35

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

│█║▌║▌║ ║▌║▌║█│

,,Małe szanse na przeżycie. Małe szanse na przeżycie. Małe szanse na przeżycie"

Te słowa obijały mi się o uszy, a ja siedziałam wpatrując się w Jack'a.
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? - popatrzyłam się mu w oczy i syknęłam ze łzami w oczach.
- Nie chciałem ci mówić. Widzisz jakbyś zaareagowała. Przepraszam. Przepraszam okej?
- Żadne okej! Jack dlaczego mi o tym nie powiedziałeś!? - wstałam i zaczęłam wrzeszczeć na chłopaka, który zaczął rozglądać się po wszystkich.
- Uspokój się Rose.
- Oho! Żadne uspokój się! Chłopak który jest dla mnie całym światem właśnie leży i niewiadomo czy przeżyje! To powód dla którego mam się uspokoić!?
- Przepraszam, Rose. - chłopak wstał i podszedł do mnie biorąc moje ręce w swoje.
Zabrałam swoje ręce i odeszłam na kilka centymetrów.
- Nienawidzę cię! Nienawidzę! Nie chcę cię tu widzieć! - krzyknęłam szlochając.
- Co tu się dzieje?! Proszę zachować spokój.-podeszła do nas pielęgniarka i zaczęła wymachiwać rękami.
- Wszystko jest w porządku. - chłopak uśmiechnął się do niej, a ona zniknęła za rogiem.
- Nic nie jest w porządku!
- Rose.
- Przestań! Wynoś się!
- Nie.
- W takim razie ja idę. Jeżeli nie będzie już go ze mną, to będzie twoja wina! - oddaliłam się i poszłam w kierunku toalety.
Za sobą słyszałam jeszcze wołanie mojego imienia, jednak nie odwróciłam się.
Wbiegłam do toalety i zamknęłam ją na klucz. Spojrzałam się w lustro. Moje błyszczące ciemno-blond włosy były mokre i ciemne, moje zwykle uśmiechnięte oczy, były zaczerwienione i opuchnięte, moja twarz którą pokrywały lekkie piegi, była cała czerwona.
Odkręciłam kran, wzięłam trochę wody w ręce i opłukałam twarz. Próbowałam związać jakoś włosy, jednak nie udało mi się przez co wyszedł spłaszczony kucyk. Spojrzałam się jeszcze raz na siebie i wyszłam. Zobaczyłam biegnąca Patricie w moim kierunku i spodziewałam się najgorszego.
- Rose! Boże tu jesteś. Martwiłam się o ciebie.
- Pokłóciłam się z Jack'iem i przyszłam tu odetchnąć. Czy coś się stało? - westchnęłam.
- Finn'a nadal operują jednak powinien z tego wyjść.
Kamień spadł mi z serca, a ja odetchnęłam.
Poszłyśmy razem do automatów, żeby coś wziąć do picia. Po drodze minęliśmy Jack'a który najwidoczniej chciał mi coś powiedzieć jednak powstrzymał się.
Wzięłam wodę i usiadłam naprzeciwko chłopaka, nawet nie patrząc się na niego.
- Rose. Wysłuchaj mnie.
- Daj mi spokój.
Wyjęłam z torby bluzę Finn'a do której się przytuliłam . Nie słyszałam dalej aby ktokolwiek się odezwał, więc zasnęłam z wycieńczenia.

Obudziłam się z krzykami lekarzy i płakaniem Patricii. Wstałam i pobiegłam do sali Finn'a. Nie było go tam.
- Gdzie on jest?
- Niestety zmarł.
Moje serce rozbiło się na milion kawałeczków. Nie wiedziałam co się dzieje.
Następnego dnia odbył się pogrzeb. Nikt nie przyszedł do szkoły, tylko na cmentarz. Chłopak leżał w trumnie w garniturze. Po mszy znaleźliśmy się przy wykopanym grobie. Nikt nie płakał, tylko patrzył się bez emocji przed siebie. Gdy mieli spuszczać trumnę podbiegłam i rzuciłam się na kolana.
- Finn! Nie umieraj. Potrzebuje cię.. - szlochałam i waliłam pięściami w trumnę.
- Nie waż się mnie tu zostawiać! Finn! Proszę obudź się! Finnlard nie żartuj!
Opadłam z bezsilności i przytuliłam się do trumny. Ktoś z tyłu zaczął mnie odciągać, a ja kurczowo trzymałam się i krzyczałam:
- Finn! Nie zostawiaj mnie! Finn!
- Rose!

Obudziłam się cała zlana potem i krzyknęłam jak najgłośniej umiałam.
- On nie żyje. On nie żyje! - krzyczałam płacząc.
- Rose! Kto? Kto nie żyje!
- F-Finn! Widziałam! - łzy zaczęły mi lecieć, a Jack ocierał je kciukiem.
- Żyje. Rose to tylko zły sen.
- A-ale ja widziałam. J-Jack.
Usłyszałam za nami kaszlnięcie lekarza, który stał wyprostowany z teczką dokumentów pod pachą.
- Chłopak przeżył, jednak na razie jest słaby.

│█║▌║▌║ ║▌║▌║█│
nie zabijacie mnie za te dramatyczne rozdziały 😛
Xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro