Rozdział 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Daniel wyszedł z komnaty, po czym ziewnął, zakrywając usta dłonią. ,,Może pomysł Willa wcale nie był taki zły?", mruknął do siebie, po czym postanowił się przespać.

Wrócił do komnaty, gdzie zdjął buty i walnął się na łóżko, zasypiając niemal od razu.

3 godziny później obudziło ich go ciche pukanie.
- Tak? - Mruknął zaspany i usiadł na łóżku, przecierając oczy dłońmi.
- Król kazał wezwać panów na obiad. - Wyjaśniła spokojnie służąca, na co Daniel wstał i przeciągnął się.
- Dobrze, zaraz zejdziemy. - Odparł i założył buty, po czym podszedł do Willa, który spał opatulony w kołdrę i chrapał cicho.
- Dobrze. - Rzuciła kobieta i oddaliła się spokojnym krokiem.
- Willu... - Zaczął ojciec Willa i złapał go za ramię, lekko nim szarpiąc. - Wstawaj, musimy iść coś zjeść. - Ziewnął. Sam nadal był wykończony i nie wyspany, lecz musieli zejść, a co ważniejsze, musieli coś zjeść.
- Mrh... - Mruknął chłopak i odwrócił się na drugi bok.
- Willu, wstawaj. - Powtórzył lekko zirytowany Daniel, po czym złapał go za ramiona i potrząsnął nim.
- C-co się dzieje, pali się czy co? - Warknął niepocieszony, że ktokolwiek śmie przerywać mu jego wspaniały sen. Po tylu nocach spędzonych na liściach i gałęziach, spanie w takim łóżku wydawało się być miejscem lepszym niż Raj.
- Chodź, musimy iść na obiad z królem. - Mruknął Daniel, poprawiając włosy i sprawdzając ubranie. 
Will niechętnie zwlekł się z łóżka, po czym przebrał się w zapasowy strój. Postanowili, że zabiorą za sobą noże i miecze, tak na wszelki wypadek. Łuki zostawili w pokoju, lecz obydwaj mieli ze sobą proce. Tak, umieli się nią obsługiwać. Musieli czuć się pewnie i w razie czego, strzec króla i księżniczki Cassandry, a broń dystansowa w niektórych sytuacjach była naprawdę, naprawdę niezbędna.

- Chodź już, księżniczko. - Prychnął Will, gdy Daniel po pół godzinie nadal poprawiał ubranie. Nie spieszyli się za bardzo, bo wiedzieli, że służba powiadomiła ich przynajmniej godzinę wcześniej, by mieli czas się przygotować.
- Idę, idę. - Mruknął Daniel, ostatni raz przeczesując dłonią włosy.
- Wiesz co? - Zagaił nagle młodszy. - Jak tak na ciebie patrzę, to naprawdę zaczynam myśleć, że usiłujesz poderwać księżniczkę. - Zaśmiał się, a drugi popatrzył na niego takim wzrokiem, że sam Morgarath pewnie by mu pozazdrościł.
- Kiedyś się na tobie odegram. - Warknął Daniel, na co Will parsknął śmiechem.

W doskonałych humorach zeszli na dół, do sali, gdzie miał odbywać się obiad. Weszli przez drzwi i skłonili się lekko, witając się z rodziną królewską.
- Ach, jesteście już. - Powiedział Duncan, uśmiechając się do nich. - Proszę, siadajcie. - Dodał uprzejmie i kiwnął na służącą, która z uśmiechem oddaliła się, po chwili wracając i niosąc ze sobą tackę, na której znajdowała się butelka wina i cztery kieliszki.

Ustawiła je przed Łowcami oraz Cassandrą i jej ojcem, po czym nalała mężczyznom wina, a Willowi oraz księżniczce dolała wody, by rozcieńczyć alkohol. Wiedziała, że młodszy z Łowców jest jeszcze młody, a prawo w ich kraju zabraniało nieletnim pić alkohol. Co prawda, niektórzy i tak się do tego nie stosowali, lecz to był przecież zamek Araluen, stolica kraju. Musiała godnie się prezentować, a co za tym idzie, prawo w takim miejscu musiało być przestrzegane niezależnie od sytuacji. Oczywiście, zdarzały się wyjątki, lecz były one dość rzadkie i szybko rozstrzygane. 

Daniel zabrał się za jedzenie. Co prawda, jedzenie było wspaniałe ale był pewien, że kuchnia Willa smakowałaby im bardziej. A przynajmniej jemu. 
- Jak wam smakuje? - Spytał Duncan, uśmiechając się do nich i biorąc kolejny gryz baraniny w sosie, i zagryzając chrupiącymi warzywami.
- Przepyszne. - Westchnął zachwycony Will i uśmiechnął się.
- Bardzo dobre, lecz myślę, że Will był by w stanie ugotować coś smaczniejszego. - Powiedział, na co jego syn prawie udławił się jedzeniem, które miał w ustach.
- Zwariowałeś? - Szepnął do niego, gdy wreszcie przełknął to, co utknęło mu w gardle. 
- Nie, jestem pewien, że dałbyś radę. - Powtórzył Daniel, na co jego syn spuścił lekko wzrok. Dlaczego jego ojciec ZAWSZE musiał w coś go wpakować?! Dlaczego?!

- Cóż... - Zaczął cicho Duncan, gdy przyswoił do siebie informacje przekazaną przez starszego Łowcę. - Nie mogę się doczekać, aż spróbuję twojej kuchni, gdy już wrócicie z misji. - Zaśmiał się król. - Musi być wspaniała, skoro twój ojciec ją tak chwali.
- Zapewniam, Wasza Wysokość. - Wtrącił Daniel, na co Will ponownie spuścił głowę. - Jego kuchnia jest wyborna. - Dodał, na co Duncan uśmiechnął się. Wiedział, że starszy Łowca nie kłamałby go. Tym bardziej by po prostu się przypodobać. Naprawdę był ciekawy i chciał spróbować choć jednej potrawy. Ocenić, czy mężczyzna ma rację, czy może jednak jego podniebienie zbyt rzadko jada królewskie przysmaki przez co wydaje mu się, że kuchni jego syna jest smaczniejsza.

 Po skończonym posiłku posiedzieli jeszcze chwilę, rozmawiając. Daniel omawiał z Duncanem ostatnie szczegóły ich misji, a Will... No właśnie. Willowi strasznie się nudziło. Mimo kilkugodzinnego snu nadal był zmęczony i chciałby pójść spać. 
- Jestem Cassandra. - Chłopak zamrugał, wyrwany z letargu, po czym spojrzał w bok, dostrzegając dziewczynę. 
- Will. - Mruknął. Miał straszną ochotę ziewnąć, lecz powstrzymał się, uważając, iż byłoby to niekulturalne. Biorąc pod uwagę, że parę metrów od niego siedzi król wolał nie zachowywać się nieodpowiednio. 
- Czy możemy odejść od stołu? - Spytała księżniczka, a Duncan uśmiechnął się.
- Oczywiście. - Stwierdził i wrócił do rozmowy z Łowcą.
- Dziękuję. - Rzuciła dziewczyna, po czym złapała Willa za rękę i zaprowadziła do siebie do komnaty.

- Jakie to uczucie być Łowcą? - Spytała, a jej oczy lekko rozbłysły. Will obdarzył ją zmęczonym uśmiechem i przetarł oczy.
- Przepraszam cię, nie wyspałem się. - Dodał i oparł się o ścianę, siadając na łóżku.
- Nic się nie stało. - Zaśmiała się. - Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się wyciągnąć od ciebie jakie to uczucie być kimś więcej niż Zwiadowcą. - Jej oczy ponownie zabłysły, a Will roześmiał się. - Oczywiście, dalej szanuję ich pracę i ich samych, lecz Łowcy brzmią... Lepiej... - Zamyśliła się. - Brzmią bardziej niebezpiecznie, dziko i tajemniczo. - Dodała, a jej towarzysz znów się roześmiał. Cieszył się, że księżniczka ma tak dobre mniemanie o Łowcach.

***

RÓWNIUTKI TYSIACZEK! :D
Pienkny rozdział, naprawdę.

12 dni temu był rozdział, jak dobrze liczę, więc nie możecie się pruć, że rozdziału miesiąc nie było xDDDD

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro