Rozdział 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Evanlyn? Co ty tu robisz?! - podniósł się z krzesła nie tyle zły, co zaskoczony obecną sytuacją. Z wszystkich ludzi na świecie najmniej spodziewał się właśnie tej dziewczyny. 

-Mam na imię Cassandra - odparła dziewczyna kamiennym głosem. Gilan poczuł jeszcze większe zdziwienie.

   Pamiętał, jak wiele lat wcześniej poznał ją. Było to w Celtii, kiedy wyruszył tam razem z Willem i Horacem, wtedy oboje jeszcze szkolili się. Oboje trenowali by stać się tym kim chcieli. Zwiadowcą i rycerzem. Pewna dziewczyna przedstawiła im się, wtedy jako ,,Evanlyn". Po pewnym czasie wyszło na jaw, że jej prawdziwe imię to ,,Cassandra", jak i również, że jest córką samego Duncana, sprawiedliwego Króla, który już od dłuższego czasu panował w Araluenie.

   Ale jednak niektórzy wciąż woleli mówić do niej jej ,,starym" imieniem. Wśród nich znajdował się Will. Można to było uznać za ich wspólny kod. Ani razu od tamtego dnia młody zwiadowca nie zwrócił się do niej per Cassandra. I nikomu to nie przeszkadzało. Ale w obecnych czasach, takie ,,kody" sprawiały największy ból.

   Gilan nawet nie musiał pytać się ,,o co chodzi?" by zrozumieć sytuacja. Cała akcja kręciła się wśród niego, Horace'a i czasem Halta. A o tej dziewczynie nikt z nich nie myślał. Nikt nie zastanawiał się jak się muszą czuć Jenny, George czy sam Wyrwij albo przypadkowy przechodzeń z miasta. Will Treaty był bohaterem dla każdego mieszkańca ich kraju, a teraz kiedy powoli wychodziło na jaw, że aralueński heros staje się najniebezpieczniejszym wrogiem państwa... budziło to strach i gniew.

   I pomimo, że rozumiał w stu procentach uczucia przyjaciółki, a przede wszystkim jej smutek po straci przyjaciela, nie był w stanie się z nimi pogodzić.

-Cassandro! Co ty wyprawiasz?! - zawołał patrząc na nią z wściekłością.

-To co trzeba - odparła dziewczyna surowym głosem.

   Wśród całych swoich rozmyślań Gilan zapomniał o jednym ważnym fakcie...

-I co ci dało wydanie Willa?! - dziwiło go, że jeszcze nikt nie przeszkodził mu w wybuchu jego emocji - To był twój przyjaciel! -... o tragedii, która spotkała jego własny kraj...

-Tak...? - O śmierci Madie - Czyli uważasz, że MÓJ przyjaciel byłby w stanie zabić moje własne dziecko?! Ty nie wiesz, jak to jest stracić kogoś tak bliskiego. Nawet jeśli twoja przyjaźń z Willem była silniejsza niż wszystkie inne nie oznacza to, że czujesz większy ból od innych! - krzyknęła z mocą. Wszyscy obecni na sali odwrócili wzrok od dwójki przyjaciół, jakby chcieli zostawić ich samych, żeby sami rozwiązali swój problem. Wyjątkiem był Horace, który intensywnie wpatrywał się w wysokiego zwiadowcę.

-Czy ja kiedykolwiek powiedziałem, że cierpię bardziej od wszystkich? Bo to dla mnie brzmi, jakbym był jakimś egoistą i arogantem...

-A nie jesteś?! - zawołała ponownie Cassandra - Ile to razy zastanowiłeś się co czuje Halt? Ile to razy myślałeś nad tym co ja czuje?! A ile to razy myślałeś o moim mężu?! - wyliczała - George, Jenny, tata... oni wszyscy odczuwają tą sytuację nie gorzej niż TY! Ale oni mają tyle taktu by to sprawnie ukryć - zakończyła z trwogą.

-Nie znasz mnie... - szepnął.

-Co...?

-Nie znasz mnie - dodał głośniej - Twierdzisz, że znasz mnie na wylot, a jednak jak widać nic o mnie nie wiesz. Wydaje ci się, że znasz mnie, ale to kłamstwo, w innym przypadku nie musiałbym ci teraz tego wszystkiego mówić!

   Wpatrywali się w siebie z jadem w oczach. Gilan nawet nie zwrócił uwagi na to, że od dłuższego czasu stoi naprzeciw dziewczyny.

-Jestem najlepszym przyjacielem Willa i... - zaczął, ale zmuszony był gwałtownie urwać, ponieważ usłyszał głos Horace'a.

-Chwila, chwila... co? ,,Najlepszym przyjacielem'' mówisz? - zapytał rycerz podnosząc się z krzesła - Wybacz, ale to stanowisko jest zajęte...

-Naprawdę teraz będziesz prowadził dyskusję o twojej zazdrości? - zapytał z ironią.

-To nie jest żadna zazdrość, a wyjaśnienie paru spraw - syknął rycerz -  Will i ja jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi i to się nie zmieni...

-Chyba mówimy o innych Willach - dodał Gilan - Ja miałem na myśli Willa Treaty. Ale jasne miej sobie za przyjaciela jakiegoś tam Willa z Meric lub Norgate, nie zabraniam ci.

-Uważaj na słowa - warknął Horace.

   I zaczęła się kłótnia, w której żadne słowa nie były zrozumiałe. Każdy mówił co chciał i tyle. Nawet król Duncan nie był w stanie ich uspokoić. Cudem Gilan i Horace pozostawali przy walce słownej.

   W końcu jednak do akcji wkroczył Halt - jego już nie mogli zignorować lub ,,nie usłyszeć".

-Dla nas wszystkich jest to trudna sytuacja... - odparł spokojnie, ale już po paru sekundach jego były uczeń wtrącił się.

-Cały czas powtarzamy tylko, że ,,to trudna sytuacja", a jakoś nic nie robimy, żeby to zmienić! - warknął Gilan - Róbcie co chcecie, ale ja idę pomóc mojemu przyjacielowi, Willowi Treaty - dodał spoglądając na Horace'a - Bo chyba tylko on jest jeszcze moim przyjacielem - po czym obrócił się i ruszył w kierunku wyjścia z sali.

,,Chorym psychicznie, ale jednak przyjacielem" przeleciało mu przez myśl, kiedy zamykał za sobą drzwi.

...

Moc waszych komentarzy podziałała na mnie... Jakoś nigdy nie rozumiałam tych wszystkich ,,notek od autora", gdzie pisano ,,Dawajcie gwiazdki i piszcie komentarze, to mnie motywuje". Zawsze pisałam, wtedy kiedy chciałam i tyle. Ale dzisiaj kiedy pod ostatnim rozdziałem zobaczyłem tyle pięknych komentarzy... Musiałam napisać ten rozdział.

Z radością odpisywałam wam - bo wiedzcie, że ja nie jestem w stanie pozostawić was bez odpowiedzi. Zawsze widzę wasze komentarze i często wysyłam tylko kilka emotek, żeby wam pokazać, że przeczytałam to co napisaliście.

Więc tak oto w tym dniu przeszłam prawdziwą euforię. DZIĘKUJE WAM! A przede wszystkim dobry humor i optymizm  (bo tego mam pod dostatkiem) ślę do...

Junkonozomi77   

HareHeart

DZIĘKUJE BARDZO! Ale nie tylko wam, dziewczyny, ale również wszystkim innym :)

Bo nic nie dzieje się przypadkowo. Pisz, Joel Carter

PS. Tym razem serio ,,Piszcie" ;)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro