~*~ | 10. | ~*~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Drzwi do mojego mieszkania zostały pomazane czerwoną farbą, na których ktoś napisał "Szmata", "dziwka", "złodziejka" itp.

Miałam złe przeczucia, wiedziałam podświadomie, że to nie koniec wrażeń.

Jazmin pomogła mi się podnieść z zimnej posadzki i razem weszłyśmy do mojego mieszkania.

Na pierwszy rzut oka, wszystko wyglądało w miarę normalnie ale kiedy tylko przekroczyłyśmy próg przedpokoju, na ścianach znów dało się przeczytać obraźliwe słowa.

Poczułam, że robi mi się słabo.

Jazmin poszła nalać mi wody do szklanki i zaraz szybko wróciła, sadzając mnie uprzednio na krześle.

Łapczywie wzięłam szklankę w drżącę ręcę i wypiłam całą zawartość szklanki.

Z ulgą czułam, jak napój spływa z mojego przełyku do żołądka, a sam ból gardła i uporczywe pragnienie przeszło jak ręką odjął.

Jazmin poszła przeszukać mieszkanie, ewentualnie znaleźć kolejne graffiti na ścianach lub brak jakiejkolwiek rzeczy.

Ja natomiast starałam się unormować oddech lecz było to trudne gdyż opanowanie się w takich sytuacjach jest naprawdę trudne.

W pewnym momencie cisza, jaką ogarnęło mieszkanie była niedowytrzymania.

Wcześniej słyszałam kroki Jazmin i kolejne słowa znalezione na ścianach, które czytała na głos.

Teraz jednak po mieszkaniu rozchodził się tylko odgłos kapiącej z kranu wody.

Wolno ruszyłam z krzesła i skierowałam się w stronę mojego pokoju, niestety szybko zrozumiałam, że to był błąd.

Kiedy byłam w połowie pokoju, ktoś złapał mnie od tyłu i zakrył mi ręką usta.

Starałam się w jakikolwiek sposób odsunąć od siebie napastnika lecz był silniejszy.

Poczułam jak moje ciało zaczyna paraliżować strach a z oczu płyną łzy wielkości grochu.

Byłam przerażona ale starałam się uspokoić.

Napastnik odwrócił mnie w swoją stronę a ja spojrzałam w te oczy i zrozumiałam, że ten koszmar jeszcze się nie skończył.

Moje ciało znów obleciał paniczny strach a ja patrzałam w oczy napastnika z przerażeniem, które kiedyś kochałam.

-W końcu mamy czas żeby dokończyć nasze ostatnie spotkanie - odparł chłopak z nieukrywaną satysfakcją w oczach.

-To Ty to wszystko napisałeś? - spojrzała na niego rozczarowana.

-Te napisy na ścianach? - spytał mnie zdezorientowany a zaraz potem pokręcił głową. -Kiedy już tu przyszłem, te napisy tu były. Czekałem na Ciebie ale kiedy zauważyłem, że jesteś z Jazmin, musiałem zająć się najpierw nią żeby nam w niczym nir przeszkodziła.

-Matteo, ale po co chcesz to robić? Dlaczego nie możesz dać mi spokoju? - spytałam zrozpaczona.

Miałam nadzieję, że przeciąganie rozmowy da tyle, że Jazmin zdąży się obudzić i pobiec po pomoc.

Matteo jednak nie był głupi i zdążył się domyśleć, że chcę go odwieźć od jego chorego pomysłu.

Chłopak szybko chwycił mnie za ramiona i zaczął siłować się z moją sukienką.

Zaczęłam wymachiwać rękami trafiając w byle jakie miejsca, byle tylko żeby Balsano zaprzestał swoich czynów.

Chłopak jednak był silniejszy i zamknął moje ręce w żelaznym uścisku, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch.

-Jesteś moja, rozumiesz? - spytał mi prosto w oczy i wpił się w moje usta.

Obracałam głowę lecz chłopak ani trochę się tym nie przejął.

Ustami zjechał na moją szyję a wolną ręką macał mnie po całym ciele.

Wzdrygnełam się, kiedy poczułam jego rękę na moim pośladku.

Przymknełam oczy i wyobraziłam sobie, że jest już po wszystkim.

Zamknęłam się i wyciszyłam całkowicie myśli, odpłynełam do nieznanej sobie krainy marzeń, w których wszystko było prostsze niż jest teraz.

Kiedy ponownie otworzyłam oczy, przede mną stał Simon.

Spojrzałam w jego oczy i posłałam mu ogromny uśmiech.

Simon jednak stał wpatrzony we mnie bez ruchu a kiedy dotknęłam lekko jego policzka, był zimny jak lód.

-Tęskniłam - wyznałam, licząc po cichu, że tego nie usłyszał.

-Ja również - odpowiedział i wpił się w moje usta.

Oddałam pocałunek i wreszcie poczułam oceniający mnie spokój.

Czułam się tak dobrze w jego ramionach, czułam miłość i bezpieczeństwo.

W jego ramionach wiedziałam, że nic mi nie grozi.

Kiedy w pokoju usłyszałam przejmujący krzyk i szczęk przypominający gruchot kości, otworzyłam oczy.

Przed sobą zauważyłam Matteo, który ledwo trzymał się na nogach.

Przed nim stał nikt inny niż Simon.

Uderzał krwawiącego Matteo, który aktualnie klęczał przed wściekłym Alvarézem, który wciąż okładał go pięściami.

Nie wiedziałam, co się działo.

Jeszcze sekundę temu byłam w jego ramionach a świat stał się piękny.

Teraz jednak znów znajdowałam się w pomieszczeniu mojego mieszkania, które przypominało pobojowisko.

Połamane krzesła leżały porozwalane po całym pokoju a po podłodze leżały kawałki potłuczonego lustra.

Podbiegłam do Simona, który jakby wpadł w trans i wciąż bił Matteo, który kulił się i skomlał z bólu.

Odciągnełam go od chłopaka, który kasłał krwią.

-Powiedziałem Ci, śmieciu, że jak jeszcze raz zobaczę Cię obok Ambar to Cię zabiję - krzyczał wściekły chłopak i kopnął Balsano z całej siły w brzuch.

-Simon, proszę Cię, uspokój się - załapałam go za ramię i starałam się opanować, choć trzęsłam się jak osika.

-Najpierw wywale go stąd na zbity pysk a potem tutaj wrócę. Niczego nie ruszaj, nic nie rób. Stój w tym miejscu i czekaj na mnie.

Mówiąc to, złapał pod ramię na wpół przytomnego Matteo i wyszedł z nim z mieszkania.

Stałam oniemiała, starając się zrozumieć, dlaczego to mnie pokarało takim życiem.

Zaraz jednak przypomniałam sobie o Jazmin i ruszyłam w kierunku pokoju, w którym się znajdowała.

Leżała nieprzytomna na ziemi z zakrwawioną głową.

Sprawdziłam jej puls, który na szczęście był wyczuwalny i pobiegłam do apteczki.

Kiedy wbiegłam do salonu, ktoś już tam na mnie czekał...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro