[𝟖] 𝐌𝐚𝐥𝐟𝐨𝐲

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

" Śpicie w jednym pokoju? "

               — Nienawidzę tego, zjebanego, przedmiotu. — warknął Ron, wychodząc wraz z Harrym ze stali od eliksirów.

— Chciałbym tam wrócić. — westchnął Potter. — Nie wiedziałem, że na takim niskim poziomie jest ta szkoła. — mruknął. — Może jednak mama powinna zapisać mnie na rozszerzony z eliksirów, a nie z samej Obrony, a może z obydwóch? — jego oczy zaświeciły.

— Jesteś taki sam jak Hermiona. — Weasley z rozbawieniem pokręcił głową. — Żeście się dobrali. Ciekawe czy twoja bratnia dusza też będzie ze Slytherinu.

— Przecież nie lubisz Ślizgonów. — Potter zacisnął brwi.

— Większości. — poprawił go rudzielec. — Lubię Pansy... tylko Pansy. No może jeszcze Astorię, bo ona romansuje z Georgem.

— A kogo nienawidzisz?

— Malfoy i Zabini. — warknął, patrząc przed siebie ze złością w oczach.

— Dlacz- — Harry chciał dostać wyjaśnienia, lecz zamrugał kilkukrotnie na znany mu zapach.

— Weasley. — usłyszał prychnięcie znanemu mu głosu.

Zielonooki z ciekawością przyjrzał się blondwłosemu Ślizgonowi, którego wczorajszego dnia spotkał na korytarzu, zapamiętał go, ponieważ ten ładnie się do niego uśmiechnął. Na dodatek pachniał dokładnie tak samo jak prefekt Slytherinu z poprzedniej nocy.

Wzrok Pottera zjechał na odznakę prefekta.

Kurwa. — przeklnął w myślach.

On to miał dopiero szczęście.

— Ron. — uśmiechnął się czarnoskóry. — Jak się dziś czujesz, skarbie?

— Spierdalaj. — warknął Weasley.

— Nie przedstawisz nas? — zapytał Blaise i dopiero wtedy Draco spojrzał na chłopaka obok rudzielca.

Bardzo jasna karnacja, musiał zapewne śmiesznie wyglądać z zaczerwienionymi policzkami. Zielone oczy, które uważnie go obserwowały z fascynacją. I ten zapach.

Ten sam zapach, który wyczuł wczoraj.

Gryfon, omega, wanilia zmieszana z miętą... to na pewno on.

— Harry Potter, mój przyjaciel od dzieciństwa, przeniósł się w tym roku do Hogwartu. — rzekł Ron, mimowolnie stając lekko przed przyjacielem w razie obrony, która i tak poszłaby mu słabo, ale w ucieczce liczą się sekundy.

Blaise z uniesioną brwią spoglądał na odwagę Weasleya, który schował za sobą omegę, która mało co obchodziła Zabini'ego, zdecydowanie zwracał uwagę na betę, będącą w gotowości zawalczyć z dwoma alfami, nawet jeśli wiedział, że jest na przegranej pozycji.

Za to tęczówki Harry'ego zlepiały się ze srebrnymi, zarzucając mu nieme wyzwanie.

Cień uśmiechu przeszedł po twarzy Malfoya, kiedy omega odważnie nie odwracała wzroku. Przeszywali się nawzajem spojrzeniem, próbując zapeszyć drugą osobę, lecz alfa nie miała ochoty nawet odwracać wzroku. Był zbyt dobry w tym wyzwaniu, plus, zielone oczy zbyt go zaciekawiły.

Tak jak ich dwójka się spodziewała, Harry z wyraźną niechętnie obniżył wzrok, wyzywając się w myślach za swoją naturę, która była od niego o wiele silniejsza.

— Jesteś głupi czy głupi, Weasley? — odezwał się w końcu Malfoy, napawając się dumą z kolejnej wygranej. — Jak u twojej rodziny. Wciąż śpicie w jednym pokoju? — prychnął.

— Czy to za głupie teksty dostajesz galeony? Dlatego jesteś taki bogaty? — warknął Ron. — Wolę spać w jednym pokoju z całą moją rodziną niż jej nie mieć.

Wszystko stało się w jednej chwili.

Ron odepchnął Pottera, który wylądował tyłkiem na podłodze. Malfoy chwycił rudzielca za gardło, przyszpilając go do najbliżej ściany, zaciskając palce z ogromną chęcią zrobienia mu krzywdy. A wokół nich wszystkich zebrała się gromadka uczniów, a nieliczni z nich poszli powiadomić nauczyciela z pobliżu.

Zabini podszedł do Pottera, wiedząc, że jego przyjaciel i tak nie zrobi Weasley'owi krzywdy. Pomógł mu wstać, za co zielonooki podziękował.

— Już nie jesteś taki wyszczekany, Weasley, co? — Draco rozluźnił uścisk, puszczając rudzielca, by ten ześlizgnął się plecami po ścianie, głęboko oddychając. — Masz szczęście, że jesteś w szkole, a nie gdzieś indziej.

— Panie Malfoy! — wszyscy byli w stanie usłyszeć krzyk rozjuszonej bety. — Ile razy mówiłam panu o bójkach? — spytała ostro McGonagall.

— I wszystko jest winą Ślizgonów, a Gryfiaki są jak zawsze niewinni? — prychnął Zabini, będąc zdegustowany postawą nauczycielki, którą doprawdy szanował, ale często miała właśnie takie o momenty. — Skoro i tak pani nam nie uwierzy, to może Harry ma coś do powiedzenia? Wszystko widział.

Wszystkie oczy spoczęły na speszonym Harrym, który nie lubił był w centrum uwagi. 

— Panie Potter? — Minevra spojrzała na niego wyczekująco.

— Um... — zielone oczy spoczęły na Ronie. — Myślę, że... — nagle spojrzał na srebrne tęczówki. — Wina leży po obydwu stronach. — dokończył, wiedząc, że zadziałał neutralnie.

***

Drodzy Rodzice

Trafiłem do Gryffindoru, ale zapewne wiecie to już od Regulusa, aczkolwiek jestem pewien, że wyczekujecie na mój list z natchnieniem, w końcu wasz jedyny syn jest pierwszy raz w szkole, absolutnie dużej szkole. Zdaję sobie sprawę, że zapewne jesteście zawiedzeni moim ostatnim wybrykiem, który znając mnie, nie będzie ostatnim. Biblioteka to interesujące miejsce w Hogwarcie, teraz zgadzam się z tobą w stu procentach mamo. A co do sporu między mną i Ronem a Ślizgonami, to mi nic się nie stało. Ba, jeden z nich pomógł mi wstać, kiedy ten drugi przyduszał przez chwilę Rona. Dwójka Ślizgonów była alfami, ale możecie odetchnąć, byli w stosunku mnie bardzo mili, a " bójka " między Ronem a tym drugim Ślizgonem zaszła z tego, że poruszyli swoje strefy rodzinne.

Wasz Harry

^^^^^^^^^

kolejny rozdział — za cztery dni [ 01.01.2021 o 20:00 ]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro