Rozdział 21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W mediach muzyczka do rozdziału ;) 

Następnego ranka Will i Daniel zerwali się z łóżek równo z wschodzącym słońcem.
- Denerwujesz się? - Spytał Daniel. On sam najchętniej zamknąłby syna w zamku, by spokojnie na niego zaczekał, lecz wiedział, że nie może tego zrobić. Chłopak zastanowił się chwilę.
- Oczywiście, że się denerwuję. - Zaczął. - Jest to naturalne dla ludzi. Mimo wszystko, cieszę się, że jadę tam z tobą. - Dodał i uśmiechnął się do niego tak promiennie, że Daniel po prostu złapał go i przytulił. Kiedyś marzył, by móc usiąść z synem i żoną na łóżku i siedzieć tak, wtulając się w siebie nawzajem... Był szczęśliwy, że odzyskał chociaż syna. Oczywiście, tęsknił za miłością swojego życia, lecz cieszył się, że ma chociaż Willa. Jego syn, który napawał go ogromną dumą... 

- Ja też się cieszę, że nie będę z tym sam. - Mruknął i objął go ramieniem. Mimo, że chłopak był prawie dorosły, nadal tęskno mu było do rodziców, z którymi został brutalnie rozdzielony, jeszcze jako niemowlę. 
Uśmiechnęli się do siebie. Mieli jeszcze trochę czasu w zapasie, więc postanowili się sobą nacieszyć. 
Zamiast rozmawiać, siedzieli po prostu, wtulony jeden w drugiego. Will myślał o pobycie w sierocińcu... To wydawało się teraz takie odległe i niedorzeczne... Natomiast głowę Daniela zajmowała jego zmarła żona. Zastanawiał się, czy byłaby dumna z ich syna. Czy podobałby jej się pomysł wyruszenia do Skandii. Aż się uśmiechnął. Był pewien, że odpowiedź brzmiałaby ,,Nie!", lecz doskonale wiedział, że nie było już odwrotu. 
Przysiągł królowi i samemu sobie, że uchroni swój kraj, choćby miał przy tym zginąć. 
- Willu, musimy ruszać... - Mruknął i pogłaskał chłopaka po włosach. - Willu? - Spytał, gdy ten nawet się nie poruszył. - Och... - Mruknął, gdy zorientował się, że ten zwyczajnie zasnął, oparty o niego. Potrząsnął nim lekko i zaczekał, aż ten otworzy oczy. - Musimy ruszać. - Powtórzył i wstał, a po chwili to samo uczynił jego syn. 
- Myślałeś o mamie... Prawda? - Spytał cicho, nawet na niego nie patrząc. Daniel westchnął cicho i przez chwilę w głowie miał kompletną pustkę. Nie wiedział, co ma mu odpowiedzieć. 

Podszedł do niego od tyłu i objął go mocno.
- Prawda... - Mruknął, po czym odwrócił go do siebie i znowu przycisnął do piersi. - Bardzo mi ją przypominasz, wiesz? - Spytał i przeczesał mu dłonią włosy.
- Wiem, powtarzasz to niemal codziennie. - Zaśmiał się cicho. - Opowiesz mi, jaka ona była? - Spytał cicho. Daniel mówił mu to nieraz, ale jego syn czuł, że mężczyźnie pomaga zwyczajne wygadanie się.
- Była cholernie piękna i mądra... - Zaczął powoli, na co Will uśmiechnął się. - Zawsze wiedziała, co i jak zrobić, żeby było zrobione porządnie. Była pomysłowa i sprytna... - Dodał, po czym westchnął cicho. - I byłaby bardzo dumna z ciebie. - Dokończył, a chłopak na początku wyglądał na dość zaskoczonego, lecz szybko jego twarz zmieniła wyraz na lekko wzruszony.
- Mówisz tak tylko dlatego, żeby poprawić mi humor. - Mruknął i skrzywił się lekko.
- Może... - Daniel udawał, że się zastanawia. Nagle, w najmniej spodziewanym momencie złapał go mocno i poczochrał po włosach.
- Ej! - Ofuknął go młodszy. - Wiesz ile czasu je układałem?! - Dodał wściekły.
- Dobrze, że ci rozwaliłem zanim zdążyłeś je uczesać. - Zaśmiał się i pokazał mu język.
- Jesteś okropny. - Burknął Will i wyciągnął grzebień, którym zaczął czesać swoje ciemne włosy.
- Wiem. - Odparł wesoło Daniel, na co jego syn, chcąc nie chcąc, uśmiechnął się.

- Myślisz, że wrócimy do domu? - Spytał cicho, już zupełnie poważnie. Daniel westchnął cicho. Wiedział, że chłopak jest śmiertelnie przerażony zadaniem, które ich czeka, ale nie chciał, by ktoś uznał, że jest za słaby by podołać zadaniu. Złapał go i posadził na łóżku, ku zdziwieniu młodszego.
- Posłuchaj mnie uważnie. - Poprosił i kucnął na przeciwko niego. Will spojrzał ojcu w oczy. - Co by się nie działo, będziemy tam razem. Jesteś dobrze wyszkolony. Dasz sobie radę. Obiecuję ci, że wrócimy do domu, cali i zdrowi... Okej? - Szepnął. Chłopak pochylił się lekko i ponownie się przytulił. 
- Okej... - Mruknął w pelerynę swojego rodzica. - Obiecuję, że dam z siebie wszystko... - Szepnął jeszcze, po czym zamknął oczy. Cały ten strach i presja strasznie go wykańczały. Nie potrzebował wiele, by ponownie usnąć, tym razem na ramieniu swojego rodzica. Daniel położył go na łóżku i postanowił, że da mu jeszcze kilka minut odpoczynku w wygodnym, miękkim łóżku, zanim powrócą do spania na liściach i gałęziach.

Gdy Will otworzył oczy, obaj byli już spakowani i gotowi do drogi.
- Chodź, naprawdę musimy już iść. - Powiedział i uśmiechnął się do niego czule. Mimo, że Will przez większość swojego życia nie spotkał żadnego z rodziców, tak teraz, po jakimś okresie czasu w końcu udało mu się pokochać Daniela, tak jak syn powinien kochać ojca. 

Zabrali ostatnie rzeczy, po czym wraz z bagażami skierowali się do stajni, gdzie czekały na nich konie oraz król Duncan.
- Pojadę z wami do brzegu rzeki, by was pożegnać. - Wyjaśnił.
- Tato? - Władca odwrócił się.
- Tak? - Spytał i lekko uniósł brew.
- Mogłabym pojechać z wami? - Zapytała Cassandra. Miała na sobie strój do jazdy konno, a włosy upięte były w ciasny kucyk i przewiązane białą wstążką.
- Cóż, nie widzę przeszkód. - Odparł jej ojciec i uśmiechnął się do niej. 

Po chwili cała czwórka, wraz z niewielką strażą ruszyła w drogę...

***

Do 1K słów brakuje niecałe 200, ale zależy mi, żeby rozdział był jeszcze dzisiaj, a jestem padnięta XD

Do przeczytania,
- HareHeart  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro