ROZDZIAŁ 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dwa tygodnie w Hogwarcie zleciały mi na nauce najróżniejszych zaklęć obronnych i samego ataku. Chciałam się odpowiednio przygotować zanim Burke mnie zaatakuje. Jednak miałam niejasne przeczucie, że stoję na straconej pozycji. Starszy Ślizgon chodził na szósty rok i raczej nie będzie łatwym przeciwnikiem, dlatego ćwiczyłam jeszcze ciężej niż zwykle. Zastanawiałam się jeszcze parę dni nad tym co zobaczyłam w zwierciadle Ain Eingarp, ale postanowiłam o tym zapomnieć. Czas minął mi tak szybko, że zanim się obejrzałam byłam już w Ekspres Hogwart i jechałam na święta do Malfoy Monrou. Na Boże Narodzenie dostałam drogą bransoletkę od cioci Belli, dwie nowe suknie od Narcyzy, cztery tomy drogiej książki pt. ,,Aury i poziomy mocy'' od Lucjusza, szczotkę wysadzaną małymi szmaragdami od Draco, wspólny prezent od Pansy i Daphne w postaci skórzanych baletek na lekkim koturnie, które zawsze idealnie dopasowywały się do stóp noszącego oraz masę słodyczy. Ja ze swojej strony nic nikomu nie kupiłam. Pansy była trochę oburzona tym faktem, ale świetnie to ukryła, a reszta przyjęła to jak coś oczywistego. Dla nich jestem córką Czarnego Pana - zarozumiałą osobą o wyższym statusie. Nie muszę im kupować prezentów. Jak dla mnie to to całe święto jest kompletną głupotą idealną do pogłębienia ich lizustwa. To normalny dzień, jak każdy inny. Czemu, na Salazara ludzie wybrali sobie właśnie ten dzień na dawanie prezentów i ustalili, że w Wigilie nikt nie może być sam ? Ludzie codziennie są sami i nagle 24 grudnia lgną do siebie, żałosne. Ojciec myśli tak samo, dlatego ani on, ani ja nie obchodzimy Wigilii czy Bożego Narodzenia.

Dojechaliśmy do celu. Na peronie czekała na nas sama Narcyza z tym małym skrzatem domowym, jak mu tam ? A z resztą ... Skrzat zabrał nasze rzeczy, a my za pomocą świstoklika przenieśliśmy się do Malfoy Monrou.
- Ślicznie wyglądasz, panienko. - na spotkanie z państwem Malfoy założyłam moje nowe buty i czarną sukienkę z zielonymi zdobieniami od Narcyzy.
- Dziękuję. - odparłam uprzejmie. Jeszcze pół roku temu dodałabym do tego coś w stylu ,, zwracaj się do mnie Delphi '', ale to by nie zadziałało, więc zaprzestałam prób.
- Jak minął wam czas w Hogwarcie ? - zagadnęła Narcyza po czym krzyknęła na skrzata: - Zgredku, przygotuj kolację !
- Świetnie, jestem drugim najlepszym uczniem w Hogwarcie. - Szczurek rozpoczął przechwalanie się. - A najlepiej idą mi Eliksiry. Mam same W i P.
- To fantastycznie. - Narcyza posłała chłopcowi szczery, matczyny uśmiech, co zachęciło go do kontynuowania.
Dużo później, po kolacji wrócił pan Malfoy, który pracował do późna w Ministerstwie, bo im jesteś wyżej, masz więcej ludzi pod sobą, tym dostajesz więcej obowiązków. Porozmawiałam z nim chwilę i poszłam się rozpakować. Pan Malfoy traktował i rozmawiał ze mną jak z kimś równym sobie lub nawet kimś lepszym. Niewątpliwie był stu procentowym lizusem. Po rozpakowaniu się poszłam do pokoju Draco. Szczurek miał duży pokój. Ściany były zielone, sufit biały, a meble ciemno brązowe z zielonymi dodatkami i kotarami oraz pościelą na łóżku. Chłopiec był w trakcie bardzo powolnego rozpakowywania się. Wyjęłam różdżkę i rozpakowałam jego walizkę w minutę. Mina młodego Malfoy'a była cudowna, a jeszcze lepszą minę zrobił, gdy cofnęłam zaklęcie i usiadłam wygodnie na jego łóżku.
- Czemu to zrobiłaś ? - jęknął Draco siadając na podłodze obok walizki.
Chłopiec normalnie nie usiadłby na ziemi przy nikim innym nawet przy swoich znajomych. Jest to zbyt duża oznaka słabości, ten gest krzyczy: ,, Jestem niżej od was w hierarchii. '' lub ,, Jestem nikim ważnym. '' jak kto woli. Jednak przy mnie siada tak często. Zakładam, że to przez to, że znamy się już parę lat i Szczurek nie musi mi się politycznie popisywać oraz, że jestem córką Czarnego Pana. Wszystko inne wypada przy tym dość blado.
- Myślałeś, że będę za ciebie sprzątać ? - zapytałam od niechcenia, bawiąc się czwórką trefl. - Pokazałam ci tylko jak możesz to zrobić szybciej.
- A nauczysz mnie tego zaklęcia ?
- Hmm ... - udałam, że się zastanawiam. - Nie. - mina chłopca zrzedła. - Przestań być taki leniwy i poszukaj tego zaklęcia sam.
- Ale o wiele prościej i szybciej byłoby, gdybyś mnie tego sama nauczyła. - sprzeczał się Draco.
- Możliwe, ale nie ma zabawy, gdy ja ci wszystko pokazuje.
- Czytanie książek też nie jest zabawne. - mruknął Szczurek zanosząc swoje ciuchy do ogromnej szafy.
- A co według ciebie jest zabawne ? - zapytałam znikając kartę i rozciągając się na łóżku.
- To. - było jedynym ostrzeżeniem zanim dostałam kanapową poduszką w twarz.
- Będziesz tego żałować. - syknęłam, ale nie jakoś specjalnie okrutnie.
- Wiem.
A następnie posypały się pierze.

Przerwa świąteczna była cudowna ! W Malfoy Monrou z samym Draco nie musiałam się niczym stresować, a przynajmniej nie tak bardzo. Graliśmy w karty magiczne i mugolskie, w szachy, lataliśmy na miotłach i wygłupialiśmy się w zaciszu naszych komnat. Może i na zewnątrz mamy swoją reputacje i musimy zachowywać się odpowiednio czy stwarzać pozory to w środku nadal mamy tylko jedenaście lat ! Ten tydzień minął bardzo szybko, ale nie czuję, że był zmarnowany. Draco jest świetnym przyjacielem, kiedy już zapominamy o naszych statusach. Gdy jesteśmy tylko dziećmi, a nie wysoko położonymi potomkami polityka i Czarnego Pana.
Rano ostatniego dnia pobytu w Malfoy Monrou obudziło mnie jasne światło. Syknęłam zakrywając sobie ręce dłonią.
- Nie jesteś chyba wampirem, co nie ? - zagadnął wesoły głos.
Spojrzałam w górę i zobaczyłam już w pełni ubranego Draco z platynowymi włosami na żel.
- Nie jestem tego świadoma, ale mogę cię ugryźć i sprawdzić. - uśmiechnęłam się i wstałam z łóżka. Jednym ruchem różdżki pościeliłam je i otworzyłam szafę z ubraniami.
- Zaraz ma przyjechać ciocia Bella. - poinformował mnie chłopiec.
- Tak szybko chcą mnie zabrać ? - zapytałam obojętnie wyjmują swoją bordową suknie. Złapałam po drodze szczotkę od Draco, bransoletkę od śmierciożerczyni i ruszyłam do łazienki.
- Nie, ciocia po prostu chce odwiedzić moich rodziców. - odparł Draco podążając za mną. Nagle usłyszeliśmy buchnięcie ognia i radosny pisk.
- Chyba już jest. - mruknęłam i weszłam do łazienki.
- Czekamy na dole ! - zawołał Szczurek zanim drzwi zamknęły się do końca.
Szybko się ogarnęłam i zeszłam na dół. Zobaczyłam sztywnego Lucjusza, radosną Narcyzę i szaloną brunetkę.
- Witaj, ciociu Bello. - przywitałam się schodząc ze schodów.
- Witaj, panienko! - zawołała kobieta, a jej uśmiech poszerzył się o ile jest to jeszcze możliwe, bo radosny wyraz twarzy nigdy nie opuszcza Bellatriks.
- Mówiłam ci już, mów do mnie Delphi. - wiedziałam, że to nie podziałam, ale musiałam spróbować.
- A ja ci już mówiłam, że to nie na miejscu.
- W takim razie to rozkaz. - odparłam przybierając poważną minę.
- Tak jest ! - zawołała kobieta również przyjmując poważną maskę, ale tylko na chwilę, bo zaraz znowu się roześmiała.
Lucjusz i Narcyza czuli się, chyba nie na miejscu.
- Może się czegoś napijesz, Bello ? - zagadnęła Narcyza. - Zjesz z nami śniadanie ?
- Bardzo chętnie. - odparła ciocia i wszyscy poszliśmy na wytworne śniadanie do jadalni.
Skrzaty domowe odwaliły kawał dobrej roboty. Rozmawialiśmy długo przy stole i to śniadanie ciągnęło się, aż do obiadu, ale nikt już nie był głodny. W końcu jednak jeden ze skrzatów przyniósł moją walizkę, którą zmniejszyłam i włożyłam sobie do kieszeni. Pożegnałam się z Malfoy'ami i przeszłam przez kominek.
- Czarny Pan oczekuje cię w swoim gabinecie. - poinformowała mnie kobieta. - Wezmę twoją walizkę, panie- ... Delphi. - sukces!

Podałam jej zmniejszony bagaż i poszłam do gabinetu ojca. Po drodze jak zwykle nikogo nie spotkałam. O ile dobrze kojarzę większość śmierciożerców jest albo zamknięta, albo pracuje w Ministerstwie, dlatego w Rezydencji jest tylko ojciec i ciocia Bella. Zapukałam do drzwi i weszłam na szorstkie zaproszenie.

- Witaj, ojcze. - przywitałam się i ukłoniłam.
Śmierciożercy zazwyczaj padają na kolana i całują szatę Czarnego Pana, a następnie wstają dopiero na pozwolenie. Ojciec jednak ustalił, że ja muszę się tylko kłaniać i od razu mogę się wyprostować nie czekając na pozwolenie, no chyba, że ojciec jest na mnie zły, ale jeszcze nigdy tak nie było. Nie wiadomo jak to będzie, kiedy zostanę śmierciożerczynią, ale na razie się tym nie przejmuję.
- Ach, Delphi ... ślicznie wyglądasz. - rzekł Czarny Pan dopijając zawartość kieliszka.
- Dziękuję. - odparłam uśmiechając się lekko.
- Usiądź i opowiadaj, jak tam w Hogwarcie ?
No i zaczęły się długie opowieści o zbieraniu poparcia, nauce i Burke'u. Nie powiedziałam mu nic o zwierciadle i trójgłowym psie czy o tym czego strzeże, ale ojciec był zbyt zajęty tematem ,,Harry Potter'', by się tym przejmować.
- A jak tam Chłopiec, który przeżył?
- Świetnie mu idzie pakowanie się w kłopoty, a jeszcze lepiej wychodzenie z nich cało. - mruknęłam wściekle. - Ma oczywiście taryfę ulgową ... i nie wiedzieć czemu mnie nie lubi ... - zrobiłam minę niewinnej, małej dziewczynki na co Mroczny Lord lekko się uśmiechnął.
- Stanowi zagrożenie ? - zapytał ojciec tak jakby było to coś ważnego, ale ja nie wiedziałam co.
- Nie, to niedoświadczony bachor, nie ma z tobą szans, ojcze. - odparłam pośpiesznie, bo i tak była to prawda.
- Chodziło mi bardziej, czy nie stanowi zagrożenia dla ciebie ? Ma przecież po swojej stronie Dumbledore'a. - mruknął ojciec spoglądając na mnie z ... czy to jest troska? Zrobiło mi się ciepło na sercu, ojciec się o mnie martwi.
- Nie, nie stanowi dla mnie zagrożenia. - odparłam z iskierkami szczęścia w oczach. Może teraz przebywałam z Czarnym Panem - okropnym, bezlitosnym mordercą, ale czułam się najbezpieczniejsza na świecie.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę i usnęłam wpatrzona w kominek, a rano obudziłam się w swoim łóżku.

Cały ten tydzień minął mi równie cudownie, co ten z Malfoy'ami. Może nie było tyle zabawy, ale było mnóstwo rozmów z ojcem. Dowiedziałam się też od Czarnego Pana o tajemnej sztuce wężomagii, którą nie omieszkam pokazać Burke'owi. Zły uśmiech wygiął mi usta, gdy o tym pomyślałam. Nie mogłam się już doczekać, gdy jego głupota osiągnie punkt kulminacyjny i zechce się ze mną zmierzyć.

Bardzo przykro mi, że nie piszecie komentarzy. Pozdrawiam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro