Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

   Nie odłożył płaszcza. Wciąż nosił go na plecach jak kiedyś - kiedyś, kiedy to jeszcze mógł komukolwiek zaufać. Pamiętał jak wiele lat wcześniej ćwiczył z Haltem, jak ten go uczył na zwiadowce. Pięć trudnych dla Willa lat skończyło się jego upragnioną pracą, został zwiadowcą. Przez wiele lat starał się, jak mógł by spełnić swoje obowiązki. Aż w końcu, dwadzieścia lat później, to przeminęło.

   Nie był już zwiadowcą. Nie miał prawa już nosić srebrnego liścia dębu. Jego status królewskiego zwiadowcy mógł potrwać jeszcze maksymalnie miesiąc (tyle czasu minie, zanim o jego ,,abdykacji" dowie się cały kraj). Niegdyś wielki Will Treaty, teraz jedynie nic nie znaczący człowiek, próbujący pomścić żonę.  I właśnie od tego to się zaczęło. Od jej śmierci.

   Śmierci Alyss...

Prawda była taka, że gdyby nie Alyss, Will wciąż prowadziłby szczęśliwe życie. Gdyby nie Alyss wciąż miałby Halta, Horace'a... i Gilana. Wciąż mógłby mówić o sobie, jak o silnym człowieku z pracą i władzą. I może było z jego strony czynem samolubnym zwalać całą winę na jedną niczego nieświadomą (i do tego martwą) osobę, ale prawda była taka - Gdyby nie Alyss nic by się nie stało.

   Może przygoda z tą blondynką dała mu parę szczęśliwych lat i chwil, ale nic poza tym. Tylko tyle dostał za całe życie, które zostało mu tak brutalnie odebrane? Dlatego, że kiedyś kogoś kochał miał teraz cierpieć? I po co mu to?

   Zrozumiał, że tu nie chodziło nawet o samą zemstę. A chęć zwalenia na kogoś całych swoich win i problemów. Ale nie tylko... Jeśli kiedyś patrząc za okno widział słońce, to teraz spoglądał na denerwującą kulę światła. To nie było tak, jak opisuje to wiele osób - ,,Właśnie wtedy przestałem widzieć kolory". Był świadom szczęścia, radości i barw świata, ale coś go przed nimi broniło. Jednak były momenty kiedy ta tarcza opadała.

   Wtedy kiedy słuchał krzyków ludzi, wijących się z bólu pod jego nożem.

   To wtedy uśmiechał się lekko i szedł dalej. To wtedy był w stanie odczuć ich szczęście, jakie czuli jeszcze dzień wcześniej. A później oni milkli. I nie odzywali się nigdy więcej. Ich klatka piersiowa przestawała się poruszać, a on odchodził z nową energią.

   Nie był jak Morgararth. Morgarath chciał władzy. On chciał satysfakcji z swoich czynów. Chciał znowu poczuć się potrzebny. Tak jak kiedyś, gdy to Halt wybierał go na swoje misje. Tak jak kiedyś, gdy razem z Horacem byli w Nihon-ja. Tak jak w Celtii z Gilanem. Bo choć nikt tego nie przyzna, to w dzisiejszych czasach nieświadomie ważne jest dla nas zdanie innych.

   A on chciał je usłyszeć głośno i wyraźnie. 

   I właśnie dlatego wszedł do ciemnej komnaty, by zobaczyć tam jedną osobę.

   Jednak tym razem nie chodziło o satysfakcję, a o odpokutowanie czynów. Powoli stawał się bezlitosnym katem, który zabijał każdego kogo znalazł. Tak jak kiedyś Ruhl, tak teraz on bez chwili wahania wszedł z wgłąb pokoju.

   Znajdowało się tam duże dwuosobowe łóżko z miękką kołdrą, na której leżała pewna postać z książką w ręku.

-Wujek Will? - zapytała Madie podnosząc swoje spojrzenie na postać w pokoju.

   Jej twarz oświetlała jedna, jedyna pochodnia płonąca w pomieszczeniu.

-Coś się stało? - dodała patrząc ciekawsko na bruneta.

   Błysk odbił się od noża, który chwilę później znalazł się w sercu dziewczyny. Nie zdążyła, nawet krzyknąć, a już nie żyła. Miała trzy minuty, później już będzie martwa, ale sił zabrakło jej od razu. Nie była w stanie nic powiedzieć. Z łzami w oczach spojrzała na swojego ojca chrzestnego.

   ,,Dlaczego?" pytała w myślach. Ale on tego nie słyszał. Nie miał jak. Obrócił się tyłem do niej i wyszedł z pomieszczenia, poprzednio zrzucając na ziemie pochodnię.

   Ogień zaczął trawić dywan i złote firany. Jej łzy znikały z powodu wielkiego upału. Jeszcze przed śmiercią zdążyła zobaczyć płonący kwiat róży, który stał ustawiony w konewce na parapecie jej okna. Nie czuła smutku. Ani radości czy gniewu. Nie wiedziała nawet, że już jest martwa.

,,Ciemność nie zawsze oznacza zło,

tak samo jak światło nie zawsze niesie dobro"*

...

*Kristin Cast - Naznaczona (z serii Dom Nocy)

W połowie rozdziału, nagle stwierdziłam, że tak właściwie mogę ukrócić męki Madie - Nie będę za nią tęsknić...

   14 rozdział wrzucony. Informuje was, że ten fanfic będzie miał jeszcze 4 rozdziały plus epilog i... The end... Ale mam pewien pomysł, który może wam się spodobać... Ale nie teraz o tym.

Bo nic nie dzieje się przypadkowo. Pisz, Joel Carter

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro