Rozdział 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Daniel pokręcił zrezygnowany głową, wydając z siebie ciche, pełne potępienia westchnienie. Ten dzieciak był naprawdę niemożliwy...
- Coś się stało? - Zapytał Will, lekko poważniejąc. Daniel zdusił uśmiech i złapał się za klatkę piersiową, sycząc cicho. Chłopak, już lekko zmartwiony, podszedł do niego. - Tato, wszystko dobrze? - Zapytał, już naprawdę zaniepokojony.
Daniel przewrócił się na ziemię, a Will krzyknął cicho, po czym od razu padł obok.
W chwili, gdy miał sprawdzać, co się stało, Daniel nie wytrzymał i parsknął śmiechem. Gdy do chłopaka dotarło, co się właśnie stało, warknął cicho i wstał, otrzepując kolana i dłonie z gałązek i liści.
- Jesteś okropny. - Stwierdził sucho, a Daniel zmieszał się lekko. Po chwili przypomniał sobie, że przecież nie zawsze byli tak nierozłączni jak teraz.
- Przepraszam... - Mruknał cicho, na co Will westchnął. Nie chciał się już kłócić ze swoim ojcem, bo mimo, iż ten doprowadzał go do szału swoimi żartami, to chłopak i tak bardzo go kochał.
- Dobrze, teraz już NAPRAWDĘ aidziemy spać, bo potem się nie obudzimy. - Stwierdził Will ze śmiechem. Daniel uznał, że chłopak ma rację i po prostu zwinął się w kłębek, a po chwili zasnął. 
- Przypilnujecie nas? - Spytał chłopak, unosząc głowe, a po chwili usłyszał ciche piski, an które uśmiechnął się lekko. - W takim razie, dobranoc. - Powiedział z uśmiecem i również położył się na liściach, które wydały mu się niezwykle wygodne, po czym zasnął.

Obudził go pisk Smoke'a. Wstał i rozejrzał się, lecz nie zauważył niczego. Nagle usłyszał pisk drugiego ptaka i zerknął na gałąź, na której siedziały poprzedniego dnia. Jakież było jego zdziwienie, gdy ich tam nie zauważył.
Zaczął rozglądać się za swoimi pierzastymi przyjaciółmi, gdy nagle zauważył ruch po drugiej stronie strumyka. 
Spojrzał w tamtą stronę i prychnął, zirytowany ale i rozbawiony jednocześnie. Smoke i Niko stali na przeciwległym brzegu i sprzeczali się o jakąś rybę.
- Boże, kiedyś was wypcham i dam w prezencie królowi. - Warknął, na co ptaki momentalnie zamilkły i dla pewności uciekły na drzewo.
Chłopak przeciągnął się, po czym westchnął i poszedł pozbierać chrust na ognisko. 
Mimo tego, że mogli zjeść coś na zimno, Will po prostu lubił gotować, a jego ojciec kochał jego kuchnię.

Po około pół godzinie ogień już się tlił, a chłopak odgrzewał właśnie podpłomyki.
Nagle wziął drugą patelnię i pokroił w drobną kostkę cebulkę i czosnek, wrzucając je na patelnię i czekając, aż się zeszklą. 
W międzyczasie wrzucił dwa ziemniaki do ognia oraz złapał rybę, którą oprawił i pokroił w cienkie plasterki, kładąc ją na patelni i czekając, aż ta się przypiecze.

Daniel w tym czasie smacznie spał, gdy nagle poczuł smakowity zapach, od którego żołądek skręcił mu się z głodu.
Rozejrzał się i zauważył brak swojego syna obok, na co uśmiechnął się.
- Co tam pichcisz, Willu? - Zapytał, po czym ziewnął.
- Coś dobrego. - Zaśmiał się chłopak, po czym również ziewnął cicho. - Weź idź pogódź jakoś Nika i Smoke'a, bo się kłócą. - Westchnął, a mężczyzna spojrzał w kierunku dwóch ptaków, które piszczały cicho, stojąc nad rybą. Daniel zaśmiał się, po czym podszedł do nich, wyjął nóż i jednym, płynnym cięciem przeciął rybę na pół, która od razu zniknęła.
- Głodomory... - Westchnął tylko, po czym podszedł do swojego syna i usiadł obok. 

Will zaczekał, aż wszystko ładnie się upiecze, po czym zdjął rybę i cebulę z czosnkiem z ogniska, oraz wyciągnął ziemniaki. Te ostatnie obrał i ostrożnie pokroił w cienkie plastry, które następnie posypał przyprawami i lekko podpiekł na patelni, żeby wygodniej się je jadło. Zgarnął wszystko na talerze i podał swojemu ojcu. Schował jeszcze podpłomyki, które okazały się niepotrzebne, po czym sam wziął się za jedzenie.

Po skończonym posiłku umyli naczynia, dali koniom trochę wody i pozwolili pojeść trawy, po czym założyli na nie siodła i wyruszyli w dalszą drogę.

Szli dobrą godzinę, w przyjemnej ciszy. Bardzo się lubili, więc nawet gdy się do siebie nie odzywali, było przyjemnie. Will ziewnął i rozprostował obolały kręgosłup.
- Nie mogę się doczekać, aż dotrzemy do zamku... - Mruknął, na co Daniel tylko pośpieszył swojego konia, co zaraz uczynił też młodszy chłopak.

Po zaledwie dwóch godzinach udało im się dotrzeć do Araluenu, a Will spojrzał zszokowany na swojego ojca.
- Zna się te sztuczki, nie? - Zapytał ze śmiechem, a sam chłopak po chwili również się zaśmiał.
- Nie powiem, przydatna umiejętność. - Odparł młodszy z nich, po czym we dwóch podjechali do bram zamku. Strażnicy zatrzymali ich, a wtedy jakby znikąd pojawił się Duncan.  
- Natychmiast ich przepuśćcie. - Rozkazał, lekko unosząc ton głosu, na co strażnicy natychmiast rozsunęli się.

- Witaj, Duncanie. - Powiedział z szacunkiem Daniel, lekko się kłaniając.
- Dzień dobry, Wasza Wysokość. - Dodał Will.
- Witajcie. - Odparł król, kładąc im dłonie na ramiona. Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że was widzę. - Powiedział.
- My także, królu. - Daniel zaśmiał się cicho.
- Chodźmy do mojego gabinetu, nie będziemy rozmawiać na zewnątrz. - Powiedział, po czym odwrócił się na pięcie i z wysoko uniesioną głową ruszył przed siebie, prowadząc Willa i jego ojca. 

- Mam nadzieję, że się nie wycofujecie. - Powiedział Duncan, gdy tylko usiadł w swoim fotelu.
- Oczywiście, że nie, panie. - Powiedzieli równocześnie Will i Daniel. Król uśmiechnął się lekko.
- Dobrze. - Zaczął. - W takim razie, zacznijmy omawiać plan. - Westchnął i wstał od stołu. 

Po chwili podszedł do jednej z szafek i przeleciał wzrokiem po tytułach książek. Nagle dostrzegł to, czego potrzebował i ostrożnie wyjął dużą, lekko zakurzoną księgę. 

Wrócił do stołu, po czym usiadł i położył przedmiot na blacie. 
- Co to za księga, panie? - Will pochylił się lekko, by lepiej widzieć.
- Zbiór map. - Odparł Duncan, a jego towarzysze zamrugali, zdziwieni.
- Ale mamy przecież własne mapy. - Wtrącił cicho Will, z niezrozumieniem patrząc władcy w oczy.
- Tak. - Potwierdził król. - Ale widzisz, Willu. - Zaczął i westchnął cicho. - To nie jest zwykła mapa. - Powiedział, po czym po znalezieniu odpowiedniej karty wyjął ją i rozłożył. 

Usta Daniela i Willa rozwarły się w szoku i niedowierzaniu, gdy zrozumieli, co mają przed sobą.

***

#POLSAT! XD

Boże, chcielibyście zobaczyć moją minę, gdy zobaczyłam, że ostatni rozdział Łowcy był w sierpniu xD

Uprzedzając pytania: TAK, JA ŻYJĘ

Jeśli komuś nadal jest mało zwiadowców, zapraszam do moich innych książek, ,,Niezwyciężonych", ,,Wcielenia" oraz ,,One-Shotów" ^^

Do przeczytania,
- HareHeart 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro