Rozdział 42

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Maddie

Byłam w lesie, po ucieczce w niewygodnej sukni przed ludźmi, którzy chcieli mnie gdzieś zabrać. Jakimś cudem im uciekłam, mimo niewygodnego ubrania. Gdy dotarłam do jakiejś kałuży błota, wskoczyłam w nią. Chociaż ci ludzie byli tylko kilkanaście metrów za mną, zaryzykowałam i specjalnie ubrudziłam wyróżniającą się w lesie kolorową suknię. Musiałam się jakoś zamaskować, inaczej ucieczka trwałaby bez końca.

Na szczęście nabrali się na tę sztuczkę. Odliczyłam do siedemdziesięciu, i powoli wstałam. W dali usłyszałam... rżenie koni. Czy to możliwe, czy ja słyszałam... Wyrwija?

Zdziwiona pobiegłam w kierunku konia, którego właściwie już tak dobrze znałam. Gdy dotarłam na miejsce, ze zdziwieniem zauważyłam, że były tu jeszcze inne konie: Abelard i inny, ale zwiadowczy koń. Pomyślałam, że skoro jest Wyrwij, to ten inny koń, którego nigdy przedtem nie widziałam, musi należeć do Alex.

Alex?- pomyślałam.- A co ona tu robi? Wraz z Willem i Haltem?- Zaczęłam na poważnie się nad tym zastanawiać. Wreszcie doszłam do wniosku, ze muszę się dostać do zamku, gdzie zostali uwięzieni moi rodzice, i zapewne inni zwiadowcy i informatorka. Postanowiłam, że pojadę na Wyrwiju do wioski, i poproszę małżeństwo które przechowywało Zderzaka, żeby dali mi jakieś nie wyróżniające się ubranie. Następnie podjadę pod zamek, i tajnymi tunelami przejdę do innych. Nic trudnego!

Podeszłam do Wyrwija, i zarzuciłam na niego jedną nogę, w geście wejścia na konia, ale to było bardzo głupie posunięcie, bo koń, jak to zwiadowcze konie mają w zwyczaju, że bez hasła nie można na nie wejść! Zrzucona na ziemię cicho zaklęłam.

No wiesz?- zdawały się mówić oczy konia Willa. Abelard i ten trzeci koń wyglądali na lekko rozbawionych. Przewróciłam oczami, wstając. Podeszłam do konia, i wyszeptała mu do ucha dwa słowa, dzięki którym mogłam na niego wejść. Gdy pojechałam kawałek, pozostałe konie ruszyły za mną. Potrząsnęłam głową w geście, by zostały. Gdy pojechaliśmy z Wyrwijem trochę dalej, konie zostały w miejscu, skubiący trawę leśną.

Plan był prosty: przejechać do wioski omijając okolice zamku, przebrać się, a potem przejść przez tajne tunele.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro