Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Razem z Maddie zeszłyśmy z koni.

— Czemu tu jestem?- spytałam podekscytowana, kiedy weszłyśmy do stajni zwiadowców.

— Później —ucięła krótko, dając mi do zrozumienia, że to nie czas na pytania.— Atak przy okazji, pomóc Ci przy zdejmowaniu siodła?— dodała.— Ano tak, przepraszam. Właściwie niepotrzebnie się pytam.

*    *    *

Weszłyśmy na ganek przed domem. Jednak zanim się tam znalazłyśmy zatrzymała się i powiedziała:

—A tak ogólnie, nie przedstawiłam się. Mam na imię Maddie—i w tym momencie potwierdziła moje podejrzenia co do jej imienia, chodziarz byłam tego już niemal pewna.

—Alex—i podałyśmy sobie ręce.

—Ale czy to nie imię... Dla chłopaka?—zapytała. Trochę mnie irytowały takie pytania. Zawsze dzieci w przedszkolu wolały do mnie, że powinnam być chłopcem a nie dziewczynką, bo takie mam imię. Ja jednak nie dawałam się sprowokować i nie reagowałam.

—Nie— zaprzeczyłam. Uśmiechnęła się do mnie w odpowiedzi.

I tym razem doszłyśmy dalej do drzwi, już się nie zatrzymując. Uczennica zwiadowcy nacisnęła klamkę i weszłyśmy do środka.

Maddie powiesiła swoją pelerynę na haczyk, chciałam zrobić to samo, ale przecież miałam koszulkę, byłam bez dodatkowego okrycia.

I wtedy podszedł do nas mężczyzna, zapewne Will Treaty, bo jak uczennica Maddie, to i nauczyciel. Miał brązowe włosy, brązowe oczy, i zgrabną sylwetkę. Jak to zwykle bywa u zwiadowców, nie był bardzo wysoki. Wszystko pasowało do opisu, jaki dał John Flanagan,

—Witam— powiedział do mnie.— Nazywam się Will—Osłupiałam. O boże... To.. Jest... Will.. Treaty... Nie, no nie możliwe...

—Dzień dobry. Alex—wydusiłam. Will chyba wyczuł moje zdenerwowanie, więc uśmiechnął się miło.

—Może usiądziesz, to powiemy ci po co ta moja niesforna uczennica cię tu ściągnęła?— "niesforna uczennica" uśmiechnęła się.—Maddie, zaparz kawę jeśli możesz—dodał.

Usiedliśmy przy stole. Maddie- chociaż nadal nie mogłam uwierzyć, że to ona- zaparzyła trzy kubki kawy, i potawiła na stole.

—Oczywiście sądzę, że chcesz kubek kawy?—zwróciła się do mnie.

—Tak, dziękuję.— Tak naprawdę nigdy nie piłam prawdziwej kawy, bo podobno jestem za młoda. Ale kiedy upiłam łyk, uznałam, że napój jest całkiem znośny. A może i nawet dobry...

— Niestety musimy chwilę poczekać, aż przyjedzie pewien inny gość— powiedział słynny zwiadowca. Ale ja jakoś nie za bardzo go słuchałam, i zaczęłam coś podejrzewać.

A może to jakiś podstęp? To przecież na pewno nie możliwe, żebym znalazła się w książce!

Czekaliśmy około pięć minut. I nagle usłyszeliśmy rżenie- koni. Pewnie inny zwiadowca— pomyślałam— ale super!

Tajemniczy gość otworzył drzwi do chatki, to był, zgodnie z moimi podejrzeniami, kolejny zwiadowca.

Kiedy Gilan— bo przy powitaniach dwójka innych zwiadowców mówiła do niego "Gil"—przywitał sie z nauczycielem i uczennicą, zwrócił sie do mnie.

—Witam— powiedział przyjaźnie. —Mam na imię Gilan, dowódca korpusu zwiadowców w Araluenie.

—Dzień dobry, Alex jestem— po raz kolejny powtórzyłam to zdanie.

Usiedliśmy, Gilan nalał sobie kawy. Nastąpiła chwila niezręcznej ciszy. I przerwał ją dowódca zwiadowców.

—Chodzi o nasze światy. Zostałaś wybrana, na informatorkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro