Lucifer || Zwycięzca

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Genvis, podano do stołu.

◇ ──────── ◇

Jest tylko jeden sposób by namówić Lucifera do poważnej gry.

Ze wszystkich siedmiu braci, najstarszy prawie nigdy nie daje się wciągnąć do zabaw. Służy tam jedynie jako sędzia, który wkracza w najmniej odpowiednim momencie dla graczy i skazuje wszystkich na konfrontację z konsekwencjami swoich działań. Kara jest zawsze zależna od wagi zawinienia.

Lucifer skusi się czasem by zagrać i powód zawsze przynależy do jednej z trzech kategorii: ktoś (Diavolo) go namówił lub była to część wymiany usług (gra za np. jakąś informację), poczuł nieodpartą, niewytłumaczalną chęć do spędzenia czasu z rodzeństwem (lub zemszczenia się na nim) albo krytyczna sytuacja wymuszała na nim jego uczestnictwo.

Ostatnio odkryto inny, najbardziej niezawodny sposób, gwarantujący, że Lucifer dołączy do gry. Nie, nie jest to zaproszenie Diavolo. Lucifer zawsze mógłby w najgorszym wypadku powiedzieć, że nie czuje się dobrze i wymknie się z pola bitwy.

— [Imię], umówiłabyś się ze zwycięzcą dzisiejszej gry na randkę?

— Je, okej.

Ta krótka wymiana zdań między Satanem a tobą zawisła nad obiadowym stołem, gdzie siedmiu demonów i jeden człowiek zajadali się kolejnymi daniami z Devildomu.

Satan zadał ci to pytanie kilka godzin wcześniej; na grupie na D.D.D. przedstawił ci swoje obserwacje na temat tego, że taka gra może dobrze działać na rzecz Kółka Antagonistycznie Nastawionego do Lucifera, do którego należałaś razem z nim i Belphie. O ile ty byłaś dość pasywnym partycypantem klubu, ci dwaj byli bardzo oddani swoim zajęciom pozalekcyjnym. Potrafili się do nich przygotowywać godzinami.

Ten oto klub co tydzień odbywał gry. Dzisiaj był jeden z nich i zwykle uczestniczyliście w nich tylko wy.

...

Tylko trzy osoby przy stole byli przygotowani na to pytanie i na odpowiedź, więc zostały przyjęte z ogólnym szokiem.

— C- co? — stęknął Mammon, podrywając się z krzesła. Głośno uderzył rękami w stół, pochylając się nad nim. — Ej, ej, ej, Satan! Co to ma znaczyć?

— Ćśśś — uciszył go Asmo. Przerzucał wzrok między wszystkimi ludźmi przy stole, odszyfrowując zamiary tego zdarzenia. — Nie narzekaj. Nie podoba ci się nagroda? Tobie, Mammon?

— Nie, nie, Mammon ma wyjątkowo rację — odpowiedział Levi. Gra, o której próbował niedawno opowiedzieć Beelowi popadła w zapomnienie. Jego głos stał się bardziej powolny, ostrożny. — Co to za stawka? Po co?

— Gra rozpoczyna się o dziewiętnastej — Belphie zignorował pytanie. Obejrzał miny wszystkich zbyt przesadnym ruchem głowy i założył ręce na boki, cmokając z niezadowoleniem. — Gramy w paintball laserowy, każdy gra solo. Ach, ale wy nie chcecie grać w takie gry, nie? No cóż! Satan, [Imię], chodźmy na boisko-

— Ja gram! — przerwał mu Mammon. Jego oświadczeniu zawtórowały głosy Asmo i Leviego, którzy zadeklarowali się jednocześnie: — Ja też!

— Też mogę — powiedział Beel, a następnie spuścił wzrok na swój talerz. — Po obiedzie.

Lucifer odchrząknął na tyle głośno, by wszyscy zwrócili na niego uwagę.

— Uznajmy to za wyjście rodzinne — zdecydował, plotąc swoje palce ze sobą. Wyprostował się lekko w swoim krześle. — Ja też dołączę.

Nie potrzeba było dużej spostrzegawczości, by zobaczyć uśmiechy na twarzach Satana i Belphie.

...

Zostali zrównani z ziemią.

Sześć ciał leżało na ziemi, klatka piersiowa każdego z nich unosiła się w nierytmicznym, powolnym rytmie, gdy próbują napełnić swoje płuca powietrzem. Wydaje się, że powietrza na całym dworze jest za mało, by wyrównać oddech, zwłaszcza, że przy ziemi nadal unoszą się tumany kurzu.

Nad nimi wszystkimi góruje postać Lucifera, który prawą ręką ściągnął z oczu gogle. Tablica z wynikami ukazuje nieporównywalne wartości, gdzie zwycięzca jest jeden, jedyny i niepodważalny.

— To na pewno wszystko dla nagrody — stwierdziłaś półżartem, Lucifer usiadł na ławce obok ciebie. Westchnął cicho, rozmasowując swoje nadgarstki.

— To był ważniejszy z powodów — zgodził się Lucifer. — Zamierzałem też trochę utrudnić hobby Satana i Belphie. Nie jestem fanem ich zainteresowania, polegającego na uprzykrzaniu mi życia.

Spojrzał na ciebie. Pozwolił sobie uśmiechnąć się szczerze, skoro był pewny, że nikt nie był teraz w stanie fizycznie tego zauważyć.

Ten uśmiech był przeznaczony tylko dla ciebie.

— Chociaż, patrząc na dzisiejszą grę, czasem udaje im zrobić coś pożytecznego — byłaś pewna, że powstrzymuje się od pokręcenia głową. Westchnął głęboko, jakby przypominał sobie jakieś ciepłe wspomnienie, nim powrócił myślami do rzeczywistości, do ciebie, z jeszcze żywszym blaskiem w oczach. — Czy pozwolisz mi założyć laury zwycięzcy i zgodzisz się bym odebrał nagrodę?

◇ ──────── ◇

Mam nadzieję, że herbata smakowała.
Zapraszam ponownie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro