24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

│█║▌║▌║ ║▌║▌║█│

- Spieprzaj.

ROSE
Obudził mnie krzyk Finn'a, więc wyszłam z pokoju zobaczyć co się stało.
Widziałam tylko Lilian w bluzie chłopaka, która się z nim kłóciła.
- Pożałujesz, że się tu pokazałeś. - powiedziała z nienawiścią Lilian.
- Co tu się dzieje? - spytałam z chrypką w głosie.
- Finn dobierał się do mnie, a ja zabrałam mu bluzę! - pisnęła na cały dom.
- To nie tak! Uspokój się wariatko!
- Finn. Co. Tu. Się. Stało?
- Przylazła i kazała siebie pocałować, a stała w bieliźnie wiec dałem jej bluzę bo nie mogłem na nią patrzeć!
- Kłamiesz! Zboczeniec! - krzyknęła aktorsko Lilian.
- Lilian idź do cholery spać i przestań szukać problemów! Daj mu spokój.
- Jesteście obrzydliwi. Po co ja tu przyjechałam? - wyrzuciła ręce w powietrze i poszła do pokoju.
- Nic ci nie jest Finn?
- Nie, jest w porządku.
- Przepraszam za nią jest po prostu rozpieszczona i myśli że wszystko jest jej.
- Spokojnie. - Finn objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
- Przepraszam za nią naprawdę jest nienormalna, nienawidzę jej. - zaczęłam szlochać z bezsilności.
- Rose. Spójrz się na mnie. Jest okej, naprawdę nic się nie stało.
Finn trzymał mnie w ramionach, głaszcząc mnie po włosach i całując po głowie.
- Pójdziemy spać?
Na odpowiedź pomachałam głową i zamknęłam za sobą drzwi.
Lilian jest okropną osobą, zawsze podczas świąt musiała być pierwsza, prezenty - pierwsza, zdjęcia - pierwsza. A o przyjaciołach nie wspomnę. Przystawiała się do Jack'a przez co chłopak nie przychodził do mnie kiedy była.
Finn położył się, a ja położyłam sie na jego klatkę piersiową i przeciągnęłam koc, żeby się okryć. Chłopak jeszcze przez chwilę bawił się moimi włosami, kiedy rozmawialiśmy. Ja natomiast rysowałam mu różne kształty na obojczyku. Zasnęliśmy w trakcie rozmowy o szkole.

SKIP TIME 30.08.17

Dziś wyjeżdżała ta wiedźma. Niestety musiała zostać parę dni dłużej, bo jej lot do Australii został odwołany. Byłam zmęczona tymi dniami, jednak przy życiu trzymał mnie Finn, który zawsze miał sposób żeby mnie pocieszyć.

Staliśmy właśnie przy bramkach i żegnaliśmy się z Lilian. Wszyscy usiedliśmy naprzeciwko stojącej Davis która robiła nam kazanie jak mamy się przygotować następnym razem na jej przyjazd. O kochana żebym cię jeszcze do domu chciała.
- Pasażerowie lotu nr 517 do Australii prosimy na pokład.
W głośnikach zabrzmiał głos miło brzmiącej pani, a dziewczyna zabrała ze sobą walizki i pomachała nam sztucznie.
- Będę tęsknić! - krzyknęła i pobiegła w szpilkach mało nie zabijając się na nich.
Gdy zniknęła za rogiem każde z nas odetchnęło i uśmiechnęło się do siebie.
- To co? Jedziemy na lody na plaże? - wstała entuzjastycznie Patricia.
- Jasne. - powiedział Finn wstając i podając mi rękę.
Po chwili usłyszałyśmy krzyk Lilian. Obróciliśmy się wszyscy na raz zobaczyć czego chce ta idiotka.
- Rose! Rose! Zaczekaj!
- Coś się stało Lilian?
- Ten twój kolega! Jak on miał na imię.. James?  Jones?
- Jack?
- Tak! Chodzę z nim do szkoły, a że mnie pamięta kazał mi przekazać ci to. - wręczyła mi starannie zapakowane pudełko z wielką białą kokardą na górze.
- Mówił coś?
- Po prostu kazał mi przekazać. Muszę lecieć. Do zobaczenia!
- Pa. - odpowiedziałam zaciekawiona pudełkiem od niejakiego Jack'a.
Finn i Patricia byli pogrążeni rozmową, a ja z ciekawości spojrzałam na tablicę przylotów.

*Warsaw 18:59
*Sydney 17:40
*Australia 00:31
*London 16:36
*Malta 06:19
*Vancouver 03:28

Byłam zdziwiona pudełkiem od Jack'a. Co prawda zawsze wysyłał listy, ale nigdy nie zdarzyło się pudełko. Na karteczce przyczepionej do kokardki widniał napis:
,,Wszystkiego najlepszego słońce.
Jack
Dylan
Grazer "

No tak. Przez te zamieszanie z Lilian nie zauważyłam, że jutro mam 17 urodziny.
Podeszłam do Patrici i Finn'a, a oni ucichli. Powiedziałam, że dostałam pudełko od Jack'a. A oni nie byli jakoś przejęci tym, więc wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy na lody.

│█║▌║▌║ ║▌║▌║█│

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro