Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie wiedziałam co robić. Wybaczyć czy nie wybaczyć. Nagle na korytarzu usłyszałam dziwne dźwięki...
-Martoo...- był to Andrew. Tylko wydawał mi się jakiś dziwny...
-Andrew! Wszystko okej?- zapytałam chociaż widziałam jakąś zmianę. Miał na sobie czarną bluzke, czarne spodnie,.. ogólnie był ubrany na czarno.
-A czemu ma być coś nie tak?- podszedł do mnie. Kiedy zbliżył się jeszcze bliżej wiedziałam o co chodzi...
-ANDREW! Czyś ty zdurniał do reszty?!-zaczęłam się awanturować.
-Ale o co ci chodzi?
-Przecież widzę ,że... no... PIŁEŚ ALKOCHOL.- musiałm to z siebie wydusić.
-Ja?! Alkochol.. nie... a czemu...- uderzyłam go z tak zwanego 'liścia'
-Andrew... co się z Tobą stało?- zalałm się łzami. Nagle chłopak oprzytomniał.
-Marta? Ja.. przepraszam. Nie wiem co się stało... chciałem być taki jak ty.- kiedy to usłyszałam popłakałam się jeszcze bardziej.
-Czyli uważasz,że ja ubieram się tylko na czarno i pije alkochol kiedy mogę?!
-No... An mi mówiła...- Andrew zaczął mówić ale przerwałam mu w pół.
-CZYLI OD DZIŚ SŁUCHASZ AN? Mówiłeś,że nic was nie łączy. A ta szkoła to najgorsze co mnie w życiu spotkało! CHOLERA.-pobiegłam w stronę mojego domu.
_______________________________________
Wystukałm numer do taty.
-Halo?- odezwał się ojciec.
-Cześć.- na pewno było słychać ,że płaczę.- Tato... ja chcę żebyś tutaj po mnie przyjechał.
-Marto?! Czemu płaczesz?!- zdziwiłam się ,że tata okazał się tak uczuciowy. Opowiedziałm mu wszystko.

-Teraz rozumiesz?- zapytałam
-Tak kochanie. Dobra to ile mam brać nabojów?
-Tato...- zaczeliśmy się razem śmiać.
_______________________________________
Nazajutrz byłam już w domu.
-Cześć Marto.- powiedział mama wchodząc do mojego pokoju.
-Cześć...-odpowiedziałm ponuro.
-Zrobiłam twoje ulubione ciastka... no wiesz te orzechowe...
-Mamo, nie mam ochoty...- Harley tylko spojrzał na mnie z politowaniem i wyszła. Otworzyłam komputer. Miałam dużo nieprzeczytanych wiadomości. Wiele było od Amy i Olivi. Przypomniałam sobie nasze wspólne chwile... łzy kręciły mi się w oku. Ale jedno mie przykuło. Wiadomość od Andrewa... Jak ten chłopak ma czelność pisać do mnie po tym co się zadziało. Zamknęłam komputer ze złością i zeszłam na dół do mamy... przecież ciastka nie mogą się zmarnować.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro