Rozdział 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


//Sory, że od teraz będę co chwilę pisać jako inna postać.

Maddie

Szłam sobie spokojnie, zwyczajnie przez zamkowy korytarz. Chciałam się teraz wybrać do parku. Aż tu nagle jakby jakiś wybuch nastąpił.

Huki, rozgardiasz, krzyki. Rozglądnęłam się i pobiegłam w mojej fioletowej i niewygodnej sukni w miejsce, gdzie, jak mi się wydawało, to nastąpiło.

Bardzo się zdziwiłam, co zobaczyłam. To była jakaś chmara ludzi, z dziwnymi i jeszcze nieznanymi mi strzelbami. Marszczyłam brwi.

Nagle jakiś mężczyzna się na mnie spojrzał, i krzyknął:

-To ona! Szybko!

Chyba krzyknął to na mnie. Odwróciłam się, i przeklnęłam te durne królewskie suknie. Nie mogłam w niej biec!

Starałam się dobiec do rodziców, bądź ukrytych tuneli. Ale jeden z tych osobników był szybszy ode mnie. Złapał mnie za ramiona i brzuch. W ten sposób mnie unieruchomił. Wyrywałam się, i kopałam. Przybiegła reszta i wzięli mnie w kierunku, z kąd przyszli. Wzięłam chałst powietrza, chciałam coś krzyknąć,  ale jeden z nich podstawił mi scyzoryk do gardła.

-Ucisz się trochę, albo Pan nie będzie zadowolony- szepnął mi do ucha. Zaczęłam iść spokojnie aż do momentu, gdy minęliśmy mury zamku. Wtedy modliłam się w duchu, abyśmy przechodzili koło domku, gdzie odpoczywał Zderzak. Ale nie chcę ich narażać- swierdziłam wreszcie.

Aż tu znalazłam idealny moment na ucieczkę. Inni ludzie zaczęli coś krzyczeć, nastąpiło lekkie zamieszanie. Mimo niewygodnej sukni, odwróciłam się, walnęłam jednego z nich w twarz. Drugiego kopnęłam w brzuch. Reszta była zbyt oszołomiona, żeby coś zrobić.

Pobiegłam w las. Zaszyłam się tam, czekałam na najgorsze. Miałam nadzieję, że mnie nie znajdą.

Ale się myliłam.

-Tam!- wrzasnął któryś z nich. Na szczęście w kompletnie odwrotnym kierunku. Ale musiałam coś zrobić, w końcu fioletowy znacznie odznacza się na szacie roślinnej.

Zupełnie nie spodziewałam się też, że to było dla zmyłki. Jakiś doświadczony tropiciel wyłonił się tuż za mną, wycelowywując we mnie swoim strzelającym czymś.

-Chodź, to nic ci nie zrobię.

Co miałam zrobić? Jak najszybciej pobiegłam głębiej w las.

[To było przed zamknięciem doszczętnie bramy zamkowej.]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro