[𝟔] 𝐇𝐞

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

" Trofeum "

               — Wszystko okej? — zapytała się go Hermiona.

— Nie za bardzo, ale to chwilowe. Na szczęście będę dzielił dormitorium z Ronem i tymi dwoma betami.

— Zaprzyjaźnicie się, wiem to. — stwierdziła. — Muszę zajrzeć do biblioteki, a ty idź w prawo, prosto, prawo i znajdziesz na końcu Rona, tam czeka na ciebie z Deanem, oprowadzą cię po szkole.

Potter skinął głową, a ta spojrzała ponownie na niego i odeszła spokojnie, choć parę razy odwracała głowę, by ujrzeć również odchodzącego Okularnika.

Harry niepewnie przechodził przez tłoczne korytarze. Czuł na sobie wzrok doprawdy wielu osób co nie było dla niego czymś nowym, ale nie chciał być maskotką Hogwartu. Widział jak parę alf wręcz pchało się do niego, ba, wyrywały się, lecz osoby postronne sprawnie je zatrzymały, sam Potter wiedział, że pewnego dnia osób trzecich nie będzie, a on sam jakimś cudem będzie musiał uciec przed wygłodniałymi alfami, chcące go przywłaszczyć. Nikt nie wiedział jaki hołd oddawał Merlinowi, że do oznaczenia potrzeba zgody po obydwóch stronach, a nie tylko tej silniejszej.

Nagły dreszcz przeszedł po jego ciele, zmysły znacznie się wyostrzyły, a on sam odwrócił delikatnie głowę w bok, by zielone oczy zderzyły się ze stalą. Nieznany mu blondyn, posyłając mu łagodne spojrzenie, odwracając natychmiast wzrok, zapewne wiedząc, jak niekomfortowo czuł się Okularnik.

A Harry?

Poczuł przebłysk szczęścia, że w końcu ktoś nie traktuje go jak trofeum.

— Harry — Ron podszedł do niego z szerokim uśmiechem. — Już się bałem, że się zgubisz.

— Dean Thomas — przedstawił się czarnoskóry, posiadając łagodną twarz.

Potter przez moment myślał, że to zwykła maska podłego człowieka, ale nie wyczuwał od niego żadnych złych intencji. Zdziwił się, gdy oczy chłopaka przed nim zaświeciły, a sam spoglądał za coś za nim z fascynacją.

— Kochanie — uśmiechnął się szeroko, a przed zielonookim coś mignęło i nagle w ramionach Thomasa znalazł się inny chłopak.

— Wy za każdym razem naprawdę musicie? — westchnął Weasley, lekko zniesmaczony, że ta sytuacja powtarza się od ponad roku, bez zmian. — Miejcie, żeś kulturę i się przywitajcie.

— Ron, jak ty znajdziesz swoją bratnią duszę, to będziesz podobnie się zachowywać — mruknął Harry, uśmiechając się delikatnie na widoczną miłość przed nim.

Brunet oderwał się do czarnoskórego chłopaka, uśmiechając się lekko, uniósł dłoń.

— Seamus Finnigan

— Harry Potter. — zielonooki uścisnął wystawioną w jego stronę dłoń. — Czy tutaj zawsze jest tłoczno? — rozejrzał się wokół, napotykając wpatrzone w niego oczy.

— Nie, ale ze względu, że ty tutaj jesteś, to tak — odparł luźno Dean. — Wiedziałeś, że obstawili Weasley'ów jako trenerów Quidditcha? Jedna kobieta nie wyrabiała z tyloma klasami.

— Kogo dokładnie? — Potter nie mógł ukryć swej ciekawości, ponieważ wcześniej nie doszła do niego taka informacja.

— Jedyne alfy w naszej rodzinie, bliźniacy — wyjaśnił Ron, będąc dumnym z tej wiadomości. — Ogólnie Dumbledore szuka nauczycieli, aby odciążyć tych, których już znamy.

— Do dziś pamiętam minę Snape'a, kiedy dotarła do niego wieść, że już nie będzie jedynym nauczycielem eliksirów — parsknął Finnigan.

— Pierwszy raz zobaczyłem u niego coś innego, prócz złości — dodał rudzielec. — A teraz, rozpoczynamy oprowadzanie.

***

Harry nie krył swej złości na siebie.

Klnął jak nigdy, obracał się co pięć sekund, upewniając się, czy nikt go nie śledzi.

Dwudziesta druga pięć, taka była godzina, kiedy wyszedł z biblioteki, w której ukrył się przed bibliotekarką, która zamykała pomieszczenie. Obiecał sobie, że to będzie tylko jedna strona książki, a skończyło się na pięciu.

Wiedział, że w nocy chodzą i nauczyciele, i prefekci, więc musiał wykorzystać swą szybkość oraz spryt. Nie głupim pomysłem byłaby zamiana w wilka, ale miał białe futro, które byłoby zbyt widoczne.

Tak też słysząc kroki, schował się za najbliższym filarem, do którego musiał podbiec z sześć metrów. W momencie, kiedy już ukrył się, był pewien, że ktoś akurat wszedł na jego korytarz.

— Idź w prawo, ja sprawdzę tutaj do końca i spadamy.

Harry zadrżał, słysząc ten ton głosu, wiedział, że to jakaś alfa, był tego pewien. Mimowolnie zaprzestał oddychać, kiedy kroki ustały, jednak on nosem czuł, że ktoś się zbliża.

Jego serce podskoczyło, kiedy ktoś minął go szybkim krokiem.

— Nie ruszaj się, tak, ty tam daleko — warknął blondyn, omijając go. — Pieprzeni Krukoni — usłyszał jego szept i prefekt odszedł.

Wychylił delikatnie głowę i dostrzegł prefekta rozmawiającego z jakimś nieznanym mu Krukonem. Nie odwracał od nich wzroku i jednocześnie cofał się, upewniając się, czy, aby na pewno w nic nie wpadnie po drodze.

Chowając się już za ścianą, nagle go olśniło, że to był on.

Ten chłopak na korytarzu.

Doszły do niego szepty o tym, że Ślizgon odejmuje Krukonowi dziesięć punktów i każe mu iść do dormitorium.

— Gdzie jesteś? — usłyszał, kiedy Potter schował się za ścianą, ponieważ blondyn obrócił się. — Słyszałem twoje serce, pomimo że ciebie nie widziałem — panicznie rozejrzał się dookoła, szukając ucieczki.

Dziękował za to, że miał dobrą pamięć co do poruszania się do różnych budynkach, ale Hogwart był na tyle wielki, że do jego głowy przychodziły trzy pomysły.

— Zapewne szukasz drogi, aby mi uciec — mruknął blondyn, cicho podchodząc, a Harry i tak słyszał jego kroki. — Ale z drugiej strony wiesz, że nawet kiedy mi uciekniesz, to mogę czekać na ciebie przed porterem. Wątpię, abyś był Ślizgonem, więc zostały trzy domy, a szansa się zwiększa.

Harry już czuł się na przegranej pozycji, ale musiał grać do końca, może los się do niego uśmiechnie.

— Rozum wskazuje mi na Krukona, ale przed chwilą jednego złapałem, więc raczej powinienem złapać was obu, to niemożliwe, by Krukoni się rozdzielili, wiedzą, że wtedy będą mieli mniejszą szansę. Puchon albo gryfon — prychnął pod koniec. — Jesteś omegą, prawda?

Potter zacisnął usta, wyczuwając, że Ślizgon jest tuż za nim, tuż za ścianą.

Draco położył dłoń na ścianie, zdając sobie sprawę, że naprzeciwko niego stoi jakiś głupi gryfon, który nie powinien tutaj być, a tym bardziej omega.

— Odejdź stąd gryfonie, omegi nie powinny chodzić same po dwudziestej drugiej.

^^^^^^^^^^

kolejny rozdział — za trzy dni [ 25.12.2020 o 14:00 ]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro