Malleus || Raz na rok

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

_Bajczanka_, podano do stołu.

◇ ──────── ◇

Odkąd za niecałe dwa tygodnie są jego urodziny...

◇ ──────── ◇

Malleus nie zawsze obchodził swoje urodziny.

Co roku i tak spędzał ten dzień z Lilią, a od kilkunastu lat z Silver'em i Sebek'iem. Czas w jego oczach płynął bardzo szybko i rok nie był jakimś długim okresem. Kilka razy zapomniał o swoich urodzinach i przypomniał mu o tym tylko autorski zwęglony kawałek ciasta od Lilii... a przynajmniej czegoś, co ciastem miało być.

Od Silvera i jego opiekuna dowiedziałaś się o całej „historii" z urodzinami u Malleus'a.

— Nie zamierzacie mu przygotować czegoś w tym roku? — zapytałaś, kiedy skończyłaś notować słowa Lilii, który dawał ci korepetycje z historii świata magii. — Jakiegoś przyjęcia? To ostatni rok, aby zorganizować coś większego, odkąd w czwartej klasie będziecie dużo wyjeżdżać.

— Malleus nie przepada za większymi spotkaniami — Lilia poprawił swoje rękawiczki. — I... mam jakieś przeczucie, że większość zaproszonych gości by się nie zjawiła. Ciekawe, dlaczego...?

Spuściłaś swój wzrok na podręczniki, próbując znaleźć lepsze rozwiązanie.

— Hej... — zaczęłaś, ponownie zabierając uwagę Lilii, chociaż jej nie straciłaś. — Myślisz, że moglibyśmy i tak coś dla niego zorganizować? Coś dla naszej piątki: ciebie, mnie, jego, Silver'a i Sebek'a — urwałaś i wzięłaś oddech, czując jak lekko drżysz. — Jakoś... wydaje mi się to smutne... Nieodchodzenie swoich urodzin... To znaczy, nawet jeżeli czasem ja bądź inni ludzie niespecjalnie ich wyczekują, to i tak zawsze jest kilka osób, co te daty zapamiętują.

Odpowiedziała ci cisza.

Spojrzałaś w górę, aby zobaczyć jak Lilia nic nie mówi, ale z uradowaniem patrzy na ciebie. Splótł wasze ręce i zbliżył się tak blisko, aby mieć swoje usta przy twoim uchu.

Jego głos drżał z pewnego rodzaju ekscytacji, gdy wyszeptał:

— Zróbmy mu przyjęcie niespodziankę!

─ ◇ ─

W Diasomnii zapanował ukryty rozruch.

Dotyczył tylko małej części akademika, jednak zawsze gdy przekraczałaś próg akademika, czułaś, jak budzi się w tobie wytłumaczalny entuzjazm.

Można to było porównywać do tajnej misji; zawsze gdy na korytarzu spotykałaś kogoś z trójki pozostałych zaangażowanych, wymienialiście znaczące spojrzenia lub uzgadnialiście co jeszcze trzeba przygotować, uważnie obserwując czy w zasięgu wróżkowego słuchu nie znajduje się wasz urodzinowy cel.

— [Imię].

Pośród zielonych przebłysków światła, Malleus pojawił się przed tobą. Akurat go szukałaś, więc jego przybycie tylko ułatwiło ci zadanie.

— Czy coś się stało? — zapytał trochę załamanym głosem. — Nie zjawiłaś się wczoraj na dworze.

Twój uśmiech opadł, gdy wydałaś z siebie zduszony okrzyk.

Zapomniałaś.

Zapomniałaś o waszej niepisanej i niewypowiedzianej zasadzie spotykania się w okolicach dwudziestej, aby choćby wybrać się na krótki spacer po ciężkim dniu nauki. Była to alternatywna odskocznia od ciężkiego życia ucznia.

— Przepraszam! — wydusiłaś z siebie i zaczęłaś po kieszeniach szukać tego, po co tu przyszłaś. — Przysięgam, że miałam dobry powód.

Z kieszeni swojej marynarki wyjęłaś ładnie oprawioną kopertę, lakowaną ozdobną pieczęcią w róże. Mimo całego dnia w szkole nie była zmięta ani zgnieciona, przez co zaczęłaś przypuszczać, że któryś z „agentów" waszej urodzinowej misji rzucił na nie zaklęcie.

Podałaś mu kopertę i pośpiesznie pożegnałaś się, po czym zbiegłaś z miejsca zdarzenia.

Uciekając szybkim krokiem w stronę stołówki, wyciągnęłaś telefon i otworzyłaś czat grupowy.

[Imię]: Zaproszenie zostało dostarczone.

─ ◇ ─

Do końca wieczoru dnia 18 stycznia mieliście wszystko przygotowane.

Ciasto – wykonane z pomocą Trey'a, kiedy to Lilia nie miał dostępu do kuchni – leżało na środku stołu. Poddaliście się z liczeniem świeczek, więc ty i Silver powstawialiście ich tyle, aby przynajmniej ładnie się prezentowały.

Każdy z was przygotował większy lub mniejszy podarunek: Lilia kupił czarnego pluszowego misia o zielonych oczach („Fufu, nie uważasz, że go przypomina?"), Sebek przyniósł ciężko zdobiony miecz, który mógłby pojawić się na jednym z portretów królów, którzy prezentowali się na nich o wiele bardziej dostojnie niż w rzeczywistości, a Silver uzyskał pozwolenie od dyrektora i w wolnym dniu mógł kupić u jednej ze sławnych, jednak surowych i trudnych do znalezienia kwiaciarek bukiet pełen kwiatów, których nie rozpoznawałaś.

Sama niespecjalnie wiedziałaś co przygotować – mnóstwo czasu zajęła ci organizacja wszystkiego, przez to, że głównie ty wzięłaś ją sobie na barki.

Chociaż ostatecznie podobał ci się prezent, który wybrałaś, nie byłaś pewna czy dla kogoś takiego jak Malleus będzie równie wyjątkowy.

A była tym zaklęta ramka na zdjęcia.

„Jest wysadzona magicznymi kryształami, dzięki czemu jest zasilana magiczną mocą cały czas", mówił sprzedawca, od którego ją kupiłaś. „Zapamiętuje piękny, chociaż może niespodziewany, fragment twojego życia jako ruchomy – wtedy, kiedy chcesz – obraz i nie traci na jakości po setkach lat! Bardzo ciekawa funkcja, nieprawdaż, panienko?"

I tak teraz ta ramka znajdowała się w trochę ukrytym miejscu, jednak stała przodem do centrum pokoju, gdzie znajdował się stół z zastawą.

Brakowało tylko solenizanta.

─ ◇ ─

— Jeszcze tylko jeden skręt... — zapewniałaś, prowadząc Malleus'a przez korytarze jego własnego akademika.

Mimo, że na zaproszeniu pisało, że miejscem był przedsionek Diasomni, przyjęcie odbywało się o wiele dalej. Nie mogliście ryzykować, że Malleus zjawi się nim wszystko zostanie ustawione na swoich miejscach.

— [Imię], dlaczego się tak śpieszysz? — zapytał, bardzo łatwo dotrzymując ci kroku, nawet jeśli ty musiałaś niemalże truchtać. Bałaś się, że za chwilę zapomnisz drogi do właściwego pokoju, gdy tylko się zatrzymasz.

— Zobaczysz!

Stanęłaś przed dużymi drzwiami i odstąpiłaś miejsca Malleusowi.

Ten, na początku niepewnie, później zdecydowanym ruchem otworzył drzwi.

— Wszystkiego najlepszego!

Rozległ się dźwięk rzucanego konfetti, a w tle zaczęły lecieć ułożona przez was playlista szybkich, jednak niespecjalnie znanych przez wielu piosenek. Malleus stanął zaskoczony.

— Wszystkiego najlepszego, Malleusie! — powiedziałaś radosnym głosem, wybudzając chłopaka z lekkiego szoku. — Mam nadzieję, że się tego nie spodziewałeś.

— Wcale — przyznał, rozglądając się po pomieszczeniu. — Zapomniałem nawet, że to dzisiaj.

— Dlatego ci to przypominamy!

Po złożeniu życzeń i prezentów, usiedliście dookoła stołu.

— Pomyśl sobie życzenie — mówił Lilia — i zdmuchnij świeczki — napotykając dziwne spojrzenie Malleusa, wzruszył ramionami. — Taka tradycja.

Solenizant spojrzał na ciebie. Dałaś mu motywujący uśmiech.

I wtedy, kiedy już pomyślał o życzeniu, i zdmuchnął świeczki, gdzieś w północnym kącie pokoju rozbłysło światło.

W podskokach doszłaś do ramki, którą tam ukryłaś i z zadowoleniem spojrzałaś na fotografię, która teraz się tam pojawiła. Podałaś ją Malleusowi, ukazując wasze zbiorowe zdjęcie w towarzystwie ciasta, balonów i prezentów.

— A to prezent dla ciebie — uśmiechnęłaś się, gdy patrzyłaś jak oczy twojego kochanka powoli nabierają radosnych błysków. Uniósł wzrok, w którym ujrzałaś mieszankę wdzięczności i samotności. — Jeszcze raz, wszystkiego najlepszego!

◇ ──────── ◇

Mam nadzieję, że herbata smakowała.
Zapraszam ponownie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro