Rozdział 47

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Szczerze mówiąc, przestraszyłam się. Bałam się jakkolwiek ruszyć

—Idziemy— powiedział nieznajomy.

Szliśmy przez budynek, w tym ja z nożem przy szyi, do wyjścia. Zastanawiałam się, kim był nieznajomy który, jeśli zrobię jakiś nieoczekiwany ruch, być może mnie zabije.

Gdy doszliśmy już do wyjścia, strażnicy którzy tam stali, zapytali się, czemu chcemy wyjść i czemu nieznajomy trzyma mnie z nożem przy szyi.

—Rozkaz lorda Foldara— odpowiedział. Nie wiedziałam, czy mówił prawdę, czy nie.

Gdy już wyszliśmy, okazało się, że znowu jestem w Araluenie. Naprawdę nie wiedziałam, jak to wszystko się dzieje.

—Wsiądź tu— powiedział mi na ucho mężczyzna, i kazał mi wejść na konia. Gdy usiadłam, on usiadł za mną i pogalopowaliśmy do lasu— potem ci wszystko wyjaśnię— oznajmił.— Ale coś czuję, że nie ja to zrobię— dopowiedział.

Gdy już dojechaliśmy do lasu, kazał mi zasiąść z konia, ale tak, żebym nadal się nie odwracała i nie widziała jego twarzy, bo nadal trzymał w ręce nóż.

Podeszliśmy do drzwi jakiejś chatki. Nie, nie była to zwiadowcza chatka. Wyglądała raczej jak domek osoby ze wsi.

Nieznajomy kazał mi otworzyć drzwi. Zrobiłam to, i byłam tak zszokowana, że nie mogłam w to uwierzyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro