Rozdział 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Ty chyba żartujesz?! - wybuchnął Horace - Mamy walczyć z Willem?! Z NASZYM Willem?! Ty się dobrze czujesz, Gilan! Nigdy ni...

-Horace! - przerwał mu zwiadowca. Rycerz ucichł i nikt nic już nie mówił.

   To było po prostu zbyt skomplikowane. Rok wcześniej razem z swoim przyjacielem się śmiali, a teraz musieli radzić sobie z wiadomością, że ten staje się jakimś wrogiem Araluenu, wrogiem ich kraju. Pierwszy raz w życiu zaczęły im przeszkadzać ich stanowiska. Gilan i Halt, jako zwiadowcy mieli usuwać zagrożenia jeszcze w zalążku. To samo tyczyło się Horace'a. Jednak tym razem...

-Po prostu... - wykrztusił z trudem rycerz -  Nie wyobrażam sobie tego... Znam Willa najdłużej z nas wszystkich... - dodał, jednak brzmiało to jakby się chwalił. A może tylko Gilan tak to słyszał? - ...i nie umiem znieść myśli, że on... - urwał. Kolejne słowa nie chciały mu przejść przez gardło. To było dla niego za trudne. Widzieć jak jego przyjaciel stacza się na dno i nie móc z tym nic zrobić.

-Musicie odpocząć - wtrącił Halt - ostatnie dni były dla was... skomplikowane. Potrzebujecie odpoczynku - Gilan wdzięcznie kiwnął głową, po czym wyszedł z sali.

   Nie zajęło mu długo wrócenie do pokoju. Ale kiedy to zrobił od razu rzucił się na łóżko. Ułożył się wygodnie i nawet nie ściągnął butów. Jego oddech się uspokajał, a on odpływał, gdy nagle usłyszał za sobą...

-Musimy porozmawiać - zerwał się z miejsca na ten dźwięk. Jako zwiadowca nie był przyzwyczajony do tego typu sytuacji. Dlatego odetchnął z ulgą, gdy zamiast wściekłego genoweńczyka, zobaczył Willa... Bo to chyba lepiej, prawda? - Wybacz, że ci przeszkodziłem - zaczął ostrożnie chłopak.

-Nie martw się - odparł Gilan - Nie spałem - czuł się dziwnie zagrożony. Było to nowe uczucie, którego nie wyczuwał nigdy przy Willu - Więc... co cię do mnie sprowadza?

   Brunet spuścił wzrok i przez chwilę myślał intensywnie, jakby próbował pozbierać myśli. W rzeczywistości wiedział doskonale co chciał powiedzieć. Jednak nie wiedział jak chciał to powiedzieć. Ważne byłoby dobrał odpowiednio słowa. W innej okoliczności jego plan miał dużą szansę się nie udać.

-Gilan... - zaczął - Znamy się długo, prawda? - zapytał.

-Jasne - odparł jego przełożony - Kawy? - Will pokręcił głową. Chciał to zrobić szybko. Nie miał czasu na niepotrzebne pogaduszki.

-Ufasz mi? - to pytanie zaskoczyło Gilana. Nie spodziewał się tego, a tym bardziej zdziwiła go jego reakcja. Gilan  normalnie bez wahania odpowiedziałby ,,oczywiście". Jednak tym razem nie potrafił się zmusić do wypowiedzenia tych słów. Ale nie mógł też powiedzieć, że jego zaufanie do przyjaciela zniknęło.

   Zastygł bez ruchu i patrzył w widok za oknem. Musiał odpowiedzieć szybko, by nie dać Willowi podejrzeń.

-Czyż odpowiedź nie jest oczywista? - tylko to mu pozostało. Nic innego nie mógł powiedzieć. Nigdy nie pomyślałby, że będzie musiał ciągnąć taką gierkę z kimś mu bliskim, ale jak widać życie bywa przewrotne i czasem nie mamy po prostu wyboru.

-Ostatnimi czasy zachowywałem się dziwnie - powiedział młodszy z zwiadowców - Wiem o tym, ale... Rozumiesz pewnie, że... Bez Allys to nie jest to samo - dodał cicho. Gilan patrzył na niego i cierpliwie czekał na dalsze słowa - I właśnie przyszedłem cię przeprosić...

-Chwila...Co? - zapytał zdezorientowany Gilan - Za co?

   Znowu cisza. Gdzieś za oknem słychać było ćwierkanie ptaków, przeplatane z ich oddechami i to były jedyne dźwięki słyszalne w tym pomieszczeniu.

-Nie łatwo jest pewnie teraz na mnie patrzeć - powiedział w końcu - Wiem jak to jest widzieć cierpienie kogoś bliskiego i... Po prostu przepraszam... - dokończył, a Gilan patrzył na niego groźnym spojrzeniem.

-Mów! O co chodzi? - Will podniósł na niego spojrzenie.

-Odchodzę - szepnął - Nie chcę być już zwiadowcą...

...

Uznajmy, że jestem zadowolona z tego rozdziału. ..

Staram się dla was pisać, ale jest to dla mnie trudne w obecnej sytuacji - sporo nauki, mało czasu, egzaminy w szkole muzycznej i oczywiście ten wszystkim znany, brak weny.  Dokończę ten fanfic. Napiszę go, ale nie wiem kiedy i jak. Nie umiem już z siebie za wiele wydobyć, dlatego wzięłam udział w konkursie (,,Chwila, to już Święta?!"). Muszę powrócić do mojego literackiego systemu. Obiecuje wam, że się postaram. Więc...

Bo nic nie dzieje się przypadkowo. Pisz, Joel Carter

PS. W mojej głowie powoli kiełkuje się pomysł na następny fanfic zwiadowców, który zacznę pewnie pisać po skończeniu tego. Ale mam pytanko.... Wolicie Willys czy Williana?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro