Rozdział 53

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zabiłam człowieka.

Było to dla mnie tak wielkie przeżycie, że zasłoniłam usta ręką.

Powoli, wstrząśnięta zaczęłam pocierać nożem, który wcześniej musiałam wyjąc z ciała Foldara, linę która mnie wiązała, w geście uwolnienia się.

Gdy już wstałam, wolna, patrzyłam się na Foldara leżącego na ziemi. Przykucnęłam przy nim.

—Przepraszam— szepnęłam, zapominając o wszystkich złych rzeczach które zrobił. Był to dla mnie zbyt wielki szok. Usłyszałam jakieś krzyki, i że kilka osób biegnie do pomieszczenia w którym się znajdowałam.

Gdy strażnicy, czyli kilka pierwszych lepszych opryszków których zapewne załatwił Keren, weszli do pomieszczenia, ja siedziałam przy zabitym Foldarze. Czemu? Nie wiem. Zachowałam się jakby ten człowiek był niczemu niewinny...

Tak jest, Alex. On nie jest niczemu winny. On jest tylko zwykłym....— zaczął jakiś głos w mojej głowie. Już dawno go nie słyszałam, bo to był ten sam głos, który do mnie przemawiał na początku mojego bytu w tym świecie. Ale to nie był Foldar, tylko ktoś inny kogo nigdy nie poznałam.

—Zamknij się!— wrzasnęłam.— Czego chcesz?— zapytałam. Strażnicy spojrzeli się na mnie głupio. „Zabiła Foldara, a teraz gada jakieś dziwne rzeczy"- pewnie sobie myśleli.

Chcę tylko jednego.— odpowiedział zwięźle głos, i już nic nie powiedział.

—Wyjdźcie, albo w was też rzucę tym nożem, dzięki mojej magii telekinektycznej!— zawołałam do opryszków. Magia telekinektyczna? No, super pomysł Alex...

—Magia... kinetylezyjna?— zapytał jeden z mężczyzn niezrozumiałym głosem.

—Yyy... tak! Umiem rzucać przedmiotami i broniami za pomocą mojego umysłu! A niby co myśleliście? Przecież przywołałam nóż za pomocą umysłu, bo niby z kąd miałabym go tutaj, co?— nastraszyłam ich. Miałam nadzieję, że się nabiorą.

Ale tego, czy uwierzyli czy nie już nigdy się nie przekonam, bo przez ich ciała przeszły strzały. Do pomieszczenia wszedł Will.

—Will!— zawołałam.— Jak ty się tu znalazłeś? Jak się wydostałeś?— zapytałam.

—Potem ci opowiem. A czemu on tutaj...— wskazał palcem na Foldara leżącego na ziemi.

Nie zdąrzyłam mu odpowiedzieć, bo jakaś strzałka usypiająca trafiła mnie w ramię, i upadłam.

Świetnie- pomyślałam sekundę przed tym, jak substancja zawarta w strzałce mnie uśpiła.- Czemu zawsze w takich momentach przez coś tracę przytomność?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro