Rozdział 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Raven jako pierwszy wskoczył na pobliską gałąź, po czym niczym wiewiórka zaczął przeskakiwać z jednej gałęzi na drugą. To samo uczyniła reszta i po chwili można było usłyszeć... Ciszę? 

Halt z otwartymi ustami patrzył za Willem, który poruszał się jak zjawa. Skakali z gałęzi na gałąź, nie wydając ani jednego, najmniejszego szmeru czy innego dźwięku. Przekradali się pomiędzy roślinnością tak zwinnie i szybko, że miało się wrażenie, że nie są ludźmi. 
- A ja myślałem, że Zwiadowcy są dobrzy... - Szepnął Gilan. Halt, Gilan, Crowley i Horace zwrócili uwagę na jedną rzecz. Mianowicie, poza tym, że Dark Souls nie wydawali absolutnie żadnych dźwięków... Gałęzie nie uginały się pod ich ciężarem. To wyglądało tak, jakby byli duchami. W pewnej chwili Willowi skończyły się drzewa do skakania i... Skoczył w dół, w przepaść wynoszącą jakieś dziesięć metrów. Halt zorientował się, że chłopak nie skoczył na nogi lub na ręce, ale na wszystkie kończyny na raz, co rozłożyło ciężar i zamortyzowało upadek. 
- Są dobrzy. - Szepnął. 
- Bardzo dobrzy. - Wtrącił król kładąc nacisk na pierwsze słowo. 

Halt spojrzał na Willa, który dosłownie jak cień mknął przez gałęzie przy okazji kryjąc się tak dobrze, że jego obecność zdradzał tylko ruch. Było mu coraz gorzej. Uświadomił sobie, że Will mógłby być najlepszym zwiadowcą jaki kiedykolwiek stąpał po tej ziemi... Szkoda, że to już raczej niemożliwe... 

Will odbił się od kolejnej gałęzi i zauważył dość sporą polanę przed nim. Lekko przyśpieszył, a gdy odbił się od ostatniej gałęzi przycisnął lekko miejsce na swojej piersi, a po chwili poczuł tak dobrze znane i tak kochane uczucie unoszenia się w powietrzu. 

Halt krzyknął cicho, gdy zobaczył dziwną, ciemną plamę na niebie. 
- Nie bój się, nie spadnę na ciebie. - Zaśmiał się Will i obrócił lekko tułów, by skręcić. Po chwili obok niego znalazł się Raven, a po drugiej stronie Smoke. Will podleciał trochę w górę i wyciągnął łuk, w drugą dłoń łapiąc strzałę. 
Duncan zdał sobie sprawę z tego, że... Ich sylwetki nie pozostawiają cienia.
Dopiero potem dotarło do niego, jak niszczycielską broń ma po swojej stronie i aż zaniemówił z wrażenia. 

Will schował swoje "skrzydła" i znów wtopił się w cień drzew. 
Zwiadowcy - oraz cała reszta - byli zwyczajnie... Zazdrośni... 
Byli zazdrośni, ponieważ oni nigdy nie będą szybować pośród drzew i chmur tak, jak członkowie Dark Souls. 

Will znów podleciał trochę w górę i poczuł, że zerwał się mocniejszy wiatr. Wykorzystał go i po chwili szybował ponad koronami drzew. Nagle zauważył, że promienie słońca odbiły się od czegoś na ziemi i momentalnie zanurkował w dół. "Zdążę. Muszę.", powiedział sobie w myślach. 

Gdy był jakieś 10 metrów od ziemi, gwałtownie wyrównał lot, a po chwili poczuł, jak jego palce delikatnie zahaczają o twardą ziemię. "Uda mi się", pomyślał i złapał żyłkę rozciągniętą pomiędzy dwoma drzewami. Pociągnął ją za sobą, a ziemia przed armią zaczęła się zapadać. Duncan z przerażeniem patrzył na rozgrywającą się przed nim tragedię.
- Mógłbym już nie żyć... - Szepnął sam do siebie. 

Shadow wylądował przed królem i popatrzył na niedoszłą pułapkę. 
- Musimy ją obejść. - Powiedział. 
- Znasz jakąś drogę? - Spytał król, a Will kiwnął przecząco głową. 
- Pierwszy raz jestem w tej części kraju. - Przyznał. Gwizdnął, a po chwili jego przyjaciele stali już obok niego. 
- W tamtą stronę powinna być druga droga. - Powiedział Flame wskazując głową kierunek. - Z drugiej strony, musimy się przedrzeć przez tamte zarośla. - Westchnął. 
- Damy radę. - Odparł Will. - Kto jak nie my?! - Dodał i uśmiechnął się, gdy odpowiedział mu cichy śmiech jego drużyny. 

Ku zaskoczeniu króla, uwinęli się bardzo szybko i już po chwili jechali kolejną drogą. Feather oparła się o Willa, który przytulił ją do siebie, żeby nie zsunęła się z siodła.
- Fajna z ciebie poduszka. - Zaśmiała się przytulając do chłopaka.
- Dziękuję. - Odparł chłopak zupełnie poważnie, po czym wszyscy parsknęli śmiechem. 

Jechali tak dłuższą chwilę, gdy usłyszeli ruch w krzakach. Wszyscy od razu złapali za broń, gdy Shadow popatrzył na Feather i już wiedział, co kryje się w zaroślach. 

Po chwili wyszedł z nich wielki, brązowy kształt. 
- Spokojnie! - Krzyknął Shadow. 
- Puścisz mnie? - Szepnęło cicho dziecko, po czym, nie czekając na niego zeskoczyła z konia i w chwilę była przy niedźwiedziu. 

Parę sekund patrzyli tak na siebie, po czym dziewczynka chwilę przemyślała to, co chce zrobić.
- Wybacz, że przeszkadzamy ale czy wiesz jak wyjść z tego lasu? - Spytała, a niedźwiedź po chwili kiwnął łbem i wskazał łapą jakiś kierunek. - Mogłabyś nas tam zaprowadzić? - Zadała kolejne pytanie, a zwierzę kiwnęło łbem. - Świetnie. 

Will prawie udusił się ze śmiechu widząc minę Duncana i reszty. Było warto. Cholernie było warto. 

Feather podeszła z niedźwiedzicą do członków DS, a Will pomógł wsiąść małej na konia.
- Zaprowadzisz nas? - Spytało dziecko, a zwierzę kiwnęło łbem i ruszyło przed siebie. Drużyna Willa, oczywiście, ruszyła za nią. Armia natomiast ruszyła dopiero po chwili. Wydawało się im niesamowicie dziwne dać się prowadzić niedźwiedziowi. 

Ku ich szokowi i niedowierzaniu, zaledwie po paru minutach wychodzili z ogromnego lasu. Duncan spojrzał na niebo.
- Zatrzymamy się tutaj na noc. - Zarządził, a armia natychmiast zaczęła się rozpakowywać i rozkładać swoje namioty. 

Feather siedziała obok niedźwiedzicy i głaskała ją po głowie. 
- Jeszcze raz, dziękujemy ci za pomoc. - Powiedziała dziewczynka, a zwierzę westchnęło, zadowolone. - To dla ciebie. - Dodała i podała jej jabłko. Niedźwiedź zamruczał i zaczął jeść, a Feather oparła się o nią, a po chwili usłyszała ciche kroki.
Spojrzała przed siebie i zobaczyła Willa niosącego kosz pełen ryb.
Chłopak postawił go przed niedźwiedzicą i zaśmiał się cicho, gdy zauważył jej świecące się oczy. Usiadł obok Feather i niemal od razu poczuł, że coś się do niego przytula.
- Pieszczoch z ciebie. - Zaśmiał się i objął ją.
- Mhmmm... - Zamruczała i również się zaśmiała.
- Nie śpij. - Powiedział.
- Wcale nie śpię. - Wymamrotała i ziewnęła. Will przewrócił oczami. Wiedział, co ją rozbudzi.
- Czyli nie bierzesz udziału w treningu? - Spytał i zaśmiał się głośno, gdy dziecko w sekundę stanęło przed nim, już całkowicie rozbudzone.          

*** 

JESTTT!!! NARESZCIE! 

Dobrze, teraz czas na najważniejsze pytanie tej serii:
Co Wy macie do tego biednego Willa?! XDDD  

@__HaltxWill__ poproszę rozdział ^^ Ma być przynajmniej 500 słów! Sama obiecałaś 😁

@Joel_Carter kiedy "Jestem Nieśmiertelny"? CZEKAMY! 
(Niepotrzebnie pokazywałam ci tamto anime... Teraz pewnie nie będziesz pisała xDDD) 

Do przeczytania, 
- HareHeart.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro