7.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Chyba sobie żartujesz - zawołał brunet, spoglądając na mnie z niedowierzaniem.

-Mówie serio, miałeś ze mną zerwać ale spokojnie, pomogłam Ci wybrać - odparłam i odwróciłam się na pięcie z zamiarem odejścia, jednak silna dłoń bruneta przyciagnęła mnie z powrotem w jego stronę.

-Ambar, daj mi minutę na wyjaśnienie - poprosił Balsano, trzymając moją twarz w dłoniach na tyle mocno, że nie mogłam wogóle jej odwrócić. -Błagam Cię, spójrz mi prosto w oczy i powiedz, że chcesz zerwać.

Wypuścił mnie z rąk lecz ja stałam jak wmurowana, wpatrując się w jego piękne, brązowe oczy, o których wiele razy śniłam.

Nie chciałam zerwać, oboję zdawaliśmy sobie z tego sprawę lecz ja nie potrafiłam tego ciągnąć.

Zdrada była dla mnie przegraną, moją przegraną.

-Widocznie nie byłam idealna... - wyszeptałam a kiedy poczułam łzy zbierające się w moich oczach, odwróciłam się i ukryłam twarz w dłoniach.

Poczułam jak stoi koło mnie i stara się wymyśleć coś, co uspokoiłoby sytuację, jednak ja odwróciłam się w jego stronę ze sztucznym uśmiechem i pokręciłam głową.

-A było nam razem tak dobrze... -rzuciłam i zostawiłam go samego.

Tym razem już nie szedł za mną, zrozumiał, że i tak niczego nie wskóra.

A ja?

Ja jak najszybciej się dało udałam się do rezydencji licząc na odpoczynek.

Musiałam zebrać myśli, jednak one wciąż trwały przy szatynie, który złamał moje serce.

Kiedy tylko drzwi zamknęły się za mną, rzuciłam się na łóżko, chowając twarz w poduszcę bezgłośnie łkając nad własną głupotą.

Czułam rozdzierający ból, który przeszywał mnie na wskroś, odbierając dopływ tlenu.

W tej chwili chciałam tylko zasnąć i więcej się nie obudzić.

Matteo  b y ł  pierwszą moją miłością, który
b y ł  tą  n a j i s t o t n i e j s z ą.

Tą pierwszą i niezapomnianą.

Tą jedyną i wyjątkową.

Moją miłością, która aktualnie miażdżyła moje serce na malutkie kawalątka i zdawała śmiać mi się w twarz.

Nie wiedziałam, jak mogłam do tego dopuścić, jak mogłam niczego nie zauważyć.

Od razu było jasne, że Matteo coś ukrywa.

Znam go lepiej niż ktokolwiek inny, widziałam jak spinał się, kiedy w pobliżu znajdowała się ta smarkula.

Od razu powinnam była coś zrobić a nie wierzyć w jego zapewnienia o miłości do mnie, pomyślałam i uderzyłam pięścią w poduszkę, czując jak serce boleśnie uderza w moją klatkę piersiową.

Byłam załamana, chciałam wyć z bólu i żalu.

Jeszcze nikt nigdy nie potraktował mnie w taki poniżający sposób.

Miałam ochotę wydrapać oczy Lunie a potem tej zdradzieckiej gnidzie, jaką okazał się Matteo.

Podniosłam się szybko z łóżka i ruszyłam do mojej toaletki, siadając na krześle tuż przed nim.

Spojrzałam w swoje odbicie i poczułam, że jestem nikim.

Pierwszy raz przez moją głowę przeszły takie myśli, mimo tego, że wcale nie miałam ochoty tego popierać.

Nie mogłam przeboleć zdrady, takiego odrzucenia i zagrania moimi uczuciami.

-Jaka byłaś głupia - westchnęłam, spoglądając w lustrzane odbicie. -Jak mogłaś uwierzyć, że miłość to coś dobrego? Ambar, jak mogłaś pozwolić, aby Twoim rozumem kierowały uczucia a nie rozwaga?! - mówiłam słowa przez zaciśniete zęby, wbijając w siebie wzrok.

Nie mogłam tego zrozumieć, to było wręcz nie do wytłumaczenia.

Czułam się tak, jakby Matteo wbił mi nóż prosto w serce i gardło, pozbywając mnie tchu, który z każdą chwilą przyśpieszał, nie dając mi swobodnego oddechu.

-Musisz pogodzić się z przegraną - odezwałam się po chwili, odgarniając włosy z twarzy. -Musisz przetrwać i nie dać zbić się jak pionek. Musisz dac sobie rację w tej sytuacji i za żadne skarby nie pozwolić na następną wygraną Luny. Musisz być twarda jak nigdy. Oschła, okrutna, zimna - dodałam, czując jak z oczu wypływa następna łza.

Nie mogłam pozwolić płynąć im przez wieczność.

Jestem Ambar Smith, najlepsza dziewczyna, najlepsza uczennica, idealna wrotkarka.

I zimna suka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro