiem... - Will zmarszczył brwi, po czym podniósł się z krzesła.

 -Muszę iść - odparł i odsunął się od stołu, ale od razu dziewczyna złapała jego dłoń.

 -Nie możesz! - zawołała - Jesteś w tej chwili najbardziej poszukiwaną osobą w kraju! Tu nikt cię nie znajdzie. Nikt nie zapuszcza się w te rejony! Tylko tu cię nie złapią!

-A dlaczego tak ci zależy na moim bezpieczeństwie? - zapytał wyrywając dłoń. Dziewczyna spuściła głowę i stwierdziła.

 -Obiecałam przyjacielowi, że nie pozwolę by coś ci się stało! - krzyknęła, a w jej oczach zajaśniały łzy - Proszę cię, nie będziesz tu zamknięty, ale nie wychodź póki nie wyjaśnię ci wszystkiego. Proszę... - dodała na koniec bezsilnie. Will od razu poczuł swego rodzaju sympatię do nieznajomej. Ponownie usiadł do stołu i delikatnie się uśmiechnął.

 -Jestem Will - powiedział. Dziewczyna wytarła łzy i powiedziała.

 -Livia. Jestem Livia - odpowiedziała śmiejąc się - Więc, Willu, masz jakieś pytania?

    Chłopak popatrzył na sufit. Wszystkie pytania nagle zniknęły z jego głowy, gdy tylko popatrzyła na niego z uśmiechem. Miał przeczucie, że wcale nie będzie mu tak źle w tym domu. I może nawet da rade tam wytrzymać przez dłużej niż jeden tydzień?

   Bardzo chciał pojechać do Redmont i porozmawiać z Gilanem i Horace'm. Chciał ich przeprosić, wybłagać na kolanach by mu wybaczyli - choć wiedział, że na wybaczenie nie zasługuje - chciał spotkać Jenny, porozmawiać z nią o wszystkim. Chciał przeprosić George'a i opowiedzieć mu o tym miejscu, bo choć widział tak nie wiele wiedział, że to miejsce jest niesamowite. Przynajmniej tak wyglądało w jego oczach.

   Choć najbardziej z nich wszystkich chciał spotkać Halta. Wiedział, że on na pewno by go wysłuchał, nawet jeśli by mu nie wybaczył. Jednak teraz nie mógł opuścić tego miejsca, więc pozostawała mu tylko nadzieja, że kiedyś zdobędzie okazje by ich przeprosić. By przeprosić Halta, by przeprosić Gilana i by przeprosić Horacego.

   Horace... Przypomniał sobie o nim. Ostatnie ich spotkanie - przynajmniej ostatnie, które pamiętał - nie odbyło się w miłych okolicznościach. Do teraz pamiętał jego wściekłe spojrzenie i jak z trudem odpuścił mu życie. Wtedy wydawało mu się to normalne, był gotowy wypuścić kolejną strzałę, ale teraz gdy o tym myślał... Nie byłby w stanie zabić Horace'a. I NAWET TEGO NIE CHCIAŁ! Nie miał pojęcia, co się wtedy w nim działo,  że był gotowy na tak drastyczne działania.

   W końcu ponownie spojrzał na Livie i z uśmiechem odparł...

-Mam tylko jedno pytanie. Co jest dzisiaj na obiad?

...

Postanowiłam tak pięknie zacytować Horace'a i proszę... Bitteschon (wiem, ze tu powinno być ,,o" umlaut, ale nie wiem, jak je zapisać na wattpadzie).

I TAK OTO KOŃCZYMY DRUGI TOM! Zaraz wam wrzucę tutaj opis trzeciego tomu, ale najpierw szybkie info... Właściwie początkowo ta opowieść miała mieć jeden tom - miało się skończyć na śmierci Halta i tyle. Ale stwierdziłam, że właściwie Will może jednak stać się tym Radosnym Willem i dzięki temu zamiast jednego tomu, ta seria będzie mieć 3... I drugie info

Nie będę teraz pisać trzeciego tomu tylko fanfiction na podstawie one-shota od

@HareHeart

pt ,,Jestem Nieśmiertelny".

Tak tylko mówię, żebyście tu nie wypisywali  ,,Kiedy next?" itd. Normalnie mi to nie przeszkadza, ale wolałabym jednak nie odpisywać wam 100 razy, że piszę inny ff itd. Oczywiście napiszę trzeci tom, ale po tamtym ff.

Bo nic nie dzieje się przypadkowo. Pisz Joel Carter


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro