3.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Taki bezbronny.... Taki.... Słaby....

                                                                                     ***

Nagle obudził się w swoim łóżku. To był tylko sen. Jednak był taki realistyczny. Popatrzył na zegarek, była już 9:30.

-Spóźniłem się na śniadanie! - krzyknął i w pośpiechu ubrał się i pobiegł na śniadanie do wielkiej sali.

                                                                                             ***

-Próbowałem cię obudzić, ale się po prostu nie dało! - powiedział Ron.

-Miałem koszmar. - odparł Harry smarując sobie kromkę dżemem.

-A co ci się śniło? - zapytała Hermiona.

-Weź znów nie zaczynaj. - powiedział z niesmakiem Ron.

-Ron, to jest ważne! Co ci się śniło?

-No... Eee... Voldemort.

-I się zacznie...

Hermiona jeszcze zwróciła uwagę Ronowi, ale Harry już nie słuchał. Myślał o tym, o czym ostatnio najczęściej myślał. O rodzicach. Myślał gdzie może być to lustro. Musiał się tego dowiedzieć za wszelką cenę. Po prostu musiał.

-Ej, na pewno wszystko ok? - wyrwał Harrego z rozmyśleń głos Rona.

-Tak, na pewno! - odpowiedział rozwścieczony Harry i wyszedł. Czy oni nie mogą go zostawić?! Czy muszą się we wszystko wtrącać? Jednak przypomniał sobie, że to jego przyjaciele.

-Przez to lustro zaczynają ponosić mnie nerwy. - powiedział sam do siebie, lecz nagle usłyszał głos za plecami i odwrócił się. Stał tam nie kto inny Malfoy.

-Czego chcesz, Malfoy? - wycedził przez zęby.

-Naprawdę Potter jest już z tobą tak źle, że gadasz sam do siebie? - odpowiedział.

Harry nie wiedział co odpowiedzieć. Faktycznie... Czy było z nim już tak źle?

-Nie ma tu twojej szlamy, nie ma cię kto bronić. - odpowiedział  z drwiącym uśmieszkiem.

-Wal się, Malfoy. - nagle obok Harrego pojawił się Ron i Hermiona.

-Ron, Hermiona! - odpowiedział uradowany.

-O, przyszli twoi obrońcy. - powiedział i nagle podszedł do Harrego i rzekł mu na ucho. -Dzisiaj o 17 w pokoju życzeń. - I tyle go widziano.

-Dziękuje wam, przepraszam za moje zachowanie...

-Nic się nie stało, nie jesteśmy źli, PRAWDA Ron? - ostatnie dwa słowa powiedziała z naciskiem.

-Tak...

-Co ci Malfoy powiedział przed chwilą?

-Hm....?

-No na ucho. - powiedziała Hermiona.

-A, to... Powiedział żebym przeszedł do pokoju życzeń, a ja na wiem nie wiem gdzie to jest...

-Spokojnie, na pewno Hermiona wie. - powiedział Ron z przekąsem.

-To jest miejsce, tak zwane pokój wchodź i wychodź. Kiedy czegoś naprawdę potrzebujesz drzwi te się ukazują, a w środku, znajduję się potrzeba. - wytłumaczyła Hermiona.

-Czyli jeśli zechce mi się do toalety, to ona się tam pojawi? - spytał Ron.

-Ron!... W sumie to... Tak. Dokładnie tak.

-Czyli... Będę potrzebował się tam spotkać z Malfo'yem, to te drzwi się tam pojawią... Nie?

-No... Tak. Wystarczy, że przejdziesz po korytarzu na 2 piętrze, a zauważysz drzwi, po prostu je otwórz, Harry. Ale czy na pewno chcesz tam iść? - spytała z troską.

-Tak... I nie. Nie wiem co Malfoy kombinuje, ale muszę się tego dowiedzieć.

-Dobrze, jak uważasz. Ale będziemy z Ronem w pobliżu jakby co.

-Serio, musimy? Harry świetnie da sobie radę sam. - dodał Ron.

-Tak, na pewno Ron... - rzekła trochę wkurzona Hermiona...

Cokolwiek Malfoy kombinował, Harry musiał się tego dowiedzieć. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro