Cater & Trey || Wakacyjny poranek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

_yareyare_, podano do stołu.
(Bardzo możliwe, że to miały być dwa osobne zamówienia; jeżeli ten shot Ci nie odpowiada, mogę napisać dwa kolejne, ale te przejdą na koniec "kolejki.
Jeżeli faktycznie nie zrozumiałam zamówienia, przepraszam.)

◇ ──────── ◇

Pokój Cater'a był w chaosie.

Prawie całą podłogę zajęły gry planszowe, karty i płyty CD, w których przebieraliście ostatniej nocy. Szafki wydawały się przez to nieco opustoszałe. Żadne ściany i półki nie zostały uszkodzone (sukces), ale znalazłaś plamy od soku pomarańczowego na stole.

Wróciłaś z łazienki, ubrana. Narzuciłaś na siebie pierwszą lepszą bluzkę i szorty, jakie udało ci się wczoraj zgarnąć przed tym, nim Cater wyciągnął cię z twojego pokoju. Spał teraz twardo na swoim łóżku, połowicznie otulony kołdrą i podświadomie przytulając poduszkę w kształcie uśmiechniętego emotikona.

Usłyszałaś lekkie pukanie w drzwiach, ale nie było nawet chwili na odpowiedź, nim drzwi się otworzyły, a Trey stanął przy wejściu.

— Przyszedłem was obudzić — powiedział łagodnym głosem. Uśmiechnął się na twoje skinienie głowy i opuścił wzrok na tacę, którą trzymał w rękach. — I przyniosłem wam po kawałku tarty... Co prawda, słodycze nie są dobre na śniadanie, ale-

Przerwałaś mu, podbiegając na palcach - bo trudno było stawiać kroki, żeby na nic nie nadepnąć - i gdy talerze z wypiekami znalazły się w bezpiecznym miejscu, przytuliłaś go mocno.

— Kochamy cię Trey!

Zaśmiał się serdecznie i poklepał cię po plecach.

— Będziemy musieli zrobić coś ci w zamian — postanowiłaś, odstępując od niego na krok. Teraz dokładnie przyjrzałaś się smakołykom, które przyniósł - po raz kolejny przerastały twoje oczekiwania, bo wydawały się nierealistycznie piękne. Ciasto było złote, a owocowe wypełnienie mieniło się swoimi wypuszczonymi sokami.

— Jeżeli mam możliwość wyboru — zaczął Trey. — To chciałbym spróbować tych koktajli, o których z Carterem wczoraj wszyscy rozmawialiśmy. Co więcej, jeżeli zdążycie je zrobić przed południem, wkomponują się w dzisiejszy lunch.

— To będzie najsmaczniejszy... dzień w ciągu całych moich wakacji — stwierdziłaś, sięgając po swój telefon. Byłaś pewna, że miałaś gdzieś link do jakiejś polecanej strony z dobrymi przepisami na napoje sezonowe. — Cater powinien tu być. W sensie, powinien być przytomny — spojrzałaś na śpiącą postać Catera. Jego kołdra spadła już z niego całkowicie, a on sam leżał teraz na plecach. — Mimo wszystko, wie dużo o jedzeniu... W ogóle, myślisz, że powinniśmy go obudzić?

— Pytanie jest: czy my damy radę go obudzić?

— Jest z nim aż tak źle?

Trey bezsłownie przytaknął, przygryzając policzek, by nie parsknąć na twoje pytanie.

— W każdym razie, przydałoby się posprzątać ten pokój — powiedział. Nadal stał w drzwiach, i gdy obróciłaś się, zauważyłaś, że jest stąd lepszy wgląd na pokój. Więcej miejsc, których nie widziałaś, więcej chaosu. — Cater nie dostanie zgody na wyjazd do rodziny jeżeli nie będzie tu porządku... I my sami przyczyniliśmy się trochę do takiego stanu rzeczy.

— Pfff. My? — chrząknięcie ze strony Treya sprawiło, że zaczęłaś mówić nieco szybciej. —To on powiedział, że lepiej nie chować gier, bo możemy do nich wrócić... My proponowaliśmy mu sprzątanie.

Westchnął.

— Dobra. Plan jest taki: ogarniemy mu pokój, a on będzie musiał pomóc mi w sprzątaniu kuchnii (ty pomożesz mi tylko z uporządkowaniem przypraw; gwarantuję, że nie zajmie ci to długo). Będzie musiał się trochę wysilić, a kolejna para rąk jest tam bardzo potrzebna — rzucił spojrzenie w stronę Catera. Wiedziałaś, że Trey czuł się zagrożony, gdy wyciągał telefon spod jego poduszki. Wstrzymałaś oddech dopóki nie oddalił się od łóżka na kilka kroków. — Żeby dotrzymał słowa, bierzemy w zastaw jego konto na Magicam.

Dopiero wtedy zrozumiałaś, że Trey ma duszę geniusza zła.

◇ ──────── ◇

Mam nadzieję, że herbata smakowała.
Zapraszam ponownie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro