Rozdział 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Macie, bo jestem po kartkówce z wosu to wam wcześniej wrzucę ;) 

Duncan przez całą piosenkę starał się powstrzymać łzy. Była tak strasznie prawdziwa... Zwłaszcza dla wojownika, który nie raz widział śmierć i nie raz się o nią otarł. 

- Soldiers! - Krzyknęli wszyscy razem, gdy tylko skończyli śpiewać. 
- Dobra, ostatnia. - Podkreślił Shadow i usłyszał niezadowolone pomruki. - No co? Mam już dość. - Stwierdził zdenerwowany. 
- Dawaj, dawaj! - Usłyszał głosy pełne wyczekiwania. Westchnął z lekkim uśmiechem i sięgnął po bukłak. Nawilżył gardło i chrząknął. 
- Dobra, to lecimy. - Powiedział i zadowolony ujrzał szerokie uśmiechy na twarzach swoich przyjaciół. 

Uderzył w struny, a polanę od razu wypełnił głośny i pełen życia śpiew. Gdy Duncan usłyszał refren, momentalnie zrozumiał, dlaczego tak kochają tą piosenkę. A przynajmniej tak mu się wydawało.

Jesteśmy tymi którzy nigdy nie zostaną złamani
Z naszym ostatnim oddechem będziemy walczyć do śmierci
Jesteśmy Żołnierzami! Jesteśmy Żołnierzami! Jesteśmy Żołnierzami!

Tak naprawdę, to był dopiero początek.
W pewnym momencie zobaczył, że oczy młodzieńców tajemniczo się świecą. Wydało mu się to bardzo niepokojące ale koniec końców postanowił im nie przerywać. Will zaśpiewał sam jedną "zwrotkę", po czym Duncan dostrzegł szerokie uśmiechy i poczuł atmosferę wyczekiwania. Gdy tylko Will skończył ją śpiewać, Duncan usłyszał ogłuszający wręcz śpiew całej drużyny.

Stoimy ramię w ramie - Blue szturchnęła lekko siostrę, a ta się do niej uśmiechnęła. 
Stoimy ramię w ramie - Raven spojrzał w oczy Flame'owi i również się do siebie uśmiechnęli. 
Stoimy ramię w ramie - Silver poczochrała Smoke'a po włosach, a ten szturchnął lekko Feather.
Nie dasz rady nas skreślić, będziesz musiał stawić nam czoła! - Na twarzach wszystkich wymalowały się szerokie uśmiechy, a w ich oczach zapłonął ogień. 

Jesteśmy tymi którzy nigdy nie zostaną złamani
Z naszym ostatnim oddechem będziemy walczyć do śmierci
Jesteśmy Żołnierzami! Jesteśmy Żołnierzami!
Jesteśmy tymi po których słowo nie zginie
Nie, nie będziemy spać, nie jesteśmy owcami
Jesteśmy Żołnierzami! Jesteśmy Żołnierzami!

Duncan dopiero wtedy zrozumiał, jak bardzo się mylił. DS nie lubili tej piosenki za to, że mówiła, że są żołnierzami. Kochali ją za to, że przypominała im o tym, że są jednością. Są razem - zawsze i wszędzie. Mają razem walczyć, razem się bronić, razem zabijać i razem umierać. Król uśmiechnął się do siebie. Chciałby mieć takich przyjaciół wokół siebie. 

Horace patrzył smutnym wzrokiem na Willa. Tak, był zazdrosny. Wiedział to. Ale nie potrafił wyzbyć się wrażenia, że ich przyjaźń się skończyła. Zaczął żałować, że tak go kiedyś prześladował. No dobrze, może nie prześladował go, ale był dla niego niemiły. A teraz... Teraz był zazdrosny... Był zazdrosny o Willa, że znalazł tak dobrych przyjaciół. Był zazdrosny, że nie siedział tam wraz z nimi... Był zazdrosny o to, że król się tak do nich przymila... Tak, było to widać. Nawet bardzo. 

Halt spojrzał na rycerza. 
- Naprawdę tak myślisz? - Spytał cicho. On sam czuł się, lekko mówiąc, nie najlepiej. Było mu zwyczajnie przykro. Peleryna i wisiorek jego, byłego już, ucznia spoczywały w jego bagażu.
- Cieszę się, że znalazł sobie cel w życiu... - Westchnął. - I tak oddanych przyjaciół. 
- Czuję, że on już mnie nie chce... - Szepnął rycerz. Zacisnął szczękę i zazgrzytał zębami, gdy zobaczył, że Duncan jak gdyby nigdy nic rozmawia sobie ze Smoke'em i Feather, którzy co rusz się śmiali i było widać, że fajnie się im rozmawia. Halt zauważył złość w oczach rycerza i dotknął jego ramienia. 
- Spokojnie... - Szepnął cicho. - Wiesz, co ci powiem? Cieszę się, że król tak dobrze się z nimi dogaduje... Popatrz na to tak: Król troszczy się o swoje państwo. Gdyby był dla nich niemiły, wątpię, czy teraz byśmy rozmawiali... - Dodał cicho. - Poza tym... Nie uważasz, że po tym wszystkim, co ich spotkało zasługują na choć odrobinę szacunku? 
- Halt ma rację. - Stwierdził Gilan podając Horace'owi nowy talerz z posiłkiem. - Gdyby nie to, że król się z nimi spoufala, Araluen prawdopodobnie byłby zagrożony. 
- Czy wy na prawdę uważacie, że byliby w stanie zaatakować swój własny kraj? Przecież nie mieliby w tym żadnego celu. - Stwierdził Crowley siadając obok Halta z kubkiem kawy. Szpakowaty zwiadowca westchnął i wbił wzrok w swojego byłego ucznia.

- Jutro czeka nas nuda, prawda? - Spytał Smoke Shadow'a. 
- Nie martw się... - Odparł Will. - Jak tylko trochę podrośniecie, będziecie mogli się z nami mierzyć. 
- W tym właśnie problem. - Westchnęła dziewczynka siadając obok nich. - My nigdy nie urośniemy. - Duncan prawie zakrztusił się ze śmiechu. - Wy macie lepiej...  
- Urośniesz, urośniesz. - Zaśmiał się Will i poczochrał dziewczynkę po włosach. - Zobaczysz, jeszcze nas przerośniecie! - Zapewnił ją. 
- Nie będziecie trenować łucznictwa? - Spytał król. 
- Ja będę. - Powiedziała szybko Feather. 
- No ej! - Krzyknął cicho, oburzony Smoke. 
- Ty trenowałeś dzisiaj. - Odparła jego koleżanka z uśmiechem. 
- Shade... - Jęknął cierpiętniczo chłopiec. Will zaśmiał się i poczochrał go po głowie. 
- Dobrze wiesz, że nie mamy jak mierzyć czasu. - Powiedział chłopak. 
- Przecież dzisiaj nikogo nie potrzebowałeś. - Król zmarszczył brwi, zdziwiony. 
- Tak, ale jutro jest koniec tygodnia, czyli... - Zaczął entuzjastycznie Smoke.
- Cicho! - Szepnął. - Niech mają niespodziankę. - Uśmiechnął się tajemniczo.
- Czyli nie można wiedzieć, o co chodzi. - Wtrącił mężczyzna. 
- Na razie nie, Wasza Wysokość. - Zaśmiał się Flame. 
- Chcę zobaczyć reakcję armii. - Szepnęła Silver. - Skoro na nasz zwykły trening reagowali takim wrzaskiem, to bardzo bawi mnie wizja jutrzejszego treningu. - Zaśmiała się. 
- Zaczynam się bać. - Stwierdził król. 
- Spokojnie, Panie. - Zaśmiał się Raven. - Będziemy trenować między sobą. - Dodał. - No, chyba, że ktoś będzie chciał sobie poćwiczyć. - Powiedział, co reszta skwitowała głośnym śmiechem. 
- Wydaje mi się, że chciałeś powiedzieć "ktoś będzie chciał zostać workiem treningowym". - Duncan zauważył, że DS znów się zaśmiali. No, może poza dziećmi. One wyglądały na dziwnie załamane. 
- Chyba, że najpierw sobie posiedzicie i zmierzycie nam czas, a później my sobie odpoczniemy, a wy powalczycie. - Zaproponowała Blue patrząc na Willa. 
- To dobry pomysł. - Pokiwał głową. 
- Hurra! - Krzyknęły na raz dzieciaki.
- Jesteś geniuszem. - Stwierdziła Feather, a Blue skomentowała to głośnym śmiechem. 
- Też tak uważam! - Dodał Smoke trącając młodszą koleżankę w żebra. - Może Red coś po tobie ma? - Zwrócił się do Blue, a wszyscy wybuchli śmiechem, łącznie z czerwonooką dziewczyną. 

- Dobrze, teraz do łóżek. - Zarządził Will. 
- Dlaczego zawsze każesz nam iść spać akurat wtedy, gdy się już rozbudzimy? - Jęknął Smoke ale posłusznie wstał i ruszył za resztą w większe zarośla. 

***

Ciekawy trening się szykuje, nie? :D

Do przeczytania, 
- HareHeart.      


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro