19.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Od tygodnia mieszkałam na swoim i czułam się z tym dobrze. Nikt nie mówił mi co mam robić albo, że moje rzeczy walały się po całym domu. Moje małe mieszkanie było jednym z moich sukcesów. Pierwszy w dorosłym życiu. Zaczynałam się usamodzielniać i podobało mi się to. Rodzice nawet nie zainteresowali się czy wrócę do nich na wakacje. Tak jakby w ogóle ich to nie interesowało. Jakbym w ogóle nie była ich dzieckiem, tylko kimś obcym. Przykro mi z tego powodu, ale nie zamierzałam walczyć o ich zainteresowanie. Kiedyś odczują samotność, jaką często czuła ja w ich obecności. Zadzwonili tylko zapytać, czy udało mi się zaliczyć rok. Udało, ale to bez znaczenia.

Zastanawiałam się nad rzuceniem studiów. Nigdy nie brałam tego na poważnie. Zawsze chciałam być aktorką. Teraz nie miałam na to szans i przestałam wierzyć, że kiedyś w ogóle mi się to uda. Głupie dziecięce marzenie, które zastąpiłam jako nastolatka, gdy zapragnęłam być prawnikiem. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, ile trzeba się uczyć. W szkole nigdy nie byłam prymusem. Później pochłonęły mnie imprezy i nowi znajomi. Nikt z nas nie był na tyle ambitny, żeby dostać się na studia. Kilku z nas się udało, ale reszta zahaczyła się o byle jaką pracę, tylko żeby przetrwać. Zmarnowaliśmy swoje szanse, żeby przez chwilę dobrze się bawić i to było przykre.

Zamierzałam oddać rodzicom pieniądze za studia. Jeśli coś osiągnę, to nie chciałam im tego zawdzięczać. To miała być tylko i wyłącznie zasługa mojej pracy. Nawet jeśli będzie ciężko.

Kris wczoraj zadzwonił pochwalić się, że przyjęli go na praktyki w banku, a za miesiąc, gdy się sprawdzi, to go zatrudnią go na stałe. To jego wymarzona praca. Będzie piął się po szczeblach swojej kariery aż zajmie stanowisko kierownicze. Megan musiała być zachwycona. Teraz dopiero będzie udawać Panią i gardzić innymi. Ona była idealnym przykładem na to, że pieniądz zmieniał ludzi. Na gorsze oczywiście. Jednak ona i bez pieniędzy była bezczelna i egoistyczna. Myślała, że skoro była ładna, to mogła mieć wszystko. Oczywiście na razie jej się to udawało, ale wygląd kiedyś przeminie. Może to złośliwe, ale chciałabym widzieć, jak poradzi sobie wtedy.

– Uczcimy to, że znalazłem pracę? - Spojrzał na mnie.

– Bąbelkami? - Uniosłam brwi. – Jutro muszę rano wstać.

Postanowiłam, że pomogę w sobotę od rana i dorobię sobie parę groszy do wypłaty, która była niewielka. Przydadzą mi się teraz każde pieniądze. Dokupię coś do mieszkania, odłożę, żeby jak najszybciej oddać rodzicom pieniądze za studia.

– Kiedyś byłaś bardziej rozrywkowa – burknął.

Kolejny, który nie rozumiał, że musiałam sobie radzić bez pomocy rodziców. On nie musiał na siebie pracować, a mimo to podjął praktyki w banku. Pewnie załatwili je rodzice. Kris pochodził z bogatszej rodziny, która chętnie pomagała synowi. Jeśli będzie trzeba, nie będą żałowali wydać na to gotówki. On uważał, że moja praca była beznadziejna. No cóż, na inną w tej chwili nie mogłam sobie pozwolić.

– Zależy mi na tej pracy.

Po co mu to mówiłam? Przecież widziałam, że miał to w dupie. Powinnam się odciąć od dawnego życia, żeby zacząć nowe, ale nie potrafiłam zrezygnować z Krisa. Mimo że nie był mój, nadal chciałam spędzać z nim czas.

– Rób, co uważasz – powiedział obojętnie.

– Masz z tym jakiś problem? - Zmarszczyłam brwi.

Wkurzało mnie to, że wszyscy uważali, że to ja powinnam dla nich poświęcić swój czas, a nie na odwrót. Jakoś, gdy ja potrzebowałam czyjegoś towarzystwa, nikt nigdy nie miał dla mnie czasu. Pora najwyższa przestać dostosowywać się ciągle do innych. Niech idzie gdzie indziej. Chciałam zostać sama.

– To twój problem, Suzanne. - Wzruszył ramionami.

Przez resztę wieczoru słuchałam, jak mówił o nowej pracy. Buzia mu się nie zamykała. Fajnie, ale jakoś mnie to nie interesowała. Jego praca, opowieści o Megan. Jakoś mi nie pozwala powiedzieć o swojej pracy, o sobie ani słowa, a ja miałam słuchać jego marudzenia. Kim byłam, żeby ciągle słuchać żali innych? Też bym chciała czasami się komuś wygadać, ale nie miałam komu.

– Czemu nadal z nią jesteś?

Po co zapytałam? Żeby znowu słuchać o tym, jak gadał, jaka to ona wspaniała i piękna? Jeju, wysłuchiwałam tego od zawsze, od każdego chłopaka, z którym była. Po co mi to mówili? Żebym zdała sobie sprawę z tego, że byłam tą brzydszą?

– Widzisz, jak ona wygląda? - Zaśmiał się.

No tak, bo przecież Megan to taka piękność. To idiotyczne, że był z nią tylko dla wyglądu. A myślałam, że to ona była próżna. Jego ciągle było mi żal, że tkwił w takim związku. Ale on wcale nie był lepszy od swojej dziewczyny. Nieźle się dobrali. Pasowali do siebie idealnie. Chyba nie chciałam z nim być. Seks to jedyne co mnie zadowalało. Czemu pomyślałam, że mógłby być mój? Bo się zakochałam. Cholera, nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy.

– Co z nami? - Spojrzałam na niego.

Chciałam wiedzieć, na czym stałam. Jeśli wprost powie mi, że nie miałam co liczyć na więcej, ok. Ale musiałam to wiedzieć teraz. Póki coś sobie uroję.

– Co ma być? - Zmarszczył brwi.

– Nadal zamierzać, być z Megan? Po co ci do tego ja?

Oczywiście na to pytanie znałam odpowiedź. Megan była w Anglii, a on jak każdy facet potrzebował seksu. Miał mnie, więc nie musiał szukać chętnej panienki. Proste.

– Zerwę z nią. - Spojrzał na mnie. – O to ci chodzi?

Nie chodziło mi, żeby zerwał z nią dla mnie. Sam powinien tego chcieć. Jeśli nie to, koniec z nami. Myślałam, że tak będzie, gdy się do siebie zbliżymy.

– Nie.

– Ale ten związek i tak nie ma sensu. Ona chce zostać tam. Problem polega na tym, że moje miejsce jest tutaj. - Wzruszył ramionami. – Daj mi czas.

Teraz dopiero zdał sobie z tego sprawę? Megan jeździła do Londynu już od roku. Od zawsze powtarzała, że nie zostanie w Stanach. On tylko się łudził, że zmieni zdanie. Dla niego, ale Meg nie lubiła, gdy ktokolwiek ją ograniczał.

– Dobrze.

Chciałam mu uwierzyć, ale nie potrafiłam. Będę się cieszyć, dopiero gdy to zrobi. Wiedziałam, że to brzmiało okropnie. Jednak przyjaciółka też nieraz mnie skrzywdziła. Wyśmiewała moje pomysły. Gdy się zakochałam, rozpowiedziała to w całej szkole. To miała być tajemnica. Sprawiła, że obiekt moich westchnień mnie znienawidził. Czułam się z tym źle, ale ta zapatrzona w siebie egoistka miała to w dupie, moje uczucia się nie liczyły. Tak samo teraz nie liczyły się jej.

Rano miałam problem ze wstaniem. Kris się upił. Musiałam się z nim użerać, dopóki nie zasnął. Obiecywał, że zostawi Megan. Dla mnie. Chciałabym powiedzieć, że w to nie uwierzyłam, ale musiałabym skłamać. Chciałam spróbować związku z nim. Jeżeli moja przyjaciółka nie mogła docenić tego, co miała, to skorzysta ktoś inny. To, że padło na mnie to już nie moja wina. Nie planowałam tego. Czasami nie mieliśmy wpływu na swoje uczucia. Miałam nadzieję, że Megan kiedyś to zrozumie. Chociaż ją nigdy nie obchodziły uczucia innych, a już na pewno nie moje.

Gdy już Kris z ociąganiem opuścił moje mieszkanie, mogłam się zebrać do pracy. Nie powiem, żebym była zadowolona z tego powodu, ale sama się zgłosiłam. Postarałam się, żeby moja twarz nie wyglądała źle po nieprzespanej nocy.

Nie spodziewałam się, że po wejściu do pracy go zobaczę. Ten facet mnie prześladował. Nie miał innych zajęć w sobotni poranek niż przesiadywanie w knajpie?

– Co ty tutaj robisz? - Spojrzałam na Jasona, który stał za barem.

Nie wyglądał, jakby musiał tam stać pierwszy raz. Może pomagał Jennie prowadzić knajpkę w weekendy. To dlatego mnie zatrudniła, bo nie miała nikogo innego. Każda pomoc się przydała.

– Pomagam. - Uśmiechnął się. – Twoja szefowa właśnie wyszła. Zawsze zastanawiam się, jak to się stało, że ta knajpa jeszcze funkcjonuje?

Z tego, co zauważyłam przez kilka dni, moja szefowa dobrze sobie radziła z prowadzeniem lokalu. Klienci ją lubili, była miła i miała podejście do ludzi.

– Pewnie jesteś jedynym stałym klientem. I to z twoich napiwków. - Postanowiłam się z nim podroczyć.

Jeśli próbował odnosić się ze swoim bogactwem, żeby mi zaimponować, to był głupi. Miałam gdzieś jego pieniądze.

– Że też wcześniej na to nie wpadłem. Jednak wydaje mi się, że to wina ojczulka.

– Nie rozumiem. - Zmarszczyłam brwi.

Czyjego? Jego czy Jenny? Zresztą co mnie to obchodziło? Chciałam tylko zarobić trochę pieniędzy, żeby móc się samej utrzymać. To fajnie, że Jenna mogła liczyć na czyjąś pomoc w rozkręceniu biznesu. Nikt nie powinien jej tego wypominać.

– To on kupił lokal. - Rozejrzał się. – Kolejna zachcianka córeczki, ale dobrze jej idzie.

Nie powinno mu to przeszkadzać. Tym bardziej że przychodził tutaj każdego dnia. Widać, że lubił to miejsce. Albo właścicielkę. Nie dało się jej nie lubić. Starała się być surowa dla swoich pracowników, ale na kuchni każdy mówił, że jej to nie wychodziło. Doceniałam. Jednak szanowali ją.

– Skoro tak ci to przeszkadza, to po co tu wracasz? - Spojrzałam na niego.

Starałam się nie przyglądać jego wyglądowi. Dzisiaj nie miał na sobie garnituru. Była sobota, więc miał wolne, a mimo to przyszedł pomóc znajomej. Jaki miał w tym cel? Nauczyłam się, że ludzie teraz nic nie robili bezinteresownie. Przynajmniej ci, których znałam.

– Bo lubię tutejszą obsługę. Postaraj się trochę. - Wskazał na parę, która właśnie weszła.

Miałam ochotę mu odpyskować, ale klienci byli ważniejszy niż ten dupek. Niech sobie nie myśli, że mógł ze mną pogrywać. Chyba był typem faceta, który myślał, że każda panienka na niego leciała. Cóż, nie ja.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro