~16~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziły mnie piekące oraz rażące promienie słońca. Lekko uchyliłem powieki, a następnie otarłem oczy. Minęła chwila zanim oprzytomniałem. Leżałem na kanapie w salonie. Stęknąłem cicho i miałem zamiar usiąść, ale coś mi to nie umożliwiało. Był to mały ciężar, znajdujący się na mojej klatce piersiowej. Przyjrzałem się mu dokładniej i dopiero po chwili dotarło do mnie, że był to South. Automatycznie się zaczerwieniłem, ale nie spuszczałem wzroku z jego twarzy.

Rzadko kiedy miałem możliwość zobaczenia jej z tak bliska. Stwierdziłem, że skorzystam z tej chwili i wypatrywałem nawet najmniejszej niedoskonałości, jakie jego twarz posiadała. Szczerze, nie znalazłem ich zbyt wiele. Gładka i piękna skóra z delikatnymi rumieńcami na policzkach oraz malinowymi ustami. Wszystko pięknie dopełniały zamknięte powieki, które dodawały mu niewinności.

Nagle jakby mną wstrząsnęło. Przetarłem swoją twarz dłonią i nie mogłem uwierzyć w ani jedno zdanie, o których pomyślałem. Czemu nagle stał się dla mnie mniej odrażający i denerwujący? Co się ze mną dzieje?!

Stwierdziłem, że spróbuję wyplątać się z jego objęć tak, aby go nie obudzić. Zacząłem się lekko wiercić. Wystarczyło jedynie wygrzebać się spod jego ciężaru. Próbowałem zrobić to najdelikatniej jak potrafiłem, lecz niestety nie udało mi się to. 

Usłyszałem ciche pomruki South'a, a zaraz ujrzałem jak jego ciało lekko się porusza. Uniósł swoją głowę i spojrzał mi prosto w oczy. Dzieliły nas dosłownie milimetry.

South pov.

Czułem się jak w Niebie. Leżałem na puchatej i mięciutkiej chmurce, przyglądając się całemu Światu z góry. Rozejrzałem się dookoła. Z każdej strony otaczał mnie delikatny puch. Wszystko wyglądało jak z bajki. Przekręciłem się z brzucha na plecy i lekko przymknąłem powieki. Wtedy poczułem mocne wibracje i nieprzyjemną atmosferę. Od razu zerwałem się do pozycji siedzącej i na szybko rozejrzałem. Zauważyłem ciemne, szorstkie chmury oraz usłyszałem głośny piorun. Skuliłem się i próbowałem jak najszybciej wydostać z tej sytuacji. Było przecież za wysoko, abym skoczył. Nie widziałem nic, co mogłoby mi pomóc, więc ze strachem w oczach wyczekiwałem najgorszego. Nagle puch, na którym siedziałem, rozpadł się. Zamknąłem oczy i bałem się ze spadnę. Ku mojemu zdziwieniu nic takiego nie nastąpiło. Otworzyłem oczy i zauważyłem, że znajduję się na czyjejś klatce piersiowej. Chciałem dowiedzieć się do kogo należała, więc uniosłem głowę.

Napotkałem głębokie oczy. Pomimo, że widziałem je z takiej odległości tylko raz, bez problemu mogłem stwierdzić, że należały do North'a. Dopiero po chwili dotarło do mnie, jak nikła odległość nas dzieli. Od razu spaliłem buraka i opuściłem głowę.

— W-wybacz... — powiedziałem z lekką chrypką.

— N-nic się nie stało... — North był chyba tak samo zażenowany tą sytuacją jak ja. — Nie chciałem cię obudzić. — dodał.

Trwaliśmy przez chwilę w ciszy. O dziwo nie była to ta niezręczna i nieprzyjemna cisza, tylko miła i spokojna. Pozwoliłbym sobie nawet na stwierdzenie "przyjemna". 

— Zrobiłbyś śniadanie? — Nagle ciszę przerwał lekko zachrypnięty głos North'a. Już miałem odpowiedzieć, ale usłyszałem ciche burczenie w jego brzuchu. 

— Jasne! — zaśmiałem się.

Od razu zszedłem z mojego współlokatora i pokierowałem się do kuchni, aby przygotować posiłek. Doszedłem na miejsce i od razu zabrałem się do roboty. Otworzyłem lodówkę. 

— Serio?! — zapytałem ironicznie. — Znowu nic nie ma...

Westchnąłem głośno i poszedłem po portfel, klucze oraz telefon. Bez uprzedzenia North'a, wyszedłem. Szybkim krokiem ruszyłem do najbliższego sklepu. Wszedłem do środka, wziąłem koszyk i wyruszyłem w poszukiwaniu rzeczy, które starczą nam na dłużej niż jeden dzień. Kupiłem parę warzyw, owoców, jogurtów oraz słodyczy. Potem poszedłem do działu z mrożonkami. 

— Może znajdę coś fajnego? — pomyślałem.

Zacząłem rozglądać się po lodówkach. Nagle z oddali usłyszałem głośne i oburzone krzyki.

— Jak to możliwe, że nie mają pierogów?! Co to w ogóle za sklep?! Kto to widział?! Ja tu ruszam dupę z samego rana po moje ulubione danie i nagle dowiaduję się, że go tu nie ma?! — krzyczał jakiś mały, biało-czerwony kraj.

— Po pierwsze: Uspokój się mikrusie! Po drugie: Zamknij ryj! A po trzecie: Jest dwunasta!!! — Pouczał niższego Niemcy.

— Dwunasta to jeszcze rano! — Powoli podszedłem do tej dwójki.

— H-hej? — przywitałem się niepewnie.

— Guten tag, South! — odpowiedział Niemcy i szturchnął niższy kraj.

— Cześć. — bąknął mniejszy.

— Wybacz za niego. To jest Polska. — Niemcy przedstawił mi biało-czerwony kraj.

— Oh, Witaj! — Uśmiechnąłem się w jego kierunku. — Co się stało?

— Nie mają tu pierogów! — krzyknął oburzony.

— Emm... m-może wpadniecie do mnie na obiad? Zrobię te pierogi. — powiedziałem niepewnie, a w oczach niższego zauważyłem iskierki. Niemcy natomiast spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

— Ok! Ok! Ok! Niemcy! Wiesz, gdzie on mieszka?! — zapytał wyższego, który jedynie pokiwał głową na "tak". — Świetnie! Będziemy o czternastej! — powiedział entuzjastycznie Polska, złapał Niemcy za rękę i wybiegł z nim ze sklepu.

— Ciekawy kraj. — mruknąłem do siebie z uśmiechem. Dopiero po chwili oprzytomniałem i zdałem sobie sprawę z tego co zrobiłem. Zaprosiłem Polskę oraz Niemcy na obiad. Do tego obiecałem, że ugotuję pierogi. 

Przecież ja nawet nie wiem co to jest!!!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Czy ktuś spodziewał się tu Polski? Nie? Ja też xD

~Marcyś

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro