Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dojechaliśmy do Redmont. Byłam tu już wcześniej z Maddie, ale tylko do miejsca, gdzie znajdowała się stajnia. W środku zamku nie byłam. A w zasadzie- nigdy nie byłam w żadnym zamku.

Jakieś miłe panie zaprowadziły mnie do pokoju przez szeroki korytarz i nie mało schodów. W moim tymczasowym pokoju było mało mebli: łóżko, szafka nocna, krzesła, stół i kominek (wszystko drewniane, poza tym ostatnim wymienionym), oraz mała łazienka obok sypialnio-salonu. Usiadłam wygodnie na łożku, i nawet nie zdążyłam się na nim położyć i sprawdzić jak bardzo jest miękkie, bo ktoś zapukał do drzwi.

—Proszę!—krzyknęłam.

Do pokoju weszła kobieta, wyglądająca na około dwadzieścia lat. Miała ciemne włosy, szare oczy i chudą sylwetkę. Na sobie miała fartuch, więc wywnioskowałam, że jest pokojówką.

—Mam dla pani jedzenie—powiedziała.—I jeszcze ubranie na przebranie na noc—Miałam dziwne uczucie. "Pani"? Mam przecież dopiero 14 lat... Ale pomyślałam to jest podobno średniowiecze... Jestem w zamku, i tak chyba powinno być...? Bo w sumie jestem ich gościem.

Po za tym, dziewczyna zdawała się zdziwiona faktem, że przyszło jej dać posiłek tak młodej (i w sumie małej...) osobie. Podziękowałam jej, a ona postawiła tacę z posiłkiem i ubranie na stole. Przystanęła na chwilę.

—Zwiadowca Gilan kazał przekazać, ża ma się pani zgłosić jutro rano o dziewiątej u Zwiadowcy Willa— dodała jeszcze.

—Dziękuję— odpowiedziałam.— I proszę nie mówić do mnie "pani". Czuję się wtedy dziwnie. Niech pani mówi do mnie po prostu "Alex". Dobrze?

Kiwnęła głową. Uśmiechnęła się.

—Jeżeli przechodzimy na Ty, to jestem Agatha— powiedziała, a ja odwzajemniłam uśmiech, i Agatha wyszła. Usiadłam na krześle i zaczęłam zajadać. Jedzenie było smaczne: mięso aż rozpływało się w ustach, ziemniaki były w dobrym sosie...

—Pewnie gotował mistrz Chubb— powiedziałam do siebie, będąc już sama w pokoju. I nagle zmieniłam zdanie— Albo Jenny. Chociaż nie— znów poprawiłam się.- Jenny ma swoją gospodę, nie chciała pracować w zamku.—machnęłam ręką czując się zabawnie i postanowiłam później o tym pomyśleć.

Kiedy zapadł zmrok, stanęłam na przeciwko okna i rozmyślałam. W oddali ujrzałam las, ale polany i chatki zwiadowcy nie było widać. Ziewnęłam. Nagle poczułam, że strasznie spać mi się chcę. Podeszłam do łóżka, owinęłam się kołdrą i zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro