Rozdział 2: Nowe twarze

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ocknęłam się jakiś czas później. Zorientowałam się, że siedzę na tylnym siedzeniu w samochodzie. Co... Jak się tu znalazłam?

- Nick, obudziła się! - nagle usłyszałam.

Odwróciłam głowę i zobaczyłam siedzącą obok mnie dziewczynę z czarnymi włosami. Ubrana była w pewnego rodzaju... Szaty?

- Um, kim ty jesteś?!

- Spokojnie, Maya nie jest niebezpieczna, chyba że jest głodna - okazało się że Phoenix Wright siedzi na fotelu pasażera z przodu. - Wybacz, ale zemdlałaś, więc uznałem że zabiorę cię do mojego biura.

- Biura?

- Do Biur Prawniczych "Wright i Spółka"!!! - krzyknęła Maya, podekscytowana.

- Ona zawsze taka jest? - zapytałam.

- Przeważnie - usłyszałam kolejny głos.

Zerknęłam w lusterko wsteczne i zaraz zobaczyłam twarz kierowcy, który zrobił to samo, by spojrzeć na mnie.

- Ty jesteś... Prokurator Miles Edgeworth! - zauważyłam.

On również był bardzo znany - przez bardzo długi czas był niepokonany, aż Wright nie pokonał go pewnego dnia. Mimo że byli rywalami, słyszałam że są dobrymi przyjaciółmi. No i... gdy byłam młodsza, miałam, jakby to powiedzieć... podobał mi się.

- We własnej osobie - odpowiedział. - A ty jesteś...?

- Właśnie, nie spytaliśmy cię! Ja jestem Maya Fey, a ty?

Fey...?

- Ja... jestem Elyssa Justine - odpowiedziałam. - Studiuję prawo...

- Racja... Wspominałaś, że ten mężczyzna był twoim mentorem... - przypomniał sobie Wright. - Przykro mi z tego powodu.

- Mi również. Byłem kiedyś w podobnej sytuacji co ty - dodał Edgeworth, cały czas trzymając kierownicę.

No tak, incydent DL-6... Przez wiele lat było o tym głośno. W tej sprawie zginął jego ojciec i długo nie mogli odnaleźć sprawcy. Okazało się, że był nim Manfred von Karma, człowiek, który był legendarnym prokuratorem i który zaopiekował się nim po śmierci ojca.

- Dobra, ale nie gadajmy o tym! - Maya przerwała nam. - Jesteśmy już!

Wyjrzałam przez okno. Zatrzymaliśmy się przed budynkiem, na drzwiach którego była tabliczka z napisem Biura Prawnicze "Wright i Spółka".

- Idźcie już - odezwał się prokurator. - Ja muszę wracać na miejsce przestępstwa i pomóc w dochodzeniu. Odezwę się rano.

- Dzięki, Edgeworth - podziękował mu Wright.

Miles Edgeworth odjechał, a nasza trójka weszła do biura.

*

- Witaj w naszym biurze! - Maya otworzyła drzwi, pokazując niewielkie wnętrze. Mimo niewielkich rozmiarów miejsce wydawało się całkiem wygodne. Pod ścianą było biurko z komputerem i szafa z folderami, obok drzwi prawdopodobnie do toalety, a na środku kanapa i telewizor. Na stoliku od kawy leżały porozrzucane kasety jakiejś bajki dla dzieci.

- Możesz się zdrzemnąć na kanapie, jeśli czujesz się zmęczona - poinformował mnie Phoenix. - Niewiele tu miejsca, ale mam nadzieję że to nie przeszkadza...

- To nic... Dziękuję, ale i tak chyba nie dam rady zasnąć - odpowiedziałam.

- To co powiecie na maraton "Stalowego Samuraja"?!? - Maya nagle zgarnęła kasety ze stolika.

- Maya, jeszcze pół godziny temu byłaś zmęczona...!

- Na "Stalowego Samuraja" zawsze mam energię, Nick (a, okej, to chyba skrót od "Phoenix")!!!

- Dobra, dobra... Z tobą nie da się wygrać.

- Możemy obejrzeć... - uznałam.

- YAY! - Maya natychmiast włożyła kasetę do odtwarzacza.

Po chwili na ekranie pojawił się film animowany. Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy oglądać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro