4.Przemiana cz.2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

I oto w tym momencie moje życie, doszczętnie przestało mieć jakikolwiek sens, gdy Don zamienił się w człowieka i swoim ciałem zaczął mnie osłaniał, przed alfą. Stałam przerażona, bo bite kila sekund temu dowiedziałam się, że wilkołaki istnieją i możliwe razem z nimi, wampiry, wróżki, czarodzieje i inne nadprzyrodzone stworzenia. A teraz dowiaduję się, że Donovan, czyli szczeniak którego przygarnęłam, cztery lata temu jest jednym z nich. Był moim światem, moim przyjacielem, spałam z nim w jednym łóżku, biegałam z nim po lesie i dzieliłam się z nim śniadaniem. Oddałabym za niego życie, tak jak zrobiłam to ze swoim sercem. A teraz dowiaduję się, że on był wilkołakiem, a nasza przyjaźń była jedynie kłamstwem. Bo przyjaciele mówią sobie wszystko, nie mają przed sobą tajemnic, a on miał i to tak dużą. W tej chwili zostałam sama, bez przyjaciela, rodziny i sensu życia. Te rzeczy jedynie trzymały mnie przy życiu, ale ich już nie ma i nie będzie, tak samo jak mojego życia. Straciłam wszystko, na czym mi zależało.

-Nie wrócę, a jej się nic nie stanie, bo Ci na to nie pozwolę! Ona jest moja, a ja jej! Nie opuszczę jej! - krzyknął, odpowiadając na rozkaz alfy

-Dobrze wiesz, że to nie ja jestem zagrożeniem, tylko ojciec. Gdy dowie się, że ty żyjesz, zrobi wszystko, byś wrócił do domu. - dodał

-W dupie mam ojca, to przez niego uciekłem, i prawie zginąłem. Gdyby nie Emily, bym umarł, uratowała mnie. - oznajmił

-Nawet nie wierz jak ojciec to przeżywał. Całą watahę postawił na nogi, by cię odnaleźć. Nawet werbował do tego inne watahy, a ty się mu tak odwdzięczasz. - mówi

-Gdyby chciał mnie odnaleźć, to już dawno by to zrobił. - powiedział

-Posłuchaj, nie chcę się kłócić jesteśmy braćmi i powinniśmy się wspierać... - chciał dokończyć, ale Don mu przerwał

-Jeśli chcesz mnie wspierać, to powiedz ojcu, że mnie nie spotkałeś, i to wszystko nie miało miejsca. - powiedział, pokazując ręką na nas i watahę

-Przykro mi, ale nie mogę. - oznajmił

-Dlaczego? - spytał Don

-Bo zależy mi na tobie, a widzę, że tobie zależy na niej - pokazał ręką na mnie - więc, jeśli chcesz, że by przeżyła, to wróć do watahy. - powiedział - zrób to dla niej, dla jej dobra. - dodał

-Mogę zabrać ją ze sobą? - spytał alfy, wskazując na mnie

-Dobrze wiesz, że nie. Ojciec nie lubi ludzi. - odpowiedział

-Ona też ich nie lubi, może się dogadają. - sugeruje

-Ale nim jest, i tego nie zmienisz. - dodaje - Posłuchaj musimy już iść, więc żegnaj się i idziemy. - rozkazał

-A kto powiedział, że się zgodziłem. - powiedział

-A nie zgodziłeś? - spytał

-Nie - odpowiedział, wręcz natychmiastowo

-Czyli chcesz, że by ojciec się tym zajął? - spytał

-Nie - powiedział

-Masz pięć minut. - oznajmił i razem z watahą poszli w stronę z której przybyli

Zauważyłam tylko jak zmieniają się w wilki, bo Don zasłonił mi swoim nagim ciałem.

-Przepraszam - zagaja, a ja spojrzałam się w jego czekoladowe oczy - Powinienem Ci powiedzieć, że jestem... - dodaje, ale mu przerywam

-Wilkołakiem - bardziej oznajmiłam niż spytałam

-Nie lubię, gdy ktoś mnie nazywa wilkołakiem, bo nie jestem dwu nożną bestią, która zmienia się tylko podczas pełni, tylko jestem wilkiem zmiennokształtnym. - odpowiedział

-W dupie mam co ty lubisz! Oszukałeś mnie! Myślałam, że się przyjaźnimy... - przerwał mi

-Bo przyjaźnimy... - odpowiedział, a ja miałam jeszcze większe szklanki niż dotychczas

-Już nie, nie chcę cię znać - wysyczałam mu prosto w twarz, wiedziałam, że go ranię, ale zasłużył na to

-Kruszynko, nie mów tak... - zaczął

-Po pierwsze nie mów tak do mnie, po drugie co mi zrobisz? Zabijesz mnie. Dla twojej wiadomości, to byłoby najlepsze co możesz zrobić. - mówię, raniąc go jeszcze bardziej

-Coś innego... - powiedział i zbliżył się do mnie, by mnie pocałować, ale w porę zorientowałam się co chcę uczynić i go od siebie odepchnęłam

-Nie dotykaj mnie! Zostaw mnie i zapomnij... - przerwał mi moją krótką wypowiedź

-Nigdy cię nie zapomnę, bo Cię kocham... - powiedział, zmieniając się w biegu z powrotem w wilka i zaczął biec w stronę watahy

Z tego co zrozumiałam, z tej popierdolonej rozmowy Dona z alfą, to, że są to bracia, nie dziwię się, są strasznie podobni do siebie, nawet w wilczej postaci. Oboje mają czarną sierść tak jak i włosy, ale Don jest mniejszy, więc spokojnie mogę stwierdzić, że jest młodszy. Stałam tam jeszcze jakieś kilka minut, po czym postanowiłam wracać, do domu. Tak jak pomyślałam, też zrobiłam i po ponad dwóch godzinach byłam, już w domu.

,,Różnica pomiędzy niemożliwym a możliwym leży w determinacji człowieka".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro