Cztery pory roku // D.Ricciardo

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


TW: myśli samobójcze, bluźnierstwa

Wiosna
Co tu dużo mówić. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Jestem strasznym romantykiem, nic na to nie poradzę. A ty byłeś niesamowicie uroczy z tą jasną, nieuczesaną fryzurą i idealnie ogoloną twarzą, jakbyś miał czternaście lat. Matko, brzmię jak pedofil. Między nami jest tyle lat. Jestem za stary na takie rzeczy. Ty jesteś młody, masz osiemnaście lat. Powinieneś znaleźć dziewczynę w swoim wieku, a nie starego, zmęczonego życiem, głupiego Australijczyka.
Ilekroć myślałem w ten sposób, bolało mnie to. Szczególnie gdy już poznałem cię lepiej. Okazałeś się tak wspaniały, jak wspaniały był twój wygląd. Byłeś taki idealny.
Płakałem w nocy po raz pierwszy. Życie jest niesprawiedliwe.

Lato
Zaprosiłem cię do mojego domu rodzinnego w Australii. Bałem się to zrobić, myślałem że uznasz mnie za jakiegoś kretyna i porywacza młodych kierowców. Jednakże zgodziłeś się.
Radość mieszała się ze strachem.
Lecieliśmy razem samolotem. Walczyłem z chęcią złapania cię za rękę. Po godzinie zasnąłeś, wyglądałeś tak słodko. Zrobiłem ci zdjęcie, nawet nie wiem po co.
Spędziliśmy wspaniały tydzień razem. Moja mama bardzo cię polubiła. Powiedziała mi później, że z chęcią by cię adoptowała.
Codziennie rano biegaliśmy po piaszczystych ścieżkach niedaleko mojego domu. Jeździliśmy na rowerach. Graliśmy w gry planszowe. Rozmawialiśmy. Przyłapałem cię raz, jak siedziałeś na schodach przed domem i patrzyłeś na gwiazdy. Dołączyłem do ciebie i razem rozpoznawaliśmy gwiazdozbiory namalowane na niebie.
Gdy odprowadzałem cię na lotnisko, czułem się pusty. Chciałem uściskać cię na pożegnanie, ale nie zrobiłem tego. Bałem się.

Jesień
Moje uczucia do ciebie jeszcze nigdy nie były tak silne, jak teraz. Nie potrafiłem już na ciebie patrzeć. Unikałem cię wręcz i nie mogłem znieść tego, jak bardzo szukałeś kontaktu ze mną. Jednakże wiedziałem, że zrezygnowałbyś z tego, gdybyś wiedział, co chcę ci powiedzieć. Nie byłeś tak zepsuty, jak ja.
Po jakimś czasie zauważyłem, że pojawiasz się z jakąś dziewczyną. Była śliczna. Pasowaliście do siebie. Widziałem jak na nią patrzyłeś, a ona na ciebie.
A więc znalazłeś swoje szczęście. Nie byłem ci już potrzebny. Nikomu nie byłem potrzebny. Nienawidziłem siebie. Nienawidziłem tego, że nie mogę być normalny. Jak każdy.
Płakałem. Codziennie.

Zima
Bycie na skraju. Nienawidzę tego uczucia. Nie chciałem nic robić. Mógłbym cały dzień leżeć w łóżku, nie jedząc, nie mówiąc, nie myśląc. Co jest ze mną nie tak? Nie powinienem taki być. Powinienem być normalny.
Nie wytrzymywałem. Nie wytrzymywałem sam ze sobą. Walczyłem codziennie z moim największym wrogiem - swoim wnętrzem. To jest chore.
Nie mogłem już tak. Po prostu nie mogłem. Miałem dosyć, tak cholernie dosyć. Miałem dosyć siebie, ciebie, tej pieprzonej formuły 1, szczęśliwych ludzi, tego że jestem cholernym gejem. I że zakochałem się w tobie, Max'ie Verstappenie. Dosyć. Muszę z tym kurwa skończyć.
Wszystko jest już przygotowane. Ta gruba lina kupiona w sklepie internetowym jest taka śliczna. Moja ostatnia przyjaciółka, na której zatańczę tak jak ty, Max'ie Verstappenie, na swoim ślubie z tą cholerną dziewczyną.
Tak, to moje ostatnie słowa. Zaraz ukryję ten przeklęty zeszyt i jeżeli kiedyś go znajdziecie, wiedzcie tylko jedno:
Ja, Daniel Ricciardo, zakochałem się w Max'ie Verstappenie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro