• R o d z i a ł T r z y n a s t y •
Brunet leżał w łóżku spoglądając w okno swojego pokoju.
Nie wiedział co zamierzała Ambar lecz był pewien jednego - dziewczyna coraz śmielej okazywała mu swoje zainteresowanie, nie zważając na obecność Luny.
Szybko wyciągnął telefon i ponownie wybrał połączenie do dziewczyny, która od dobrych dwóch godzin w ogóle się nie odezwała.
-Halo, Matteo? Przeszkadzasz Nam w ploteczkach - odparła poważnym głosem brunetka lecz szybko wybuchła śmiechem. - Żartowałam, kochanie. Coś się stało, że tak bombardujesz mnie wiadomościami?
-Nie, chciałem powiedzieć Ci, że Cię kocham i tęsknie za Tobą - powiedział cicho Balsano.
W telefonie dało się usłyszeć prychnięcie, które spowodowało, że na jego ciele włosy stanęły dęba.
-Masz mnie na głośniku, Luna? - spytał niewyraźnie, na co obie wybuchnęły głośnym śmiechem.
-Wybacz Matteo ale nie zamierzam niczego ukrywać przed moją przyjaciółką - odparła i westchnęła cicho. -Porozmawiamy na spokojnie jutro bo dziś chyba trochę za dużo wypiłyśmy - dodała ze śmiechem i zakończyła połączenie, powodując, że jej ukochany aż do rana nie zmróżył oczu.
Dziwne słowa jego dziewczyny nie pozwalały mu spokojnie odetchnąć, bał się, że już o wszystkim wie.
To by tłumaczyło dlaczego się upiła, przeszło przez jego myśli.
Usiadł na łóżku i przetarł oczy, kiedy poczuł na sobie czyjś wzrok.
Rozejrzał się po pokoju a jego wzrok skrzyżował się z oczami blondynki, która stała pod jego domem.
Brunet raz jeszcze przetarł oczy, nie dowierzając temu widokowi lecz Smith wciąż tam była.
Uniosła wolno dłoń w górę i zamachała do przerażonego chłopaka i jak gdyby nigdy nic podeszła bliżej okna jego pokoju.
Brunet od razu zerwał się z łóżka i wybiegł przed dom, pod którym wciąż stała szeroko uśmiechnięta Ambar.
-Jak się spało, śpioszku? - spytała niewinnie i oparła się ręką o ramię chłopaka lecz ten szybko odsunął się od niej i zrugał ją wzrokiem.
-Śpioszku? - powtórzył zdekoncentrowany Balsano.
-Luna już o wszystkim wie - wyznała po chwili ciszy i przejechała dłonią po policzku Matteo, jednak on był szybszy i zatrzymał jej rękę swoją.
-Powiedziałaś jej?! - krzyknął przejęty chłopak, czując jak w jego ciało uderza koszmarna prawda.
Blondynka stanęła z boku i z szerokim uśmiechem wzniosła oczy ku górze.
-Możesz być spokojny, nie jest zła - odparła, przygryzając wargę. -W dodatku powiedziała, że możemy zabawić się w trójkącik, wiesz? - spytała z łobuziarskim uśmiechem.
-Jak możesz mówić coś takiego? - spytał z oburzeniem.
-Żartowałam - zawołała po chwili, klepiąc uspakajająco wzburzonego chłopaka po plecach. -Lunita nic nie wie!
-To wie, czy nie wie? Ambar powiedz mi prawdę bo powoli zaczynam tracić cierpliwość - Matteo zamknął twarz w dłoniach, próbując unormować oddech.
-Nie wie, to w końcu Nasz mały sekrecik, prawda? Nasz wspólny piękny sekret.
-Jesteś szalona, nienormalna - wyszeptał z niedowierzaniem i cofnął się o dwa kroki w stronę drzwi swojego domu.
-Auć - blondynka skrzywiła twarz na jego słowa, jednak szybko wrócił na nią uśmiech.
Brunet wbił w nią zdziwione spojrzenie i pobiegł do swojego domu.
Bał się, bał się Ambar, z którą pare dni wcześniej spędził upojną noc.
Bał się, że ta dziewczyna zrobi wszystko, by zniszczyć go i jego życie.
Bał się, że skrzywdzi jego ukochaną, że zrobi cokolwiek by zyskać w jego oczach.
Bał się bo nie wiedział, na co tak naprawdę stać blondwłosą piękność, której z twarzy nigdy nie schodził zwycięski uśmiech.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro