Albedo || Próba doświadczalna, próba kontrolna

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

olisouko2108, podano do stołu.

◇ ──────── ◇

— Jeżeli jest to taki problem, to trzeba mnie było mnie nie prosić o pomoc! — bezceremonialnie zdjęłaś gumowe rękawiczki i cisnęłaś je na stół, z małą, okropną nadzieją, że zbijesz tym jakąś fiolkę lub stłuczesz słoiki ze składnikami.

Nic takiego się nie stało, a w zamian nie otrzymałaś nawet spojrzenia od Albedo, który nadal kartkował wyniki badań z leniwą ostentacyjnością.

— To ty wpadłaś do laboratorium, chcąc pomóc. Nie możesz mnie obwiniać, że brakuje ci... wrażliwości chemicznej. Gdybym wiedział, że nie dasz rady nawet utrzymać odpowiedniej temperatury we fiolkach, nie wpuściłbym cię przez drzwi.

Inna wrażliwość, pewnie nie ta alchemiczna, o której mówił Albedo, wyciskała ci łzy z oczu. I tak bardzo, jak czasem była przydatna ta cecha, kiedy łatwiej niż inni potrafiłaś się utożsamić z innymi ludźmi w niemalże każdej sytuacji, tak bardzo przeklinałaś ją teraz, gdy nie potrafiłaś przestać płakać.

To jeszcze bardziej podniecało złość, która teraz spływała z twoich gorących policzków przez drżące dłonie aż do stóp, które ciężko wbijały się w ziemię. Gniew i pogarda błyskały w twoich oczach, które wydawały się ciemniejsze i bardziej zdeterminowane niż kiedykolwiek. Nie podjęłaś jeszcze decyzji, czy po prostu kopniesz Albedo i rozwalisz jego laboratorium, czy z honorem wyjdziesz stąd i wymażesz go z pamięci, dopóki nie będziesz gotowa z nim znowu porozmawiać, ale byłaś zdeterminowana.

— A proszę bardzo! Nie kłopocz się, panie Kreideprinz, nie będziesz musiał się już martwić, że twoja dziewczyna rozwali ci kolejny eksperyment! — syknęłaś przez zęby, chociaż wiedziałaś, że Albedo już prawdopodobnie cię nie słucha, ale po raz kolejny ignoruje. — Teraz to już nie warto martwić się o ludzi, o ich zdrowie, albo czy się nie przepracowali, bo zaraz się ktoś na nich rzuca z pretensjami..!

─ ◇ ─

Przez cały tydzień nie poświęciłaś ani jednego spojrzenia Albedo.

I chociaż często wracałaś myślami do sytuacji, nie dawałaś tego po sobie poznać – a przynajmniej taką miałaś nadzieję. Wewnętrznie wytykałaś sobie swoją niezdarność i pochopność, która zakłócała ci niemalże każdą chwilę twojego dnia.

Tu zbiłaś kubek, gdy wyjmowałaś go z górnej szafki. W dodatku poraniłaś sobie ręce, gdy sprzątałaś ostre odłamki z ziemi i krzywo zakleiłaś plastry na swoich palcach. Podczas przygotowywania sobie obiadu oparzyłaś się gorącym olejem, spaliłaś garnek i ostatecznie nie zjadłaś zwykłego ryżu – może i niezwykłego; kupiłaś zwykły biały ryż, ale po wszystkich wypadkach w kuchni, za długo się gotował i ściemniał – bo smakował nie lepiej niż podpłomyki spalone aż do poziomu, gdzie w smaku można było wyraźnie wyczuć smak popiołu.

Może faktycznie byłaś... trochę niezdarna..?

...

Jakaś rybka musnęła swoimi łuskami twoje nogi i oderwała cię od zamyślenia. Zbyłaś ją machaniem nogami. Utworzyłaś nieregularne fale w małym jeziorku, na którym znajdowała się jeszcze mniejsza wyspa. Mieściła się tam tylko statua Mondstadzkiego boga, aby zostawić kilka metrów trawy, na której ty się rozłożyłaś i nie wstawałaś od co najmniej godziny.

Bo po co miałabyś wstawać?

Aby przeszkodzić Albedo w jego kolejnym eksperymencie? Albo, przez tego hydro slime'a, który właśnie odbijał się od powierzchni wody i kierował się w twoją stronę nadzwyczaj szybko?

Tak, powinnaś była wstać.

Nim zdążyłaś sięgnąć po swoją broń, slime skoczył na ciebie. Twoje ubrania nasiąknęły nieprzyjemnie zimną wodą i połowicznie przyklejały się do twojego ciała.

— Ty też przeciwko mnie..?

Mruknęłaś do siebie, a twoją broń otoczyła cieniutka powłoka, warstwa wody pod niebywałym ciśnieniem. Teoretycznie wiedziałaś, że z tą wizją byłabyś wstanie przecinać całe góry, odkąd woda w takich warunkach jest bardziej zabójcza od stali, ale... nadal nie wiedziałaś jak.

Twoje zdolności bojowe nie istniały w żadnej płaszczyźnie. Ty z tą ekstrawagancką, niesamowicie ulepszoną przez tajemnicze moce i nieustanne doskonalenie mogłabyś zdziałać dokładnie tyle samo co z drewnianą łyżką, lub nawet bez niej.

A przeciwko temu slime'owi, nawet drewniana łyżka zdziałałaby więcej.

Woda przeciwko wodzie; twój hydro atak jedynie odbił się od slime'a, broń z siłą odrzutu pociągnęła cię do tyłu, a ty wpadłaś do jeziora. Zakrztusiłaś się wodą i musiałaś się o coś potknąć w wodzie, bo upadłaś na plecy.

— [Imię]...!

Gdy kolejny raz usiadłaś w wodzie, już nie widziałaś żadnego wroga w zasięgu wzroku. O ile, że do tej grupy zaliczał się Albedo – to wtedy widziałaś jednego wroga, który skupił na sobie całą twoją uwagę.

Niedbale schował swój miecz i szybkim, niemal nerwowym krokiem podszedł do ciebie. Nie przejmując się, że jego ubrania też szybko staną się mokre, chwycił cię w ramiona, pozostając w długim, czułym uścisku.

— Ja... — zaczęłaś słabnącym głosem, czując jak łzy ulgi i wstydu zbierają się w twoich oczach — naprawdę cię... cię przepraszam. Nie- nie chciałam zepsuć twojego eksperymentu...! Nie wiedziałam, że tak się stanie.

Albedo uciszył cię delikatnym głaskaniem po głowie. Jego prawa ręka jeździła po twoich mokrych włosach, gdy lewa trzymała cię w mocnym uścisku i nie wydawała się ciebie wypuścić w najbliższych minutach.

— Wiem — mówił swoim spokojnym głosem, czarującym tonem za którym tęskniłaś. — Nie zrobiłaś tego specjalnie. To nawet nie był ważny eksperyment. Emocje wzięły obojga i słowa nie miały prawdziwego znaczenia.

Siedzieliście we względnej ciszy kolejne chwile. Twój oddech się uspokoił, znowu mogłaś spojrzeć jasnymi oczami na Albedo i pewnie zostalibyście w jeziorze jeszcze kilka minut, nim poczuliście ostry, zimny wiatr, którego siłę potęgowały wasze przemoczone ubrania.

Albedo pomógł ci wstać. Oddał ci swój płaszcz, gdy częściowo wycisnęłaś wodę ze swoich ubrań.

— Wracajmy. Nie chcę byś się przeziębiła... a moje eksperymenty mają tydzień zaległości, bo nie mogłem ich dobrze przeprowadzić przez absencję mojej ulubionej asystentki.

◇ ──────── ◇

Mam nadzieję, że herbata smakowała.
Zapraszam ponownie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro