~~20~~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Annabeth weszła do garażu swojego zespołu. Właśnie zakończył się wyścig o GP Abu Dhabi. Poszło jej całkiem nieźle - zajęła piąte miejsce, a w klasyfikacji końcowej uplasowała się na dziewiątym miejscu, Lando zakończył sezon jako piąty.
Dziewczyna pozbijała piątki i żółwiki z resztą teamu. Może i jej wynik nie był jakiś wybitny, lecz zespół mógł cieszyć się chociaż z Norrisa.

-Hej, Ann! - usłyszała Annabeth głos za sobą. Odwróciła się i ujrzała Norrisa.

-Od kiedy ty mi imię zdrabniasz? - zapytała go, lekko się śmiejąc.

-Jakoś tak wyszło - odparł Lando. Po chwili zespołowi koledzy padli sobie w objęcia, ciesząc się ze wspólnego sukcesu, jaki odnieśli jazdą w tym roku.

Było to zakończenie pierwszego sezonu Annabeth w F1. Zdecydowanie musiała przyznać, że nie był to łatwy rok. Nieustanne problemy i trudności, życie w pośpiechu, długi okres złej passy, niewielkie zdobycze punktowe, problemy w życiu prywatnym... Na pewno było tego bardzo dużo. Gdyby Annabeth nie miała tak niskiej samooceny, prawdopodobnie podziwiałaby siebie za to, że przetrwała ten rok. Ale najważniejsze jest to, że dała ze wszystkim radę. Teraz będzie przerwa, ma czas na zresetowanie się i powrót w pełni sił.

W ciągu tego roku na pewno nauczyła się wiele. Zmądrzała, może nawet trochę wydoroślała? Pomiędzy porażkami zrozumiała jak doceniać nawet najmniejsze sukcesy. Wiele z tego zawdzięczała Norrisowi. Od kiedy przełamała się podczas rozmowy z nim, zaczęła powoli zmieniać swoje zachowanie. Czuła, że jest to zmiana na lepsze. Żyło jej się teraz trochę lepiej i była za to bardzo wdzięczna Brytyjczykowi. Zmienił trochę sposób jej myślenia, nie była już automatycznie tak wredna jak kiedyś.

Niestety, nie naprawiła jeszcze sprawy z Yvonne ani z Charlesem, nad tym jeszcze pracowała. Problem tkwił w tym, że do tej dwójki w ogóle nie miała podejścia. Z Yvonne może jeszcze umiałaby się pogodzić, bo znała ją od bardzo dawna. Ale Charles? Kolegowała się z nim bardziej dopiero od niedawna. W dodatku tak niespodziewanie wyznał jej, że Annabeth mu się podoba... Dziewczyna zareagowała wtedy bardzo nerwowo i wybiegła od niego, więc ani trochę nie dziwiła się teraz, że chłopak nie odzywał się do niej. Choć niejednokrotnie zbierała się do zagadania do niego, za każdym razem czuła pustkę w głowie, skręcało jej żołądek, więc panikowała i albo rezygnowała z tego pomysłu, albo, gdy już prawie podeszła do Charlesa, jak najszybciej uciekała. Nie próbowała nawet zastanawiać się, co musiał sobie wtedy o niej myśleć.

-Tak właściwie, mam dla ciebie propozycję - powiedział po chwili Lando - masz może jakieś plany na sylwestra?

-Eee... No tak nie za bardzo, a co?

-Więc... Chciałabyś może spędzić go ze mną i Carlosem?

Annabeth spojrzała na niego zdziwiona.

-Ty... Ty mnie zapraszasz na sylwestra? - spytała niepewnie.

-Noo tak. Przyszłabyś?

-Ouh, no... Mogę - powiedziała Annabeth, sama nie wierząc, że się na to zgadza.

-To super! - odparł Lando z zadowoleniem w głosue - to pójdę powiedzieć Carlosowi - dodał jeszcze i poszedł do garażu Ferrari.

-Ookay... - przytaknęła Annabeth. Co ona właśnie w ogóle zrobiła? Serio zgodziła się na pójście na sylwestra do Carlosa i Lando? Czy naprawdę jej szczątki mózgu już do reszty wyparowały?...

***

Annabeth siedziała sama przy stole w swoim mieszkaniu w Woking. Beznamiętnie żuła kolejne kęsy swojego wybitnie wigilijnego dania - burgera zamówionego z losowej strony do zamawiania jedzenia. Spędzała swięta sama, z rodziną kontaktu nie miała, nikogo innego bliższego też nie miała, do Lando nie chciała pisać, bo on miał swoich bliskich, z którymi spędzał ten czas.

Annabeth zawsze lubiła święta, uwielbiała atmosferę tej części roku. Jednakże lubiła je wtedy, gdy miała z kim je spędzać. Jako że była sama, był to dla niej dzień jak każdy inny. Równie samotny, bezbarwny... Kiedy już przez chwilę myślała, że będzie trochę lepiej, że będzie mogła odpocząć w czasie przerwy międzysezonowej, okazało się, że teraz wręcz brakowało jej tego życia w pośpiechu, brakowało jej spotkań z całym zespołem...

Annabeth skończyła jeść swoją "potrawę wigilijną". Wytarła dłonie w chusteczkę i westchnęła. Mijały kolejne minuty, a ona nadal siedziała i wpatrywała się w nicość. Po chwili wyrwała się z zamyślenia i zaczęła rozglądać się po pokoju. Wzięła do ręki telefon. Weszła na Instagrama. Przejrzała go na szybko - żadnych nowych postów. Messenger - nikt nie był aktywny. Facebook martwy. Twitter opuszczony. Na serwerach Discorda cisza.

Annabeth odetchnęła i odłożyła telefon. Tutaj nie ma się czym zająć.

Wstała i podeszła do okna. Patrzyła chwilę na zewnątrz, lecz nie zobaczyła nic poza monotonnie padającym śniegiem. Wróciła do salonu, usiadła na kanapie, wzięła książkę do ręki i zaczęła ją czytać.

Wystarczyło jej to na kilka minut. Po chwili odłożyła lekturę, bo przez jej głowę przelatywało tak wiele myśli, że nie mogła skupić się na tym, co czyta. Chciała coś robić, chciała czymś się zająć, ale nie miała czym. Próbowała wymyśleć sobie zajęcie, ale nie miała żadnego pomysłu. Czuła coraz więcej emocji na raz. Nuda. Samotność. Monotonność. Niepokój. Strach. Panika...

Za dużo. Nie wytrzyma już tego.

Annabeth wstała i poszła do kuchni. Otworzyła szafkę i wyciągnęła butelkę whisky. Odkorkowała ją. Pociągnęła łyk. Drugi. Trzeci. Pół butelki. Kolejne pół na jeden duży łyk.

Annabeth odetchnęła. Poczuła się trochę lepiej, weselej. Zaczęła szukać kolejnej butelki. Potrzebowała tego. Musiała to zrobić. Musiała odciągnąć czymś myśli.

***

Annabeth zadzwoniła do drzwi dość pokaźnego domu niedaleko wybrzeża, w Monako. To tutaj została zaproszona na sylwestra. Nadal nie wierzyła w to, że naprawdę tu przyszła.

-O, Annabeth, jesteś już! - zawołał Lando, otwierając jej drzwi - chodź, Carlos już jest.

Annabeth weszła i zdjęła buty. Kurtkę bomberkę odwiesiła na wieszak. W Moanko nawet zimą nie było zimno, więc miała na sobie czarne jeansy i czarną, oversize'ową koszulkę.

Poszła za Lando do kuchni, gdzie Carlos w urodzinowej czapeczce przygotowywał tortille.

-Hej Annabeth! - zawołał Carlos - jak tam życie?

-Wy się dobrze czujecie? - spytała sarkastycznie Annabeth, patrząc na czapeczkę Carlosa.

-No raczej, jak zawsze! - krzyknął Lando - jak chcesz to też możesz dostać czapeczkę.

-No chyba sobie ze mnie żartujesz-

-Ani trochę - przerwał jej Norris, siłą zakładając jej czapeczkę - ja też założę, żeby ci smutno nie było.

-Super - wymamrotała Annabeth.

Po pewnym czasie Carlos skończył przygotowywać jedzenie. Poszli z nim do salonu. Lando włączył Netflixa i zaczął kłócić się z Carlosem, jaki film włączyć. Annabeth w tym czasie siedziała na boku i jadła tortillę, w spokoju słuchając ich wymiany zdań. Po dłuższej chwili Annabeth zakończyła ten spór, zabierając Norrisowi pilot i włączając Sherlocka. Nikt nie protestował.

Dziewczyna myślała, że uciszy ich to na chwilę, lecz myliła się - teraz jeszcze bardziej gadali, probujac odgadnąć, jak skończy się śledztwo w serialu.

Obejrzeli jeden sezonm jako że nje mieli pomysłu co robić, postanowili po prostu sobie poplotkować. Annabeth, chcąc nie chcąc, też dolączyła do rozmowy. Musiała przyznać, że rozmawiało się całkiem nieźle.

O północy wyszli na zewnątrz, aby popatrzeć na fajerwerki. Usiedli w trójkę na schodach i wpatrywali się w niebo raz po raz rozświetlane wielobarwnymi rozbłyskami.

Kiedy wrócili do domu, Lando otworzył jedną z szafek w kuchni i zapytał:

-To jak, pijemy?

-Znając to, ile my potrafimy wypić, oraz co potem odwalamy, to wiesz... - roześmiał się Carlos.

-Tak, tak, wiem - odparl Lando, stawiając na stole butelkę Prosecco i trzy kieliszki. Rozlał szampan do nich, po czym wzięli je do rąk i wznieśli toast.

-Za to, żeby McLaren zdobył mistrzostwo w następnym sezonie! - krzyknął Lando i wziął łyk napoju.

-Nie no, Ferrari! - zaprotestował Carlos.

-Dobrze wiecie, że i tak wygra Red Bull albo Mercedes - sprowadziła ich na ziemię Annabeth. Niechętnie jej przytaknęli.

Po całej butelce szampana, a Lando i Carlos jeszcze po jakichś innych wynalazkach, wszyscy leżeli w losowych miescach w salonie i raz po raz próbowali coś do siebie gadać, ale wychodził z tego niebzyt składny bełkot. Po jakimś czasie Lando wstał, podszedł do Carlosa śpiącego na kanapie i położył się obok, wtulając się w niego oraz przytulając do siebie butelkę po jakimś trunku. Annabeth uśmiechnęła się lekko, widząc ich. W którymś momencie urwał jej się film i zasnęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro