9.Walka cz.2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Nie mogę! - odpowiedział Aiden, w biegu zmieniając się w wilka i naskakując na wampira, który zdołał się odwrócić i wyjąć paznokcie z pod swojej skóry, a następnie przebił nimi serce Aidena tak, że ręka wampira wychodziła po drugiej stronie ciała wilka

-Tatooo! Nieee! - krzyknąłem rzucając się na wampira

-Jezu!!! - krzyknęła Emily zza moich pleców

-Gdzie jest moja córka?! - spytał się wampir Aidena, który wisiał na jego ręku

-U...ucie...kła - wybełkotał wilk, a wampir zrzucił go z ręki tak, że leżał teraz na ziemi, a wampir uciekł, w stronę z której przyszedł

-Tatoo - powiedziałem i podbiegłem do niego, a za mną Emily - Biegnij po kogoś. - rozkazałem mojej mate i widziałem tylko jak pobiegła w stronę domu głównego

~~ Sy...nu proszę, walcz o mi...łość, bo ona jest naj...ważnie...jsza. To ona utrzy...muje isto...tę, przy życiu. Chcę, że b...yś był szczę...śliwy, bo na to zasługu...jesz. - wybełkotał, a następnie zamknął oczy

-Tato nie zasypiaj. Emily zaraz przyprowadzi pomoc, będzie dobrze. Wyzdrowiejesz, tylko nie zasypiaj. - bełkotałem w ramię wilka

Po pięciu minutach, zauważyłem jak biegną lekarze z naszej watahy, a za nimi Emily. Było ich czterech. Podbiegli do mnie i ojca, a następnie dwóch z nich zaczęło go opatrywać. Wzięli razem na ręce alfe, po czym skierowali się w stronę z której przyszli. Stałem i patrzyłem, się jak go podnoszą, a później biorą na ręce. Mówili coś, ale ich nie słuchałem, byłem jak zahipnotyzowany. Emily podeszła do mnie i mnie przytuliła.

-Wyzdrowieje, zobaczysz. Będzie dobrze. - powiedziała w moje ramię

-Ja nie chcę słyszeć, że będzie dobrze, chcę zobaczyć tego efekty! - krzyknąłem, na co Emily jeszcze mocniej mnie przytuliła wkładając swoje ręce w moje włosy, uwielbiałem jak to robiła - Dopiero odzyskałem ojca, było tak pięknie, ale wszystko musiało się spierdolić! Czemu, czemu co ja takiego zrobiłem, że świat aż tak mnie nienawidzi!? - krzyczałem na cały swój głos

TRZY DNI PÓŹNIEJ

Dzisiaj był pogrzeb Aidena, wiedziałem jak to będzie wyglądało bo byłem już na pogrzebie Rachael, gdy miałem trzy lata. Byłem mały i nie wiedziałem co się dzieję. Wiedziałem, że mama nie żyje, ale nie płakałem, bo nie zdawałem sobie z tego sprawy, że nigdy już jej nie zobaczę. Ale teraz gdy mam dwadzieścia osiem lat, to wiem, dlatego łzy w moich oczach próbują samoistnie wylatywać. Bijou i Isaac, płakali nawet bardzo, bo to oni żyli z Aidenem o cztery lata dłużej. Aiden nie był ojcem, którego każde dziecko pragnie, ale miał w sobie coś czego inni mu zazdrościli. Aiden chciał walczyć, gdy inni mówili mu, że nie szans na odbudowanie tego co zepsuł. On nigdy się nie poddaje, chodź czasami warto. Nauczyła go tego Rachael. Emily, którą obejmuję ramieniem, płakała, chodź nie miała za wielkiej okazji go poznać, a szkoda. Rzuciłem się na łóżko, a za mną Emily.

-Wprowadź się tu. - zagajam

-Don... - przerwałem jej

-Jeśli nie chcesz to tylko powiedz, a nie będę Cię namawiać. Tam masz rodzi... - tym razem ona mi przerwała

-Don, chciałam powiedzieć, że też o tym myślałam, i się zgadzam. - powiedziała

-Że co? - spytałem

-Mówię, że z chęcią się tu wprowadzę. Tylko pod jednym warunkiem. - dodała

-Jakim? - spytałem

-Wprowadzając się tutaj, nie sprzedam mojego poprzedniego domu. - oznajmiła

-Okej, mi tam pasi. - powiedziałem, przytulając ją do swojego torsu - Kiedy zaczynamy przeprowadzkę? - spytałem, po bite kilku sekundach ciszy

-Jak najszybciej. - odpowiedziała

,,Tragedią życia nie jest to, że tak szybko się kończy, ale że tak długo czekamy by je zacząć".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro