Potyczka w gospodzie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia, gdy tylko wstali zjedli śniadanie, spakowali się i ruszyli w dalszą drogę.

Do wioski Wesley dojechali po południu.
Postanowili zatrzymać się na chwilę w miejscowej oberży i posłuchać miejscowych plotek. Bo kto wie? Może uda im się czegoś więcej dowiedzieć o tych zbirach.
Ale zanim weszli do środka Halt kazał ściągnąć peleryny i zostawić łuki.
Will, gdy to usłyszał spytał zdziwiony:

- Ale po co?

- Po to, by ludzie nie dowiedzieli się, że jesteśmy zwiadowcami . Wiesz przecież, że ludzie się nas boją i gdybyśmy tam weszli w pelerynach, niczego byśmy się nie dowiedzieli o tych bandytach.

Will ze zrozumieniem pokiwał głową.

- A i jeszcze jedno. Gdy tam będziemy zachowuj się normalnie, jak jakiś wieśniak. Udajemy, że jesteśmy podróżnymi i szukamy spokojnego miejsca, by się gdzieś zadomowić. W tym całym "przedstawieniu" ja jestem twoim ojcem, a ty moim synem i mówienie raczej pozostaw mnie. Zochowuj się raczej, jak byś był tym wszystkim onieśmielony. Zrozumiano? - spytał Halt.

- Tak.- potwierdził Will.

Halt usatysfakcjonowany pokiwał głową, po czym weszli do oberży.

Gdy weszli, zobaczyli tam tylko kilku ludzi. Ale Halta to za bardzo nie zdziwiło, wiedział dobrze, że ludzie teraz ciężko pracują w polu, albo boją się zwyczajnie wyjść z domu z powodu napadów na ich wioskę.

Podeszli i usiedli do pierwszego lepszego stolika.
Po chwili zjawił się oberżysta i zapytał się czego sobie życzą.

- Dla mnie i mojego syna poproszę potrawkę z królika i dwa kubki kawy z miodem.- powiedział Halt.

Oberżysta skinął tylko głową i już go nie było.
Wrócił po kilku minutach niosąc na tacy wszystko co zamówili.

Postawił wszystko na stoliku i zwrócił się do Halta :
- Skąd jesteście panie? Nigdy was tutaj nie widziałem.

- Ja i mój syn podróżujemy po wioskach szukając, jakiegoś ciekawego i spokojnego miejsca na zamieszkanie. Niestety nie znaleźliśmy dotąd takiego, które by nam odpowiadało.- powiedział spokojnie Halt i po chwili dodał- A tu jak tu się żyje? Spokojne to miejsce?

Oberżysta rozglądnął się nerwowo po bokach i tym razem odpowiedział Haltowi, trochę cichszym głosem:

- Jeżeli szukacie jakiegoś spokojnego miejsca to źle żeście trafili. Tutaj cały czas są jakieś napady na ludzi.

- Tak? A niby jakie napady? - spytał niby na pozór zdziwiony Halt.

- Jakaś banda zbirów tutaj grasuje. Kradną i zabijają ludzi. Ostatnio nawet podobno podpalili komuś dom.

I nagle jak na zawołanie drzwi oberży się otworzyły i do środka weszło 3 ludzi uzbrojonych w noże.

Oberżyście o mało nie wypadły oczy ze zdziwienia i ze strachu.
Powiedział ciche Przepraszam do Halta i zniknął w kuchni zamykając przy tym drzwi.

Halt dał znak Willowi, by ten się gdzieś schował, A sam poszedł do drugiego najbardziej ciemnego konta w sali.
Will poszedł do tego pierwszego, który był kilka metrów od niego.
W tym czasie zbiry weszły na środek sali i jeden z nich zawołał donośnym głosem:

- Oddajcie wszystkie swoje kosztowności, A może nie których oszczędzimy.

Na te słowa 4 gości , którzy przebywali w oberży chwyciło swoje sakiewki i oddało drugiemu człowiekowi z bandy, który stał z wyciągniętymi po nie rękami.

Gdy wszyscy goście oddali to co mieli odeszli od niego czym prędzej bojąc się o własne życie.

Ten pierwszy z zbirów, który wcześniej przemówił, popatrzył się teraz po sakiewkach z pieniędzmi i powiedział:

- Hmm no cóż to za mało. Teraz czeka was kara.

I dał znak trzeciemu z bandy.
Ten zbliżył się szybko do jednego z przerażonych mężczyzn i wbił w jego brzuch swój nóż.

Mężczyzna krzyknął tylko z przerażenia i bólu i runął na ziemię zdobiąc podłogę swoją krwią.

Will patrzył na to wszystko przerażony. Popatrzył się na Halta, który stał w drugim koncie pokoju nie zauważony tak samo jak Will.
Halt posłał mu tylko uspokajające spojrzenie, w którym była zawarta wiadomość, by się nie ruszał.

Zbir odszedł od mężczyzny, który teraz leżał w kałuży krwi i w przedśmiertnych drgawkach.

Pierwszy z bandy tylko dał znak pozostałym, że się już zbierają i ruszył do wyjścia. Wszyscy trzej zniknęli tak nagle, jak się pojawili.

Halt, gdy tylko wyszli, wyszedł z cienia i nakazał Willowi do niego podejść.

Will podszedł do niego z pytaniem w oczach, a Halt powiedział do niego:

- Wynosimy się stąd i ruszamy ich tropem. Myślę, że jest ich więcej i jeśli pojedziemy za nimi to odkryjemy ich kryjówkę.

Will kiwnął potakująco głową, na znak, że też tak myśli, a chwilę później wyszli z oberży, wsiedli na konie i ruszyli za zbirami.

C.D.N.
Wahahaha znowu Polsat. Następny rozdział powinien się pojawić jeszcze dzisiaj, ale nie obiecuję.
Przyjeżdża do mnie dziś rodzinka z pręzentami ( hahaha a wszystkie dla mnie Wahahahaha) i dlatego nie jestem pewna co do tego rozdziału.
Bądźcie cierpliwi jak zwiadowcy, to się doczekacie.

willtreatyandhalt

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro